Stronki na blogu

piątek, 13 stycznia 2012

"Rasa" (2006)

Grupka przyjaciół przylatuje do domku na pewnej wyspie, aby spędzić weekend na dobrej zabawie. Tę idyllę przerywa jednak atak psa na jedną z dziewczyn. Wkrótce okazuje się, że cała wyspa pełna jest krwiożerczych psów, które wydają się być nadzwyczaj inteligentne. Co gorsza, ugryziona dziewczyna zaczyna się dziwnie zachowywać. Młodzi ludzie, aby przeżyć będą musieli stanąć do walki z czworonożnymi wrogami.

Animal attack Nicholasa Mastandrea, poruszający temat dosyć znany w horrorze. "Rasa" wydaje się być swoistym połączeniem "Cujo" (1983) z "Morderczym przyjacielem" (1993). Psy zamieszkujące malowniczą wyspę, na którą przybywają nasi bohaterowie swoim zachowaniem przywodzą na myśl wściekłego Cujo terroryzującego mieszkańców małego miasteczka. Zresztą twórcy wcale nie wypierają się nawiązań do niego, a wręcz je podkreślają - kwestia jednej z bohaterek do sfory psów "Pozdrówcie ode mnie Cujo". Ponadto nadzwyczajna inteligencja psów wytrawnemu widzowi animal attack'ów od razu nasunie skojarzenie z Maxem z filmu "Morderczy przyjaciel", który również był wynikiem eksperymentu z krzyżowaniem gatunków, co zaowocowało u niego nadzwyczajną inteligencją oraz wrogim nastawieniem do wszystkiego, co się rusza. Czy takie połączenie dwóch znanych obrazów mogło się udać? Okazuje się, że jak najbardziej.

Początek, jak to zwykle w filmach z młodymi ludźmi bywa, oferuje nam przydługie rozmowy na temat rzecz jasna seksu i innych mało istotnych młodzieńczych problemów. W trakcie owych dialogów widza czeka jednak miła sposobność na obejrzenie scenerii pięknej wyspy skąpanej w gorącym słońcu. Po przebrnięciu przez wstęp, w trakcie którego między innymi zapoznajemy się z naszymi protagonistami przychodzi pora na pierwszy atak psa - blondwłosa Sara zostaje ugryziona, a my już podejrzewamy, że to bynajmniej nie skończy się dla niej dobrze. Od tego momentu akcja diametralnie przyśpiesza i nie zwalnia, aż do końca seansu. Kluczowe sceny filmu rozgrywają się w dzień, co z jednej strony pozwala widzom na dokładne przyjrzenie się mordom dokonywanym przez psy, a z drugiej niestety oddziera tę produkcję z całego klimatu. Atmosfery grozy nie ma tutaj wcale, niestety, ale za to możemy liczyć na świetne potęgowanie napięcia wespół z wartką akcją. Ponadto na plus należy również odnotować, że nasze krwiożercze pieski nie są jakimiś wygenerowanymi komputerowo, sztucznymi do bólu kreaturami - antagoniści to żywe zwierzęta i właśnie dzięki temu "Rasa" na niejednym widzu będzie sprawiać nadzwyczaj realistyczne wrażenie. Produkcja ta nie epatuje również przemocą, krwawe sceny są idealnie wyważone, w taki sposób, aby nie żerować na obrzydzeniu widza tylko nieustannym trzymaniu go w napięciu. Tak więc wielbiciele mocnych scen gore raczej nie będą całkowicie usatysfakcjonowani, ale przeciwnicy nachalnego zniesmaczania odbiorcy podczas seansu na pewno będą się z tego powodu cieszyć.

Jak to często w tego typu filmach bywa, twórcy nie ustrzegli się również kilku nielogiczności. Moim zdaniem najbardziej niedorzeczna jest scena ucieczki Nicki z garażu. Przypomnę, że parę godzin wcześniej kolega niechcący przestrzelił jej z łuku nogę, przez jakiś czas dziewczynę trawiła nawet gorączka. Jednakże już niewiele później staje do walki ze sforą psów, prezentując widzom iście widowiskowe akrobatyczne triki - o bólu nogi, oczywiście całkowicie już zapomina:) Takich "smaczków" jest tutaj niestety całkiem sporo, ale myślę, że w ferworze tak dynamicznej akcji większości widzów raczej nie rzucą się one zanadto w oczy. Jeśli natomiast chodzi o najciekawszą scenę w filmie to według mnie jest nią wspomniany już moment przestrzelenia z łuku nogi Nicki ze względu na interesującą pracę kamery. John patrzy w oczy psa atakującego dziewczynę i napina łuk, kamera zwraca się w stronę czworonoga, który również spogląda na chłopaka. Gdy strzała zostaje wystrzelona przez parę sekund widzimy jej lot i jesteśmy przekonani, że trafi w psa, a gdy napięcie sięga zenitu widzimy jak idealnie wbija się w ciało Nicki. Jestem pewna, że widzowie, którzy zapoznają się z tą produkcją również zwrócą uwagę na tę konkretną scenę, gdyż zauważalnie wybija się ona ponad inne.

W rolach głównych mamy młode gwiazdki Hollywoodu - Erica Lively'ego, Olivera Hudsona, Taryn Manning, Michelle Rodriguez oraz Hilla Harpera. Trudnego zadania to oni nie mieli, wszak wykreowali nam, aż do bólu stereotypowe postacie, ale ważne że jeśli nie idealnie to przynajmniej zrobili to przyzwoicie - chwali się im również to, że grali z żywymi zwierzętami po ówczesnym przejściu odpowiedniego treningu.

Animal attacki nigdy nie były i na pewno nie będą horrorami z wyższej półki, ale to wcale nie znaczy, że nie można się na nich dobrze bawić. "Rasa" nikogo na pewno nie przerazi, ale ma wszystko, co powinien posiadać film z tego nurtu horroru, a co więcej jako jeden z niewielu filmów o morderczych zwierzątkach jest pozbawiona tanich efektów specjalnych, które niezmiennie psują cały realizm sytuacyjny. Na nudny wieczór "Rasa" nadaje się idealnie - oczywiście, pod warunkiem, że nie spodziewamy się niczego ambitnego.