Emily Taylor cierpli na depresję, która popycha ją do prób samobójczych. Kiedy tuż po wyjściu z więzienia jej męża, Martina, wjeżdża samochodem w betonową ścianę zostaje zmuszona w szpitalu do terapii pod okiem doktora Jonathana Banksa. Mimo, że mężczyzna bardzo się stara nic nie skutkuje w leczeniu Emily – jej stan zamiast się polepszać tylko się pogarsza. Po konsultacji z dawną psychiatrą jego pacjentki, dr Victorią Siebert, Banks postanawia przepisać jej eksperymentalny lek, który po jakimś czasie znacznie poprawia jej samopoczucie. Niestety, skutki uboczne wkrótce popychają Emily do zbrodni, a Jonathan zostaje zmuszony do prywatnego śledztwa, celem oczyszczenia swojego dobrego imienia.
Film Stevena Soderbergha, napełniający mnie wiarą w lepsze jutro kina, ponieważ w przeciwieństwie do zazwyczaj wyświetlanych tam, pełnych efektów komputerowych i zawrotnych akcji filmów, „Panaceum” przeznaczono dla wąskiej grupy odbiorców, doceniających powolne, acz jakże zaskakujące fabuły, których największą siłą jest suspens na miarę Hitchcocka (tak, nie boję się użyć tego porównania). Soderbergh zaoferował swoim widzom opowieść-układankę, którą należy śledzić w nieustannym skupieniu, aby mieć jakąkolwiek szansę rozpracowania całej tej przemyślanej w najdrobniejszych szczegółach intrygi.
„Panaceum” zauważalnie podzielono na dwie części. Pierwsza posiada wszelkie znamiona thrillera psychologicznego, z jakże depresyjnym, surowym klimatem. Obserwujemy rozpaczliwe zmagania Emily (w tej roli bardzo przyzwoita aktorsko, aczkolwiek nielubiana przeze mnie Rooney Mara) z głęboką depresją, która wymusza na niej ataki niekontrolowanego płaczu, bezsenność i próby samobójcze. Jej mąż, Martin (przystojny i jakże utalentowany Channing Tatum), po opuszczeniu murów więziennych stara się jakoś ułożyć sobie życie zawodowe ale równocześnie pragnie być oparciem dla swojej nieszczęśliwej małżonki. Interakcje pomiędzy nimi (np. scena łóżkowa) były pretekstem dla Soderbergha, aby poeksperymentować troszkę z realizacją. Podobnie, jak miał to w zwyczaju Roman Polański kamera skupia się obok miejsca, w którym ma miejsce główna akcja, filmując pusty kąt pokoju, sugerując widzom wydarzenia jedynie za pomocą dźwięku. Jak się okazuje takie zabiegi w pierwszej połowie seansu, wymieszane z szybkim montażem, w którym akcja bez ostrzeżenia przeskakuje od jednej sceny do następnej dają nam złudzenie obcowania z naprawdę nietuzinkowym, maksymalnie ambitnym obrazem. I jeśli uznać chorobę psychiczną za inteligentną tematykę to owszem, pierwsza część seansu za takową może uchodzić.
W drugiej części filmu psychologia dyskretnie usuwa się w cień, ustępując miejsca kryminałowi. Kiedy Emily, po zażyciu eksperymentalnego środka, przepisanego przez swojego psychiatrę dr Jonathana Banksa (znakomity Jude Law) zaczyna lunatykować jej mąż pragnie zmienić jej leki, na co dziewczyna nie wyraża zgody. Wkrótce somnambulizm popycha ją do zbrodni, co owocuje umieszczeniem jej w ośrodku psychiatrycznym. Dr Banks zostaje oskarżony przez opinię publiczną o błędną diagnozę lekarską, jego kariera staje pod znakiem zapytania, a żona (bardzo dobra kreacja Vinessy Shaw) coraz mocniej daje mu odczuć jego porażkę zawodową. Różne okoliczności czynu Emily wzbudzają podejrzenia Banksa, więc postanawia na własną rękę rozwiązać tę zagadkę. W tym celu coraz częściej konsultuje się z dawną psychiatrą Emily, dr Victorią Siebert (wspaniała rola równie wspaniałej Catherine Zeta-Jones), która w jego odczuciu może służyć mu niezastąpioną pomocą. Konstrukcja fabularna drugiej części seansu pozwala na pełne suspensu, zaskakujące zwroty akcji, wywracające o 180 stopni bieg całej historii. Jak się okaże nie wszystko było tym, na co wyglądało w poprzedniej połowie projekcji, a istoty całej intrygi, jestem o tym przekonana, nie przewidzi absolutnie żaden odbiorca. To nie zakończenie oferuje nam największą dawkę dogłębnego zdumienia tylko powoli następujące po sobie wyniki śledztwa Banksa, które precyzyjnie dopasowują do siebie wszystkie kawałki tej misternie skonstruowanej układanki. Co najciekawsze w drugiej części filmu Soderbergh zrezygnował z eksperymentów realizatorskich – nie ma ciągłych zbliżeń, filmowania obrzeży akcji i depresyjnego klimatu, osnutego cichą, wręcz uspokajającą ścieżką dźwiękową i szybkim montażem – jest zwyczajnie nagrany kryminał, z niezwyczajną intrygą do rozwikłania.
UWAGA SPOILER Fabuła „Panaceum” przywodzi na myśl znaną serię „Dzikich żądz”, w których również nic nie jest tym, czym się wydaje, a motywy manipulantek, które w najdrobniejszych szczegółach opracowały w ich mniemaniu zbrodnię doskonałą, skupiają się na chęci łatwego zarobku. Mamy nawet, podobnie jak w „Dzikich żądzach” związek lesbijski, który w przeciwieństwie do innych obrazów nachalnie poruszających tematykę homoseksualizmu tutaj jest należycie umotywowany KONIEC SPOILERA.
„Panaceum” zdecydowanie odradzam widzom poszukującym łatwej, dynamicznej rozrywki, szafującej efektami komputerowymi i nieustającą akcją, ponieważ mimo jego kinowej dystrybucji z powodzeniem wpisuje się w poczet obrazów niszowych, skierowanych tylko i wyłącznie do entuzjastów powolnych, wręcz leniwych fabuł, z owszem zaskakującymi wątkami, ale dopiero w drugiej połowie seansu, więc cierpliwość i zdolność wczucia się w ten surowy klimat są jak najbardziej wskazane. Jak dla mnie to było coś niesamowitego, no ale ja z zasady przepadam za tego rodzaju produkcjami.
Czytałam właściwie same krytyczne opinie o tym filmie i przyznam, że kręciłam się w okół niego od momentu premiery. Ale jak widać nie tylko wszyscy są rozczarowani, więc muszę dać "Panaceum" sznasę. Tym bardziej, że to w końcu film Soderghberga i gra Jude Law xD
OdpowiedzUsuńWczoraj ten film oglądałam i wcale mnie nie zachwycił, a lubię zazwyczaj takie historie. Po za kreacją aktorską Rooney nie ma się tu nic ciekawego. Bardzo prosta historia, przewidywalna- ten twist fabularny w środku filmu nie był niczym nowym jeśli przyjrzeć się innym thrillerom psychologicznym, czy ogólnie historiom opisującym relacje pacjent terapeuta, dlatego wbrew temu co napisałaś: że jesteś pewna, że nikt nie przewidzi takiego zwrotu akcji, ja tylko na to czekałam. Ambicje były duże, a film wyszedł całkiem przeciętny.
OdpowiedzUsuńIlsa
Ja nie przewidziałem. Bo reżyser nie daje żadnych sygnałów jak ta historia się potoczy i dlatego nie wierzę nikomu kto twierdzi że wszystko od początku wiedział. Film ambitny nie dla każdego.
OdpowiedzUsuńCzy nie daje żadnych sygnałów to nie wiem - ja ich nie wyłapałam, ale to nie znaczy, że ich nie ma, aczkolwiek jeśli ktoś przewidział całą intrygę od razu to bez zmrużenia oka nazwę go jasnowidzem (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).
UsuńCzy film jest ambitny to nie wiem (realizacja tak, ale fabuła już nie bardzo), ale na pewno niszowy, więc tylko "wybrańcom" może się spodobać.
Ilsa, podaj proszę inne tego typu filmy, bo kocham takie kino i z chęcią obejrzę. Z góry dzięki.
Wiesz co, ja za jasnowidza się nie uważam, ale trochę filmów o podobnej tematyce oglądam, więc patrząc na konstrukcje fabuły klasycznego thrillera wiemy, że musi nastąpić zwrot akcji, a nie ma chyba nic mocniejszego niż... SPOILER: zrobić z ofiary oprawce.KONIEC SPOILERA wywnioskowałam to nie z jakiś nieistniejących sygnałów tylko z rozsądku i tego co do tej pory w kinie widziałam. Buffy, chociażby "lęk pierwotny" moim zdaniem dużo lepszy niż to całe "Panaceum" pod względem snucia intrygi.
OdpowiedzUsuńIlsa
To, że ma być zwrot akcji to każdy się domyśli, ale ja kombinowałam inaczej SPOILER Podejrzewałam Banksa o jakieś machloje, bo wydawał się najmniej podejrzany, a w tego typu filmach na ogół najmniej podejrzana osoba okazuje się winna KONIEC SPOILERA. A "Lęk pierwotny" widziałam i oprócz choroby psychicznej to nie widzę żadnych podobieństw z "Panaceum" (no ale film fajny)- to już więcej podobieństw jest do "Dzikich żądz".
UsuńPs. A propo jasnowidza, wyczułam jakąś pretensję w Twoim tonie odnośnie tego określenia, której szczerze mówiąc nie rozumiem, bo przecież zaznaczyłam, że chodzi mi o pozytywne znacznie tego słowa (czytaj osoba, która z niczego potrafi przewidzieć cały film od razu - zwykły szacun i tyle).
A i jeszcze Ilsa przewidziałaś wszystko? SPOILER Związek z Seibert i manipulowanie giełdą jako chęć zysku? KONIEC SPOILERA. Pytam, żeby uściślić - uważasz wszytkie aspekty za przewidywalne, czy tylko ten jeden, o którym napisałaś?
Usuńwszystko bo przecież pisze o całej intrydze
UsuńNo to ja powiem tak spojlery może i bym przewidziała, że główna bohaterka to uknuła, ale nie pasowała mi ta jej próba samobójcza, zmyliła mnie. No bo jak? Knuje coś i żeby to osiągnąć wjeżdża w mur? Przecież mogła się zabić. To chyba kluczowy wątek, który zmyla widza.
OdpowiedzUsuńFilm dobry.
Mnie też to załatwiło i dopiero SPOILER w momencie odkrycia przez Banksa, że miała zapięty pas skapnęłam się, że to ona jest winna, ale to już było po ptakach, bo tego właśnie chciał reżyser. Podobnie z Seibert - że jest współwinną zajarzyłam dopiero po jej spotkaniu z Banksem w jej domu, a to już nie jest przewidywalność tylko wola twórców. No, ale na ta machloje giełdowe i związek lesbijski to w życiu bym nie wpadła KONIEC SPOILERA.
UsuńAle się tych spoilerów namnożyło:)
Źle mnie zrozumiałaś chyba, nie przewidziałam całej intrygi, bez przesady, przewidziałam SPOILER że Emily specjalnie zabiła męża i udawała objawy KONIEC SPOILERA. Co do rozstrzygnięcia czy film ma więcej wątków z "Dzikich żądz" czy z "Lęku pierwotnego" to chyba zależy od tego na co większą uwagę zwracasz. Napisałaś: oprócz choroby psychicznej nie widziałam podobieństw, ale SPOILER symulowanie choroby psychicznej KONIEC SPOLERA to w moim odczuciu właśnie główny motyw w "Panaceum", a wątek SPOILER lesbijek zabijających dla kasy KONIEC SPOILERA wyciągnięty żywcem z "Dzikich żądz" dla mnie był bardzo słaby, upchnięty jakby na siłę, żeby wprowadzić większe zamieszanie, toteż bardziej skupiłam się na SPOILER rozgrywce prowadzonej pomiędzy Em i doktorem KONIEC SPOILERA
OdpowiedzUsuńIlsa
A, no to teraz wszystko jasne:) Dzięki za objaśnienie.
UsuńJa wolałam ten wątek, który Tobie się nie podobał - bardziej trafił w mój gust odnośnie manipulacji i SPOILER wrednych suk KONIEC SPOILERA. Ale to tylko dowód na to, jak jeden film może być odebrany na różne sposoby:)
Jakoś tak nie mogę sie przekonać do obejrzenia tego filmu, nawet pomimo całkiem pozytywnych recenzji. Przejadł mi się Soderbergh na dobre, ostatnimi laty tworzył po kilka filmów na rok, a wszystkie przeciętne albo i gorzej. Tak więc odczekam trochę i może kiedyś obejrzę.
OdpowiedzUsuńWczoraj widziałem. Bardzo fajny film. Jeśli chodzi o to całe przewidzenie fabuły, to ja od razu się domyśliłam, że Catherine Zeta-Jones będzie coś niecnego knować :) ale co, jak i z kim to już nie. Chociaż jak cała intryga zaczęła się wyjaśniać, to oczywiście kiwałem głową i w myślach powtarzałem: "nie no, powinienem to przewidzieć". Trochę się nie zgodzę, że film wymaga skupienia, czy że ma jakąś strasznie pokręconą fabułę, bo wg mnie ogląda się bardzo przyjemnie, jest przystępny, no i wszystko zostaje dosyć zgrabnie i bez dwuznaczności wyjaśnione. Co do wątku giełdowo-maklerskiego, to ciężko go przewidzieć, bo pojawia się tak trochę znikąd i trochę na siłę. Po prostu, twórcy chcieli dać bohaterkom jakiś motyw/plan, którego celem będzie wzbogacenie się i wymyślili to (wg mnie, odrobinę niezręcznie). Ale tak ogólnie to zgadzam się z opinią Buffy, bardzo fajny film, dobry aktorsko i w realizacji, a Na samym końcu Jude Law wychodzi na zajebistego badassa :)
OdpowiedzUsuńWidziałam gdzieś ten tytuł i później znowu o nim zapomniałam. Ale Buffy zawsze czujna i nic mi nie umknie dzięki jej świetnym recenzjom :-) Tak więc teraz czuję się zobligowana do sięgnięcia po ten film. Dzięki i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń