środa, 19 grudnia 2012

„Kot w mózgu” (1990)

Reżyser horrorów, Lucio Fulci, czuje się zmęczony kręceniem ciągłej makabry. Gdzie nie spojrzy widzi wynaturzone sceny ze swoich filmów. Nie mogąc dłużej tego znieść, zgłasza się do psychiatry, który z kolei dostrzega w nim szansę dla siebie. Otóż, pan doktor w rzeczywistości jest psychopatycznym mordercą, który winą za swoje zabójstwa postanowił obarczyć Fulci’ego.
Jeden z ostatnich filmów Lucio Fulci’ego, w którym wystąpił również w roli głównej. „Kot w mózgu” miał swoją premierę w 1990 roku, ale od strony realizacyjnej przypomina bardziej niskobudżetowe gore lat 70-tych. Już początek daje nam przedsmak tego, czego będziemy świadkami niemalże przez cały seans – otóż, widzimy kota zawzięcie pożerającego mózg. Następnie przechodzimy do mężczyzny ćwiartującego kobietę i karmiącego jej wnętrznościami świnie. Fulci najmniejszy nacisk kładzie tutaj na fabułę filmu, stawiając przede wszystkim na maksymalnie krwawe sceny gore, które będziemy mogli obserwować z trzech źródeł – halucynacji Lucio, kręconych przez niego filmów oraz mordów dokonywanych przez jego psychiatrę. Wygląda to mniej więcej tak: chwila poświęcona na oś fabularną i niezliczone minuty wynaturzonej przemocy, która jest kompilacją znanych wielbicielom Fulci’ego scen gore z poprzednich jego filmów. Właściwie jest tutaj wszystko: kanibalizm, nazistowska orgia, ćwiartowanie, obcinanie głów, wydłubywanie oczu, rozkładające się zwłoki, miażdżenie twarzy itd. Choć krwawe momenty niejednokrotnie ocierają się o zwykły kicz, a pod koniec mocno wchodzą w groteskę (w końcu, co za dużo to niezdrowo) to niejednokrotnie siłą rzeczy wstrząsają nawet najbardziej wytrawnym widzem kina gore. Tym bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę charakterystyczną dla Fulci’ego pracę kamery – liczne zbliżenia na twarze bohaterów oraz wszelkiego rodzaju bestialstwa, tak aby każdy miał szansę dokładnie przyjrzeć się tym wywołującym mdłości okropnościom.
Fabuła, choć mocno szczątkowa, tak na dobrą sprawę może posiadać drugie dno. Z uwagi na to, że Lucio Fulci postanowił zagrać sam siebie można domniemywać, że w jakimś tam stopniu próbował zasygnalizować swoim widzom własne samopoczucie – zmęczenie wywołane kręceniem cięgle nowych, coraz to krwawszych horrorów. Ta autoironia jest, aż nazbyt wyczuwalna, a subtelne pomieszanie z czarnym humorem i makabreską robi naprawdę spore wrażenie (oczywiście, pod warunkiem, że jest się fanem włoskiego kina gore). Jedyne, czego mi w tym obrazie zabrakło to duszący klimat, tak charakterystyczny dla filmów Fulci’ego (szczególnie w nurcie zombie movies), aczkolwiek bardzo ukontentowała mnie ponowna współpraca z Fabio Frizzim, którego różnorodna, głośna muzyka znacznie uatrakcyjniła mi obserwowanie całej tej rzezi.
„Kot w mózgu”, niestety, nie zbiera pozytywnych recenzji wśród widzów, zakochanych w klasyce kina grozy. Pewnie, dlatego, że na pewnym poziomie wyczuwa się w nim to zmęczenie reżysera horrorami, o którym mowa w filmie. Jednakże, w moim mniemaniu, jako autoironiczna produkcja pełna scen gore całkowicie spełnia swoje zadanie. Tak na dobrą sprawę „Kot w mózgu” jest najkrwawszym filmem Lucio Fulci’ego, a jeśli o mnie chodzi jednym z najkrwawszych horrorów, jakie widziałam w ogóle. Zniesmaczający, szokujący, miejscami zabawny, naznaczony tą jedyną w swoim rodzaju pracą kamery, będącą niejaką wizytówką tego wielkiego włoskiego reżysera kina grozy. Ani przez chwilę nie nudziłam się w trakcie seansu, za to niejednokrotnie odczułam silne odruchy wymiotne, a przecież w produkcjach gore dokładnie o to chodzi. Panie Fulci, zadanie wykonane:)

7 komentarzy:

  1. na pewno obejrzę:)
    ILSa

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawiam się,że to nie dla mnie.Im jestem starsza tym gorzej znoszę takie rzeźnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już sam tytuł budzi obrzydzenie i chyba na chwilę obecną poszukam innej produkcji, gdyż powyższa jakoś mnie nie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń
  4. z chęcią obejrze :-) nic co mocne nie jest mi obce- nekromantik, canibal holocaust i tym podobne kabarety :) więc i skuszę sie na ten tytuł.dzięki za recenzje.

    "kanibalizm, nazistowska orgia, ćwiartowanie, obcinanie głów, wydłubywanie oczu, rozkładające się zwłoki, miażdżenie twarzy"

    brzmi zachęcająco, idealnie wręcz ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ukrywam, że też nie za bardzo trawię takie filmy - po prostu za dużo krwi się leje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać, aż na własne oczy to zobaczę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ktoś wie gdzie można to obejrzeć ?

    OdpowiedzUsuń