poniedziałek, 1 czerwca 2015

„Ludzka stonoga 3” (2015)


Naczelnik więzienia w Teksasie, Bill Boss, stara się znaleźć sposób na zminimalizowanie kosztów utrzymania więźniów, zapobieżenie częstym rozruchom i podniesienie ilości zresocjalizowanych osadzonych. Torturowanie, co poniektórych szczególnie groźnych więźniów nie przynosi oczekiwanych rezultatów – Bossowi nie udaje się w ten sposób przytępić ich agresywności. Jego asystent, Dwight Butler, poddaje szefowi pomysł zainspirowany kontrowersyjnymi filmami Toma Sixa. Z pomocą reżysera postanawiają stworzyć ludzką stonogę, złożoną z więźniów skazanych na śmierć i dożywocie.

Dwie odsłony „Ludzkiej stonogi” rozsławiły nazwisko ich scenarzysty i reżysera, Toma Sixa, ale nie w takim sensie, w jakim chciałoby tego większość artystów. W przekonaniu masowych odbiorców pomysł Sixa na przyszywanie ust do odbytów nie mógł ziścić się w głowie zdrowego psychicznie osobnika. Etykietki „zboczeniec” i „psychopata”, jak to zwykle w sztuce bywa przyczyniły się do komercyjnego sukcesu filmów Sixa. Ludzie z czystej ciekawości sięgali po jego kontrowersyjne produkcje, tym samym udowadniając, że to nie filmowcy są winni powstawaniu tego typu obrazów. Popyt determinuje podaż – i wszystko jedno, czy po obejrzeniu jakiegoś skrajnie szokującego obrazu krytycy i szeroka opinia publiczna w zdecydowanej większości nie szczędzili niepochlebnych opinii o „Ludzkich stonogach” i samym Sixie, ważne, że pieniążki ze sprzedaży już wpłynęły na konto. Podczas, gdy masowi odbiorcy utyskiwali na wysoki poziom brutalności dwóch poprzednich odsłon „Ludzkiej stonogi”, ja zarzucałam im zbyt dużą monotonność. Pierwsza część rozkręciła się dopiero w finale, druga była dużo lepsza, ale do połowy seans również niemiłosiernie mi się dłużył. Być może moje oczekiwania były zbyt wygórowane, w końcu filmy określano, jako skrajnie szokujące – w porywach takie były, ale to za mało, żeby całkowicie przyciągnąć moją uwagę. Tom Six zapowiedział, że trzecia część „Ludzkiej stonogi” będzie ostatnia. Rozpowszechniana głównie za pośrednictwem systemu VOD ta mocno komediowa „Ludzka stonoga 3” ma być jego pożegnaniem z tym pomysłem. 

Akcja trzeciej części „Ludzkiej stonogi” rozgrywa się w teksaskim więzieniu, w którym niepodzielną władzę sprawuje naczelnik, Bill Boss. Dieter Laser w tej roli (znany z pierwszej odsłony trylogii, w której kreował postać czarnego charakteru) jest tak dalece przerysowany, że wystarczy raz na niego spojrzeć, aby nabrać przekonania, że niniejszą produkcję należy traktować z dużym przymrużeniem oka. Nadpobudliwy, nadużywający swojej władzy szaleniec Boss, umila sobie czas torturowaniem więźniów i stosunkami ze swoją sekretarką. Asystuje mu Dwight Butler (w tej roli Laurence R. Harvey, który grał psychopatę w drugiej odsłonie trylogii) – milczący księgowy, który z niesmakiem przygląda się odrażającym poczynaniom szefa, ale równocześnie stara się na nim wzorować. Paleta tortur nie jest szeroka, bowiem Six przez większą część filmu największy nacisk kładzie na aspekty komediowe – maksymalne przejaskrawienie postaci, dialogi naszpikowane czarnym humorem i kontrowersyjną filozofię Bossa. Otóż, mężczyzna wychodzi z założenia, że humanitarne pozbawianie życia skazanych na śmierć przez organy władzy jest niesprawiedliwe, że owi zwyrodnialcy zasłużyli sobie na bolesny koniec. Dlatego też wdraża swój własny program zadawania cierpień szczególnie agresywnym osadzonym, dzięki czemu może pofolgować swoim zbrodniczym zapędom. Widzimy więc, w przekonaniu Bossa, ulepszoną wersję tortury z Guantanamo, z wykorzystaniem wrzącej wody oraz obcięcie jąder, które następnie zostają usmażone i podane naczelnikowi na lunch. Brzmi to może odstręczająco, ale tak nie wygląda. Six celowo zaniedbał realizm, podlewając sceny gore rażąco sztuczną, rozwodnioną posoką, aby dać do zrozumienia, że mamy do czynienia bardziej z parodią „Ludzkiej stonogi”, aniżeli kolejnym filmem nakręconym na poważnie. Ta część ma przede wszystkim śmieszyć widzów, a nie szokować i żeby jeszcze dobitniej to podkreślić Six wykorzystał znany z na przykład trzeciej części „Krzyku 3”, czy „Nowego koszmaru Wesa Cravena” trick „filmu w filmie”. Dwie części jego „Ludzkiej stonogi” cieszą się popularnością wśród personelu więzienia (z wyłączeniem samego Bossa, który określa je mianem B-klasowej szmiry) i stają się inspiracją do okrutnego eksperymentu na więźniach. Tom Six wystąpił w „Ludzkiej stonodze 3”, jako on sam, a swoją postać rozpisał dokładnie w taki sposób, w jaki widzą go masowi odbiorcy. Jako zafascynowanego ideą łączenia ludzi w jeden organizm ze wspólnym układem trawiennym zboczeńca, który pragnie zobaczyć zabieg w rzeczywistości. Ot, Six kpi z samego siebie, ale też z widzów, którzy dokładnie tak go sobie wyobrażają. 

W przeciwieństwie do „Ludzkiej stonogi 2” trzecia część nie pozostawia najmocniejszego uderzenia na koniec. Jakby Six wiedział, że jego pomysł już się zużył, o wiele bardziej nie tyle zniesmacza, co zaskakuje wątkami nieskupiającymi się na odrażającym eksperymencie Bossa. Wcześniej mamy tak osobliwe sekwencje, jak gwałt nerki, więźnia ze stomią, posiadającego sztuczny odbyt na brzuchu z którego odchody wypływają do woreczka, czy wreszcie krótkie ujęcie wchodzenia w pobitą, przebywającą w śpiączce sekretarkę. Owe wstawki nie zniesmaczą koneserów kina gore, ale istnieje szansa, że przynajmniej zwrócą uwagę na pomysłowość scenarzysty. Bo sama finalna scena oryginalna już nie jest. UWAGA SPOILER Co prawda stonoga jest o wiele dłuższa niż w poprzednich częściach, ale to nie zmienia faktu, że owy pomysł Six już tak wyeksploatował w poprzednich odsłonach, że nie ma szans ponownie zaszokować zaznajomionych z nimi odbiorców. Nawet nowy pomysł na ludzką gąsienicę mnie nie poruszył – już raczej odebrałam to, jako próbę wmówienia widzom, że Six miał jakiś pomysł na zaskoczenie odbiorcy. Cóż, mnie bardziej zażenował niż zaskoczył. Chociaż przyznaję, że wzmianka Bossa o eksperymencie gender mocno mnie rozbawiła KONIEC SPOILERA.

Po dwóch poważnych odsłonach „Ludzkiej stonogi” (z bardzo delikatnymi wstawkami humorystycznymi) Tom Six zrozumiał, że jego pomysł równie dobrze może sprawdzić się w konwencji mocno komediowej. Podobnie, jak „Kieł” Kevina Smitha „Ludzka stonoga 3” może zdać egzamin przede wszystkim, jako prześmiewczy obraz z mocno przerysowanymi wstawkami gore. Humor, co prawda z czasem staje się męczący, a bo Six natchnął nim niemalże wszystkie dialogi, a przejaskrawiona, pastelowa kolorystyka nieprzyjemnie bije po oczach, ale w ogólnym rozrachunku taka koncepcja całkiem znośnie się sprawdza. Nie jest to film, który wbiłby mi się w pamięć, którym byłabym bezbrzeżnie zachwycona, nie jest nawet lepszy od dwójki, ale nie mogę powiedzieć, żebym chwilami dobrze się nie bawiła w trakcie seansu. Troszkę się pośmiałam, a to już coś.    

5 komentarzy:

  1. Problem w tym, co Six chce robić dalej. Nakręcił trylogię, z której, czy komuś to się podoba czy nie, zasłyną i co teraz? Jakoś nie wróżę mu kariery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze może się w spożywczaku zatrudnić;)
      A tak na poważnie może już się dorobił i przejdzie na emeryturę, albo ma jakiś inny pomysł na film. Nie wiem, to się okaże, ale jakby nie było uważam, że dobrze iż nie chce ciągnąć dłużej tego tematu, bo moim zdaniem całkowicie już go wyczerpał (o ile jego zamiar się ziści, bo wiesz jak jest z kinem, albo on albo ktoś inny mogą dokręcić coś na siłę).

      Usuń
  2. "Ludzka stonoga" po prostu mnie obrzydza i po pierwszej czesci nie mam ochoty na wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  3. czyli co dwójka jednak pozostaje najlepsza? przyznaje że rzeczywiście nieźle porypane z tego bagno i całkiem nieźle zmiksowało mi mózg, i liczyłem na takie same efekty przy trójce, a tutaj czytam ze parodia, komediowo? szkoda

    ps kruku, jeśli jedynka Cie obrzydza to coś nie tak, przecież tam nie ma nic przesadnie mocnego. w porównaniu do dwójki, jedynka to film dla przedszkolaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem dwójka najlepsza, ale to w końcu kwestia gustu - może Ty inaczej to ocenisz.

      "ps kruku, jeśli jedynka Cie obrzydza to coś nie tak, przecież tam nie ma nic przesadnie mocnego. w porównaniu do dwójki, jedynka to film dla przedszkolaków."

      Też uważam, że jedynka była słaba, ale pamiętaj że każdy ma inny próg odporności i trzeba to uszanować. Ile ludzi tyle zapatrywań.

      Usuń