wtorek, 28 maja 2013

Max Brooks „World War Z”

W Chinach pojawia się dziwna choroba, zamieniająca ludzi w zombie i rozprzestrzeniająca się poprzez ugryzienie. Mimo błyskawicznego wydostania się wirusa poza granice Chin i systematycznego zarażania coraz większej rzeszy niczego niespodziewających się obywateli całego świata, władze niektórych państw zwlekają z ostrzeżeniem ludzi, w obawie przed paniką. Wcześniej czy później ludzie dostrzegą zagrożenie, ale wówczas obrona przed żywymi trupami będzie znacznie utrudniona ich milionową liczebnością.
„Po raz pierwszy w historii ludzkość walczyła z przeciwnikiem prowadzącym wojnę totalną. Oni nie mieli limitu wytrzymałości. Oni nigdy nie negocjowali, nigdy nie kapitulowali. Walczyli do końca, bo w odróżnieniu od nas, każdy z nich, w każdej sekundzie miał tylko jeden cel: zniszczyć życie na Ziemi.”
Znacie filmy Mela Brooksa, tego znanego reżysera, producenta i aktora? Jego syn, Max, jak widać również zajął się sztuką, choć ma nieco inne zainteresowania od swojego ojca. Pierwszą książką Brooksa była „Zombie Survival”, po raz pierwszy wydana w 2003 roku i będąca śmiertelnie poważnie napisanym poradnikiem dla ludzi, pragnących przeżyć atak zombie. Trzy lata później autor postanowił nieco rozbudować swój pomysł i w ten sposób powstała głośna powieść zatytułowana „World War Z”, stanowiąca relację osób (zarówno wojskowych, jak i cywili), którzy przeżyli największą i najbardziej tragiczną dla ludzkości wojnę z żywymi trupami, oblegającymi cały świat. W lipcu tego roku na ekrany polskich kin trafi wysokobudżetowa hollywoodzka adaptacja dzieła Brooksa z Bradem Pittem w roli głównej, aczkolwiek rozmach, z jakim została zrealizowana każe mi podejrzewać, że zamysł Brooksa gdzieś się zatraci pośród tych wszystkich widowiskowych efektów specjalnych. Mam nadzieję, że się mylę, bo niniejsza książka zasługuje na godną swego geniuszu ekranizację.
„Powiadają, że wielkie czasy rodzą wielkich ludzi. Ja w to nie wierzę. Widziałem zbyt wiele podłości i słabości. Ludzi, którzy powinni byli stanąć na wysokości zadania, a nie stanęli, bo albo nie umieli, albo nie chcieli. Chciwość, strach, głupotę i nienawiść.”
Użyłam słowa „geniusz”, więc wypadałoby się z tego wytłumaczyć. Otóż, w czasach kiedy nurt zombie, zarówno w literaturze, jak i filmie może pochwalić się niemalże jedynie daleko idącą schematycznością, Max Brooks pisze książkę, która w zamyśle ma być przestrogą dla ludzkości, w razie wybuchu epidemii zombizmu w przyszłości, co zważywszy na śmiertelnie poważny ton niniejszej powieści dla autora jest ewentualnością szalenie prawdopodobną. W tym celu wymyśla scenariusz wojny totalnej z żywymi trupami i przyjmując rolę mężczyzny zbierającego materiały do książki w kilka lat po odzyskaniu przez ludzkość Ziemi wyrusza dookoła świata, aby przeprowadzić wywiady z osobami, mającymi coś interesującego do powiedzenia o swoich niedawnych przeżyciach, o swojej walce z zombie i sposobami przerwania. A to wszystko po to, żebyśmy w przypadku wybuchu takiej zarazy wiedzieli, jak się bronić, jak przeżyć lub przynajmniej zginąć, zabierając ze sobą jak największą liczbę wrogów. Brooks garściami czerpie z klasycznych zombie movies George’a Romero w przypadku kreacji antagonistów – jego Zaki (bo tak zwie je pokolenie wojny totalnej) to masy rozkładającego się ciała, poruszające się wolnym, posuwistym krokiem, a zabić ich można jedynie strzałem w głowę. Pewną nowością w ich charakterystyce jest ograniczony czas działania, bowiem pozbawione funkcji życiowych zwłoki nie mogą powstrzymywać degeneracji ciała w nieskończoność oraz brak odporności na mróz – zimą zamarzają, aby w czasie odwilży odtajać i na powrót rozpocząć poszukiwanie pożywienia. Choć każdy zombie jest autonomicznym bytem, niedbającym o własne życie, kierowanym jedynie instynktem to każdy opanował zdolność nawoływania „kolegów” za pomocą wysokiego pisku do miejsc, obfitujących w ludzkie mięso. Pomimo wrodzonej powolności Zaków ludzkość, niejako „wzięta z zaskoczenia”, nieprzygotowana na tego rodzaju wojnę z dnia na dzień traci na liczebności, bo każdy człowiek, który wpadnie z ręce wroga automatycznie przejdzie na jego stronę. Ludzie mają broń i najnowocześniejsze sprzęty technologiczne, ale przez długi czas przeszkadzają im integralne dla człowieczeństwa cechy – zarówno wady, jak i zalety, które powoli, lecz nieubłaganie przechylają szalę zwycięstwa na korzyść Zaków.
„Prawda była taka, że cokolwiek by się robiło, istniała szansa na to, że już nigdy nie będzie żadnej przyszłości. Prawdą było to, że staliśmy na skraju zagłady gatunku ludzkiego.”
„World War Z” nie jest stricte horrorem, bowiem pomimo obecności odrażających żywych trupów i kilku jakże zniesmaczających wątków, Brooks szczególny nacisk położył na aspekty polityczne, psychologiczne i socjologiczne życia w apokaliptycznych realiach. Chcąc być maksymalnie obiektywnym postarał się wspomnieć o zarówno pozytywnych, jak i negatywnych zachowaniach ludzkości, postawionej w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Tak, więc czytelnik będzie miał okazję poznać reakcje różnych społeczeństw wychowanych w całkowicie odmiennych kulturach (od materialistycznych Stanów Zjednoczonych, przez biedną Kubę po czczącą swojego ukochanego przywódcę Koreę Północną), których zachowanie przez długi okres wojny kształtuje wychowanie. Dla przykładu na Ukrainie na rozkaz dowódców żołnierze zaczną praktykować „dziesiątkowanie”, czyli zabijanie, co dziesiątego kompana, a stęsknione za dostępem do wszystkich udogodnień współczesnego życia Stany Zjednoczone nie zawahają się przed spożywanie mięsa swoich zmarłych kolegów. Natomiast wszystkie kraje świata zostaną zmuszeni, nie z wyboru, ale z konieczności, wykorzystać pomysł pewnego uczonego do zatrzymania hordy żywych trupów. Sposób tak prosty, że aż przerażający: wykorzystywanie cywilów do odwrócenia ich uwagi. Oczywiście zapatrzona w swój własny gatunek ludzkość wkrótce poczyni spory krok naprzód – zacznie współpracować (a nie jak na początku wojny wykorzystywać) ze zwierzętami, szczególnie psami, które notabene bardzo przyczynią się do ostatecznego zwycięstwa ludzkości. Po wielu trudach i znojach ludzkość znów będzie przodującym gatunkiem na Ziemi, powróci również kapitalizm, a pieniądz odzyska swoją wartość – dla jednych krajów będzie to zbawiennie, ale należy pamiętać, że niektóre społeczeństwa pomimo nieustannie czyhającego niebezpieczeństwa nauczyły się godnie egzystować w tych nieludzkich warunkach – jeśli tylko przed wojną nie wykazywali obsesyjnej miłości do materializmu.
O książce Brooksa mogłabym pisać w nieskończoność, ponieważ posiada taki ogrom pouczających, wręcz moralizatorskich (ale niezwykle trafnych w swej wymowie) wątków, że chyba każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jeśli o mnie chodzi najmocniej ukontentowały mnie ustępy polityczne, socjologiczne i psychologiczne (najbardziej przygnębiające w swej wymowie), a szczególnie zmęczyły rozwlekłe opisy nowoczesnych sprzętów, taktyki wojennej i broni, co wcale nie znaczy, że ktoś inny nie odnajdzie się akurat w tych wątkach. Jeśli gustujecie w dojrzałej prozie, pełnej drobiazgowych, ale rzadko nużących opisów na temat jakże prawdopodobnej hipotetycznej wojny z żywymi trupami to zapraszam do lektury. Nie żałuję czasu poświęconego na przeczytanie ani jednej stronicy „World War Z”, a wręcz przeciwnie – jestem wniebowzięta, że przyszło mi zapoznać się ze znakomitym piórem Maxa Brooksa.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

8 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Ci się podobała, bo też mam ją w swoich planach czytelniczych :) Ba, nawet na półce już czeka :)
    Nie mogę tylko nigdzie dostać pierwszej książki Brooksa, Zombie Survival... Jest co prawda na allegro, ale chcą za nią tak niebotycznej ceny, że powinni się wstydzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze w tym roku Zysk i S-ka planuje wznowić wydanie "Zombie Survival", więc warto poczekać, niż przepłacać na Allegro;)

      Usuń
    2. Hurrra!! :D Dzięki za informację :D
      Co do Allegro to nawet nie przepłacenie by było, tylko zwykłe zdzierstwo, bo za Zombie Survival chcieli tam, jeszcze w zeszłym tygodniu, ponad 200zł... :]

      Usuń
    3. Ja też się ucieszyłam :) Ostatnio przeglądałam ceny na allegro... To mi przypomina mój szał na "Bastion". Jeszcze 1,5 roku temu kosztował bagatela od 100 zł w górę. Teraz, po wznowieniu, można piękne wydanie w twardej oprawie dostać za trzy dyszki ;)

      Usuń
  2. Fajnie byłoby sięgnąć po tą książkę jeszcze przed filmem, mam nadzieję, że zdążę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie kupiłem ebooka po angielsku. Fajna oferta była, a przy okazji sobie język na zombiakach podszlifuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Reedycja tej książki była pewna, ale dziękuję za recenzje i informacje o tym, że taka się już ukazała (przeoczyłem). Z zakupem się wstrzymam pewni do czasu Lords of Salem, które Zysk ma też podobno wydać na przełomie czerwca i lipca.

    W ogóle to tylko moje złudzenie, czy w tym roku wychodzi wiele ciekawych pozycji książkowych z gatunku horror? Tylko pytanie co z pieniędzmi i czasem? ;_;

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż ja mogę napisać? Tylko tyle, że jako zombie maniaczka będę polować na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń