Przed sześcioma laty nastoletnia Christy prowadziła samochód, który po
uderzeniu w przeszkodę stojącą na drodze wpadł w poślizg i eksplodował z jej
starszą siostrą, Vanessą w środku. Poparzona kobieta żyła jeszcze pół roku, a
Christy tymczasem walczyła z traumą, wywołaną tym wydarzeniem. Jako dwudziestolatka
mieszkająca z dala od rodzinnego domu dziewczyna nadal zażywa leki
psychotropowe i boryka się z halucynacjami, w trakcie których całkowicie traci
kontakt z rzeczywistością. Kiedy mąż jej zmarłej siostry informuje ją o śmierci
swojego dozorcy Christy decyduje się pojawić na pogrzebie i spędzić jakiś czas
z rodziną – siostrzenicą Amy i szwagrem Johnem Lockem. Na miejscu okazuje się
jednak, że musi poszukać innego lokum, bo matka Johna nie życzy sobie, żeby
przebywała w ich okazałym domostwie. Tylko małą Amy raduje jej przyjazd,
dziewczynka nareszcie może się komuś zwierzyć z zaobserwowanych niepokojących
zjawisk w jej domu, świadczących o obecności kogoś nieproszonego. Christy z
początku nie alarmują jej fantastyczne opowieści, dopóki nie zaczyna dostrzegać
związku pomiędzy nimi i swoimi halucynacjami.
„Tajemnica śmierci” to wyprodukowany przez Paramount Classics i MTV Films
horror nastrojowy, najwcześniej rozpowszechniany na DVD, a z czasem emitowany
również w telewizji. Za reżyserię odpowiadał wówczas niedoświadczony w pełnym
metrażu, Dagen Merrill, który pracował także nad scenariuszem wespół z Kevinem
Burkem. Koncepcja obu panów zasadzała się na powszechnej w kinie grozy tematyce
złowieszczych wizji oraz mrocznych rodzinnych tajemnicach, sukcesywnie
odkrywanych przez główną bohaterkę. Innymi słowy scenarzyści postawili na znany
schemat, pozbawiony wyrazistego klimatu niezdefiniowanego zagrożenia i choć
zarzutów było więcej, głównie tym rozczarowali amerykańskich krytyków. Trudno
się z ich spostrzeżeniami nie zgodzić, ale warto zauważyć, że dla grupy widzów
o określonych preferencjach filmowych „Tajemnica śmierci” niekoniecznie musi
być pozbawiona wszelkich wartości. Istnieje spora szansa, że niejeden widz
odnajdzie w tej produkcji godne uwagi elementy, choć raczej nie w kontekście
czystego horroru.
Prolog „Tajemnicy śmierci” jest bodaj najmocniejszą sceną w filmie,
warunkującą ton scenariusza. Sekwencje zawiązujące akcję nie szafują śmiałą
makabrą, ani nawet większą innowacyjnością – już raczej w prostym,
minimalistycznym stylu obrazują ogrom tragedii, jaka przed sześcioma laty
spotkała główną bohaterkę, Christy. Prowadząca samochód czternastolatka wpadła
w poślizg, na skutek którego wyleciała z pojazdu na pobocze, skąd w następnych
sekundach z przerażeniem obserwowała eksplozję auta z jej starszą siostrą w środku.
To wydarzenie stało się wypadkową późniejszych problemów psychicznych Christy,
trwających do dziś. Dziewczyna ewidentnie skończyła z nadszarpniętą psychiką,
stając przed koniecznością tłumienia urojeń lekami psychotropowymi. W procesie
leczenia bardzo pomocne okazało się sporządzanie szkiców, które jak z czasem
się okaże są odbiciem przyszłych wydarzeń. Żeby było ciekawiej scenarzyści
zdradzają również, że halucynacje Christy mogą być projekcją przeszłości
Vanessy, którą to być może pochowano żywcem. Jak na tak sztampowy film postać
głównej bohaterki wypada nadzwyczaj interesująco, nie tylko dlatego, że
posiadła zdolność wejrzenia zarówno w przyszłość, jak i jakoby w przeszłość,
ale również dzięki charyzmatycznej kreacji Nory Zehetner, która z urzekającą
lekkością wcieliła się w niepozorną, acz stopniowo nabierającą zdecydowania,
rozchwianą, przytłoczoną dawną tragedią młodą dziewczynę. Jej problemy
psychiczne i dosyć duże skupienie twórców na jej osobowości wytworzyło całkiem
przyjemną w odbiorze warstwę psychologiczną, choć bez większej głębi i
skomplikowania. Merrill zauważalnie starał się zdezorientować odbiorców dosyć
częstymi wizjami Christy, ale jak dla mnie zamysł nie został należycie wcielony
w życie, gdyż absolutnie w żadnym przypadku nie miałam wrażenia, że zagrożenie
w tym konkretnym momencie jest realne. Nawet nie dano mi możności rozsmakowania
się w niniejszych sekwencjach, odnalezienia zapadających w pamięć,
niepokojących kadrów, czy hipnotyzujących wrażeń wizualnych. Nie z powodu ich
niewystarczającej długości tylko charakteru, bo jakoś nie potrafiłam odnaleźć
niczego niepokojącego w migawkach członków rodziny Christy przypuszczających na
nią atak, obrazu drapiącej w wieko trumny Vanessy, czy agresywnej blondynki z
podkrążonymi oczyma. Równie rozczarowujące były fragmentaryczne sekwencje wijącej
się na łóżku poparzonej starszej siostry głównej bohaterki, co tym bardziej
mnie ubodło, bo przecież charakter tych ustępów pozostawiał ogromne pole do
popuszczenia wodzów wyobraźni bądź skopiowania sprawdzonych pomysłów innych (przydałaby się na przykład powtórka ujęcia ze „Smętarza dla zwierzaków” – szybko zbliżającej się do kamery okaleczonej, powykręcanej
postaci). Po zobaczeniu kilku takich nieudolnych prób straszenia zaczęłam
szukać czegoś innego, na czym mogłabym bardziej się skupić i pomijając
psychologię głównej bohaterki odnalazłam to w warstwie dramatycznej. Realizacja
nie przedstawia co prawda większej wartości dla rasowego horroru, gdyż brakuje
jej przede wszystkim zdecydowanego klimatu sukcesywnie zagęszczającej się
grozy, ale z perspektywy dramatu jawi się całkiem przyzwoicie. Obraz jest
stabilny i należycie skontrastowany, przez co główną oś fabularną, tj.
zagłębianie się Christy w mroczne rodzinne tajemnice przyjmuje się całkowicie
bezboleśnie. Nawet przewidywalność intrygi nie przeszkadzała mi w odbiorze
poszczególnych perypetii Christy na jawie, czego oczywiście nie mogę powiedzieć
o wyjałowionych ze złowieszczej atmosfery wizjach głównej bohaterki.
Spotkanie po latach z rodziną siostry już od pierwszej chwili jest
nacechowane nutką tajemniczości i niepoddającego się racjonalizacji zagrożenia.
Mała siostrzenica Christy zdradza jej, że w domu Locke’ów ukrywa się ktoś, jej
zdaniem potwór, kto chce wyrządzić im krzywdę. Jej apodyktyczna babcia, całym
swoim jestestwem krzycząca, że ma dużo wspólnego z demoniczną panią Danvers z „Rebeki” Daphne du Maurier, nawet nie ukrywa swojej niechęci do Christy. Jej syn i
zarazem szwagier głównej bohaterki już tak, ale w przebłyskach i tak łatwo
dostrzec jego niezadowolenie z przedłużającego się pobytu niestabilnej
psychicznie dziewczyny. W sumie wystarczy połączyć te wszystkie, skrótowo
przeze mnie przedstawione fakty, żeby ułożyć sobie w głowie właściwe
zakończenie, a co za tym idzie odebrać sobie wiele radości ze śledzenia
kolejnych posunięć Christy konsekwentnie goniącej za prawdą. Dziewczyna stara
się dowiedzieć, czy jej wizje nie kłamią i czy rzeczywiście jej siostrę pochowano
żywcem, ale niespodziewanie natrafia na ślad czegoś jeszcze, co notabene
odkrywcze wcale nie jest, podobnie zresztą jak wprowadzenie UWAGA SPOILER wątku mentalnego
połączenia sióstr, współodczuwania silnych emocji i okresowych równoczesnych
podobnych zachowań KONIEC SPOILERA.
Ale w zderzeniu z elementami typowymi dla horrorów przewidywalne, sztampowe
dochodzenie głównej bohaterki wypada nieporównanie bardziej zajmująco, co wcale
nie oznacza, że te wątki automatycznie windują „Tajemnicę śmierci” na wyżyny
kinematografii. Stanowią raczej przyjemną odskocznię od nieudanych prób
straszenia i chociaż nie wprawiają w zachwyt to przynajmniej poprzez przystępną,
nieudziwnioną narrację pozwalają bezboleśnie dotrwać do końca seansu.
Zainteresowałaś mnie tym filmem. Nie widziałem go, ale wkrótce nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńJak powiedziałem tak zrobiłem. Film oglądało się dość przyjemnie. Jest to jednak bardziej dramat dziewczyny cierpiącej po stracie bliskiej osoby niż film grozy. Reżyser mógł się pokusić o więcej ciekawych scen wewnątrz budynku. Można było tam stworzyć świetny klimat. Taki typowy średniak.
Usuń