W
2000 roku Sadie Banner opuściła swoją nowo narodzoną córkę
Amber i jej ojca Milesa, ponieważ była przekonana, że pośrednio
stanowi zagrożenie dla swojego dziecka, że przebywając w pobliżu
Amber ściąga na nią uwagę tajemniczej istoty zwanej Człowiekiem
z Lasu. Szesnaście lat później Sadie wróciła do swojej rodziny,
wierząc, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Wszystko
wskazywało na to, że Człowiek z Lasu przestał się nią
interesować, więc kobieta nareszcie mogła rozpocząć życie
rodzinne, za którym tak bardzo tęskniła. Tak jej się wydawało...
W 2018 roku grupa filmowców kręci film dokumentalny, którego główną bohaterką jest osiemnastoletnia Amber Banner, która uniknęła kary za morderstwo popełnione dwa lata wcześniej. Produkcja ma przybliżyć widzom wydarzenia, które doprowadziły do tej zbrodni, przedstawić ostatnie lata wspólnego życia trzyosobowej rodziny Bannerów i przyjrzeć się legendzie o Człowieku z Lasu, w istnienie którego, być może słusznie, wierzy wielu ludzi.
W 2018 roku grupa filmowców kręci film dokumentalny, którego główną bohaterką jest osiemnastoletnia Amber Banner, która uniknęła kary za morderstwo popełnione dwa lata wcześniej. Produkcja ma przybliżyć widzom wydarzenia, które doprowadziły do tej zbrodni, przedstawić ostatnie lata wspólnego życia trzyosobowej rodziny Bannerów i przyjrzeć się legendzie o Człowieku z Lasu, w istnienie którego, być może słusznie, wierzy wielu ludzi.
Fabuła
„Człowieka z Lasu” składa się z motywów przystających przede
wszystkim do thrillera psychologicznego oraz takich, które wyrastają
z tradycji horroru o zjawiskach nadprzyrodzonych. Jedna z głównych
bohaterek powieści, Sadie Banner, wierzy, że od lat prześladuje ją
mityczny Człowiek z Lasu, nadnaturalna istota, która „zabiera
córki”. Sadie po raz pierwszy zetknęła się z nim w
dzieciństwie, to właśnie wówczas w swoim mniemaniu została
obłożona tą straszną klątwą, przed którą wiele lat później
starała się uchronić swoje jedyne dziecko. Uciekła więc od
swojej nowej rodziny, od ukochanego mężczyzny Milesa i córeczki
Amber. Dziewczynka była więc wychowywana tylko przez ojca, który
nie tracił nadziei, że Sadie w końcu do nich wróci. I tak też
się stało, tyle że na jej powrót trzeba było czekać szesnaście
długich lat. Tyle trwało zanim kobieta nabrała pewności, że jej
obecność w życiu Amber nie sprowadzi na nastolatkę śmiertelnego
niebezpieczeństwa w postaci tajemniczego Człowieka z Lasu. Mamy
więc motyw potencjalnej klątwy i jakiejś nadnaturalnej istoty
porywającej wybrane dziewczynki, ale na tym bynajmniej nie kończą
się ukłony w stronę nastrojowego horroru, z tak znakomitym
wyczuciem gatunku czynione przez Phoebe Locke na kartach „Człowieka
z Lasu”. Oprócz tego mamy cienie – tak Sadie zwykła nazywać
nadzwyczajne zjawiska, którym świadkuje, a które tak na dobrą
sprawę zwiastują obecność Człowieka z Lasu i ducha (?) jakiejś
dziewczynki. Cienie są dla tej kobiety dowodem na to, że wciąż
tkwi w szponach tytułowej istoty. I jak można się spodziewać
jakiś czas po jej powrocie na łono rodziny (rok 2016) Sadie znowu
zacznie je widywać. A to może oznaczać, że życie jej
szesnastoletniej córki jest zagrożone. My, czytelnicy, wiemy, że
Amber przeżyje, że wyjdzie cało z tragedii, do której wkrótce
dojdzie. Locke wcale tego nie ukrywa. Tak samo jak tego, że Amber
odbierze komuś życie. Przez długi czas jednak ukrywa tożsamość
jej ofiary – autorka właściwie przez cały czas każe nam
zastanawiać się nad tym, kogo ta młoda dziewczyna zabiła i
dlaczego zdecydowała się na tak drastyczny krok. Czyżby maczał w
tym palce legendarny Człowiek z Lasu? A może od początku był on
tylko wytworem wyobraźni jej matki. Być może Sadie przez wszystkie
te lata borykała się z chorobą psychiczną, a w roku 2016 jej stan
uległ pogorszeniu – wpadła w otchłań szaleństwa, stając się
tym samym ogromnym zagrożeniem dla swojej jedynej córki. Phoebe
Locke nie pozwala nam kategorycznie odrzucić żadnej z tych
możliwości. To samo można zresztą powiedzieć o trzeciej opcji –
o sugestii, że to Amber Banner jest tą złą, że mamy tutaj do
czynienia z zimnokrwistą, wyrachowaną, biegłą w sztuce
manipulacji młodą kobietą, która z premedytacją wkroczyła na
ścieżkę zbrodni, na którą najprawdopodobniej pchnęła ją
przede wszystkim nienawiść do własnej matki. Na początku
obawiałam się, że takie mieszanie stref czasowych wprowadzi
denerwujący chaos i zaowocuje powierzchownością, zwłaszcza że
książka ta jest stosunkowo krótka. Innymi słowy: wyszłam z
założenia, że na tak niewielkiej przestrzeni i przy wykorzystaniu
takiej konstrukcji nie da się zbudować wiarygodnych, dogłębnych
rysów osobowościowych najważniejszych postaci, w szczegółowy
sposób unaocznić wszystkich wydarzeń, które doprowadziły do
czyjegoś morderstwa, dbając przy tym o odpowiedni klimat dla tej
historii i pilnując, by po drodze przypadkiem zbyt wiele nie
zdradzić, tj. niechcący nie naprowadzić czytelnika na rozwiązanie
tej, czy tylko pozornie, czy faktycznie, bardzo złożonej zagadki.
Balansowanie pomiędzy sferą nadprzyrodzoną i paranoiczną,
schizofreniczną, zręczne przeplatanie konwencji horroru i thrillera
psychologicznego w przypadku tak krótkiej powieści wydawało mi się
mało możliwe, ale praktycznie z każdą przeczytaną stroną coraz
bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że te moje złe
przeczucia są stanowczo nieuzasadnione. Moje obawy się nie ziściły
– Phoebe Locke z całą mocą udowodniła mi, że nie potrzebuje
dużo przestrzeni na rozsnucie opowieści, której według mnie nie
brak absolutnie niczego. Diablo klimatycznej, tajemniczej,
nieprzewidywalnej, w pewnym sensie zmuszającej do myślenia
historii, spisanej dojrzałym, barwnym stylem, w którym aż roi się
od szczegółów (myślę, że brawa należą się również
tłumaczce Aleksandrze Wolnickiej), najdrobniejszych detali, które
sprawiły, że weszłam w tę opowieść całą sobą. Świat
przedstawiony w „Człowieku z Lasu” Locke traktowałam jak swój
własny, jak prawdziwą rzeczywistość. Bo ona była prawdziwa, gdy
pochylałam się nad tą książką. Tylko ona, bo o realnym świecie
całkowicie zapomniałam.
