wtorek, 16 czerwca 2015

Jean Hanff Korelitz „Nie chciałaś wiedzieć”


Grace Reinhart Sachs jest nowojorską psychoterapeutką, żoną cenionego onkologa dziecięcego, Jonathana, i matką uczęszczającego do prywatnej szkoły, uzdolnionego muzycznie dwunastoletniego Henry’ego. Niedługo na rynku ma się ukazać pierwsza książka Grace, poradnik, w którym uświadamia skrzywdzone kobiety, że są w stanie przewidywać zawody miłosne tylko z jakiegoś powodu często ignorują podszepty swojej intuicji. Utrwalona latami terapii wizja recepty na szczęśliwy związek wkrótce obraca się przeciwko niej. Kiedy umiera Malaga Alves, jedna z matek, wchodząca w skład szkolnego komitetu organizacyjnego zbiórkę pieniędzy w szkole Henry’ego, do którego należała również Grace policja jest szczególnie zainteresowana jej nieobecnym mężem. Przekonana, że Jonathan wyjechał na konferencję kobieta długo wzbrania się przed dopuszczeniem do siebie prawdy. Jednak, kiedy jego nieobecność się przeciąga Grace zostaje zmuszona do konfrontacji ze swoim pozornie szczęśliwym życiem i rozwiania iluzji, w której tak długo egzystowała.

Amerykańska pisarka, Jean Hanff Korelitz, największe uznanie krytyków zdobyła swoimi thrillerami. O „A Jury of Her Peers” pisano między innymi, że jest znakomitym przykładem sprawnie opowiedzianej i przekonująco skonstruowanej intrygi prawniczej, a w „The Sabbathday River” dopatrywano się wielkiej przenikliwości autorki i rzadko spotykanej zdolności przedstawienia pewnych stereotypów z odpowiedniej perspektywy. Oprócz thrillerów Korelitz zdarzało się również pisywać historie miłosne. Najbardziej znaną jest „Admission”, którą przeniesiono na ekran w 2013 roku. Najnowsza powieść Jean Hanff Korelitz, „Nie chciałaś wiedzieć”, to już rasowy thriller psychologiczny, który zyskał uznanie wyłącznie tych czytelników, którzy poszukują w lekturach jakiejś głębi oraz dokładnej charakterystyki bohaterów, a nie nieustającej akcji i zaskakujących rozwiązań fabularnych.

Obcując z „Nie chciałaś wiedzieć” miałam nieodparte wrażenie, że oto w moje ręce trafiło swoiste rozliczenie Jean Hanff Korelitz ze środowiskiem, w którym dorastała i w którym po latach pomieszkiwania w innych regionach na powrót się zadomowiła. Konstrukcja powieści właściwie nie daje czytelnikowi szansy odbiegania myślami od narzucanego przez autorkę tematu. Długie, wręcz rozwlekłe opisy aktualnej kondycji psychicznej głównej bohaterki, jej procesów myślowych i obserwacji otaczającego ją świata sprawiają, że Grace jawi się nie, jako kolejna szablonowa literacka postać, ale osoba niemalże z krwi i kości, którą już na początku książki poznajemy tak dobrze, jakbyśmy całe życie spędzili u jej boku. Na początku nie przepadałam za Grace, ale chyba taki był zamysł autorki, której nadrzędnym celem było brutalne skonfrontowanie dwóch różnych światów i wyobrażeń głównej bohaterki o tychże. Grace egzystuje w tak zwanych wyższych sferach, w otoczeniu zmanierowanych, przekonanych o swojej wyższości nad innymi śmiertelnikami, roszczeniowych mieszkańców Nowego Jorku. Chociaż sama nie opływa w dostatki zdołała zapewnić swojemu synowi start w ekskluzywnej prywatnej szkole i dopasować się do środowiska bogaczy. Choć Grace chłodnym okiem patrzy na rodziców rówieśników Henry’ego, bezlitośnie punktując w myślach ich wszystkie przywary tak naprawdę dąży do osiągnięcia ich statusu, w przekonaniu, że tylko prestiż i drogie przedmioty zapewnią jej rodzinie szczęście. Wzdycha na myśl o torebkach ze skór zwierząt (czym najsilniej mnie do siebie zniechęciła), wymusza na swoim utalentowanym synu naukę gry na skrzypcach u osławionego muzyka, nie bacząc na jego osobiste zainteresowania i spędza każdą wolną minutę w towarzystwie snobistycznych matek pracujących na to, aby szkoła, do której uczęszczają ich dzieci stała się kolebką finansowych geniuszy. Co więcej przekonana o swojej nieomylności i niezwykłej błyskotliwości, która uwarunkowała jej szczęśliwe małżeństwo u boku empatycznego onkologa dziecięcego, Grace pisze poradnik dla kobiet, w którym mówi im wprost, że same są winne kryzysom w swoich związkach, bo ignorowały sygnały, które niewątpliwie pojawiały się przez wiele lat pożycia z partnerami. Bardzo dogłębnie kreśląc ten odstręczający obraz Grace, Korelitz dawała do zrozumienia, że bardzo łatwo jest wpaść w sidła bogatej społeczności, odsunąć na bok swoje osobiste przekonania i dostosować się do środowiska, o którym nie mamy dobrego zdania. Ta kondycja psychiczna podatnej na wpływy jednostki jest wręcz namacalna, a manifest krytykujący materialistyczne podejście do życia iście obezwładniający. Naprawdę dawno już nie spotkałam się z tak szczerą prozą, której społeczną problematykę w całości bym podzielała.

„Nie miałaby teraz wielkiego problemu, gdyby musiała kłamać. Nie brzmiało to dobrze, ale jeśli miało jej pomóc podtrzymać fikcję, którą zdążyła dla niego stworzyć, to była gotowa z tym żyć. Niestety nie pamiętała dobrze, na czym ta fikcja polega i gdzie się rozjeżdża z rzeczywistością. A do tego nie bardzo wiedziała, jak wygląda rzeczywistość.”

Zwrot akcji następuje z chwilą zamordowania jednej z członkiń komitetu organizacyjnego zbiórkę pieniędzy w szkole Henry’ego. Kiedy podejrzenia zaczynają skupiać się na nieobecnym w mieście Jonathanie, Grace w zgodzie z zasadą, według której dotychczas żyła długo odsuwa od siebie prawdę o własnym małżeństwie. Napisała poradnik, w którym przestrzega kobiety przed okłamywaniem samej siebie, a kiedy jej związek osiąga punkt krytyczny robi dokładnie to samo, co jej pacjentki: ignoruje fakty. Ta chwila, podczas której oszołomiona Grace „tkwi na rozstaju dróg”, pomiędzy przekonaniem o nieskazitelności swojego długoletniego małżonka a stanem faktycznym i kiedy chwyta się absolutnie wszystkiego, aby zatrzymać przy sobie iluzję udowadnia, jaką jest hipokrytką. Czytelnik zauważy to na długo przed nią, ale z czasem Grace również to sobie uświadomi i w atmosferze coraz gęstszej paranoi, ostracyzmu i tłumionej nienawiści znajomych nabierze odwagi, aby nie tyle obiektywnie spojrzeć na swoje małżeństwo, ile na samą siebie. Przekształci własne życie w model, którym dotychczas gardziła, a który (z czego pewnie każdy zdaje sobie sprawę) jest jedynym, który zapewnia szczęście i ogólnie pojmowaną wolność. Ale to potem. Przedtem podczas maksymalnie trzymających w napięciu, tragicznych wydarzeń w Nowym Jorku Grace będzie obserwować jak życie jej i Henry’ego się rozpada, jak iluzja, w której się schronili zaczyna się rozwiewać ukazując całą skrywaną przez lata zgniliznę familii Sachs. Korelitz tak konstruuje swoją intrygę, żeby maksymalnie zdezorientować czytelnika. Nie wiemy, czy „Nie chciałaś wiedzieć” to powtórka „Dobranego małżeństwa” Stephena Kinga, czy raczej obraz mężczyzny, który z jakiegoś powodu padł ofiarą spisku i który robi wszystko, co w jego mocy, aby chronić własną rodzinę. Podejrzewamy, jaka jest prawda, ale dzięki licznym mylącym tropom podrzucanym przez autorkę w najbardziej odpowiednich momentach niczego nie możemy być pewni. Korelitz zasady budowania suspensu opanowała do perfekcji, obficie podlewając je dojrzałą psychologią, która podobnie jak typowe kryminalne tricki niejednokrotnie miota czytelnikiem i zakleszcza go w iluzorycznej pułapce, w której tkwi również Grace. A wydawać by się mogło, że tak rozwlekłe opisy procesów myślowych głównej bohaterki przysłonią wszystko inne, całą akcję, całą podskórną grozę i emocjonalne napięcie… Być może w wydaniu mniej utalentowanej pisarki powieść „Nie chciałaś wiedzieć” skończyłaby właśnie, jako taki miałki umoralniający poradnik, pełen wyświechtanych frazesów i nudnawych opisów chaotycznych myśli Grace, ale Korelitz to nie grozi. Autorka opanowała techniki dezorientowania czytelnika, precyzyjnie odmierzając momenty, w których najlepiej uderzyć, jakąś rewelacją oraz te, w których najlepiej poprzestać na cynicznej ocenie otaczającej nas rzeczywistości i dbałości o generowanie miejscami nieznośnego wręcz napięcia, rozbudzającego uwierającą ciekawość, która praktycznie przyśrubowuje do lektury. Jedyne, co można tej lekturze zarzucić to zbytnie zapętlenie w pierwszej połowie, kiedy to po kilka razy wyłuszcza się nam niektóre fakty z życia Grace – powtarzanie tego samego może zniechęcić, co poniektórych odbiorców do dalszej lektury, ale warto uzbroić się w cierpliwość, ponieważ w miarę rozwoju akcji Korelitz porzuca ową denerwującą manierę.

Pomimo swojego zadowolenia z lektury „Nie chciałaś wiedzieć” nie mogę z czystym sumieniem polecić jej absolutnie wszystkim potencjalnym czytelnikom. Jej nastawiona na dokładne, długie opisy konstrukcja pełna dogłębnej charakterystyki głównej bohaterki oraz szczegółowych sprawozdań z otaczającej ją rzeczywistości nie pozostawia miejsca dla niecierpliwych odbiorców, nastawionych na liczne zwroty akcji i dynamikę fabularną. Moim zdaniem to proza, w której odnajdą się ci wielbiciele thrillerów psychologicznych, dla których najważniejsza jest przekonująca kreacja postaci i pewne niezbywalne, brutalne prawdy o realiach, w których przyszło jej żyć. To powieść dla ludzi ceniących sobie wielopłaszczyznowe, niebanalne historie podane w niespiesznym, starannym stylu i właśnie takim osobom przede wszystkim polecam ową nietuzinkową książkę.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz