czwartek, 3 marca 2022

„Hellbender. Dorastanie to piekło” (2021)

 

Nastoletnia Izzy i jej matka mieszkają w lesie, w obszarze będącym ich prywatną własnością. Dziewczyna stroni od ludzi. Jej jedyną towarzyszką jest matka, która lata wcześniej wytłumaczyła córce, że jest obciążana poważną chorobą immunologiczną. Izzy doskonale więc wie, że każdy kontakt z obcym człowiekiem może skończyć się dla niej tragicznie. Przyjaźń z matką, drugą połową ich zespołu rockowego o nazwie Hellbender, przestaje jej wystarczać. W tajemnicy przed matką Izzy nawiązuje znajomość z nastolatką z miasta, lubiącą się zabawić dziewczyną o imieniu Amber. A niedługo potem odkrywa mroczny sekret swojego rodu.

Adams Family przedstawia. Kameralny horror, który swoje korzenie ma w utworze muzycznym skomponowanym przez tę wesołą rodzinkę. Podczas prac nad teledyskiem do piosenki „Black Sky”, twórcy między innymi „Siedmiu kręgów” (2019), John Adams i jego małżonka Toby Poser oraz ich córki Zelda i Lulu Adams doszli do wniosku, że to dobry materiał na film. Ciekawostka: błąd popełniony na etapie montażu klipu, okazał się bardzo przydatny przy tworzeniu sekwencji snów/wizji do „Hellbender” (pol. „Hellbender. Dorastanie to piekło”). Rodzina stworzyła więcej utworów muzycznych utrzymanych w podobnej tonacji, co „Black Sky” i przynajmniej część z nich została wykorzystana w filmie. Pomysł na fabułę podobno wyszedł od Toby Poser, która po poznaniu prawdy o swoim poczęciu, o swoim biologicznym ojcu, pomyślała: co by było gdyby okazało się, że dawcą nasienia był Szatan? Rodzina Adamsów w branży filmowej działa od 2013 roku, ale rozpęd ich karierze dało dopiero „Siedem kręgów” - najbardziej dochodowy z ich dotychczasowych filmów. Wreszcie mogli nakręcić coś większego, wyjść dalej poza rodzinny krąg... Pandemia COVID-19 zmusiła ich jednak do odłożenia tego planu na później. W każdym razie uznali, że w tych okolicznościach najlepiej będzie (właściwie okoliczności były ku temu jak najbardziej sprzyjające) nakręcić „Hellbender. Dorastanie to piekło” w sprawdzony sposób. Nie czekać na powrót do tak zwanej normalności, tylko jeszcze przynajmniej ten jeden raz podziałać w swojej niszy. Pierwszy pokaz „Hellbender” odbył się w sierpniu 2021 na kanadyjskim Fantasia International Film Festival, a szerszą dystrybucję (Shudder) rozpoczęto w lutym 2022 roku.

Wyreżyserowany przez Johna Adamsa, jego żonę Toby Poser i ich córkę Zeldę Adams, na podstawie ich własnego scenariusza, horror o wiedźmie mieszkającej w lesie ze swoją nieuświadomioną nastoletnią córką. Prawdziwą córką, bo te role wzięły na siebie Toby Poser i Zelda Adams. Siostra tej drugiej, Lulu Adams, wcieliła się w postać Amber. Najmniejszy występ (epizodyczny) przypadł w udziale Johnowi Adamsowi – zbłąkany wędrowiec, wujek przebojowej Amber. W tle przewijają się też inni członkowie tej „rozbrykanej rodzinki”, która ma już pomysł na kolejny film grozy. Wstępna koncepcja: w latach 30-tych XX wieku żyje pewna osobliwa rodzina: seryjni mordercy-artyści. Zelda Adams określiła to jako zabawną mieszankę „Bonnie i Clyde'a” Arthura Penna i „Frankensteina” Mary Shelley. Body horror nieszczędzący sztucznej krwi. A tymczasem poznajmy Hellbenderki, czyli nastoletnią Izzy i jej „bezimienną” rodzicielkę, co było przemyślanym zabieg. Twórcy w ten sposób chcieli zwrócić uwagę na nieprzyjemne wrażenie odnoszone przez niejedną matkę. Poczucie, że po urodzeniu dziecka jakby straciła swoją indywidualność, odrębność. Stała się Matką, miast Helą czy inną Zofią. „Hellbender. Dorastanie to piekło” otwiera scena najwyraźniej z dość odległej przeszłości. Lincz w leśnej głuszy. Niewielka grupka struchlałych prostych ludzi stara się zgładzić... to oczywiste, że czarownicę. Bo kogóż by innego? Co więcej, wszystko wskazuje na to, że to nie jest opowieść o zabobonnym społeczeństwie, które ze strachu przed Rogatym, właśnie dopuszcza się, niewykluczone, że nie pierwszej, ohydnej zbrodni. Bij, zabij służebnicę Szatana! Tym razem gniew bogobojnych ludzi nie wydaje się skupiony na zwyczajnej śmiertelniczce. Winna czy nie, wygląda na to, że posiada nadzwyczajne zdolności. I... gwałtowny przeskok do czasów obecnych. Zderzenie dwóch różnych światów jest tym mocniejsze, że wpadamy na próbę zespołu rockowego. Właściwie duetu, który nie wychodzi ze swoją twórczością do ludzi. Matka i jej nastoletnia córka grają wyłącznie na własny użytek. W strojach, w jakich spokojnie mogłyby się pokazać na prawdziwym koncercie. Ich rockowy image zawiera coś w rodzaju podprogowych informacji – makijaż Hellbenderek na każdej próbie jest inny, dostosowany do ich aktualnego położenia, samopoczucia. Smutna kilkunastoletnia dziewczyna i jej nieubłagana strażniczka. Skrywająca mroczny sekret samotna matka, która dba o prawie wszystkie potrzeby swojej latorośli. Prawie, bo choć bardzo się stara, nie udaje jej się rozproszyć samotności Izzy. Dziewczyna uczy się w domu (podobnie jak Zelda Adams, odtwórczyni tej postaci) i porusza jedynie w obrębie tej części lasu, która należy do niej i jej matki. Izzy właściwie nie zna innego życia, miała bowiem zaledwie pięć lat, kiedy jej rodzicielka uznała za nieodzowne odciąć swoją córkę od innych ludzi. Zadbała o to, by Izzy zrozumiała, jak niebezpieczny jest dla niej kontakt z innymi dwunożnymi istotami. Matka wpoiła jej, że poza nią, każdy człowiek może nieświadomie sprowadzić na nią śmierć. Przez wszystkie te lata świadomość, że jest obciążana nieuleczalną chorobą, powstrzymywała Izzy przed szukaniem innego towarzystwa niż jej matka. Teraz, gdy Izzy weszła w okres dojrzewania, potrzeba zawiązania nowych znajomości przewyższyła strach przed śmiercią. Gdy hormony buzują, człowiek chętniej podejmuje ryzyko. W każdym razie Izzy wpisuje się do tej grupy nastolatków, którzy działają pod wpływem chwili, nie bacząc na potencjalne przykre czy wręcz tragiczne konsekwencje. Skaczą na główkę do niesprawdzonej rzeki. Izzy do tego kroku popycha zupełnie naturalna potrzeba, która w jej przypadku zdążyła osiągnąć niebotyczne rozmiary. Podczas gdy wielu jej rówieśników zawiązywało coraz to nowe znajomości, przyjaźnie, ona musiała zadowalać się jedną, stałą relacją. W jej życiu od kiedy sięga pamięcią zawsze była tylko kobieta, która wydała ją na ten dla niej bardzo smutny świat. Nic więc dziwnego, że Izzy ulega prawdopodobnie zgubnej pokusie, pojawiającej się podczas jednego z jej zwyczajowych spacerów po lesie, który chcąc nie chcąc stał się jej naturalnym środowiskiem. Innego nie zna. Jeszcze nie...

(źródło: https://mytvonline.io/)

 Widać, że „Hellbender. Dorastanie to piekło” Johna Adamsa, Toby Poser i Zeldy Adams został nakręcony niskim kosztem. Kiczowate – dla mnie przyjemnie kiczowate – efekty specjalne, przaśny montaż, niechlujne, niewypieszczone zdjęcia. Surowe zdjęcia Johna Adamsa i jego córki Zeldy. Tutaj muszę zaznaczyć, że w tym obszarze swojej działalności na rzecz „Hellbender”, w gruncie rzeczy pokazali mi dwie jakości. Jedna magicznie tandetna (kadrowanie), a druga magiczna po prostu. Powolne przedzieranie się kamery przez leśne ostępy, także ujęcia z lotu ptaka – naturalne piękno szczodrze doprawione nadnaturalną, diabelską energią. Stylowe, statyczne ujęcia, pieczołowicie, bynajmniej nie na zasadzie przypadku (skoordynowane, przemyślane działanie, momentami na pewno wkrada się w to lekki chaos, ale w moim poczuciu też kontrolowany) coraz to mroczniejszego otoczenia, spotykają się z obrazkami, które mnie osobiście skojarzyły się ze starym dobrym kinem klasy B. Muszę przyznać, że do „Hellbender” zasiadałam w przekonaniu, że to coś w rodzaju próby podpięcia się pod sukces „Czarownicy: Bajki ludowej z Nowej Anglii” Roberta Eggersa. Ale nawet jeśli (a tego nie wiem) Adamsowie liczyli na złapanie paru rybek na tę wędkę, to poza miejscem akcji (las) i zagrożeniem (czarna magia, wiedźmy, te klimaty) nie odnotowałam tutaj żadnych podobieństw. Inna historia wykorzystująca składniki, które bądź co bądź w menu dla horrormaniaków widnieją „od zarania dziejów”. Proces dojrzewania skąpany w okultystyczno-rockowym sosie. Żegnanie się z dzieciństwem, coraz to bardziej śmiałe wkraczanie w dorosłość, które w tym świecie przedstawionym nie wydaje się tak naturalne jak powinno. W każdym razie twórcy nie pozostawiają nam wątpliwości, że zmiany jakie zachodzą w Izzy nie są takie, jak u jej rówieśników. Czy dziewczyna mogła przebudzić się wcześniej, zanim dziewczynka zaczęła stawać się kobietą? Trudno powiedzieć. Tak czy inaczej, Izzy odkrywa swoją prawdziwą naturę dopiero na tym zwariowanym odcinku między dzieciństwem a dorosłością. Początek tej nader wyboistej drogi to z całą pewnością przypadkowe spotkanie z dziewczyną, jak zakłada Izzy, mieszkającą w sąsiedztwie. Amber pokazuje jej życie jakiego nie znała. To z nią Izzy wypije pierwsze piwko, to dzięki niej dowie się, jak to jest bawić się z kimś, kto nie jest jej matką. Przyjaźń... z nadzieją na coś więcej? Przebudzenie seksualne? Zauroczenie dziewczyną, która zaprosiła Izzy do swojego świata? Tego tajemnego świata, do którego tak długo bała się zaglądać. Była posłuszna matce, która zadbała o to, by jej jedyne dziecko bało się ludzi. Musiała ze względu na jej przypadłość. Nieuleczalną chorobę. Izzy żyła jak pustelnica, stała się odludkiem, całkowicie zdanym na rodzicielkę. Izzy zapewne drżała na samą myśl o utracie tej jedynej liny łączącej ją z cywilizacją. Gdy zabraknie matki, Izzy być może przepadnie w tym wielkim lesie. Albo nauczy się korzystać jedynie z dobrodziejstw, jakie oferuje Matka Natura. W końcu już teraz ma nieprzeciętną wiedzę o darach lasu – wie gdzie szukać jadalnych roślin, zdarza jej się upolować jakiegoś zwierza, a i wody najwyraźniej ma pod dostatkiem (zakładam, że rzeka przepływająca nieopodal domu matki i córki jest zdatna do picia). Tak, możliwe, że jakoś dałaby sobie radę. Pytanie: czy poznanie wielkiej tajemnicy swojego rodu dla tej dziewczyny będzie bardziej błogosławieństwem czy przekleństwem? Czy Izzy, podobnie jak jej matka, będzie walczyć ze strasznymi pokusami? Izzy musi dokonać wyboru. Iść drogą słuszną czy drogą łatwą? Zło czy dobro? Jej matka doskonale wie, jak trudno utrzymać się po jasnej stronie mocy przypuszczalnie wszystkim kobietom w tej przeklętej rodzinie (w linii prostej – nie wiemy jak sprawa wyglądała wcześniej, ale wiemy, że klątwa nie ominęła też babki Izzy ze strony matki). Jak trudno działać wbrew swojej naturze. Próbuje, ale... O dwóch spokrewnionych kobietach w szponach niepospolitego nałogu. Rock, krew i strach. Hellbenderki dające czadu w leśnej głuszy. Gdzie nikt nie usłyszy twojego krzyku... Horror nadnaturalny z dodatkiem szkarłatnego miodku (są i skręty w stronę kanibalizmu i przynajmniej jeden moment, który mocno pachnie body horrorem: taki jeden tunel), poprzetykany gorączkowymi kolażami z gatunku dziwne, niesamowite, mnie osobiście wytrącające ze strefy komfortu. Te rockowo-mistyczne pląsy. Oniryczne wstawki nie zawsze podawane z zaskoczenia, ale zawsze zdecydowanie atakujące zarówno zmysł wzroku, jak i słuchu. À propos muzyki – się zasłuchałam w tych balladach rockowych, jakże smacznie korespondujących, jak wspaniale dogadujących się z dzikim otoczeniem (takich konwersacji zawsze miło mi się słucha). Malowniczą krainą zbrukaną przez niekoniecznie bezwolne narzędzia Szatana. Przez diabelską moc tkwiącą w kobietach. I tak, można się spodziewać feministycznego wydźwięku. Nienachalnego. Ot, „kobiety podcinają skrzydła kobietom” w tym naszym cywilizowanym piekiełku. Walka o dominację „wśród swoich”. W skali mikro.

Hellbender. Dorastanie to piekło” w reżyserii i na podstawie scenariusza Johna Adamsa, Toby Poser i Zeldy Adams nie wydaje mi się najlepszą propozycją dla entuzjastów „porządnych horrorów”, a nie jakiejś „rozrywki dla ubogich”. Taniocha, tandeta. Się wlecze i to jeszcze tak pokracznym krokiem... Nowa fala kina grozy na kiczowatym oceanie. Czarna owca w rodzinie arthouse horroru. Szkarada, brudas, urwis. Masz słabość do takich odszczepieńców? Niechciane, niekochane, biedne filmy grozy, które nigdy nie wejdą na salony. W takim stroju? Wykluczone! Czujesz te klimaty? Jeśli tak, to posłuchaj tego szatańskiego rocka w leśnych ostępach. Daj się porwać tej niegrzecznej opowieści o dwóch wiedźmach. Popatrz na to brzydkie kaczątko. Widzisz łabędzia?

3 komentarze:

  1. Fantastyczny film. Pożeram świadomie horrory i obrazy "w około horrorowe" od ponad 20 lat. śledzę nowości, szukam ciekawostek, obserwuję sprawdzonych reżyserów. To jeden z najlepszych, jakie oglądałem w życiu. Szanuję pogląd Pani Anny na ten tytuł, ale namawiam czytelników Jej bloga, by mimo wszystko sprawdzili "Hellbender". Bardzo dobry film. Jeśli dodatkowo odpali się go bez jakichkolwiek oczekiwań, może zachwycić.

    Pozdrawiam,
    Paweł

    OdpowiedzUsuń