czwartek, 15 maja 2014

„All Hallows' Eve” (2013)


Sarah spędza halloweenowy wieczór w towarzystwie dwójki dzieci swojej przyjaciółki, Timmy’ego i Tii, którymi zgodziła się zająć przez kilka godzin. Gdy dzieci wracają z obchodu domów sąsiadów za cukierkami Timmy znajduje w swojej torbie kasetę VHS. Wiedziona ciekawością Sarah włącza film, który okazuje się zbiorem trzech krótkich opowieści grozy. W pierwszej czekająca na pociąg dziewczyna zostaje porwana przez klauna, który zabiera ją do podziemnego tunelu, gdzie spotyka jego inne ofiary. W drugiej kobieta spędzająca samotny wieczór w domu jest świadkiem lądowania niezidentyfikowanego obiektu pod jej oknem, który okazuje się środkiem transportu żądnego krwi kosmity. A w trzeciej towarzyszymy podróżującej samochodem kobiecie, która jest świadkiem zamordowania właściciela stacji benzynowej przez klauna, który upatruje ją sobie na kolejną ofiarę.

Pierwszy pełnometrażowy film w karierze Damiena Leone, który do czasu „All Hallows' Eve” zajmował się produkcją krótkich historyjek z gatunku horror. Tutaj również posiłkuje się krótkim metrażem – przedstawia trzy nowelki filmowe, które jednak zgrabnie łączy w jedną wspólną całość czwarta opowieść. „All Hallows' Eve” zauważalnie celuje w gusta niszy, która wychowała się na VHS-ach i dzisiaj, po latach nadal ma do nich wielki sentyment. Wątpię, żeby nowa generacja widzów od dzieciństwa obcująca z DVD i Blu-ray znalazła w tym filmie coś dla siebie, bowiem jego główną ambicją jest przeniesienie długoletnich wielbicieli kina grozy, którzy pamiętają złotą „erę” VHS-ów do tamtych, w ich mniemaniu lepszych dla gatunku czasów.

Trzy krótkie nowele, które ogląda główna bohaterka filmu, Sarah, mają za zadanie wywoływać wrażenie taniości. Sztuczne zachowania wyegzaltowanych bohaterów, kiczowate sceny gore, amatorska realizacja i antagoniści aparycyjnie przywodzący na myśl kreatury, wiodące prym w kinie grozy w latach 80-tych XX wieku. Podczas gdy inni twórcy niskobudżetowych straszaków usilnie starają się ukryć wszelkie niedoróbki swoich produkcji Leone wręcz przeciwnie – celowo je uwypukla. Istnieje, więc spore niebezpieczeństwo, że współcześni odbiorcy, nierozumiejący tego rodzaju niecodziennej konwencji będą wytykać „All Hallows' Eve” nieudolną realizację, co jest bezcelowe – nie można przecież zarzucać twórcom czegoś, co zrobili specjalnie, w ramach obowiązującej konwencji, ale można omijać film szerokim łukiem, jeśli z zasady nie pała się sympatią do B-klasowców z XX wieku. Ważne, aby każdy jeszcze przed seansem poznał zamysł reżysera, ażeby nie zderzyć się z konstrukcją, której zwyczajnie nie akceptuje w dzisiejszej kinematografii. Dla mnie projekcja „All Hallows' Eve” była prawdziwie sentymentalną podróżą do lepszej przeszłości, a że wyżej cenię sobie B-klasowe obrazy z lat 80-tych od tych dopracowanych w najmniejszych szczegółach, ale za to maksymalnie efekciarskich współczesnych tworów byłam wprost wniebowzięta, że ktoś wreszcie pomyślał o ludziach takich jak ja – niszy starej daty, która nadal nie może zaakceptować tego, co się obecnie wyprawia z filmowym horrorem.

Główną, spinającą wszystko historią przedstawioną w „All Hallows' Eve” jest opowieść o opiekunce do dzieci, Sarah, która decyduje się obejrzeć nagranie na taśmie VHS (przerywając wyświetlaną akurat w telewizji „Noc żywych trupów”), podrzucone jednemu dziecku do torby z cukierkami, podczas tradycyjnego obchodu domów sąsiadów. Pierwszą historyjkę ogląda jeszcze z dziećmi, ale w jej mniemaniu wysoki poziom okrucieństwa filmu zmusza ją do szybszego położenia podopiecznych do łóżek. Pozostałe dwie historyjki ogląda już sama. To jedyna opowieść zawarta w filmie zrealizowana na dzisiejszą modłę – bez celowej egzaltacji aktorów (odtwórczyni głównej roli, Katie Maguire, warsztatowo była całkiem znośna) i kiczowatej realizacji. Nie, ona ma reprezentować współczesną niskobudżetową kinematografię, natomiast pozostałe trzy nowele filmowe, oglądane przez Sarah, mają wywoływać ułudę obcowania z B-klasowymi horrorami z lat 80-tych. Gdyby ktoś tego nie zauważył Leone wtłacza w usta Sarah stwierdzenie, że jakość oglądanego przez nią nagrania przypomina jej twory z 1982 roku. Realizacja i owszem ma wywoływać takie skojarzenia, ale takie szczegóły jak na przykład nowe modele telefonów komórkowych bohaterów filmików mówią widzom, że choć mają okazję zderzyć się z klimatem horrorów ostatnich dekad XX-wieku to jednak świadkują czemuś, nagranemu w obecnych ponoć oświeconych czasach. Wszystkie trzy historyjki łączy postać upiornego klauna. W pierwszej pełni rolę porywacza, który dostarcza pewnej sekcie ofiar, w drugiej pojawia się tylko w finale, jako postać namalowana na płótnie, a w trzeciej dostaje już konkretniejszą rolę okrutnego mordercy, który uparcie ściga przerażoną młodą kobietę. Dwie pierwsze nowele, choć miażdżą duszącym klimatem, z którego słynęły horrory z lat 80-tych fabularnie troszkę przynudzają. Rozwinięcie akcji pierwszej opowiastki troszkę za mocno rozwleczono – krążenie ofiar klauna po podziemnych tunelach ma w sobie sporo mrocznej atmosfery, ale przez wzgląd na brak jakiejkolwiek akcji szybko wpada w monotonię. Za to finał zaskakuje jakże brutalną sceną wyrwania płodu z brzucha ciężarnej kobiety i aparycją antagonistów – maksymalnie kiczowatą, celowo przerysowaną, aby dodatkowo podkreślić fakt oddawania hołdu niskobudżetowym obrazom ze złotych dekad gatunku. Druga opowieść najmniej przypadła mi do gustu. Sporo czerpie z estetyki home invasion, łącząc konwencję tego nurtu z antagonistą typowym dla taniego kina science fiction – przerośniętym kosmitą, który z jakiegoś powodu uwziął się na przerażoną kobietę, spędzającą samotny wieczór w domu. Tutaj Leone zrezygnował z gore na rzecz napięcia, które owszem udało mu się wytworzyć, ale przy równoczesnym braku jakiegoś mocniejszego akcentu nawet klimat nie rekompensuje braku bardziej charakterystycznego pomysłu. Ostatnia nagrana na kasecie opowieść to już prawdziwa „jazda bez trzymanki” idealna dla wielbicieli taniego gore. Demoniczny klaun znany z poprzednich nowel rusza na polowanie. Zaczyna od właściciela stacji benzynowej, którego w jakże celowo przerysowanej scenie pozbawia kończyn za pomocą ręcznej piły, a potem obiera sobie za cel świadkującą temu przerażoną młodą kobietę. Choć dziewczyna ucieka przed nim samochodem to klaun jakimś cudem wyprzedza ją pieszo, eliminuje jej wybawiciela, po czym… no, to co robi głównej bohaterce w finale trzeba samemu zobaczyć… Ostatnia historyjka z VHS-u może pochwalić się jeszcze jedną charakterystyczną rzeczą – częstymi przebitkami uszkodzonej taśmy, mającymi imitować nagranie na kasecie. W pierwszych nowelach też się pojawiały, ale na mniejszą skalę. Dopiero trzecia opowieść idzie na całość, przywodząc na myśl estetykę „Death Proof” i „Planet Terror” - celowego obniżania jakości obrazu.

Kiedy seans Sarah dobiega końca przychodzi kolej na najmocniejszy akcent „All Hallows' Eve”. Choć już wcześniej można było łatwo przewidzieć, do czego dąży Leone to finał czwartej, spinającej wszystko historii i tak robi spore wrażenie. Szczególnie chwila, w której Sarah odbiera dzwoniący telefon i słyszy mrożące jej krew w żyłach słowa przerażonej kobiety. Zderzenie rzeczywistości z fikcją z maksymalnie okrutnym rozwiązaniem akcji i dodatkowy smaczek w trakcie napisów końcowych, mający za zadanie wywołać w odbiorcach lekki dyskomfort emocjonalny. Niech sobie każdy myśli co chce, ale dla mnie rozwiązanie akcji to absolutne mistrzostwo świata, tak dobre, że rekompensuje nawet dwie pierwsze miałkie fabularnie historyjki z VHS-u.

„All Hallows' Eve” jest pozycją skierowaną tylko i wyłącznie do osób, którzy wychowali się w „erze” VHS-ów i B-klasowych niskobudżetowych straszaków. Dla osób, którzy wyżej cenią sobie kiczowatą realizację horrorów z lat 80-tych od współczesnego efekciarstwa. Natomiast pozostali widzowie (szczególnie pokolenie DVD i Blu-ray) powinni trzymać się od tej produkcji z daleka, ponieważ istnieje spore niebezpieczeństwo, że nie zrozumieją, bądź nie zaakceptują jej celowo przerysowanej konwencji.  

4 komentarze:

  1. Buffy, co sądzisz o tym? http://www.pudelek.tv/video/Zobacz-reakcje-ludzi-na-KLAUNA-MORDERCE-5360/
    Przesada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, ja odtwarzałam na Chrome bez żadnych dodatków, bo na Mozilli nie szło.

      Usuń
  2. szkoda ze nie ma zakladki z ksiażami, w maju szykuje sie dobra premiera, „Troje” Sary Lotz, mega mroczny thriller i naprawde czekam na niego z niecierpliwością, udało mi sie dobyc fragment i jest mistrzem. W sumie jak nakręcą kiedyś film na jej podstawie to sie nie obrażę ;)
    a ten film zostawiam sobie na dzisiejszy wieczór ;)

    OdpowiedzUsuń