niedziela, 29 kwietnia 2018

Adrian Bednarek „Wyrok diabła”

Recenzja zawiera spoilery poprzednich części serii

Kuba Sobański, seryjny morderca i adwokat, nadal trwa w nietypowym związku z Sonią Wodzińską. Osiemnastolatka, tak jak on, odczuwa silną potrzebę zabijania. Raz na jakiś czas musi odebrać komuś życie, aby zapewnić sobie chwilowy spokój ducha. Ale w przeciwieństwie do Kuby na swoje cele wybiera młodych mężczyzn. Jednostki przypominające jej zwyrodniałego brata, którego zabiła. Sobański stara się nauczyć ją wszystkiego, co sam wie o mordowaniu ludzi i minimalizowaniu ryzyka schwytania przez organy ścigania. Dziewczyna jest pilną uczennicą, ale z czasem traci cierpliwość. Pragnienie zabijania zagłusza rozsądek, Wodzińska nie potrafi dłużej tłumić swojego morderczego instynktu, poczekać do zakończenia wdrożonych przez Kubę przygotowań do kolejnego uderzenia osiemnastolatki. W tajemnicy przed swoim mentorem opracowuje własny plan. Popełnia błąd, który może doprowadzić do skazania jej przyjaciela i kochanka, kończąc tym samym ich wspólne życie w raju.

„Pamiętnik diabła”, „Proces diabła” i „Spowiedź diabła”. Jeszcze do niedawna przygody seryjnego mordercy Kuby Sobańskiego pióra Adriana Bednarka zamykały się w trzech tomach. Krążyły plotki, że to literackie przedsięwzięcie, którym Bednarek zapoczątkował swoją pisarską karierę pozostanie trylogią, że jego czytelnicy powinni teraz spodziewać się utworów niezwiązanych z cyklem o diable, który spopularyzował jego nazwisko (na razie) na terenie Polski. Moim zdaniem decyzja o zamknięciu tego pomysłu w trzech tomach byłaby z gruntu słuszna, ponieważ tworzą one zgrabną całość, z wyraźnie zarysowanymi wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Dlatego właśnie moją pierwszą reakcją na informację o planowanym wydaniu czwartej odsłony dziejów wyimaginowanego krakowskiego seryjnego mordercy, zatytułowanej „Wyrok diabła, był grymas niesmaku. Podejrzewałam, że niniejsze posunięcie Bednarka zaszkodzi temu projektowi, że zwarta dotychczas opowieść zacznie się zwyczajnie rozmywać. I teraz, po zapoznaniu się z „Wyrokiem diabła” nadal uważam, że to przedsięwzięcie powinno ograniczyć się do trzech tomów, daleka jestem jednak od stwierdzenia, że moje złe przeczucia się ziściły.

Dzieje Kuby Sobańskiego, seryjnego mordercy, który zdobył sympatię wielu polskich czytelników, w „Wyroku diabła” nie tracą na wyrazistości, pomimo tego, że młody mężczyzna pierwszy plan dzieli ze swoją protegowaną, Sonią Wodzińską. Przez życie Rzeźnika Niewiniątek przewinęło się już kilka ciekawych kobiet: Sandra, Ada i według mnie najbardziej charyzmatyczna spośród nich Julia. Wszystkie te postacie już nie żyją, ale Bednarek nie rezygnuje z damskiego pierwiastka. Wręcz przeciwnie: daje mu więcej miejsca, stawia praktycznie na równi z głównym (anty)bohaterem całej serii, za co w sumie jestem autorowi wdzięczna. Przymykam już oczy na to, że Sonia nie jest tak intrygującą postacią, jak Julia, ani nawet Sandra i Ada, że były momenty, w których ogromnie mnie irytowała, w których autentycznie miałam ochotę przynajmniej dać jej w twarz. Korzyści z jej udziału w powieści były bowiem większe niźli straty. Rola, jaką Bednarek dla niej przewidział sprawiła, że nie patrzyłam na czwarty tom przygód diabła, jak na opowieść pisaną na siłę, jak na bezrozumne płynięcie na fali popularności poprzednich odsłon serii. Gdyby Bednarek zaczął się rozdrabniać, gdyby skoncentrował się wyłącznie na Kubie Sobańskim, o którym to moim zdaniem powiedział już wszystko, co należało powiedzieć, gdyby po raz kolejny postawił go w pozycji jednostki terroryzującej Kraków to najpewniej doszłabym do wniosku, że autor nie miał pomysłu na tę powieść, że jego głównym celem nie było obdarowanie swoich czytelników iście wciągającą, trzymającą w napięciu historią tylko raczej pragnienie wyciśnięcia z tego tytułu kolejnych złotówek. Dzięki Soni Wodzińskiej do takiego przekonania nie doszłam. Bednarek uświadomił mi, że miał w zanadrzu coś jeszcze, co prawda budzącego różne odczucia, ale z całą pewnością nierodzącego wrażenia zmęczenia materiału. Ta koncepcja nie zamyka się na samej osiemnastoletniej seryjnej morderczyni, nie tylko ona buduje całą dramaturgię tej opowieści – jest zapalnikiem, osobą, która sprowadza nieszczęście na znanego fanom twórczości Adriana Bednarka, Kubę Sobańskiego, oraz jedną połówką nietypowego związku, relacji dwojga ludzi złączonych uzależnianiem od zabijania ludzi. Autor mocno rozbudowuje warstwę psychologiczną, co akurat nikogo znającego jego wcześniejsze powieści zaskoczyć nie powinno. Zdążył już wszak udowodnić, że ta płaszczyzna jest dla niego ważna, że nie przedkłada krwawej makabry nad wnikliwe portrety osobowościowe i że nie ucieka przed budowaniem niełatwych, niestandardowych związków. Para morderców dzieląca podobną przeszłość, mentor i jego niesforna uczennica, przyjaciele i zarazem kochankowie tworzący niesformalizowany, otwarty związek, który może doprowadzić do istnej katastrofy. Dla któregoś z nich, bo należy przecież pamiętać, że Sonia i Kuba to bezwzględni mordercy, że polują na niewinnych ludzi, bo tylko tak mogą na jakiś czas zaspokoić apetyty swoich demonów. Chociaż czy wszyscy są tak do końca niewinni? Można polemizować w przypadku młodego mężczyzny, którego zabójstwo zapoczątkuje gehennę adwokata Kuby Sobańskiego.

 (źródło: https://pl-pl.facebook.com/Bednarek.Autor/)

W „Wyroku diabła” tytułowy (anty)bohater zasiądzie na ławie oskarżonych, przedzierzgnie się z niegdyś prężnie rozwijającego się w branży, a obecnie rzadko zatrudnianego obrońcy, w człowieka, na której ciążą poważne zarzuty. Oskarżonego o zbrodnię, do której zresztą się przyznał. W jednostkę postawioną w tym rozpaczliwym położeniu przez nieprzemyślane posunięcie jego towarzyszki, nastolatki, z której starał się zrobić nie tyle bezwzględną morderczynię, bo taką ścieżkę sama obrała, ile zabójczynię nieuchwytną. Innymi słowy starał się ją nauczyć maksymalnego minimalizowania ryzyka zdekonspirowania i schwytania przez organy ścigania, przekazać jej całą swoją wiedzę na ten temat i wspomagać w eliminowaniu wybranych przez nią ofiar. Sonia jest zarazem sprawczynią nieszczęścia Kuby, jak i jego przepustką do wolności. Według Rzeźnika Niewiniątek tylko ona może doprowadzić do uniewinnienia go przez sąd. Sprawa, jaką Adrian Bednarek roztoczył na kartach tej powieści zapewnia Sobańskiemu wsparcie opinii publicznej. Może nie do końca przez jej faktyczny charakter, bo mam wątpliwości, czy gdyby społeczeństwo znało prawdziwy jej przebieg to tak zdecydowanie opowiadałoby się po stronie oskarżonego... Niemniej trudno się dziwić, że podana do wiadomości publicznej wersja wydarzeń wzbudza takie, a nie inne reakcje ludzi i ciężko nie upatrywać w tym szansy dla Kuby na odzyskanie niedawno utraconej wolności. Ale mężczyzna nie poprzestaje na podburzaniu (przez Sonię) opinii publicznej, nie zdaje się tylko na ten jeden, jakże niepewny czynnik. Obmyśla szerszy plan, który wymaga od Soni jeszcze większego poświęcenia, jego realizacja wymaga od niej sporo trudu. I włożenia w to niemałego ryzyka. Adrian Bednarek właściwie przez cały czas każe nam trwać w niepewności. W kółko zadawać sobie pytanie, czy Kuba powinien ufać tej roztrzepanej nastolatce, tak kompletnie zdawać się na osobę, której zawdzięcza swoje trudne położenie? Poniekąd, bo należy pamiętać, że to Sobański zdecydował oddać się w ręce wymiaru sprawiedliwości, że wcale nie musiał tak ryzykować, że mógł wybrać inną, lepszą dla siebie drogę. „Wyrok diabła” roztacza przed czytelnikami sprawę, której prawdziwy przebieg odbiorcom książki jest doskonale znany. Tę wiedzę dzielimy jednak tylko z Kubą Sobańskim i Sonią Wodzińską, nawet adwokatka tego pierwszego nie wie, co tak naprawdę stało się w opuszczonej, niszczejącej chatce strojącej w pewnym, niezbyt dużym, oddaleniu od terenów zabudowanych. Wrzucenie czytelników do kręgu wtajemniczonych ułatwia pokazanie jak łatwo wprowadzić w błąd opinię publiczną, jak łatwo nią sterować i tworzyć fałszywe pozory. Bednarek sadza na ławie oskarżonych osobę, która na dożywocie bezsprzecznie zasługuje (acz jak zwykle wzbudza pewną sympatię, co mnie osobiście przyprawia o mocny dyskomfort, ale akurat tego, między innymi, od thrillerów oczekuję, więc odnotowuję to na plus), UWAGA SPOILER ale bynajmniej nie za czyn, za który w „Wyroku diabła” musi przed sądem odpowiedzieć KONIEC SPOILERA. Sytuacja iście intrygująca, w sumie to całkiem zaskakująca i przede wszystkim rodząca trzymającą w napięciu intrygę, która może doprowadzić do uniewinnienia seryjnego mordercy. Ale tylko wówczas, kiedy największa zagadka w tym jakże umiejętnie wykreślonym, jakże działającym na wyobraźnię świecie przedstawionym, czyli osiemnastoletnia Sonia Wodzińska, postać kompletnie nieprzewidywalna, lekkomyślna i arogancka, zrobi dokładnie to, czego się od niej oczekuje. Czy Kuba Sobański będzie z niej dumny? Tego zdradzić niestety nie mogę, ale przednią psychologiczną rozgrywkę fanom tej serii obiecać mogę. Warstwa gore nie obfituje co prawda w szczegóły, ani w zapadające w pamięć, pomysłowe sposoby eliminacji ofiar. W zestawieniu z płaszczyzną psychologiczną wypada wręcz ogólnikowo, ale jako, że wolę to oblicze Adriana Bednarka absolutnie nie mam mu za złe takiego podejścia do tej opowieści.

Jestem rozdarta. Bo faktem jest, że „Wyrok diabła” czytało mi się wprost wyśmienicie, że dostarczył mi wiele, tak bardzo poszukiwanych przeze mnie w literaturze wrażeń, że żadnych poważnych zgrzytów nie zaobserwowałam, a przyznaję, że starałam się takie istotne mankamenty wyłuskać. Ale prawdą jest też to, że nadal uważam, iż to przedsięwzięcie Adriana Bednarka powinno pozostać trylogią, że w takim kształcie w przyszłości niniejszy projekt przypuszczalnie byłby przeze mnie lepiej wspominany. Chociaż kto wie, może z czasem pozbędę się tych niewygodnych myśli, może zapomnę o korzyściach wypływających z zamknięcia tej historii w jedynie trzech tomach, to znaczy pozostanie mi niczym niezakłócana wdzięczność dla autora za kontynuowanie tej jego pisarskiej przygody. Bo jakoś nie potrafię uwierzyć, że na „Wyroku diabła” ta seria się zakończy. I tak szczerze powiedziawszy, skoro już Adrian Bednarek, zdecydował się dociągnąć do czwartego tomu to wolałabym, żeby kontynuował ten projekt, bo jako taka dłuższa seria opowieść o Kubie Sobańskim ma szansę prezentować się wcale nie gorzej od trylogii. Tym bardziej, że to aż się prosi o pociągnięcie.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz