Recenzja na życzenie (mandy_l)
Minęły dwa lata od serii morderstw w miasteczku Woodsboro. Sidney Prescott stara się zapomnieć o przeżytym niegdyś koszmarze w gronie kilku najbliższych przyjaciół w college’u. Tymczasem na ekrany kin trafia film, obrazujący wydarzenia w Woodsboro, a podczas jego premiery dochodzi do podwójnego zabójstwa. Opinia publiczna jest przekonana, że to początek nowej serii morderstw. Sidney znów znajduje się w centrum uwagi dziennikarzy, więc na uczelni zjawiają się jej znajomi: Gale Weathers i Dewey Riley. Rozpoczyna się kolejna pogoń za zamaskowanym mordercą.
Po sukcesie „Krzyku” w 1996 roku można było przewidzieć, że Wes Craven w stosunkowo szybkim czasie nakręci jego kontynuację. Tak, więc rok później widzowie mogli cieszyć się dalszymi przygodami Sidney Prescott w kolejnym pastiszu. Tym razem na tapetę wzięto modę na sequele horrorów, ale nie tylko. Część druga, choć obiektywnie gorsza od pierwowzoru, dla mnie całkowicie mu dorównuje, bo choć uparcie podąża przetartym rok wcześniej schematem pod kątem mordów (których jak zauważa Randy w kontynuacji musi być więcej) bohaterów oraz elementów pastiszu jest bardziej dopracowana. Zmienia się miejsce akcji – małe miasteczko zostaje zastąpione przez akademik. Sidney (wizualnie całkowicie odmieniona, znakomita Neve Campbell), Gale, Dewey i Randy, znani z pierwszej części zostają, ale obok nich pojawia się kilka nowych protagonistów, rzecz jasna schematycznych do granic możliwości. Nowy chłopak Sid, Derek (Jerry O’Connell), popularny członek bractwa; na pierwszy rzut oka tępa blondynka Cici (pozornie, gdyż na zajęciach z filmoznawstwa okaże się, że jednak coś tak w głowie ma), w tej epizodycznej roli Sarah Michelle Gellar; oraz najbliższa przyjaciółka Sidney i kumpel Dereka. Nowe twarze dołączyły do tych znanych z pierwszej części serii, stając się oczywiście pożywką dla naszego tajemniczego mordercy, którego tożsamość naprawdę ciężko jest przewidzieć.
Oprócz wyśmiania formuły sequel’ów przede wszystkim za pośrednictwem wypowiedzi Randy’ego, twórcy serwują nam kilka subtelnych nawiązań do pierwowzoru. Na przykład uważny widz będzie pamiętał słowa Sid na temat planowanego filmu o masakrze w Woodsboro, kiedy to sceptycznie zauważyła, że znając jej szczęście odegranie jej osoby przypadnie Tori Spelling – w kontynuacji dowiemy się, że Sid posiada chyba jakieś prorocze zdolności:) Ponadto Craven porusza problem wpływu horrorów na psychikę młodych ludzi – zaczyna podczas dyskusji naszych bohaterów na zajęciach z filmoznawstwa, a kontynuuje w finale podczas groteskowego monologu mordercy, którego śmieszna argumentacja, pozwalająca obarczyć winą za morderstwa filmy, przekona chyba każdego widza, że reżyser zwyczajnie kpi z takich poglądów. Sceny mordów, choć jak w jedynce niezbyt krwawe, w moim odczuciu w „Krzyku 2” są o wiele bardziej widowiskowe (scena zamordowania Cici) oraz pełne napięcia (wypadek radiowozu). Natomiast sam finał, choć tak podobny do pierwowzoru, dla mnie jest o wiele bardziej przekonujący pod kątem motywów sprawców.
„Krzyk 2” na pewno stanowi godną kontynuację kultowego już pierwowzoru, aczkolwiek obiektywnie mu nie dorównuje. Elementów prześmiewczych jest oczywiście całkiem sporo, ale nie rzucają się one tak mocno w oczy odbiorcy, jak to miało miejsce w przypadku oryginału. Uważny widz, na pewno je zauważy, a reszcie ta produkcja ma szansę zapewnić przyjemną rozrywkę teen-slasher’ową. Jednakże osoby, które nie widziały jeszcze pierwszej części, aby nie psuć sobie zabawy powinny zacząć swoją przygodę z tą serią od początku, gdyż w kontynuacji dowiadujemy się, kto zabijał w pierwowzorze. W każdym razie „Krzyk 2” polecam równie mocno, co jego pierwowzór, szczególnie osobom dobrze zaznajomionym z gatunkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz