Pasaż Moniera. Anne Forestier jest świadkiem napadu na sklep jubilerski. Jeden
z napastników zadaje jej poważne obrażenia i wraz ze swoimi towarzyszami ucieka
z zagrabionymi kosztownościami. Inspektor Camille Verhoeven z paryskiego
Wydziału Kryminalnego dowiedziawszy się, kto był największą ofiarą napadu,
używając podstępu przejmuje sprawę. Anne wkroczyła w jego życie przed rozbojem.
Camille wdał się w romans z nią w tajemnicy przed wszystkimi znajomymi. Teraz,
nadal nie zdradzając swoim przełożonym osobistego zaangażowania w sprawę, inspektor
ma zamiar z wykorzystaniem absolutnie wszystkich środków dopaść napastników.
Kiedy uświadamia sobie, że Anne nadal jest celem jego niezgodne z przepisami
działania zwracają uwagę przełożonych Verhoevena. Pomimo grożącego mu
zwolnienia inspektor coraz bardziej brnie w tę sprawę, nawet nie zastanawiając
się nad tym, kim tak naprawdę jest Anne.
Francuski pisarz, Pierre Lemaitre, porwał miliony czytelników swoją a la
trylogią o Camille’u Verhoevenie. Autor początkowo chciał zamknąć losy niskiego
inspektora paryskiego Wydziału Kryminalnego w trzech tomach, ale finalnie
napisał jeszcze dwa krótkie utwory, traktujące o tej postaci: e-book „Les
Grands Moyens” i minipowieść „Rosy & John”. W Polsce jak dotychczas nie
ukazały się owe dwa dopełnienia przygód Verhoevena, ale znajomość trzech nośnych
tomów całkowicie wystarczy do pełnego oglądu tej historii (szczególnie, że
Lemaitre nie odnosi się w nich do wydarzeń przedstawionych w tych krótkich
dodatkach).
W zestawieniu z „Koronkową robotą” i „Alex” moim zdaniem „Ofiara” wypada
najsłabiej. Można to zauważyć już na początku powieści, ale dalszy rozwój
fabuły, choć ma również swoje mocne strony, również plasuje się o kilka
poziomów niżej od pierwszej i drugiej części tej a la trylogii. Lemaitre,
wzorując się na Alfredzie Hitchcocku, jak zwykle otwiera powieść „trzęsieniem
ziemi”. Czytelnicy zostają dosłownie wrzuceni w sam środek brutalnego napadu na
sklep jubilerski, którego największą ofiarą jest, jak się wydaje przypadkowa
kobieta, Anne Forestier. Brzmi zachęcająco? Pewnie tak, ale największą bolączką
zawiązania akcji „Ofiary” jest chaotyczna relacja. Poszczególne wydarzenia
następują po sobie w błyskawicznym tempie, przy czym autor żadnego z nich nie
rozwija należycie. Zresztą na takiej samej zasadzie oddał początkową fazę
śledztwa, zamykając zarówno zeznania świadków, jak i konwersacje Verhoevena z
jego przełożonymi (panią komisarz i sędzią) w kilku niezbornych zdaniach. Celem
autora zapewne było maksymalne zdezorientowanie czytelników – pobieżne oddanie
wszystkich wątków w domyśle miało uśpić ich czujność, ale choć ten trik
Lemaitrowi się udał nie zmieniało to faktu, że pierwszy relacjonowany dzień
dochodzenia Verhoevena jawił się bardzo męcząco. Z czasem, w miarę
rozbudowywania poszczególnych wątków, kiedy problematyka powieści nieco się
krystalizuje, „Ofiarę” czyta się w miarę bezboleśnie, ale to nadal nie jest
taki Pierre Lemaitre, jakiego znamy z „Koronkowej roboty” i „Alex”. Brakuje mu
pazura, tego zacięcia, zamiłowania do makabrycznej dosłowności i konsekwencji w
budowaniu kryminalnej intrygi, zauważalnych w dwóch poprzednich częściach
cyklu. Główną oś fabularną stanowią zawodowe i uczuciowe rozterki Verhoevena, a
nie jak dotychczas szokujące sprawozdania z daleko posuniętego bestialstwa.
Główny bohater miota się pomiędzy tym, co słuszne, prawnie usankcjonowane a
kłócącym się z dobrem śledztwa życiem prywatnym. Na początku ma to swój urok –
autor z należytym wyczuciem maluje obraz wewnętrznie rozbitej jednostki, która
przez własne wybory znalazła się na rozdrożu. Jeden niewłaściwy krok
przypieczętuje dalsze losy Verhoevena. Pytanie tylko, czy tragiczna strata
ukochanej kobiety w przeszłości nie zaciemni mu całościowego oglądu na aktualną
sytuację, w której centrum tkwi kolejna wybranka inspektora. Ambiwalentna kreacja
głównego bohatera oraz jego coraz bardziej niepokojące przeprawy z
podejrzliwymi przełożonymi do pewnego momentu odgrywają znaczącą rolę w
budowaniu aury zaszczucia, dynamizują akcję coraz to bardziej niezrozumiałymi
posunięciami Verhoevena, które mogą zniszczyć jego godną podziwu karierę. Ale w
pewnym momencie Lemaitre, jakby się zagubił w tych wszystkich rozterkach – mniej
więcej w połowie powieści akcja dosłownie się zatrzymuje. Autor stara się ją
popychać licznymi wstawkami opowiadanymi z punktu widzenia jednego z
napastników, dybiącego na życie Anne, ale z czasem również te wątki tracą
wszelką moc, zaczynają zwyczajnie nużyć. Ratuje je jedynie dosyć makabryczne
przesłuchanie innego oprawcy, ale to zaledwie krótka odskocznia od denerwującej
stagnacji.
Dobra wiadomość jest taka, że kiedy już przetrwa się bezwładne, pobieżne
zawiązanie akcji i późniejszy przestój można spodziewać się wielkiego powrotu
niemalże takiego Lemaitre’a, jakiego znamy z poprzednich części. Autor od
początku daje czytelnikom do zrozumienia, że Anne Forestier coś ukrywa przed
Camille’m, który zdecydował się wszystko dla niej poświęcić. Jednak jak zawsze
przemilcza ważne fakty z jej życia, które mogłyby przedwcześnie wyklarować
kompletny obraz jej osoby. Szans na rozszyfrowanie całej istoty sprawy nie ma
właściwie żadnych, bo Lemaitre jak zwykle skupia się tylko na jednej stronie
całej sprawy. Mimo to zapewne żaden czytelnik nie będzie miał wątpliwości, że
ma do czynienia ze swego rodzaju femme
fatale, nie będzie w stanie natomiast domyślić, jaką tak naprawdę rolę
odgrywa ona w życiu Verhoevena – czy jest jedynie mimowolnym narzędziem w
rękach głównego oprawcy, ofiarą własnej przeszłości, niezwiązanej z aktualnymi wydarzeniami,
przed którą stara się uciec czy raczej „mózgiem całej operacji”. Na ostatnich
stu stronach Lemaitre stopniowo wszystko nam objaśni, a niektóre zwroty akcji
(nienaciągane, wynikające ze wcześniejszych zdarzeń) pewnie wstrząsną niejednym
czytelnikiem. Co prawda, pomijając tortury jednego z oprawców autor jeszcze
tylko należycie skupi się na drastycznych scenach, podczas ściągania szwów ze
swojej twarzy przez Anne, ale ową (jak na niego) delikatność odrobinę
zrekompensuje zaskakującymi wnioskami, do jakich z czasem dojdzie emocjonalnie
rozbity Camille Verhoeven. Które notabene zgrabnie połączą się z pierwszym tomem
cyklu. Historia się zapętli w tak przemyślanym stylu, że chyba nikt nie pomyśli
o jakimkolwiek przekombinowaniu.
„Ofiara” w wielkim skrócie jest mocno nierówna. Chaotyczność miesza się tutaj
ze stagnacją, zaskoczeniem oraz przemyślaną w najdrobniejszych szczegółach,
miejscami mocno trzymającą w napięciu intrygą. Takie skakanie po osadzonych na
dwóch skrajnie rożnych poziomach wątkach miejscami odrobinę męczy, ale nie na
tyle, żeby pozostawić w czytelnikach poczucie całkowicie straconego czasu na
lekturę tej pozycji. Dało się odczuć, że Pierre Lemaitre jest już mocno zmęczony
perypetiami swojego najbardziej rozpoznawalnego bohatera i to zmęczenie
niestety udzieliło się mnie. Gdyby podreperować kilka wątków, poświęcić im
nieco więcej uwagi „Ofiara” z pewnością osiągnęłaby wysoki poziom „Koronkowej
roboty” i „Alex”, ale w takim pobieżny kształcie niestety plasuje się o kilka
klas niżej od swoich powieściowych poprzedniczek.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Od "Ofiary" zaczęłam swoją przygodę z Lemaitrem i wówczas bardzo mi się spodobała. Co prawda przy "Koronkowej robocie" wypada nieco gorzej, jednak i tak trzyma się ponad średniej jakości kryminału. To po prostu pisarz dobrej klasy. :)
OdpowiedzUsuń