Don i Barbara Mitchell mieszkają z córką adopcyjną, Jody, która sprawia
problemy wychowawcze w szkole. Kiedy dyrektorka wspomina dziewczynce o
przeniesieniu do podstawówki z internatem ta przerażona, że może zostać rozdzielona
z rodziną, zabija ją i pozostaje poza wszelkim podejrzeniem. Kiedy w domu
Mitchellów, na czas wakacji, zatrzymuje się Karen Conners, bratanica Dona
destrukcyjne zachowanie Jody się nasila. Dziewczynka ma prawdziwą obsesję na
punkcie ojca i jest w stanie wyeliminować każdego, kto zagraża ich relacjom.
Tylko Karen dostrzega poważne anomalie w zachowaniu Jody, ale adopcyjni rodzice
dziewczynki nie podzielają jej podejrzeń. Tymczasem Jody kontynuuje swój
zbrodniczy proceder eliminowania każdego z otoczenia Mitchellów, kto w jej
mniemaniu pragnie zniszczyć ich rodzinę.
Thriller twórcy między innymi piątej części „Cichej nocy, śmierci nocy”, Martina
Kitrossera, który w swojej reżyserskiej karierze nigdy nie wybiegł poza
produkcje telewizyjne i rynek wideo. „Córeczka” powstała na fali popularności
motywu morderczego dzieciaka, rozpropagowanego między innymi przez twórców „Synalka”
i „Mikey’ego”. Chociaż scenariusz Steve’a Pesce’a koncentrował się na małej
dziewczynce (nie na chłopcu) łatwo odnaleźć w „Córeczce” echa tamtych filmów.
Oryginalność z pewnością nie jest jednym z elementów obrazu Martina Kitrossera.
Rys psychologiczny młodocianej morderczyni, Jody Mitchell, jest zbliżony do
charakterologii Mikey’ego. Łatwo zauważyć, że scenarzysta przy rozpisywaniu
postaci Jody starał się troszkę moralizować. Pokazać, że procedura adopcyjna w
połączeniu z tragiczną przeszłością wyrządza poważne szkody w psychice dziecka.
Tutaj jest to posunięte do ekstremum. Ciągłe „przerzucanie” dziewczynki z jednej
rodziny zastępczej do drugiej zaowocowało jej obsesyjnym pragnieniem utrzymania
przy sobie Mitchellów, za wszelką cenę. Szczególną niezdrową sympatią Jodie
obdarza swojego przybranego ojca, Dona. Idealizowanie go i pragnienie ciągłego
pozostawania w jego towarzystwie zostało uwarunkowane tragicznym losem jej
biologicznego ojca, z którym nigdy nie zdołała się pogodzić. Teraz, podobnie
jak Mikey, usilnie pragnie dopasować się do nowej familii i w jedyny znany
sobie sposób eliminować wszelkie problemy, które burzą rodzinny spokój, ale w
przeciwieństwie do niego ze szczególną troską o właściwe relacje z zastępczym ojcem,
który w jej oczach jest kimś wyjątkowym. Zbrodnie, które popełnia Jody w obawie
przed zakłóceniem w jej mniemaniu rodzinnej idylli nie charakteryzują się
większą brutalnością, czy innowacyjnością. Przez wzgląd na swoje gabaryty
dziewczynka jest zmuszona uciekać się do podstępów w starciach z silniejszymi
od siebie dorosłymi. Dyrektorkę zrzuca z krzesła, babcię spycha ze schodów,
przyjaciółkę Barbary zachodzi od tyłu i uderza z zaskoczenia. Mordów jest
oczywiście więcej, ale dosłownie wszystkie bazują na takim samym schemacie:
unikania frontalnego ataku na rzecz podstępu. Chociaż kilka scen zabójstw aż
prosiło się o większą drastyczność należy oddać scenarzyście, że należycie
zatuszował niedostatki siłowe Jody, przekonująco oddając jej modus operandi.
Ponadto twórcy zadbali o odpowiednie napięcie, podczas wszystkich scen mordów,
ze szczególnym wskazaniem na ujęcia poprzedzające atak przybranej babci Jody i przyjaciółki
jej zastępczej matki. W tym drugim przypadku najsilniej emocjonuje przeciągnięte
w czasie, powolne podążanie dziewczynki śladami niczego nieświadomej kobiety,
podlewającej kwiaty przy akompaniamencie stonowanej, acz idealnie zsynchronizowanej
z obrazem ścieżki dźwiękowej. Przed zaatakowaniem babci natomiast Jody ucieka
się do podstępu. Skłania staruszkę do zabawy w chowanego, podczas której
zostawia na parterze magnetofon z nagraniem wołania o pomoc i kryje się na
piętrze. Scenę, podczas której jej ofiara wspina się po schodach, aby na
szczycie dobiegł jej uszu rozpaczliwy krzyk przybranej wnuczki, Kitrosser oddał
z prawdziwym wyczuciem suspensu. Wiemy, że Jody za chwilę pojawi się za jej
plecami, żeby zepchnąć ją ze schodów i właśnie owa nieuchronność tragedii najsilniej
na nas oddziałuje.
W przeciwieństwie do „Mikey’ego”, „Córeczkę” oddarto z nadmiernie gęstego klimatu
grozy. Uświadomienie nam, do czego zdolna jest Jody zagwarantowało Kitrosserowi
odpowiednią aurę zdefiniowanego zagrożenia, należycie trzymającą w napięciu,
dzięki skutecznym trickom realizatorskim, o których pokrótce wspomniałam wyżej.
Ale jednocześnie twórcy odrobinę zaniedbali grę barw. Kolorystyka, przeciwnie
niż w „Mikey’m” nie wywołuje wrażenia ciężkości, nie jest na tyle „przybrudzona”,
aby dosłownie przygniatać odbiorców. Kitrosser postawił na większą delikatność,
która owszem również może się podobać, ale jego film na pewno na dłużej pozostałby
w pamięci, gdyby wykazał się większą odwagą w generowaniu atmosfery grozy. Zanim
przejdziemy do związków „Córeczki” z „Synalkiem” warto wspomnieć o jeszcze
jednej analogii z „Mikey’m”. Otóż, po niemalże każdym zbrodniczym akcie (bądź tuż
przed nim) Jody sili się na jakiś adekwatny do sytuacji dowcip, który znacząco
podkreśla jej szaleństwo. Po zrzuceniu przybranej babci ze schodów dziewczynka
stwierdza, że najwięcej wypadków przydarza się w domu, a po zabiciu
przyjaciółki Barbary zauważa, że w okolicy, aż roi się od bandytów. Takich
dowcipnych, idealnie dopasowanych do aktualnej sytuacji tekstów wtłoczono w
usta Jody o wiele więcej, i co ważniejsze z takim wyczuciem gatunku, aby nie
natchnąć jej postaci cechami stricte prześmiewczymi. Inspirację z „Synalka”
Steve Pesce najpewniej czerpał podczas rozpisywania wątku Karen, bratanicy
Dona, która zatrzymuje się u nich na okres wakacji. Kuzynka Jody, aż do finału
jest jedyną osobą z jej otoczenia (poza jej znajomą), która dostrzega poważne
anomalie w jej zachowaniu. Oczywiście, początkowo nie dopatruje się w niej morderczej
natury, ale z biegiem trwania własnego amatorskiego dochodzenia zaczyna
podejrzewać, że Mitchellom grozi poważne niebezpieczeństwo. Wątek mało
odkrywczy, ale znacząco dynamizujący fabułę i co ważniejsze reprezentowany
przez właściwie jedyną aktorkę, która jako tako przyłożyła się do swojej roli.
Roxana Zal całkiem przekonująco wykreowała postać Karen, mocno kontrastując z
główną bohaterką - egzaltowaną, przesadnie dramatyczną Gabrielle Boni, której
częste, jakże sztuczne wybuchy emocji dosłownie raniły moje oczy. Szkoda, że
Kitrosserowi nie udało się zatrudnić lepszej młodocianej aktorki, choćby
odrobinę, bo Boni zdecydowanie nie była w stanie podołać temu niełatwemu
zadaniu.
Dla wielbicieli thrillerów o morderczych dzieciakach „Córeczka” powinna być
idealnym wyborem. Innowacyjności, czy większej odwagi w epatowaniu makabrą oraz
duszącym klimatem tutaj nie uświadczymy, ale raczej wątpię, żeby entuzjastom
tego typu filmów przede wszystkim na tym zależało. W swoim gatunku zdaje
egzamin, choćby dzięki zdolności reżysera do należytego stopniowania napięcia i
wciągającego snucia bądź co bądź konwencjonalnej historii. Poszukiwacze oryginalności
zapewne będą rozczarowani „Córeczką”, ale osoby takie jak ja nieprzykładające
do tego większej wagi w ogólnym rozrachunku powinni być zadowoleni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz