środa, 2 grudnia 2020

Felicitas D. Goodman „Egzorcyzmy Anneliese Michel. Historia prawdziwa”

 

W 1976 roku dwudziestotrzyletnia Anneliese Michel z miasteczka Klingenberg w Bawarii umiarła po serii egzorcyzmów przeprowadzonych przez księdza Arnolda Renza z udziałem bliskich dziewczyny. Rodzice Anneliese, Anna i Josef, ojciec Renz oraz inny zamieszany w sprawę ksiądz, Ernst Anton Alt zostali postawieni przed sądem za nieumyślne spowodowanie śmierci przez zaniedbanie – zagłodzenie – i skazani na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Nieżyjąca już Felicitas D. Goodman, antropolog i lingwistka, która urodziła się na Węgrzech, a po drugiej wojnie światowej wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych (osiadła w Columbus w stanie Ohio), była jedną z wielu osób badających tę głośną sprawę. W wyniku czego powstała książka, która jednych tylko utwierdziła w przekonaniu, że Anneliese Michel była opętana przez nadnaturalne istoty, a innych rozczarowała stronniczym podejściem do tematu. Pierwotnie wydana w 1981 roku najpoczytniejsza książka w literackim dorobku Felicitas D. Goodman, która zawodowo zajmowała się transkulturowymi badaniami nad doświadczeniami religijnymi i mistycznymi, „Egzorcyzmy Anneliese Michel. Historia prawdziwa” (oryg. „The Exorcism of Anneliese Michel”), była podstawą scenariusza popularnego horroru Scotta Derricksona pt. „Egzorcyzmy Emily Rose”. Na jej kanwie powstał też film dokumentalny w reżyserii Macieja Bodasińskiego - „Egzorcyzmy Anneliese Michel” z 2007 roku.

Akta sprawy Anneliese Michel przekazane przez obrończynię ojca Ernsta Alta, taśmy, na których zarejestrowano przebieg egzorcyzmów, jakim poddano młodą Niemkę, jej osobiste zapiski, listy wymieniane przez niektórych uczestników tej sprawy i wreszcie rozmowy przeprowadzone z osobami, które znały Anneliese (głównie księdzem Altem) – wszystko to pozwoliło Felicitas D. Goodman spisać tragiczną historię młodej kobiety, która jakoby była opętana przez demony. To znaczy autorka „Egzorcyzmów Anneliese Michel” wyraźnie skłania się ku tej wersji, którą odrzucił niemiecki sąd w 1978 roku. A przynajmniej do ostatnich rozdziałów, bo późniejsze wywody Goodman, jej osobista analiza najsłynniejszych, najlepiej udokumentowanych egzorcyzmów w historii, jest nieco dezorientująca. UWAGA SPOILER Demony czy odmienny stan świadomości? A może i to, i to? Szczerze mówiąc pogubiłam się w rozpracowywaniu stanowiska Felicitas D. Goodman KONIEC SPOILERA. Omawiana książka posiada zarówno cechy pozycji non-fiction, jak powieści. Autorka przedstawia niektóre dokumenty zgromadzone w tej sprawie, przytacza oryginalne kwestie (zapis z taśm zgromadzonych przez ojca Arnolda Renza, który przeprowadzał niesławne egzorcyzmy) i relacje świadków, ale po części obiera narrację, która bardziej kojarzy się z powieścią niż literaturą faktu. Co mogło mieć na celu ułatwienie odbiorcy przyswajania tych wszystkich informacji na temat... opętania Anneliese Michel.

Jednym z następstw tragicznej śmierci Anneliese Michel był wydany przez episkopat niemiecki nieformalny zakaz egzorcyzmowania ludzi na terenie Niemiec. Felicitas D. Goodman w „Egzorcyzmach Anneliese Michel” twardo stoi na stanowisku, iż takie obrzędy są potrzebne, ponieważ istnieją przypadki „chorobowe”, którym tylko egzorcyzmy mogą zaradzić. Przypadki podobne do przypadku Anneliese Michel. Młodej Niemki, która po długiej serii egzorcyzmów zmarła w wyniku niedożywienia i odwodnienia. Taką przyczynę zgonu podali biegli sądowi, ale Goodman zaproponowała własną. Autorka co prawda zaznacza, że przedstawia jedynie kolejną hipotezę. Jedną z możliwości. Dla niej najbardziej prawdopodobną. Swoją drogą, dziwna rzecz. Goodman już na wstępie jasno daje do zrozumienia (później jeszcze o tym przypomni), że tak naprawdę dokłada tylko kolejną teorię do koszyczka prawdopodobnych wyjaśnień przedwczesnej śmierci Anneliese Michel, ale potem przybiera raczej nieznoszący sprzeciwu, autorytatywny ton. Czyli przyjmuje taką postawę, jaką na kartach tej książki krytykuje u lekarzy Anneliese i lekarzy, którzy w charakterze biegłych sądowych sporządzili opinie w tej sprawie, na których oparł się sąd wydając swój, według autorki, niesprawiedliwy wyrok – uznając rodziców tragicznie zmarłej Niemki i dwóch katolickich księży za winnych poważnych zaniedbań. Zaniedbań, które w uznaniu sądu stały się przyczyną jej śmierci. Goodman, delikatnie mówiąc, nie miała takiego zaufania do biegłych, jak sędzia wyrokujący w tej szumnej sprawie. Co więcej, z jej relacji przebija pewność, że to lekarze Anneliese najbardziej pokpili sprawę. Że to oni dopuścili się największych zaniedbań. Autorka „Egzorcyzmów Anneliese Michel” przekonuje, że leczenia dziewczyny podjęli się lekarze, którzy nie mieli odpowiedniej specjalizacji. Lekarze, którzy postawili złą diagnozę (w sumie to więcej niż jedną), a więc zaordynowali nieodpowiednie leki. Poza tym jeden z głównych lekarzy Anneliese w przekonaniu autorki traktował ją i jej rodzinę z góry – może nie lekceważąco, ale jego podejście do tej konkretnej pacjentki, w mniemaniu autorki, pozostawiało sporo do życzenia. Takie dość szorstkie obycie z chorą. To znaczy nie chorą, tylko opętaną przez sześć demonów. Szatana, Kaina, Judasza Iskariotę... Adolfa Hitlera, Nerona i Valentina Fleischmanna, proboszcza parafii rzymskokatolickiej w Ettleben w latach 1572-1575.

Egzorcyzmy Anneliese Michel” to zbiór faktów z życia tytułowej autentycznej postaci i ludzi z jej otoczenia, które Felicitas D. Goodman niejako poddaje własnej interpretacji. Można powiedzieć, że przedstawia informacje trochę jak zwykli to robić polscy dziennikarze – powiedzmy, że bardziej jest stroną w tej sprawie niż niezaangażowaną, obiektywną obserwatorką. Przedstawiając losy młodej Niemki twardo stoi przy jej bliskich i księżach, którzy z czasem nabrali przekonania, że dziewczyna jest opętana przez demony. Odbiór lektury będzie więc zależał od osobistych zapatrywań czytelnika na to zjawisko. Od tego, czy w nie wierzy, czy nie. Jeśli nie wierzy się w to, że Anneliese Michel spotkało coś nadprzyrodzonego, to, można powiedzieć, startuje się z gorszej pozycji. Wiara w zawłaszczenie ciała Anneliese Michel przez istoty nadprzyrodzone powinna znacząco ułatwić lekturę „Egzorcyzmów Anneliese Michel”. Co oczywiście nie oznacza, że wszyscy ci, którzy skłaniają się ku którejś z bardziej przyziemnych wyjaśnień przypadku niemieckiej studentki wielokrotnie egzorcyzmowanej w latach 70-tych XX wieku, nie zdołają zaangażować się w tę, bądź co bądź, wstrząsającą historię. Ja, niedowiarek, podeszłam do tego po trosze, jak do „Egzorcyzmów Emily Rose”. A więc trochę jak do klasycznej opowieści grozy. Horroru opartego na motywie opętania przez demony. Przede wszystkim jednak starałam się patrzeć na to w oderwaniu od wniosków autorki. Starałam się oddzielać ziarno od plew, odławiać suche fakty od, przykro mi, ale w moich uszach fantastycznie brzmiącej, historyjki o dziewczynie bezsprzecznie opętanej (abstrahując od ostatnich rozdziałów książki) przez biblijne i bardziej swojskie demony. Niełatwo było pogodzić te dwa sposoby czytania „Egzorcyzmów Anneliese Michel”, i przyznaję, że chwilami musiałam walczyć z przemożnym pragnieniem niedoczytania tego tekstu. Nie mam wątpliwości, że Goodman włożyła w to sporo pracy, że stworzenie tego dziełka poprzedziły długie i pewnie wyczerpujące badania przypadku Anneliese Michel. Jej życia w niewielkim miasteczku, jej heroicznych wręcz zmagań z różnymi chorobami, albo jak chciała autorka książki „chorobami”. Godman na kartach tej książki zgromadziła trochę szczęśliwych i mnóstwo strasznych chwil, z krótkiej egzystencji pokładającej ogromną wiarę w Boga , Zbawiciela i Dziewicę Maryję, Anneliese. Z opisów Goodman wynika, że Anneliese dorastała w domu, w którym dominującą pozycję zajmował mężczyzna, jej ojciec Josef. Autorka nie stosuje takiego nazewnictwa, ale z jej opisów wynika, że w domu tytułowej bohaterki książki panował patriarchat. Zastanawiające jest też podejście Goodman do kwestii wiary Michelów. I wielu innych mieszkańców Klingenbergu, miasteczka, w którym osiadła pięcioosobowa rodzina, której traumatyczne przeżycia Felicitas D. Goodman tutaj przedstawia. Nie krytykuje, nie osądza, a wręcz odniosłam wrażenie, że robi wszystko, by czytelnik przypadkiem nie pomyślał sobie, że Anneliese wzrastała w jakichś nie do końca odpowiednich warunkach. Apodyktyczna w stosunku do Anneliese matka i raczej średniowieczne podejście do chrześcijaństwa obojga jej rodziców (czarownice i te ich przeklęte uroki). Z relacji Goodman wynika mi, że Michelowie byli ultraortodoksyjnymi katolikami. Byli też członkami niższej klasy średniej, którzy zapewnili Anneliese i jej dwóm siostrom dość surowe wychowanie. Rodzice narzucili dziewczynką niemałą dyscyplinę, nie było to raczej bezstresowe wychowanie, ale... Goodman inaczej to odmalowuje. Można powiedzieć, że kreśli obraz szczęśliwej rodziny żyjącej zgodnie ze szlachetnymi naukami Jezusa Chrystusa. Rodziny, której spokój zakłóciły demony. Autorka szczegółowo, choć używając nader prostego, żeby nie rzec maksymalnie uproszczonego języka (swoją drogą niektóre wypowiedzi poupychała we fragmentach opisowych, co dla mnie było trochę męczące i nie bardzo zrozumiałe, skoro inne wypowiedzi poszczególnych uczestników tego dramatu akcentowała „powieściowym” myślnikiem), przeprowadza nas przez początki i rozwój choroby Anneliese. I to, w moim pojęciu, jest ta najlepsza, najbardziej emocjonująca część „Egzorcyzmów Anneliese Michel”. Niesławne egzorcyzmy szybko stają się dość monotematyczne. I... nie wiem, jak to ująć, żeby nikogo nie urazić, więc poprzestańmy na tym, że ciężko było mi przebrnąć przez niektóre relacje samej Anneliese z okresu, w którym podejmowano, jak się okazało daremne, próby wypędzenia z jej ciała mrocznym intruzów. Na myśl nasunęła mi się przypowieść o Hiobie, tak na marginesie. Potem zrobiło się trochę ciekawiej, bo Goodman przeszła na grunt... hmm... prawny? W każdym razie rozpoczęła się rozprawa sądowa, podczas której autorka wykazywała, że biegli, którym zaufał sędzia, w efekcie wydając wyrok skazujący w sprawie tragicznej śmierci młodej Niemki, wydali mocno wadliwe opinie. W ostatnich rozdziałach Felicitas D. Goodman sporządza swoją opinię. Poparty wieloletnimi badaniami doświadczeń religijnych i mistycznych doznawanych przez ludzi z różnych stron świata, wniosek w sprawie Anneliese Michel. To znaczy hipotezę (na moje oko trochę poplątaną, ale to przecież oko laika) na temat: co tak naprawdę przydarzyło się Anneliese Michel?

Opętana przez demony? Bo chora psychicznie i/lub neurologicznie, na pewno nie. W „Egzorcyzmach Anneliese Michel. Historii prawdziwej” Felicitas D. Goodman w każdym razie skłania się ku mniej prozaicznemu wyjaśnieniu sprawy młodej Niemki, która odbiła się szerokim echem na świecie. To dla niektórych może być problematyczne, ale zważywszy na to, że książka ta stanowi istną skarbnicę informacji na temat tej wstrząsającej i chyba nadal dość zagadkowej sprawy, chyba warto dać jej szansę. Nawet jeśli nie wierzy się w nadprzyrodzone podłoże przypadłości Anneliese Michel. Bo może po tej książce uwierzycie. A jak nie, to chociaż przejrzycie niektóre ważkie dokumenty w tej sprawie i całkiem możliwe, że dacie się porwać trzymającej w napięciu, niepokojącej historii przechodzącej przez istne katusze młodej kobiety z małego bogobojnego miasteczka w zachodnich Niemczech. Czyta się trochę jak powieść grozy, ale... nie jest to powieść grozy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz