Jak na razie na polskim rynku ukazało się tylko siedem powieści mistrza bezkompromisowej grozy, Jacka Ketchuma. Dwa wydawnictwa (Replika i Papierowy Księżyc) prześcigają się w wydawaniu coraz to brutalniejszych pozycji tego autora, co pozwala czytelnikom każdego roku cieszyć się jego miażdżącą prozą. Miałam przyjemność zapoznać się z każdą, jak na razie, przetłumaczoną na język polski książką Ketchuma, więc postanowiłam krótko i całkowicie subiektywnie podsumować jego bytność w naszym kraju.
1. „Dziewczyna z sąsiedztwa” (recenzja) – pierwsza i w moim mniemaniu, jak na razie, najlepsza książka Jacka Ketchuma wypuszczona na polski rynek nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc. Fabułę oparto na prawdziwej historii Sylvii Likens, przez długi czas więzionej w piwnicy swojej opiekunki, która wraz z własnymi dziećmi oraz tymi mieszkającymi w sąsiedztwie bez wyraźnego powodu w bestialski sposób torturowała młodą dziewczynę. Siłą książki Ketchuma są znakomicie scharakteryzowane postacie, ze szczególnym wskazaniem na narratora oraz brak nadmiernego epatowania makabrą, która mogłaby przejść w groteskę. Autor postanowił raczej przepełnić tę powieść wszelkiego rodzaju depresyjnymi emocjami, które niezwykle oddziałują na empatycznego czytelnika. W 2007 roku światło dzienne ujrzała niskobudżetowa, aczkolwiek jakże wstrząsająca ekranizacja książki, wyreżyserowana przez Gregory’ego Wilsona.
2. „Jedyne dziecko” (recenzja) – kolejna oparta na prawdziwej historii Sherry Nance, powieść Jacka Ketchuma, z którą polscy czytelnicy mieli okazję zapoznać się dzięki uprzejmości wydawnictwa Papierowy Księżyc. Tym razem autor dotyka, jakże przygnębiającej tematyki wykorzystywania seksualnego małego chłopca przez własnego ojca. Jednak nie o wstrząsające szczegóły pedofilii tutaj chodzi, a niesprawiedliwość współczesnych sądów. Ketchum tą pozycją rozlicza się z wymiarem sprawiedliwość – wytyka mu błędy, potępia i pozostawia czytelnika z poczuciem bezsensowności systemu, w którym żyje. To jedna z tego rodzaju pozycji autora, która zostaje w głowie odbiorcy przez długi czas, nie pozwalając mu ochłonąć po koszmarze, który przecież miał miejsce naprawdę.
3. „Poza sezonem” (recenzja) – debiutancka powieść Jacka Ketchuma, również wydana przez Papierowy Księżyc. Choć wielu czytelnikom wydaje się, że autora zawsze inspirują prawdziwe wydarzenia pierwsza część trylogii kanibalistycznej z pewnością zmusi ich do zweryfikowania swoich poglądów. Tutaj, wzorem Edwarda Lee, Ketchum nie bawi się w żadne niedopowiedzenia – z niezwykłą skrupulatnością opisuje wszelkiego rodzaju wynaturzenia, do jakich tylko zdolni są zdziczali kanibale oraz ludzie. Do tego stopnia epatuje makabrą, że niejeden czytelnik z pewnością poczuje niemałe mdłości. Jednak Ketchum nie pisze dla samych krwawych scen, nie serwuje nam nieskomplikowanej fabularnie historyjki, nieprzedstawiającej sobą żadnej wartości moralizatorskiej – nie, on zadbał również o przesłanie, które nasuwa się samo po przeczytaniu tej okrutnej powieści i jest do tego stopnia prawdziwe, że aż paraliżuje. Książka idealna dla wielbicieli gore!
4. „Królestwo spokoju” (recenzja) – zbiór 32 opowiadań wydany nakładem Repliki, obrazujących różne oblicza Jacka Ketchuma. Każda nowela oferuje czytelnikom poruszające tematy tabu, bezkompromisowe, często raniące serce opowieści, które zmuszą do myślenia nawet najbardziej opornego odbiorcę. Kanibalizm, pedofilia, kazirodztwo i wiele innych, jakże odstręczających aczkolwiek wciąż obecnych na świecie problemów natury społecznej. Prawdziwe oblicze tzw. człowieczeństwa, które oddarte ze wszelkich zakazów prawnych pokazuje jakże szokującą twarz prawdziwej bestii. Tym zbiorem Ketchum ostatecznie udowadnia, że jak nikt inny dostrzega realia współczesnej, zepsutej do granic możliwości cywilizacji. Nie dla ludzi, którzy na co dzień lubią zakładać przysłowiowe „różowe okulary” i udawać, że ludzkie zło nie istnieje!
5. „Potomstwo” (recenzja) – kontynuacja powieści kanibalistycznej „Poza sezonem”, z którą polscy czytelnicy mogli zapoznać się dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika. Choć problematyka sequela w zasadzie pozostała taka sama, jak w pierwowzorze Ketchum bardziej skupia się tutaj na kulawej psychologii bohaterów, aniżeli szokujących scenach mordów i konsumpcji ludzkich ciał. Choć wiarygodne kreacje protagonistów niezbyt mu leżą antagoniści wypadają już niemalże znakomicie. Taka lżejsza wersja „Poza sezonem” dosyć dobrze napisana, aczkolwiek zawsze mogło być lepiej. Książkę zekranizowano w 2009 roku.
6. „Rudy”/”Prawo do życia” (recenzja) – kolejne wydanie Papierowego Księżyca. „Rudy” serwuje nam troszkę inne oblicze Jacka Ketchuma - dość melancholijne, miejscami nużące, troszkę niedopracowane, aczkolwiek w ogólnym rozrachunku problematycznie dosyć przyzwoite. Ekranizacja miała miejsce w 2008 roku. Natomiast bonusowa, oparta na faktach minipowieść „Prawo do życia” to już powrót do starego, dobrego Ketchuma – okrutnego, jakże prawdziwego, ale nieco bezdusznego. Oba dzieła są pozbawione większych emocji - choć czyta się je w zasadzie bezboleśnie raczej nie wbijają się na dłużej w pamięć czytelnika. Ot, takie lektury na jeden raz.
7. „Straceni” (recenzja) – książka, która pojawiła się na naszym rynku, dzięki wydawnictwu Papierowy Księżyc przez wielu uważana za najdojrzalsze dzieło Jacka Ketchuma, częściowo oparta na faktach. Szczerze mówiąc tylko zakończenie odrobinę wybudziło mnie z letargu, w jaki zapadłam podczas obcowania z tą pozycją, gdyż przez większość czasu dosłownie nic godnego uwagi się nie dzieje. Ketchum porywa się tutaj na coś, z czym zupełnie sobie nie radzi, a mianowicie zagłębianie się w zwichrowaną psychikę ludzką. W epatowaniu okrucieństwem i łamaniu wszelkich tematów tabu oczywiście nie ma sobie równych, aczkolwiek w kreacjach bohaterów na ogół nie jest w stanie się popisać. W „Straconych” próbował zmienić taki stan rzeczy, w efekcie serwując czytelnikom jakże nużącą historię, którą naprawdę ciężko jest doczytać do końca – przynajmniej, jeśli chodzi o mnie. Powieść przeniesiono na ekran w 2008 roku.
Na ten rok wydawnictwo Replika zaplanowało trzecią i jak na razie ostatnią część serii kanibalistycznej zatytułowaną „The Woman” Jacka Ketchuma – zobaczymy, jak autor w niej wypadnie, a tymczasem zapraszam na seans jej ekranizacji, której recenzję znajdziecie tutaj.
Uwielbiam Ketchuma :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że okładki są bardzo oryginalne :) Muszę kiedyś w końcu sięgnąć po którąś książkę tego autora :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
okładki są przerażające, muszę zapamiętać autora, jeżeli o nim zapomnę zdecydowanie wiele mnie ominie
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod powyższym:)Niestety u mnie w okolicy ciężko znaleźć jego książki.
OdpowiedzUsuńKolejność niemalże pokrywa się z moją prywatną. Niemal, bo "Rudego" jeszcze nie mam, nie czytałem :) Przy "Straconych" też się trochę wynudziłem.
OdpowiedzUsuńMam wszystkie powyższe dzieła Ketchuma i muszę napisać, że chyba jednak najbardziej mi się podobało ,,Jedyne dziecko''.
OdpowiedzUsuńna razie za mną tylko "dziewczyna z sąsiedztwa" :) ale mam w planach całą resztę :)
OdpowiedzUsuńNie widziałem i nie czytałem jego książek ale z twoich recenzji warto zajrzeć do jego książek. Jaką na początek byście polecili?
OdpowiedzUsuńTak, jak napisałam w zestawieniu - ja na początek polecam "Dziewczynę z sąsiedztwa".
UsuńNie wiem o co Wam chodzi z tym Ketchumem. Wszyscy się nim podniecają, jakby to była naprawdę dobra literatura. Dla mnie Dziewczyna z sąsiedztwa to zwykła szmira. Gdzie tam jest głębia postaci? Bohaterowie są papierowi, a wydźwięk książki potwornie banalny i ogrywany przez literaturę i film dziesiątki razy. Dla mnie to jest niesamowicie przereklamowana pozycja. Ale cóż...
OdpowiedzUsuńTo, że Ty nie dostrzegasz, jak to napisałeś "głębi postaci" nie znaczy, że jej nie ma:) Widzisz, dla Ciebie Ketchum pisze szmiry, ale ma swoich fanów. Rózne gusta i preferencje literackie. A czy postać Davida jest banalna, to nie wiem. Ja jeszcze takiego bohatera nie spotkałam, ani w powieściach, ani w filmach:/
UsuńZwykła szmira? "wydźwięk książki potwornie banalny i ogrywany przez literaturę (...)" ? Naprawdę? A może skoro jesteś takim znawcą, dowiedziałeś się czegoś o genezie książki? Bo z tego wynika, że nie. Może i tematy podobne są wałkowane w kulturze nagminnie, ale Ketchum napisał tę powieśc bazując na prawdziwych zdarzeniach. Może i nie zagłębiał się zbyt w psychikę ludzi, za to świetnie opisał wszystkie wydarzenia. Tak, że jak to powiedział o powieści King, boimy się przewrócic kolejną stronę, ale nie możemy się temu oprzec.
UsuńJakby co to wydawnictwo Replika wypuściło na nasz rynek Kobietę (wraz z dodatkowym opowiadaniem Reproduktor). Chyba jeszcze w grudniu 2012, albo to był początek tego roku...
OdpowiedzUsuńJuż czytałam:)
Usuńhttp://horror-buffy1977.blogspot.com/2012/12/jack-ketchum-lucky-mckee-kobieta.html