Seryjna
morderczyni Ira rozpoczyna terapię w prywatnym gabinecie Clarissy
Virtanen, brylującego w mediach fińskiego autorytetu w sprawach
przemocy wobec dzieci i ich wykorzystywania seksualnego, wziętej
psychoterapeutki, która poza nagłaśnianiem tych problemów walczy
o prawa kobiet. Clarissa o tym nie wie, ale Ira traktuje to jako
zabezpieczenie w razie zderzenia z wymiarem sprawiedliwości,
zwiększenie szansy na czasowy pobyt w zakładzie psychiatrycznym i
tym samym uniknięcie najprawdopodobniej dożywotniego pobytu w
więzieniu. Kobieta nie skupia się na leczeniu, tylko zjednywaniu
sobie Clarissy, manipulowaniu doświadczoną psychoterapeutką, którą
błędnie uznała za łatwego przeciwnika. Tymczasem dziennikarz
freelancer, uzależniony od alkoholu wdowiec Arto Haaleajärvi
dostaje zlecenie na przeprowadzenie wywiadu z Clarissą Virtanen, a
jej mąż Pekka ukradkiem gromadzi informacje na temat Iry,
najnowszej ulubienicy zmagającej się z wewnętrznymi demonami
prywatnej terapeutki, najwyraźniej w przeciwieństwie do swojego
małżonka niewidzącej niczego podejrzanego w tej przebiegłej
dziewczynie znikąd.
|
Okładka książki. „Podążaj za motylem", Czarna Owca 2023, adaptacja/oryg. „Terapiassa", WSOY 2021
|
Debiutancka
powieść fińskiej dziennikarki i krytyczki filmowej Martty
Kaukonen. Absolwentki Uniwersytetu w Turku – gdzie zrobiła
magisterium w dziedzinie nauki o filmie i telewizji – która pisała
recenzje między innymi dla magazynów „Seura”, „Turun Sanomat,
„Anna” i „Helsingin Sanomat”. Nominowany do Savonia
Literature Award thriller psychologiczny „Podążaj za motylem”
swoją światową premierę miał w roku 2021 pod tytułem
„Terapiassa”, a dotychczas prawa do tłumaczenia zostały
sprzedane kilkunastu krajom. W tym Polsce, a konkretniej wydawnictwu
Czarna Owca, które pierwszą powieść Martty Kaukonen wypuściło w
roku 2023 w przekładzie Bożeny Kojro. W 2022 roku w jej rodzimej
Finlandii ukazała się druga powieść Kaukonen, thriller/kryminał
zatytułowany „Sinun varjossasi”.
W
„Podążaj za motylem” fińskiej autorki Martty Kaukonen mamy
nierównomiernie się przeplatające relacje czterech osób (podane w
pierwszej osobie), zwykle nader oszczędnie dawkowane. Takie
przeskakiwanie z tematu na temat, z postaci na postać, na dłuższą
metę może okazać się męczące. Tym bardziej, że Kaukonen bazuje
na powtórzeniach – wielokrotne okrążanie tych samych tematów,
omawianie w kółko tego samego, ciągłe przypominanie rzeczy, o
których trudno zapomnieć. Raptowne przejścia – porzucanie,
ucinanie jednego wątku na rzecz innego – jak to zazwyczaj w takich
przypadkach bywa, nieprzyjemnie wytrącały mnie z rytmu. Wchodziłam
do tego świata przedstawionego niezliczoną ilość razy, bo po
każdym przekroczeniu tej magicznej bramy byłam zmuszana do odwrotu.
I cała ta niewesoła, wręcz okropnie frustrująca zabawa, to
ganianie za króliczkiem, rozpoczynało się na nowo. Domyślam się,
że Kaukonen zależało na suspensie – utwierdzić odbiorcę w
przekonaniu, że stanie się coś strasznego, a potem odwlekać i
odwlekać, i jeszcze trochę odwlec... nieuniknione? W zasadzie to
już się dokonało, nasz narratorski kwartet od samego początku
jest bardziej uświadomiony od nas. Obeznany z całym przebiegiem
wydarzeń już na naszym starcie. Nie ukrywam, że najpilniej
przyglądałam się Irze, młodej kobiecie polegającej wyłącznie
na sobie. Zimnokrwistej zabójczyni celującej w płeć przeciwną -
czy to zupełnie przypadkowych, czy starannie wyselekcjonowanych
młodszych i starszych mężczyzn - niemającej w zwyczaju karmić
się smacznymi kłamstwami o świecie. Ira nie żyje złudzeniami,
nie nosi różowych okularów; niektórzy mogą powiedzieć cyniczna
do bólu. Tak czy inaczej, Ira niewątpliwie widzi świat w ciemnych
barwach, nie uznaje żadnych autorytetów, nie wierzy w dobre
zakończenia i w to, że ludzie są z natury dobrzy. Nikomu nie ufa,
najwyraźniej nie wyłączając siebie. Wie, że mocno odstaje od
większości społeczeństwa, nie pasuje do obowiązującego modelu
tak zwanej normalności. Osobowość psychopatyczna, bezwzględna
morderczyni z traumatyczną przeszłością i halucynacjami. Widuje
rzeczy, których nie ma i jest tego boleśnie świadoma. Nie
twierdzi, że jest doskonała, ale ma przynajmniej tyle
przyzwoitości, by się do tego przyznawać, chociaż przed samą
sobą. Tak, jest patologiczną kłamczuchą, ale w odróżnieniu od
wielu innych, zna swoje prawdziwe, niewyidealizowane oblicze. Widzi
drzazgi w oczach innych, ale też belki w swoich. Weźmy
psychoterapeutów – Ira zdążyła zauważyć, że ich pacjenci, to
znaczy klienci, często mają ich za kogoś w rodzaju bogów.
Litościwych, szalenie opiekuńczych, autentycznie przejętych ich
problemami. Tak wielkimi krzywdami, jak mniejszymi bolączkami, a w
każdym razie takimi, które przez „zwykłych śmiertelników”
przeważnie są bagatelizowane. Ira nie może nadziwić się takiej
naiwności i radzi zwrócić się do tych dobroczyńców osobom bez
grosza przy duszy, które na dodatek nie mają dobrego ubezpieczenia
zdrowotnego. Ciekawe, czy nad nimi pochylą się równie nisko, co
nad klientami z szeleszczącą gotówką. I jeszcze te ich głodne
kawałki. „Mam nadzieję, że w przyszłości nie będę musiała
wysłuchiwać kiczowatych tanich uwag, bo równie dobrze mogłabym
wypożyczyć sobie książki Paulo Coelho” - oto króciutka
recenzja Iry na temat jednej z kilku sesji z Clarissą Virtanen. A
policjanci? Według tej niepokojąco, pożądanie niekomfortowo
sympatycznej seryjnej zabójczyni powinni być jej wdzięczni, bo
przecież dba o to, aby zawsze mieli jakieś zajęcie. Dostarcza im
ciekawych zagadek, które mogą sobie rozwiązywać.
|
Okładka książki. „Therapiert", Heyne Verlag 2023 |
„Wszyscy
jesteśmy mniej lub bardziej chorzy, każdy z nas. Tylko że
niektórzy umieją to ukrywać skuteczniej niż inni.” To już
obserwacja Pekki Virtanena, długoletniego małżonka rozchwytywanej
psychoterapeutki, przyjmującej klientów w ich domu. W części
wydzielonej na jej prywatny gabinet, rzecz jasna w pakiecie z
poczekalnią i toaletą. Państwo Virtanen nie doczekało się
dzieci, a Clarissa swoje macierzyńskie uczucia najwyraźniej
regularnie przelewa na niektóre klientki. Pekka nazywa je
Księżniczkami – udręczone duszyczki cieszące się specjalnymi
względami jednej z najbardziej znanych psycholożek w Finlandii.
Chętnie udzielającej wywiadów, ale jak ognia unikającej
osobistych zwierzeń, niedopuszczającej dziennikarzy do prywatnej
przestrzeni, od dawna dzielonej z mężczyzną, który zdążył
przywyknąć do jej pracoholizmu, ale jakieś granice trzeba
wytyczać, dlatego Pekka przez całe ich pożycie w miarę możliwości
pilnuje, żeby jego ukochana nie wnosiła pracy do domu, żeby
chociaż wieczory i weekendy mieli tylko dla siebie. W domyśle
wyjątek stanowią tutaj rozmowy telefoniczne z wyjątkowymi
klientkami, Księżniczkami korzystającymi z przywileju
kontaktowania się ze swoją terapeutką, kiedy tylko zajdzie taka
potrzeba. Pozostali podopieczni Clarissy Virtanen muszą się
zadowolić czterdziestopięciominutowymi sesjami, w najgorszym
wypadku cotygodniowymi. Poważniejsze przypadki przypuszczalnie
częściej goszczą w jej przytulnym, przemyślanie urządzonym
gabinecie. Clarissa, jedna z przewodnich żeńskich postaci „Podążaj
za motylem” Martty Kaukonen, jest jedną z czołowych ekspertek ds.
przemocy wobec dzieci i ich wykorzystywania seksualnego. Zdeklarowana
feministka, która nawet najbardziej skomplikowane zagadnienia
potrafi przedstawić w sposób zrozumiały dla wszystkich. Nigdy nie
owija w bawełnę, nie czyni zawoalowanych krytycznych uwag ani pod
adresem rządzących, ani zwykłych zjadaczy chleba. Fikcyjna
psychoterapeutka Kaukonen od lat próbuje zmienić mentalność
przynajmniej fińskiego społeczeństwa. Uczulić na krzywdy
bliźnich, strącić z piedestału oprawców, bo z jakiegoś
niepojętego powodu w tym niby postępowym świecie więcej
cierpliwości zdajemy się mieć do krzywdzicieli niż krzywdzących.
Tym autorka „Podążaj za motylem” najbardziej mnie ujęła –
wreszcie ktoś nie tylko to dostrzegł, ale i bez ogródek, z
rozbrajającą, imponującą szczerością ubrał to w słowa i
puścił w świat. Tę dziwną - w każdym razie dla mnie kompletnie
niezrozumiałą - przypadłość wszelkiej maści komentatorów
(gadających głów) bieżących wydarzeń najlepiej widać w
sprawach dotyczących pedofilii. Domniemane ofiary w takich
omówieniach zwykle albo są nietaktownie niewspominani, albo jeszcze
bardziej nietaktownie, żeby nie powiedzieć ohydnie, posądzani o
szarganie dobrego imienia tego czy tamtego obywatela. Domniemane
ofiary? Raczej domniemani sprawcy... Zakłada się, że oskarżyciele
kłamią i skupia na wspieraniu oskarżanych. Jest jeszcze jeden
wyświechtany scenariusz pt. „Ileż można?”. Kaukonen, uważam,
bardzo mądrze mówi też o tych bestialsko potraktowanych ludzkich
istotach, których łaskawie nie okrzyknięto podłymi oszustami, o
tych niemożliwie okaleczonych bliźnich, którym uwierzono.
Współczujemy, ale prędzej czy później (śmiem twierdzić, że
najczęściej prędzej) nasza cierpliwość się wyczerpuje. Gniewamy
się na ofiary za to, że nie potrafią poradzić sobie z problemami.
My sobie radzimy, więc oni też powinni, inaczej to zwykłe, żałosne
użalanie się nad sobą. Surowi sędziowie dla poszkodowanych i
wyrozumiali dla sprawców: taką tezę stawia Martta Kaukonen, nie
bacząc na to, że może kogoś urazić, oburzyć czy najzwyczajniej
rozśmieszyć. Należy pamiętać, że skromna architektka „Podążaj
za motylem” nie generalizuje, nie imputuje całemu gatunkowi
ludzkiemu takiej mentalności – pokazuje też drugą stronę
medalu; przede wszystkim pod postacią Clarissy Virtanen? - tylko
opisuje pewien przykry trend, który miast tracić na atrakcyjności
najwyraźniej dopiero się rozkręca. Znieczulica społeczna,
powtórna wiktymizacja także ofiar najcięższych przestępstw,
zbrodni tylko teoretycznie niewybaczalnych, niezwykła łatwość w
ferowaniu skrajnie niesprawiedliwych wyroków, uporczywy, permanentny
deficyt pomocnych dłoni. Kaukonen stara się przekonać czytelnika,
że Irze wreszcie - po latach wycieńczającej, bezproduktywnej,
samotnej walki ze swoimi wewnętrznymi demonami (z tajemniczym
Potworem na czele) - się poszczęściło, że przypadkiem, można
powiedzieć niechcący, znalazła wreszcie w pełni zaangażowaną
sojuszniczkę. Pytanie, czy Ira pozwoli sobie pomóc, czy zaufa tej,
na którą zastawiła nietypową, nieoczywistą pułapkę? Intryga
seryjnej morderczyni, plan owinięcia sobie wokół małego palca
rzekomo niezbyt inteligentnej, ale za to zawsze elegancko (modnie)
ubranej terapeutki z potężnym parciem na szkło, po której
szczerze mówiąc dużo więcej sobie obiecywałam. Przygotowała
Kaukonen parę niespodziewanych wstrząsów, miała pomysł na tę
opowieść, ale już niekoniecznie na jej rozwinięcie. Myślę, że
wystarczyłoby bardziej skoncentrować się na niecodziennej relacji
dwóch pań, ambitnym projekcie seryjnej morderczyni,
najprawdopodobniej jedynej zawodniczki w tych wymagających
igrzyskach, w tym intelektualnym starciu, która od początku wie, w
czym bierze udział. Zna zasady tej gry, podczas gdy jej
wyspecjalizowana interlokutorka porusza się po omacku, uczestniczy w
czymś nawet o tym nie wiedząc. Clarissa gra w warcaby, a Ira w
szachy? A może jest zupełnie na odwrót? Tak czy inaczej, dla mnie
nie była to tak intensywna, emocjonująca i najzwyczajniej
angażująca rozrywka, na jaką się zapowiadała. Więcej
obiecywała, niż dawała.
Fiński
thriller psychologiczny od początkującej powieściopisarki Martty
Kaukonen. W mojej ocenie nie najgorzej się zapowiadającej, ale to
jeszcze nie to. Niezupełnie to, czego akurat ja szukam w prozie
gatunkowej, po tej mroczniejszej, posępniejszej stronie
beletrystyki, ale całkiem możliwe, że jestem w mniejszość.
Niewykorzystany potencjał dla mnie, może się okazać wprost
doskonałym wyborem dla Ciebie. No to „Podążaj za motylem”, idź
(nie)śmiało nie zważając na narzekania innych, a już zwłaszcza
moje. W końcu gorące rekomendacje, głosy zachwytu nad tym dziełem
płyną z różnych zakątków świata, praktycznie zagłuszając
mniej pochlebne opinie. Wsłuchaj się w te pierwsze... i goń, goń
tego motyla. Jak masz ochotę - nie żebym coś komuś nakazywała,
uwaga cytat: w życiu ani mi się śni;)
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz