niedziela, 16 lutego 2025

„Wąwóz” (2025)

 
Dwoje elitarnych snajperów, Amerykanin Levi Kane, wolny strzelec z doświadczeniem wojskowym i Litwinka Drasa pracująca dla rosyjskiego rządu, dostają ściśle tajne zadanie pilnowania tajemniczego wąwozu w obszarze leśnym. Współrzędne geograficzne miejsca, w którym mają spędzić dwanaście miesięcy nie zostają im ujawnione. Po obu stronach szerokiego wąwozu, dokładnie naprzeciwko siebie, stoją dwie wieże, główne bazy samotnych strażników. Levi odpowiada za stronę zachodnią, a Drasa za wschodnią. Nie wolno im się ze sobą kontaktować, ani pozwolić by cokolwiek wydostało się z osnutego gęstą mgłą, głębokiego wąwozu. W dniu urodzin kobiety łamią zakaz wzajemnej komunikacji, a parę miesięcy później zakochany mężczyzna decyduje się na karkołomny krok.

Plakat filmu © Apple TV+. „The Gorge” 2025, Skydance Media, Crooked Highway, Lit Entertainment Group

Scenariusz „Wąwozu” (oryg. „The Gorge”) powstał między kwietniem i wrześniem 2020 roku, w czasach niepewności, paraliżu między innymi branży rozrywkowej i żadnej nadziei na rychłą poprawę. Życie w ciągłym stresie, bez perspektyw i pomysłów na przyszłość, w nieustannym strachu nie tylko przed śmiercionośnym wirusem - może nawet nie przede wszystkim - ale i upadłością konsumencką. W pierwszym roku pandemii COVID-19 nikt nie wiedział, jak długo jeszcze pozwoli się mu zarabiać na chleb dla siebie i rodziny. Dzisiaj zamknęli tę branżę, jutro zamkną tamtą, a za miesiąc może stanąć wszystko. Amerykański scenarzysta i producent filmowy Zach Dean miał na utrzymaniu trójkę dzieci i właśnie o ich byt martwił się najbardziej podczas długiego przestoju (niekompletnego) w przemyśle rozrywkowym. Jego terapią było pisanie – nigdy nie miał tak dużo wolnego czasu i tyle pomysłów. Po skończeniu jednego scenariusza, od razu zabrał się za następny. Pomijając późniejsze poprawki (przynajmniej niektóre wprowadził reżyser) „Wąwóz” to druga opowieść zrodzona w tym przypływie weny. Pewnej nocy Dean narysował wąwóz i dwie wieże stojące vis-à-vis: jedną opisał symbolem płci żeńskiej, a drugą męskiej. A potem wymyślił snajperów strzegących dziury między nimi.

Historia miłosna Zacha Deana (bo dla niego to był przede wszystkim romans) jeszcze w 2020 roku - tym samym, w którym powstała - trafiła na tak zwaną Czarną Listę (The Black List), listę „najbardziej lubianych scenariuszy filmowych”, a w marcu 2022 roku ogłoszono, że film wyreżyseruje i we współpracy ze Skydance Media wyprodukuje Scott Derrickson, twórca między innymi „Egzorcyzmów Emily Rose” (2005), „Sinister” (2012), „Zbaw nas ode złego” (2014) i „Czarnego telefonu” (2021). Derrickson przyjął zlecenie z tego samego powodu, dla którego najpierw je odrzucił - połączenia gatunków romantic science fiction and political thriller. Wraz ze swoim zaufanym partnerem C. Robertem Cargillem (jeden z głównych producentów „Wąwozu””) delikatnie przerobił scenariusz (jego autor też dołączył do zespołu producenckiego) – rozwinięcie wątku romantycznego i zmiany w mitologii podyktowane obawą przed postrzeganiem gotowego produktu UWAGA SPOILER, jako „zwykłego filmu o zombie”. W tym drugim przypadku inspirację czerpali głównie z „Rytuału” Davida Brucknera, „Dnia tryfidów” Johna Wyndhama i historii Rocky Flats Plants, w tym wspomnień z dzieciństwa (na przykład narodziny zmutowanych szczeniaczków) spędzonego w pobliżu tego kompleksu zorientowanego na produkcję części do broni nuklearnej w stanie Kolorado KONIEC SPOILERA. Zdjęcia główne do „Wąwozu” ruszyły w marcu 2023 roku w Londynie (część produkcji odbyła się w Warner Bros. Studios w Leavesden w Walii), a światową premierę ten hybrydowy obraz miał w Walentynki 2025 na platformie Apple TV+. Kino czysto rozrywkowe. Realistyczne jak przygody Jamesa Bonda i oszczędne w formie jak „Transformers” Michaela Baya:) W rolach głównych Anya Taylor-Joy (m.in. „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii” i „Wiking” Roberta Eggersa, „Morgan” Luke'a Scotta, „Split” i „Glass” M. Nighta Shyamalana, „Tajemnica Marrowbone” Sergio G. Sáncheza, „Ostatniej nocy w Soho” Edgara Wrighta, „Menu” Marka Myloda, „Diuna: Część druga” Denisa Villeneuve) i Miles Teller (m.in. trylogia: „Niezgodna” Neila Burgera, „Zbuntowana” i „Wierna” Roberta Schwentke, „Fantastyczna Czwórka” Josha Tranka, „Pajęcza Głowa” Josepha Kosinskiego) – w intensywnych kreacjach (niesamowita chemia między nimi) niepokornych wartowników zwerbowanych przez enigmatyczną postać Sigourney 'Ellen Ripley' Weaver, przedstawiającą się jako Bartholomew. Jak się wydaje wspólna misja Stanów Zjednoczonych i Rosji, skrzętnie ukrywane przed opinią publiczną globalne zagrożenie w postaci tajemniczej zawartości wąwozu gdzieś na półkuli północnej. Były marines, strzelec wyborowy, który przeszedł do sektora prywatnego (wykonawca snajperskich zleceń od pozarządowych organizacji/firm wojskowych), Levi Kane, doskonale nadaje się do tego zadania choćby dlatego, że przywykł do samotności. Wolałby mieć kogoś, komu mógłby się zwierzać - „dawać swój wstyd”, jak powiedziałby ojciec Drasy – bo każde cmentarzysko sekretów ma swoje granice. Kiedy zakopujesz „ciała” musisz liczy się z tym, że wcześniej czy później skończy ci się miejsce. Pewnie nieprzypadkowo w misji Wąwóz Leviemu, notabene rodowitemu Amerykaninowi, przydzielono stronę zachodnią, a Drasie, Litwince zawodowo realizującej się w Federacji Rosyjskiej (tajne operacje wojskowe), stronę wschodnią. Tak czy inaczej, ona nigdy nie musiała obawiać się kurczącego miejsca na jakimś „wyimaginowanym” cmentarzysku. W przeciwieństwie do Leviego zawsze miała przynajmniej jednego wdzięcznego słuchacza, dobrego doradcę, niezawodnego pocieszyciela. I postarała się, by to jedno się nie zmieniło. Z marionetki zrobiła człowieka. Pięknie olała rozkaz.

Plakat filmu © Apple TV+. „The Gorge” 2025, Skydance Media, Crooked Highway, Lit Entertainment Group
Scott Derrickson jakiś czas temu kupił prawo do sfilmowania książki Kristen Iversen pt. „Full Body Burden: Growing Up in the Nuclear Shadow of Rocky Flats”. Planuje zrobić z tego serial i nawet zaczął już coś tam pisać, ale na razie idzie mu dość opornie. Do scenariusza „Wąwozu” spłodzonego przez Zacha Deana przyciągnęła go ta sama przykra prawda, za którą tak ceni wspomnianą publikację pani Iverson. Opowieść o tym, jak UWAGA SPOILER „korporacyjna chciwość, władza i ambicja mogą łączyć się z rządem, manipulować nim i wykorzystywać go do robienia rzeczy nieetycznych dla zysku – wszystko pod nazwą obrony narodowej” (fragment wywiadu dla RogerEbert.com) KONIEC SPOILERA. Potencjalna niewyzuta z empatii osobowość makiaweliczna i wydrążeni ludzie (odwołanie reżysera do „The Hollow Men” T.S. Eliota). Uwaga, teraz może być gruuuba przesada: Dwie Wieże J.R.R. Tolkiena, Inny Świat Arthura Machena , poza czasem i przestrzenią H.P. Lovecrafta, dziewięć kręgów piekła Dante Alighieri. Na pewno głęboka, szeroka i długa dziura w ziemi, nad którą unosi się nieprzejrzysta, brudna mgła (bardziej jak u Johna Carpentera czy Stephena Kinga? Potwory czy duchy?). Scottowi Derricksonowi i C. Robertowi Cargillowi zależało na oryginalnej wizji fantastycznej, reżyser „Wąwozu” nie ukrywa jednak, że działał pod dość silnym wpływem wybranych folk horrorów i ułamka klasycznej literatury science fiction. Może nie od razu „pożyczał”, ale niejeden efekt specjalny (a jest ich sporo) ma w sobie, nomen omen, DNA innych opowieści fantastycznych, niesamowitych... i makabrycznych? Zależy od osobistego postrzegania, odbioru obrazów generowanych komputerowo (twórcy „Wąwozu” korzystali z systemu Cyclops Augmented Reality), jawnego wspomagania nowoczesną technologią, niesubtelnych dodatków cyfrowych. W sumie w środkowej części filmu efekty specjalne dominują prawie nad całą resztą. Nie przykryły tylko gry aktorskiej Anyi Taylor-Joy i Milesa Tellera. Nigdy bym się o to nie podejrzewała, ale z dużym żalem przyjęłam zmianę tonacji niedługo po ostatecznym pożegnaniu Drasy z dotychczasowym powiernikiem; raptowne przejście z opowieści miłosnej w action adventure horror/thriller science fiction. Tak się wkręciłam w ten romans nad przepaścią, że odechciało mi się mroczniejszych klimatów – niebywałe! Zaczyna się od nietypowego związku na odległość: „esemesowania, mailowania, wysyłania” liścików, grania w strzelanki i w szachy (domniemane nawiązanie do „Gambitu królowej” Scotta Franka i Allana Scotta, serialu z Anyą Taylor-Joy w roli głównej) oraz wspólnego muzykowania, wymiatania na „perkusjach” (domniemane przypomnienie pierwszoplanowego występu Milesa Tellera w „Whiplash” Damiena Chazelle'a). Przyjaźń niepostrzeżenie przeradzająca się w miłość. Przebojowej dziewczyny i poetycko usposobionego chłopaka. Ona tęskni za ojcem, on zmaga się z koszmarami sennymi (traumą?). Ona bardzo swobodnie traktuje polecenia przełożonych (wcale bym się nie zdziwiła, gdyby jej motto życiowe brzmiało: „zasady są po to, by je łamać”), on ślepo je wypełnia. Tego nauczono go w wojsku? Jeszcze wcześniej; maksymalne posłuszeństwo wpoił mu surowy ojciec, największy autorytet i demon wewnętrzny Leviego Kane'a. Harcerzyka sprowadzonego na „złą drogę”. Idealny żołnierz zepsuty przez nonkonformistkę;) Zagrożenie dla status quo, hierarchii społecznej, ewentualnie tylko jednej drabinki korporacyjnej. Opanowanie sztuki samodzielnego myślenia, samodecydowanie, kwestionowanie autorytetów, postawa krytyczna wobec reguł, zachowań, norm grupowych – gdyby ta „zaraza” się rozprzestrzeniła, gdyby wszystkie „owieczki” nagle zaczęły mówić swoim głosem, to rozpętałoby się istne piekło. Piekło mniejszości czerpiącej największe, niewyobrażalne wręcz korzyści z wysiłku zbiorowego. W interesie władzy (każdej władzy) jest „hodowanie” zupełnych przeciwieństw Drasy. Okazuje się, że taka wylęgarnia może robić wrażenie nawet w wykonaniu „czarodziejów CGI”. Na mnie zrobiła, ale nie takie jak scena w kościele-grobowcu (małe paskudy w liczbie... od groma) czy zwykłe, pozornie niewinne kolorki (oniryczno-surrealistyczne tło, a mój ulubiony oczywiście sektor fioletowy; doprawdy dołująca, mocno złowroga aura). Kleiste czerwone coś też wpadło mi w oko, ale UWAGA SPOILER nad humanoidalnymi postaciami, wydrążonymi ludźmi KONIEC SPOILERA to można by jeszcze popracować. Pomijam naciąganą fabułę, bo traktowałam „Wąwóz” Scotta Derricksona bardziej jak hollywoodzki fast food niż danie z wykwintnej filmowej restauracji. Najtrudniej było przełknąć nader szaloną jazdę samochodem terenowym, ale dałam radę.

Amerykańsko-brytyjska papka, której lepiej nie próbować w szacownym towarzystwie. Wysublimowane gusta prawdopodobnie tego nie zniosą. „Wąwóz” Scotta Derricksona to durnowata akcyjka, tanie romansidło i szmirowata fantastyka przygodowa w jednym. Jak dla mnie niezła zabawa, choć pewnie nie powinnam przyznawać się do sympatyzowania z tym koszmarkiem, wyrażać pochlebnie o takiej „knajackiej rozrywce”. To w ogóle poprawne politycznie? Czy przypadkiem nie obrażam czyichś uczuć estetycznych?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz