W
jesienny poranek 2018 roku w portowym szwedzkim mieście Norrtälje
zostaje odnaleziony żółty kontener z tajemniczą zawartością.
Znalezisko od początku budzi niepokój potrafiącej słyszeć
przyszłość i przeszłość, pracującej w miejscowym sklepie
spożywczym młodej samotnej matki Siw Waern, która wraz ze swoją
najlepszą przyjaciółką, wywodzącą się z przestępczej rodziny
pracownicą domu opieki Anną Olofsson, nieoczekiwanie staje się
częścią większej grupy. Zmagająca się z otyłością kobieta z
sekretną mocą, którą nazywa słuchami nawiązuje bliską relację
z mającym wizje straumatyzowanym mężczyzną Maxem Bergwallem, od
dzieciństwa zaprzyjaźnionym z nieukrywającym swojej niechęci do
jego nowej sympatii i przede wszystkim jej nieprzebierającej w
słowach koleżanki, cynicznym Johanem Anderssonem oraz człowiekiem,
któremu zawdzięcza życie, imigrantem z Bośni Marko Kovać.
Wkrótce w zwykłą codzienność mieszkańców malowniczego miasta w
regionie Roslagen wedrze się niezwykła siła nieświadomie
wypuszczona z żółtego kontenera. Życzliwość powoli będzie
ustępować miejsca palącej nienawiści.
|
Okładka książki. „Życzliwość”, Zysk i S-ka 2024
|
John
Ajvide Lindqvist urodził się i wychował na przedmieściu
Sztokholmu, zbudowanej w latach 50. XX wieku dzielnicy Blackeberg w
okręgu Bromma. Zanim został pisarzem na pełen etat przez dwanaście
lat robił karierę sceniczną, głównie w roli stand-upera, ale
próbował też swoich sił jako iluzjonista. Międzynarodową sławę
przyniosła mu debiutancka powieść, pierwotnie wydany w 2004 roku
bestsellerowy horror wampiryczny pt. „Låt den rätte komma in”
(ang. „Let the Right One In”, pol. „Wpuść mnie”), gorąco
rekomendowany między innymi przez idola Lindqvista, Stephena Kinga.
Jak dotąd książka doczekała się dwóch adaptacji
filmowych/ekranizacji (uwolniony w 2008 roku szwedzki obraz w
reżyserii Tomasa Alfredsona, na podstawie scenariusza autora
literackiego oryginału i „Let Me In”, amerykańska wersja
napisana i wyreżyserowana przez Matta Reevesa, która światową
premierę miała w roku 2010; w Polsce oba filmy dystrybuowane pod
tytułem „Pozwól mi wejść”), adaptacji teatralnej (reżyseria:
Jakob Hultcrantz Hansson, scenariusz: John Ajvide Lindqvist, premiera
w Nord-Trøndelag Teater w Steinkjer w Norwegii 15 listopada 2012
roku) i serialowej (dziesięcioodcinkowa produkcja Showtime wydana w
2022 roku pod starą nazwą, „Let the Right One In”). W 2010 i
2011 roku firmy Hammer Film Productions i Dark Horse Comics wypuściły
czteroczęściową limitowaną serię komiksową autorstwa Marca
Andreyko - „Let Me In: Crossroads”, prequele „Let Me In”
Matta Reevesa – która nieprzyjemnie zaskoczyła Lindqvista. Był
pewien, że nie wydał zgody na taki projekt, ale później
dowiedział się, że jednak sprzedał prawa do stworzenia komiksu na
motywach jego powieści, twierdził jednak, że został źle
poinformowany, a wręcz oszukany, że warunki umowy z amerykańskim
producentem, jakie mu przedstawiono ustnie odbiegały od treści
pełnego niezrozumiałych dla niego zawiłości prawnych podpisanego
przezeń kontraktu.
„Życzliwość”
(oryg. „Vänligheten”, ang. „The Kindness”) to czwarta wydana
w Polsce powieść szwedzkiej gwiazdy literatury grozy (wcześniej
ukazały się „Wpuść mnie”, „Powroty zmarłych” i „Ludzka
przystań”), której największą muzą jest angielski piosenkarz i
autorów tekstów Steven Patrick Morrissey, frontman zespołu The
Smiths działającego w latach 1982-1987, który następnie zrobił
karierę solową. Światowa premiera opowieści o przeklętym
kontenerze przypadła na rok 2021, a pierwsze polskie wydanie
pojawiło się w roku 2024 w ofercie wydawnictwa Zysk i S-ka: edycja
w twardej oprawie (projekt graficzny okładki: Barbara i Przemysław
Kida) w tłumaczeniu Elżbiety Frątczak-Nowotny. Długa (ponad
siedemset stron) fikcyjna historia osadzona w autentycznej szwedzkiej
miejscowości, niewielkim mieście Norrtälje w hrabstwie/regionie
terytorialnym (tj. län) Sztokholm, w nieadministracyjnym regionie
Roslagen, która raz czy dwa przypomniała mi „Kolor z przestworzy”
Howarda Phillipsa Lovecrafta i uwolnione parę miesięcy po omawianej
powieści „Niewiniątka” Eskila Vogta i Fabuła główna
rozgrywa się w drugiej połowie 2018 roku, a obrazu dopełniają
retrospekcje - przeszłość bohatera zbiorowego, dodatki z upiornego
miejsca – bardzo rzadkie wycieczki do personifikacji pospolitego
zjawiska meteorologicznego i krótkie raporty w sprawie, jak czytamy
we wstępie do „Życzliwości” Johna Ajvide Lindqvista, „naszej
[pękającej] tarczy przeciwko rozpadowi”. W prologu
przyglądamy się akcji ratunkowej przeprowadzonej przez
trzynastoletnią Siw Waern w jej rodzinnym Norrtälje i śmiertelnie
niebezpiecznej przygodzie nieznanych jej chłopców w innej części
miasta. Nielegalna wspinaczka Maxa Bergwalla i Johana Anderssona –
początek przyjaźni Szwedów z rodowitym Bośniakiem nazwiskiem
Marko Kovać. Szesnaście lat później poznajemy Siw jako samotną
matkę wspaniałej siedmiolatki, zasadniczej Alvy - obok Marii Kovać,
młodszej siostry Marko, mojej ulubionej postaci „Życzliwości”
Johna Ajvide Lindqvista – i najlepszą przyjaciółkę Anny
Olofsson. Dwie puszyste kobiety diametralnie różniące się
charakterem, które od niedawna wspólnie pracują nad poprawą
swojego wyglądu. Ale żadna z nich tak naprawdę nie wierzy, że
pozbędzie się zbędnych kilogramów tylko dzięki regularnym
wizytom na siłowni. Spokojna, nieśmiała, bojąca się wyjść ze
swojej strefy (dys)komfortu zapalona graczka w Pokémon GO, traktuje
to poważniej od swojej bezpośredniej przyjaciółki; w
przeciwieństwie do Siw, nadużywającej wulgaryzmów, niestroniącej
od wyzywających strojów i przesadnego makijażu, dziewczyny z
niedobrego domu. Córki gangstera, która z miejsca znielubi Johana
Anderssona, chłopaka z niedobrego domu, czy raczej domu rozpaczliwie
wołającego o pomoc. Dziecko swego czasu mieszkające z chorą
psychicznie matką (schizofrenia paranoidalna?) w ciasnym, cuchnącym
lokalu w zwyczajnym bloku. Istne wysypisko śmieci (syllogomania?),
na które nikt nie zwracał uwagi. Niewidzialne miejsce w tak zwanym
cywilizowanym świecie. Jedno z wielu. Mieszkanie ostro kontrastujące
z wystawnym gniazdem rodzinnym Maxa Bergwalla, pierwszego prawdziwego
przyjaciela Johana, człowieka potwornie skrzywdzonego przez
bezdusznych urzędników. Pracownika kręgielni w Norrtälje,
pewnego, że nigdy nie zrealizuje swojego najskrytszego marzenia.
Wie, że „jest mnóstwo pisarzy, którzy odnieśli sukces, mimo
że wiele razy odrzucano ich książki”, jak „na przykład
ten autor książek o wampirach” - tak, słyszał o „Pozwól
mi wejść”, ale oczywiście nie wie, że rozmawia o swoim stwórcy
(sprytne pomieszanie rzeczywistości z fikcją, efektowna sztuczka
stylistyczna) – trwa jednak w przekonaniu, że psychicznie nie
udźwignąłby nawet jednej odmowy od wydawcy. Za duże ryzyko, jak
dla niego. Mężczyzny udzielającego się na internetowym forum
obleganym przez rasistów i ksenofobów. Mężczyzny dolewającego
oliwy do antyimigracyjnego ognia.
|
Okładka książki. „Vänligheten”, Ordfront förlag 2021
|
„Należał
do tych nielicznych, którzy nie poddali się szaleństwu. Uważał,
że wszyscy oni są ludźmi, którzy znaleźli się w nieszczęśliwej
sytuacji, sprowokowanej przez żądnych władzy polityków. Naprawdę
miał uwierzyć, że piekarz Rashid czy mechanik samochodowy Ahmad z
miasteczka nagle zamienili się w potwory, dlatego że tak twierdzili
czerwoni na twarzy demagogowie?”
W
„Życzliwości” Johna Ajvide Lindqvista warstwa
społeczno-obyczajowa subtelnie przenika przez zasłonę
nadnaturalną. Proza życia, w której gatunkowy horror bardzo
nieśmiało zaznacza swoją obecność. Powieść egzystencjalna z
elementami paranormalnymi. Utwór alegoryczny – elementy
fantastyczne po części pełnią rolę symboliczną; bezsprzecznie
przynależą do świata przedstawionego, ale jednocześnie są
metaforą naszej rzeczywistości, wrzących nastrój społecznych,
rosnącej radykalizacji postaw, pandemii dehumanizacji: broni
masowego rażenia. Żółty kontener jest sumą wszystkich strachów
współczesnego społeczeństwa europejskiego, „niewidocznym
potworem” - jak go nazwie pewna bystra dziewczynka - mniej lub
bardziej wyimaginowanym wrogiem, antybohaterem opowieści z cyklu
„syndrom oblężonej twierdzy” i nagrobkiem dla życzliwości,
miłosierdzia, człowieczeństwa. „Dlaczego wszyscy wszystkich
tak nienawidzą?”, bo „to jakby ostatnia deska ratunku.
Kiedy wszystko inne zawiodło, kiedy jest się nikim, kiedy niczego
się już nie ma. Wtedy pozostaje przynajmniej nienawiść”.
Tylko takie wyjaśnienie przychodzi do głowy kobiecie, która przez
chwilę poczuła się jak mścicielka z kultowego filmu Meira
Zarchiego, ewentualnie jego remake'u (na co wskazywałaby akcja z
pistoletem) w reżyserii Stevena R. Monroe'a. Mam jednak czelność
twierdzić, że najbliższy rozwiązania tej zagadki jest „chłopiec,
który nienawidzi gminy”, a przynajmniej bez namysłu mógłby
wskazać większe ogniska zarazy zwanej nienawiścią. Zgnilizny
toczącej ludzkość. Johan Andersson nie ma szóstego zmysłu, jak
jego najlepszy przyjaciel i „ta grubaska”, która wpadła mu w
oko, ale jego pierwszego dopadnie przerażająca myśl o zepsuciu
przetaczającym się przez jego rodzinne miasto. Obezwładniające
poczucie, że Norrtälje (Szwecja, Europa, Ziemia) znajduje się na
skraju upadku. Siw Waern i Max Bergwall, sybilla i jasnowidz
prawdopodobnie cierpiący na zespół stresu pourazowego, spodziewali
się, że po otwarciu tajemniczego kontenera sytuacja w mieście
zmieni się na gorsze, wyczuwali jakąś mroczną obecność w tym
metalowym pojemniku, którą notabene wyrzuciło morze/rzeka –
zwyczajowa złowroga siła w twórczości Johna Ajvide Lindqvista, co
może mieć związek ze śmiercią jego ojca – ale ich wyjątkowe
talenty, dary i przekleństwa zarazem, wówczas ograniczyły się do
tych niejasnych podpowiedzi. Więcej sygnałów alarmowych dostaną
po otwarciu puszki Pandory. Kamyczki nieuprzejmości uruchamiające
lawinę przemocy. Błyskawicznie pogłębiające się podziały w
dotąd zintegrowanym społeczeństwie, drastyczna polaryzacja,
nastawianie sąsiadów przeciwko sobie, zupełnie, jak w wojennej
zawierusze, z której udało się uciec czteroosobowej rodzinie
Kovać. Rodzinie, która wlała trochę światła w mroczny żywot
młodego Szweda. Cichy bohater, jego gościnna małżonka, ich
zabójczo przystojny pierworodny i jego kłopotliwa młodsza
siostrzyczka dla Johana stali się czymś w rodzaju rodziny
zastępczej. Wyrósł na przeciwnika multikulti, stosującego
podwójne standardy, zdającego sobie sprawę ze swojej hipokryzji,
ale w ogóle się tym nieprzejmującego. Rodzina z Bośni ma
szczególne względy u Johana... i nic tego nie zmieni? Długoletnia
rywalizacja Marko z dużo lepiej sytuowanym przyjacielem skończyła
się niekwestionowanym zwycięstwem tego pierwszego, ale jemu to nie
wystarczy. Misja opętanego przez złego boga - powrót do rodzinnego
miasta w pozornie szczytnym celu, ale to tylko wygodna wymówka,
wmawianie sobie, że to nie ma nic wspólnego z paskudnym pragnieniem
pognębienia „odwiecznego konkurenta”. Jedno dziecko szaleńczo
goni za mamoną, drugie próżność (czyżby?) zawiodła w szpony
destrukcyjnych nałogów – bohater wojenny ze smutkiem patrzy na
swoich potomków, trwa w poczuciu osobistej porażki, z rezygnacją
przygląda się dorosłym latoroślom, które wbrew jego staraniom
obrały szatańskie ścieżki.
„Życzliwość”
Johna Ajvide Lindqvista to dzieło odznaczające się wysoką
inteligencją emocjonalną, mocno uduchowiona, poruszająca opowieść
o samotności, zagubieniu, gniewie, desperacji, nienawiści, wierze,
nadziei i miłości. Wielowątkowa historia skłaniająca do
refleksji, wprawiająca w melancholijny nastrój, w grobową zadumę
nad światem, w którym wszyscy żyjemy. Światem nieustannie
odzieranym z empatii. Przeraźliwy krzyk rozpaczy szwedzkiego
pisarza, któremu zależy na człowieku.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu