Dziwolągi,
wybryki natury, potwory, showmani. Ludzie z wadami wrodzonymi i
nabytymi, odróżniający się anatomicznie, niepasujący do
obowiązujących kanonów piękna, postrzegani jak egzotyczne okazy
nienaturalne, odrażające anomalie biologiczne, krzyżówki
międzygatunkowe, istoty fascynujące w swojej niekwestionowanej
brzydocie. Zmuszani do zabawiania gawiedzi i dobrowolnie wystawiający
się na widok publiczny. Niewygodny fenomen społeczny i kulturowy
pod lupą Joanny Zaręby, autorki popularnonaukowej publikacji pod
tytułem „Ludzkie zoo. O wystawianiu ludzi na pokaz” (wydana też
pod nazwą „Dziwolągi. Historie ludzi wystawianych na pokaz”). O
bohaterach i bohaterkach tak zwanych freak shows.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-c_8Pfc8G-2fI5hDd-fZsA9lNMXVziW8z4VS8HGoDe7R6jOeByuyUNofMbr6y7fPxk281078XZ3hKF4rqgv4m6NOQfwDiuv-SSYhdw-5U2D8Pvj4PkkLUzebpZwIW03ku5ubR-Id0den16xeHUGkBo1oMZH2tswoGf-zcdT7MLgWk_L7gmcOeyUg_8k38/w274-h400/a.jpg) |
Okładka książki. „Ludzkie zoo. O wystawianiu ludzi na pokaz”, Wydawnictwo RM 2025 |
Wznowienie
jednej z najpoczytniejszych książek absolwentki Wydziału Biologii
Uniwersytetu Warszawskiego, kolekcjonerki minerałów, profesjonalnej
trenerki rozwoju kreatywności, doradczyni biznesowej i życiowej,
szczególnie interesującej się psychologią i filozofią, autorki
między innymi „Krótkiej historii psychologii” (2018), „Wszystko
w mojej głowie” (2020) i „O mężczyźnie, który widział
dźwięki. Zagadki umysłu” (2024), Joanny Zaręby. Skrót
porażająco długiej historii rozrywki dziś uznawanej za skrajnie
amoralną, który swoją premierę miał w roku 2023 - „Dziwolągi.
Historie ludzi wystawianych na pokaz”, Wydawnictwo RM. W styczniu
2025 roku ta sama oficyna uaktualniła tę fascynującą ofertę w
ramach swojej nowej serii - w spójnej szacie graficznej - „Fenomeny
ludzkości”. „Ludzkie zoo. O wystawianiu ludzi na pokaz”
zawiera grubo ponad dwadzieścia minibiografii przedstawicieli
teoretycznie wymarłego zawodu, tytułowanych freaks of nature
i prodiges. Niewolników i gwiazd estrady, ludzi
uprzedmiotowionych i cieszących się sławą, okrutnie
wykorzystywanych i autentycznie realizujących się w rolach
dziwolągów.
We
wstępie do „Ludzkiego zoo” Joanna Zaręba naświetla
wielowiekową tradycję kolekcjonerską. Od średniowiecza do
współczesności. Żywe eksponaty w rezydencjach magnackich i
dworach szlacheckich, nabytki królów i książąt mniej czy
bardziej chętnie zabawiających ich gości oraz przyciągające
tłumy „potwory XIX i XX wieku”. Kreśli kontekst historyczny.
który zawsze należy brać pod uwagę rozpatrując moralny wymiar
ludzkiego zachowania. Pamiętać o zmienności moralnej, o
dynamicznym postępie cywilizacyjnym, rozwoju humanizmu. Zaręba
współczującym okiem przygląda się autentycznym postaciom
heroicznie walczącym z przeciwnościami sadystycznego Losu,
jednocześnie rozumiejąc czasy, w jakim przyszło im żyć. Innymi
słowy, „Ludzkie zoo” nie jest krytycznym manifestem,
jednoznacznym potępieniem „pokazów dziwolągów”, tylko
uczciwym rozliczeniem z historią. Obiektywną pracą o bardzo
dochodowym biznesie. Pokuszę się o stwierdzenie, że przy okazji
spełniającym „niezwykle ważną”, wstrętną funkcję społeczną
– dowartościowywanie większości krzywdą mniejszości. Zawsze
modne „polowanie na czarownice”. Odzierani z człowieczeństwa,
uprzedmiotowiani i rzucani na pożarcie. Normalni radośnie
konsumujący nienormalnych. Szatańskie pomioty, wilkołaki,
małpoludy, grubasy, szkielety, liliputy, olbrzymy, żaby, żółwie,
bydło - nigdy ludzie. Trzeba przyznać, że kiedyś sprzedawcy
inności byli kreatywniejsi, że impresarie i naganiacze z XIX i XX
wieku wymyślali chwytliwsze nazwy i opisy dla „swoich produktów”
od samozwańczych strażników ładu i porządku publicznego z XXI
wieku. Azteckie Dzieci, Ambasadorzy z Marsa, Zip Co To Jest,
brakujące ogniwo ewolucji. Artyści reklamowani jako dziwolągi i
cuda dostawali zupełnie nowe, nieprawdopodobne życiorysy –
bywało, że sami je opracowywali, a przynajmniej dokładali
szokujące szczegóły do fałszywego wizerunku mającego skusić
frajerów, bo tak w tej branży zwykle nazywano spragnioną mocnych
wrażeń publiczność bez opamiętania wydającą nierzadko z trudem
zarobione pieniądze na oglądanie „najbrzydszych mężczyzn i
kobiet świata”. Fantastycznie brzmiące historie życiowe
„dziwolągów” były oszustwem dopuszczalnym - fikcją teatralną,
przez jakąś część widzów przyjmowaną całkowicie
bezkrytycznie, braną za absolutną prawdę, ale wielu (może nawet
większość) traktowało to bardziej jako baśniowy dodatek do
autentycznych wynaturzeń – natomiast za nieuczciwe praktyki
uznawano przebieranie, charakteryzowanie „normalnych ludzi” i
prezentowanie zwykłych zwierząt jako niezwykłych istot.
Najbardziej przedsiębiorczy impresarie starali się więc o
certyfikaty prawdziwości, standardowo uzyskiwane po nader
szczegółowych, często poniżających, badaniach lekarskich. W
środowisku naukowym nigdy nie brakowało chętnych na oględziny
potworów (wtedy oficjalna nazwa medyczna), także poza kolejnością;
„dziwolągi” były priorytetem z uwagi na wysoką wartość
poznawczą; uczeni widzieli w nich ogromne źródło nowych i
potencjalnie bardzo przydatnych dla rozwoju medycyny, informacji o
chorobach i schorzeniach, anatomii i fizjologii człowieka.
Ulubieńcami niejednego amerykańskiego lekarza z XIX i pierwszej
połowy XX wieku byli pacjencji z egzotycznych rejonów świata,
czyli wszystkich kontynentów poza Europą. Kontakt z obcymi
organizmami inwazyjnymi w bezpiecznych – powiedzmy laboratoryjnych
– warunkach. Z żywymi dowodami na niższość innych kultur,
wstrętnymi przybyszami z nieucywilizowanych terenów. Joanna Zaręba
we wprowadzeniu do „Ludzkiego zoo” przypomina, że w tamtym
czasie na świecie powszechny był
rasizm (i kolonializm), według mnie zjawisko, które zdążyło
już wrócić do łask. Historia kołem się toczy, więc... Kolejny
boom na freak shows uważam za wielce prawdopodobny. Wolę
przygotować się na najgorsze, niż srogo rozczarować.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbIPsqnyaO4Yik3oZLBL8RB-Lbw7FTePhWt8f6Wf2AOJxJVoKTXqJDCtvD69d9z6Ycxfs99MZXFNzpwD7niHJVo_YShQfJ17RQ4EuwGG-4BciqFGgwtS_PkTGNalDU0UE_o2Nd75T33WGLUrdWGh0DXtQxgV6BssW2-8QFDm0tuwyIUkYqgkNPXNMAUxXC/w274-h400/b.jpg) |
Okładka książki. „Dziwolągi. Historie ludzi wystawianych na pokaz”, Wydawnictwo RM 2023 |
Poza
wstępem i krótkim podsumowaniem w „Ludzkim zoo” Joanny Zaręby
mamy dwadzieścia pięć nieponumerowanych rozdziałów (wybrane
sylwetki nieżyjących już gwiazd freak shows i side
shows) pogrupowanych w ośmiu działach: DZICY I WŁOCHACI -
NAJGRUBSI I NAJCHUDSI - Z MAŁĄ CZASZKĄ - SKOSTNIALI I POWYGINANI -
BEZ RĘKI, BEZ NOGI – ZAWSZE RAZEM – ZZA OCEANU – PRAWIE
BLIŹNIĘTA. Zadziwiające, ile treści autorka zmieściła na mniej
więcej dwustu pięćdziesięciu stronach. Widać, że dokładnie
przestudiowała temat - bibliografia na samym końcu publikacji,
wiele wskazuje jednak na to, że nadrzędną pomocą dydaktyczną
było „American Sideshow: An Encyclopedia of History's Most
Wondrous and Curiously Strange Performers” Marca Hartzmana –
zdecydowanie potrafi obrazowo opisywać. Bogaty zasób słów, godna
pozazdroszczenia zdolność do łączenia ich w rytmiczne zdania,
wysoki poziom empatii i ironiczne (moje ulubione) poczucie humoru.
Najbardziej szokująca dla mnie była historia z działu pierwszego –
najdłuższa opowieść w niniejszym biograficznym zbiorze – horror
pt. „Najbrzydsza Kobieta Świata”. Urodzona w Meksyku w pierwszej
połowie XIX wieku, porzucona przez matkę, wyklęta przez
zabobonnych rodaków, zniewolona przez „dżentelmena z
cywilizowanego kraju”. Chciwość Theodore'a Lenta, „menadżera”
nieszczęsnej Julii Pastrany nie znała granic. Człowiek pozbawiony
hamulców, z nieznośną łatwością pokonujący wszelkie przeszkody
(nie wyłączając śmierci) na drodze do jeszcze większej, i
jeszcze większej fortuny - mamony nigdy dość. Pierwszy, ale nie
ostatni nekrohandlarz w sprawie, która swój finał znalazła
dopiero w 2013 roku. To bodaj najjaskrawszy przykład wyzysku w
business freaks, ale ten proceder praktycznie rzecz biorąc
był na porządku dziennym. Prędzej norma niż wyjątek, nie należy
jednak przez to rozumieć, że wszyscy byli niewolnikami
diabolicznych impresariów. Można, a nawet trzeba, zarzucać im
wykorzystywanie dzieci i osób z niepełnosprawnościami
intelektualnymi – za nich decydowali rodzice i inni opiekunowie
prawni. Oddawani (sprzedawani) pod opiekę mniej i bardziej znanych
przedsiębiorców cyrkowych (najczęściej przewijającym się
nazwiskiem w „Ludzkim zoo” Joanny Zaręby jest oczywiście P.T.
Barnum, właściwie Phineas Taylor Barnum, założyciel Barnum &
Bailey Circus). Nie zawsze z lekkim sercem, ale jak słusznie zauważa
autorka w tamtych czasach nie było czegoś takiego jak opieka/pomoc
społeczna, nie istniały zasiłki, renty, ani inne świadczenia dla
osób z niepełnosprawnościami, gdy więc w niezamożnych domach,
ubogich rodzinach przychodziło na świat maleństwo bez rąk i nóg
albo zrośnięte bliźniaki, to wraz z nimi pojawiał się nieopisany
strach o przyszłość. Nawet jeśli ich opiekunom nie uśmiechało
się wystawianie własnego dziecka na widok publiczny (jedni rodzice
mieli z tym problem, inni nie), nawet jeśli mierziły ich oferty
takich ludzi, jak P.T. Barnum, pokornie je przyjmowali. W każdym
razie masowego odrzucania takich niemoralnych propozycji historia nie
odnotowała. Kariera potwora albo śmierć głodowa. Instynkt
przetrwania, niemożność znalezienia lepszego sposobu na utrzymanie
się, czy po prostu pragnienie odciążenia bliskich (jak
przypuszczalnie było w przypadku Jonathana R. Bassa występującego
pod pseudonimem Skostniały Człowiek) był jednym z najczęściej
występujących powodów włączania się do niezwykłych kolekcji
rekinów show biznesu przez pełnoletnie, pełnosprawne
intelektualnie, zdrowe psychicznie osoby; artyści znający swoje
prawa i swoją wartość, świadomie wkraczający w ten szalony świat
zmyślnie złożony z uderzających kontrastów,
nieubezwłasnowolnieni przez krwiożerczych biznesmenów. Dla
jednych, mimo wszystko to była istna męka, a dla drugich łączenie
przyjemnego z pożytecznym, pracy z pasją. W tej dziwnej branży
czuli się jak w wielkiej, szczęśliwej rodzinie. Zarabiali więcej
niż godnie i mieli sporo frajdy z odgrywania potworów... i skubania
frajerów:) W cyrkach, tawernach, podrzędnych teatrach i muzeach. Z
przygód filmowych najbardziej znaną i najczęściej wspominaną
przez autorkę „Ludzkiego zoo” - część obsady aktorskiej
Joanna Zaręba uczyniła bohaterami i bohaterkami swojej arcyciekawej
książki – jest kontrowersyjna akcja z lat 30. XX wieku: kultowe
dzieło Toda Browninga pt. „Freaks” (pol. „Dziwolągi”).
Poznajcie
pierwszego wilkołaka w historii, najwspanialszego z grubasów,
kobietę ptaka, mężczyznę zaklętego w kamień, półchłopca,
braci z Syjamu, Tomcia Palucha, człowieka z miniaturowym bliźniakiem
i wiele innych niesamowitych stworzeń. Poznajcie ludzi, których
okrzyknięto potworami. Sprawdźcie, jak potoczyło się ich życie.
Wejdźcie do Cyrku Dziwolągów, a po „uciesznym” przedstawieniu
koniecznie zajrzyjcie za kulisy. Przyjrzyjcie się kobietom,
mężczyznom i dzieciom zdehumanizowanym. Przeczytajcie „Ludzkie
zoo. O wystawianiu ludzi na pokaz” Joanny Zaręby – polecam, nie
nakazuję;)
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz