poniedziałek, 23 stycznia 2023

„Niewiniątka” (2021)

 

Dziewięcioletnia Ida i jej autystyczna starsza siostra Anna przeprowadzają się do nowego mieszkania w bloku. Trwają letnie wakacje, Ida zakłada więc, że w najbliższym czasie trudno będzie jej znaleźć towarzyszy zabaw. Już pierwszego dnia poznaje jednak chłopca imieniem Ben, który pokazuje jej swój nadzwyczajny talent. Wkrótce potem Anna nawiązuje niezwykłą więź z małą Aishą, a Ida uświadamia sobie, że one również dysponują magiczną mocą. Cała czwórka z zapałem przystępuje do testowania tych fascynujących możliwości. Dobrze się bawią, nie bacząc na niebezpieczeństwa z tym związane. Beztroska nie trwa jednak długo, dziewczyny bowiem powoli nabierają pewności, że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony chłopca, który dla rozrywki najwyraźniej jest gotowy przekroczyć wszelkie granice.

Nazywane skandynawskim „Stranger Things” drugie pełnometrażowe reżyserskie osiągnięcie (po dramacie „Ślepowidzenie” z 2014 roku) Eskila Vogta, oparte na jego własnym scenariuszu. Nadprzyrodzony thriller współscenarzysty „Thelmy” Joachima Triera zrealizowany za trochę ponad trzy miliony euro, który bardzo dosłownie traktuje wyrażenie „magia dzieciństwa”. Historia wykluła się głównie na skutek wielkiej ojcowskiej przygody Vogta, obserwacji jego własnych dzieci, u których jednak nie podpatrzył tych wszystkich przerażających uczynków przelanych na karty scenariusza „Niewiniątek” (oryg. „De uskyldige”, tytuł międzynarodowy: „The Innocents”). Jego pociechy przede wszystkim przypomniały mu jak bardzo sposób postrzegania świata przez dorosłych różni się od tego, co widzą, czego doświadczają dzieci. W swoim świecie przedstawionym szczególny nacisk postanowił położyć na budowaniu kręgosłupów moralnych w pierwszych latach życia poprzez przekraczanie granic, badanie różnych nieakceptowalnych społecznie „okazów”, eksplorowanie zakazanego terenu. „Niewiniątka” to koprodukcja norwesko-szwedzko-duńsko-francusko-brytyjsko-fińska, która swoją światową premierę miała w lipcu 2021 roku na Festiwalu Filmowym w Cannes. Prawa do dystrybucji na terenie Stanów Zjednoczonych nabyła firma IFC Midnight, która w maju 2022 roku wpuściła „Niewiniątka” do strefy VOD, w ograniczonym zakresie. Regularną dystrybucję internetową w Stanach Zjednoczonych otwarto w październiku 2022 za co odpowiadała już firma RLJ Entertainment.

Realizm magiczny na skandynawskim blokowisku. Porównywany do hitowego serialu Netfliksa pt. „Stranger Things” (który z kolei może przywodzić wspomnienia choćby „Podpalaczki” Stephena Kinga), ale zdecydowanie mniej przyjaźnie obchodzący się z widzem, bezpardonowy dreszczowiec o definitywnym pożegnaniu z niewinnością. Eskalacja przemocy może nie na miarę „Czy zabiłbyś dziecko?” Narciso Ibáñeza Serradora, kultowej hiszpańskiej produkcji grozy opartej na powieści Juana José Plansa (w 2012 roku pojawił się remake, ewentualnie readaptacja, w Polsce noszący tytuł „Pobawmy się” - meksykański obraz rozpisany i wyreżyserowany przez Makinova), niemniej jest to dość śmiała rozprawa o „magii dzieciństwa”. Obok której doprawdy trudno przejść obojętnie, nie ugrzęznąć w cuchnącym bagnie wyczarowanym przez „małe aniołki”. Słoneczne lato kontrapunktem w boleśnie piskliwej pieśni o sadystycznych skłonnościach milusińskich. Nie tak znowu rzadkim zjawisku, jak może się wydawać. Ciepła, wręcz bajeczna aura i przeraźliwie zimna treść. Makabra w letniej scenerii. Surowa opowieść pławiąca się w wesołym słoneczku. Soczyste kolory, które miast osłabiać, tylko potęgują pożądanie nieprzyjemne doznania w tej czarodziejskiej krainie. Warstwa wizualna z czasem jednak zyska na ponurości, zawisną nad tą nieszczęsną okolicą, nad tym nowym placem zabaw małoletnich sióstr, ciężkie brudnoszare chmurzyska, będące swoistym odbiciem nastroju słusznie zaniepokojonych dziewczynek. A to tylko przedsionek piekła, szalenie mrocznej nierzeczywistości, otchłani szaleństwa, w którą wciągną nas twórcy tego nietuzinkowego widowiska. Główną (niejedyną) przewodniczką Eskil Vogt uczynił dziewięcioletnią Idę (intrygująca, bezbłędna kreacja Rakel Lenory Fløttum, nie tylko filmowej córki Ellen Dorrit Petersen), w zasadzie od samego początku stąpającej po linie rozwieszonej nad przepaścią. Pod nią, w tych nieprzeniknionych ciemnościach, raz po raz rozlega się diaboliczny przyzywający głos, a przed sobą, na stabilnym gruncie, ma dwie serdeczne postaci zapraszające ją do siebie. Cierpliwie czekające na maruderkę, niedopuszczające do siebie myśli, że Ida koniec końców ulegnie namowom małego „mieszkańca podziemi”, święcie przekonane, że towarzyszka ich zabaw pomyślnie przejdzie tę próbę charakteru. Pojedynek ciemnej i jasnej strony osobowości, ścieranie się przeciwstawnych biegunów, zajadły wewnętrzny konflikt w złotowłosej główce. Podkręcany niezwykłymi talentami. Najprawdziwszą magią albo magią wyobraźni, bo choć z wypowiedzi pomysłodawcy i czołowego wykonawcy tego filmowego przedsięwzięcia, wywnioskowałam, że skłaniał się ku tej pierwszej opcji, choć i ja bardziej przywiązałam się do dosłownego odczytu, ta druga ścieżka interpretacyjna też nie wydaje mi się nazbyt wydumana. Mali czarodzieje symbolem niespożytej, bezkresnej wyobraźni, z której prędzej czy później prawdopodobnie wyrosną. Stracą swoją cenne różdżki, „awansują” na mugoli, pełnoprawnych obywateli szarego, nudnego świata. Innymi słowy: dojrzeją. Okiełznają wyobraźnię, ale może od czasu do czasu wspomną te chwile, w których nieskończona liczba wszechświatów stała przed nimi otworem. Kiedy dosłownie wszystko było możliwe. Kiedy człowiek jeszcze nie bał się marzyć... I eksperymentować. Skakać na główkę do ledwo odkrytych jezior lub, jak w „Niewiniątkach”, szaleć w wielkiej dżungli. Kpić sobie z niebezpieczeństwa (bezczelna kradzież tekstu z „Króla Lwa”) na łonie Matki Natury. W niemrocznym, złudnie jasnym, nasłonecznionym lesie, w którym nader łatwo nabić sobie guza, czy tam nabawić jakichś innych (poważniejszych?) obrażeń. Tym bardziej, gdy obok siebie masz niegodnego zaufania, przepełnionego gniewem człowieka, któremu Natura najwyraźniej mocno poskąpiła empatii. Osobowość psychopatyczną, na domiar złego władającą nadludzkimi mocami.

Zaczyna się od szczypania, a kończy na zabijaniu? Czasami i tak bywa. Okrutnie poszkodowana przez los dziewczynka imieniem Anna (pozamiatała Alva Brynsmo Ramstad), przed pojawieniem się Aishy (przekonujący występ Miny Yasmin Bremseth Asheim), że tak to nieelegancko ujmę, robiła za osobisty worek treningowy swojej młodszej siostry Idy. Zgniły owoc zazdrości – niechęć, wręcz wrogość zrodzona z poczucia zaniedbania. Przez matkę, bo ze strony ojca Idę najwyraźniej takie, zapewne niezamierzone, przykrości nie spotykają. Czyżby to było jedno z tych rodzinnych gniazdek, w których rodzice w pewnym sensie podzielili się dziećmi? Każdy ma inną ulubienicę? Młodsza córka właśnie tak zdaje się to odbierać, ale widz niekoniecznie będzie miał pełne zaufanie do jej oglądu sytuacji. Choćby z racji jej wieku - z całym szacunkiem dla wszystkich dziewięciolatków - ale i złośliwy błysk w jej oku u postronnych obserwatorów tych „dziecięcych igraszek” jakąś okrężną drogą (przez lekką antypatię?) może uderzać w obiektywizm. Kruszyć ten wątły murek. Największe kontrowersje wzbudziła szokująca scena z kotem, w domyśle moment zwrotny w życiu przynajmniej jednej postaci. O ile ten punkt tak zwanej Triady Macdonalda „nie został odhaczony” jeszcze przed przeprowadzką dwóch jasnowłosych sióstr. Czyste bestialstwo wobec brata mniejszego, miażdżąca, druzgocąca, odrażająca akcja w piwnicy, która dokonuje małego spustoszenia w umyśle Idy. Dziewczyna nie wie, czy ma się cieszyć, czy płakać. Pochwalić czy potępić. Pusta skorupa dosłownie wmurowana w podłogę. Jej kolega wyśmienicie się bawi, a Idzie jakby grunt usunął się spod stóp. Zdezorientowana, bo nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkała. Tak, uczestniczyła we wcześniejszej zabawie kosztem tego biednego stworzenia, ale to już gruba przesada. A może nie? Może to nic zdrożnego? Skąd ma wiedzieć, skoro to dla niej zupełna nowość? Pierwszy kontakt z ekstremalną przemocą. Zabijanie dla rozrywki, zaspokajanie chorego apetytu, którym Eskil Vogt głęboko uraził jakąś część publiczności. Przesadna brutalność, propagowanie bestialstwa, haniebny instruktaż dla zagubionych owieczek, które po czymś takim to już na pewno wejdą na drogę występku. Demoralizujący obraz, ot co! Cóż, mnie jakoś nie towarzyszyło przekonanie, że Eskil Vogt i jego ekipa łaskawym okiem patrzą na makabryczne ekscesy małolatów. Już prędzej dopominają się o większą uwagę od osób dorosłych. Uczulają, alarmują, przypominają, że słodkie buziunie nie są żadnym wyznacznikiem moralności. Kolejny kamyczek do ogródka siewców szkodliwej mitologii. Przebiegłej zabójczyni czujności, idącej ręka w rękę ze ślepą miłością. W szerszej perspektywie czasami bardziej destrukcyjną, niż budującą. Warto reagować zawczasu, a zatem wyhodować sobie dodatkowe pary oczu? Jak przechytrzyć prawdziwych mistrzów w sztuce manipulacji? Małe spryciule, którym w przeciwieństwie do wielu dorosłych nie brakuje wyobraźni? Zaryzykuję twierdzenie, że „Niewiniątka” to nie tylko przerażający, ale również pouczający, wnikliwy traktat o poszukiwaniu własnej tożsamości. O twardych i niebezpiecznie giętkim kręgosłupie moralnym oraz kręgosłupie amoralnym, który na naszych oczach wykształci się na niepokojąco wczesnym etapie życia. Telekineza, telepatia, sięganie wzrokiem dużo dalej od zwykłych śmiertelników, zagadkowe rekonstrukcje bieżących krzywd (widome, ale niefaktyczne przeniesienie na inne postaci, nie wyłączając obdarowanych, a przynajmniej jedną obdarowaną tymi niepowszednimi zdolnościami), to tylko niektóre „działające zaklęcia w szkole magii i czarodziejstwa Eskila Vogta”. Zdolności magiczne siostry i nowych przyjaciół Idy będą się rozwijać praktycznie wprost proporcjonalnie z mrokiem stopniowo obejmującym jedną z tytułowych duszyczek. Puszczą wszelkie hamulce tego fatalnego, koszmarnego lata. Ida, Anna, Aisha i Ben (intensywna kreacja Sama Ashrafa) wypłyną na niezwykle wzburzone wody. I jakoś nie miałam powodu przypuszczać, że wszyscy wyjdą z tego bez nieodwracalnego szwanku. Całkiem możliwe, że niektórzy pożegnają się ze światem doczesnym na tej jakże życiowej (no może pomijając niezwyczajne talenty dzieciaków) wyprawie. Problemy, z którymi powinni mierzyć się dorośli nagle spadają na nie tak znowu bezbronne ramiona nieletnich mieszkańców mniej ludnego niż zazwyczaj blokowiska sąsiadującego z (nie)przyjaznym lasem. Gdzie nikt nie poczuje fetoru rozkładających się zwłok... Wesołe miasteczko przypuszczalnie na zawsze straconej istoty, która mimo wszystko nie może czuć się bezpiecznie. Zaszczuty młody bóg. Niemiłosierny, okrutny, ale czy wszechmocny, czy niezniszczalny? Niestety istnieje takie prawdopodobieństwo w tej słonecznej krainie lodu.

Wyrwą Was „Niewiniątka” Eskila Vogta ze strefy komfortu, oj wyrwą. No dobrze, jakiś margines błędu sobie zostawiam, bo istnieją przecież supertwarde pancerze, których nie sforsują nawet takie brzydkie igraszki niesłodkich cherubinków. Upadłego aniołka wodzącego na pokuszenie inną „kruszynę”. Twardy realizm w magicznym sosie. Niewygodne prawdy o tak zwanym wieku niewinności. O okrucieństwie wpisanym w niejedno dzieciństwo. O lilipucich krzywdzicielach i ich nieświadomych rodzicach. O krwi bez skrupułów przelewanej z dala od wścibskich spojrzeń niezawodnych psujów zabaw wszelakich, czyli oczywiście „wszechwiedzących” dorosłych. Mroczne sekrety gangu słodziaków z tak zwanych dobrych domów. Kolczasty, nielukrujący rzeczywistości thriller paranormalny, którego piekielnie gorąco rekomenduję wszystkim entuzjastom mocniejszych kinematograficznych brzmień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz