Wydanie specjalne popularnego ostatnio magazynu dla wielbicieli szeroko pojętej grozy, science fiction i zagadek kryminalnych. Wydawca zapowiedział, że przynajmniej raz do roku na naszym rynku będzie się pojawiał numer z kilkoma opowiadaniami z gatunku Weird Fiction. Dzięki esejowi, autorstwa Ann i Jeffa VanderMeer’ów, średnio zapoznany z tematem czytelnik pokrótce zorientuje się w historii owego gatunku literackiego oraz pozna kilka znanych nazwisk, które przyczyniły się do rozkwitu Weird Fiction. Kolejne strony numeru poświęcono praktycznemu zobrazowaniu tego niszowego gatunku – opowiadaniom, znanych wielbicielom niesamowitości, autorów.
Strefę horroru otwiera opowieść Roberta E. Howarda z jego ulubionym bohaterem w roli głównej – Solomonem Kane’a. Opowieść o wędrówce znanego łowcy potworów do Torkertown, który pomimo ostrzeżeń okolicznych mieszkańców decyduje się na spacer ścieżką, prowadzącą przez wrzosowiska. Jak można się tego spodziewać, jego felerny wybór zaowocuje konfrontacją z prawdziwym koszmarem. Jak wszystkie opowiadania w zbiorze, również „Czaszki wśród gwiazd” napisano bardzo przystępnym, ale równocześnie jakże wciągającym stylem. I choć, fabuła tej konkretnej opowieści raczej nie zaskoczy „zaprawionego w bojach” horrormaniaka przynajmniej nie nudzi. Jednym z moich ulubionych opowiadań numeru jest historia autorstwa Brama Stokera pt. „Gość Draculi”. Patrząc na nazwisko pisarza i tytuł chyba nie muszę zdradzać, o czym będzie traktowało niniejsze opowiadanie, aczkolwiek muszę nadmienić, że Stoker postarał się o iście niepokojący, działający na zmysły klimat wszechobecnej grozy. Szkoda tylko, że wyzbył się tego podniosłego, pełnego archaizmów stylu, z którym mieliśmy do czynienia, podczas lektury „Draculi”, ale mimo to, jak najbardziej polecam tę pozycję. Ostatnie opowiadanie w strefie horroru raczej ciężko mi zaklasyfikować do tego gatunku literackiego (bardziej wpasowuje się do opowieści niesamowitych). „Gwiazda McIlvane’a” opowiada o pewnym mężczyźnie, który odkrywa nową gwiazdę, zamieszkaną przez obcą rasę, z którą za pomocą skonstruowanej przez siebie maszyny nawiązuje kontakt telepatyczny. Moim zdaniem, świetna historia – nie tylko fabularnie August Derleth popisał się swoimi niebywałymi wręcz zdolnościami pisarskimi, ale również warsztatowo. Na plus można też zapisać melancholijne, zmuszające do myślenia zakończenie.
Kącik opowieści niesamowitych należy do Artura Conana Doyle’a i jego „Maszyny dezintegrującej”, która fabularnie podąża utartym, ale jakże uwielbianym przez wielbicieli grozy schematem – szalony naukowiec, którego żądza pieniądza może doprowadzić do zagłady świata. Natomiast Fritz Leiber, w kolejnej perełce numeru postarał się odmalować nam przerażającą, jakże prawdopodobną wizję naszej przyszłości. Pouczająca wymowa jego historii oraz postapokaliptyczny klimat sprawiają, że nawet największy sceptyk będzie zmuszony zastanowić się nad wątpliwą moralnością ludzkości.
Strefa science fiction należy do Franka Herberta i Roberta Sheckley i o ile ten pierwszy nie zainteresował mnie praktycznie niczym to drugiemu autorowi udało się skłonić mnie do głębokich przemyśleń. „Koszt życia” to kolejna niepokojąca wizja przyszłości świata, która sugeruje, że ludzkość opęta niemożliwy do przezwyciężenia materializm, który popchnie nas do zadłużania kilku kolejnych pokoleń.
I na koniec strefa kryminału. Dwie zagadki kryminalne – jedno autorstwa Samuela Dashiella Hammetta, a drugie naszego rodaka Pawła Orłowca. Myślę, że mimo wykorzystania przez Orłowca w swojej opowieści dwóch znanych nazwisk, Sherlocka Holmesa i Nata Pinkertona, Hammett jednak zaoferował czytelnikom bardziej intrygującą fabułę, lepiej przemyślaną zagadkę kryminalną, ze względnie zaskakującym zakończeniem.
Numer zamyka wywiad z Arturem Conanem Doyle’em, autorem kryminałów, twórcą kultowego detektywa Sherlocka Holmesa oraz komiks Krzysztofa Chalika, który wręcz mnie zmiażdżył – sposób, w jaki rysownik miesza czystą grozę z akcentami komediowymi dobitnie udowadnia, że oba te gatunki mogą umiejętnie się uzupełniać. Ponadto wydawcy jeszcze raz zamieszczają, znaną nam z drugiego numeru „Cosia” opowieść „Perfekcjonista” autorstwa Pawła Pollaka, tym razem na prośbę pisarza, bez poprawek redaktorskich.
Jak dla mnie BOMBA! Każde z wyżej wymienionych opowiadań przyjemnie zapełniło mój wolny czas, każde dostarczyło mi różnego rodzaju emocji, a o niektórych pozycjach z pewnością będę pamiętać jeszcze przez chwilę:)
Za magazyn bardzo dziękuję wydawnictwu
Zapowiada się naprawdę dobrze. Ale na razie muszę czekać aż nowe "Coś na Progu" przekroczy mój próg... :)
OdpowiedzUsuń