niedziela, 21 lipca 2024

„Kod zła” (2024)

 
Lata 70. XX wieku. Mała dziewczynka z Polaroidem mieszkająca w odludnym zakątku stanu Oregon zwraca uwagą na samochód stojący przed domem. Zaciekawiona, wychodzi na zaśnieżone podwórze, gdzie zaskakuje ją nienaturalnie blady mężczyzna.
Lata 90. XX wieku. Zaczynająca karierę w Federalnym Biurze Śledczym agentka specjalna Lee Harker, po wykazaniu się nadzwyczajną intuicją, zostaje przydzielona do sprawy prowadzonej przez doświadczonego agenta Cartera. Trwającej od dziesiątek lat pogoni za tajemniczym nadawcą bądź nadawcami listów z diabelskim kodem. Sekretnych wiadomości podpisywanych pseudonimem Longlegs i odnajdywanych na miejscach potwornych zbrodni. Ofiarami zwykle są kobiety i dzieci, a sprawcami ich mężowie i ojcowie, dotąd niewykazujący skłonności do agresji, praworządni mieszańcy Oregonu, którzy swój morderczy szał niezmiennie finalizują samobójstwem. Śledztwo FBI, które jakiś czas temu utknęło w martwym punkcie, ożywa po dołączeniu do zespołu zamkniętej w sobie agentki, w jakiś zagadkowy sposobów powiązanej z nieuchwytnym Longlegsem, domniemanym satanistą z nadzwyczajną charyzmą.

Plakat filmu. „Longlegs” 2024, Saturn Films, C2 Motion Picture Group, Oddfellows Entertainment, Range Media Partners

W listopadzie 2022 roku w przestrzeni publicznej pojawiła się informacja o szykowanym horrorze/thrillerze pt. „Longlegs” (pol. „Kod zła”) w reżyserii i na podstawie scenariusza Osgooda Roberta 'Oza' Perkinsa II, twórcy „Zła we mnie” (2015), „I Am the Pretty Thing That Lives in the House” (2016) oraz „Małgosi i Jasia” (2020); syna Anthony'ego Perkinsa, który zasłynął rolą Normana Batesa w filmowej serii dreszczowców zapoczątkowanej w 1960 roku wybitną „Psychozą” Alfreda Hitchcocka, opartą na pierwotnie wydanej ponad rok wcześniej powieści Roberta Blocha. Ujawniono, że Oz Perkins pracuje nad serial killer movie producenta między innymi „Naznaczonego” Jamesa Wana i „Sinister” Scotta Derricksona, Briana Kavanaugh-Jonesa, oraz Nicolasa Cage'a (m.in. „Osiem milimetrów” Joela Schumachera, „Piekielna zemsta” Patricka Lussiera, „Wrota zaświatów” Uliego Edela, „Mama i tata” Briana Taylora, „Mandy” Panosa Cosmatosa, „Kolor z przestworzy” Richarda Stanleya), działającego z ramienia swojej filmy Saturn Films, któremu powierzono też tytułową rolę. W lutym 2023 roku ogłoszono, że do obsady aktorskiej dołączyła Maika Monroe (m.in. „Gość” Adama Wingarda, „Coś za mną chodzi” Davida Roberta Mitchella, „Watcher” Chloe Okuno), odtwórczyni pierwszoplanowej roli agentki specjalnej Lee Harker. Główne zdjęcia ruszyły w trzecim tygodniu stycznia 2023, a zakończyły się w drugiej połowie lutego tego samego roku. Film kręcono w kanadyjskim mieście Vancouver w prowincji Kolumbia Brytyjska, przy budżecie wynoszącym około dziesięciu milionów dolarów, z czego połowa miała trafić do Nicolasa Cage'a (wynagrodzenie za pracę). Prawa do dystrybucji tej amerykańsko-kanadyjskiej produkcji mrocznej na terenie Stanów Zjednoczonych uzyskała firma Neon, która wydała od siedmiu do dziesięciu milionów dolarów na oryginalny marketing porównywany do akcji promocyjnej kultowego „Blair Witch Project” Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka. Pierwszy pokaz „Longlegs” Osgooda Perkinsa odbył się w maju 2024 roku na Beyond Fest, a niecałe półtora miesiąca później ruszyła szeroko zakrojona dystrybucja kinowa. Do polskich kin „Kod zła” wprowadziła firma Kino Świat – start w tym samym dniu (12 lipca), co regularna dystrybucja w kinach amerykańskich i kanadyjskich.

Osgooda Perkinsa od dawna prześladował dziwaczny jegomość, który mógł być klaunem albo innym przebierańcem występującym na przyjęciach urodzinowych organizowanych dla dzieci. Znerwicowana postać, która swemu stwórcy przedstawiła się jako Longlegs i do niejednej historii pana Perkinsa próbowała się dopasować... przed powzięciem przez filmowca decyzji o stworzeniu – jak to nazwał – riffa „Milczenia owiec” Jonathana Demme'a, obsypanego prestiżowymi nagrodami (w tym pięcioma Oscarami) kultowego thrillera psychologicznego na kanwie poczytnej powieści Thomasa Harrisa, części przebojowej serii o Hannibalu Lecterze. Właściwie „Kod zła” Oza Perkinsa jest swego rodzaju listem miłosnym do lat 90. XX wieku, hołdem dla klimatycznych serial killer thrillers i słodko-gorzkim wspomnieniem Perkinsa czasu kształtowania jego tożsamości. Przejście z dzieciństwa do dorosłości – w zasadzie przebywanie gdzieś pomiędzy; w świecie odartym z magii dzieciństwa, ale nadal pełnym zagadek dorosłości. Ostatnia dekada XX wieku reżyserowi i scenarzyście „Kodu zła” z jednej strony przyniosła mnóstwo znakomitych historii filmowych, a z drugiej „odebrała” ojca (Anthony Perkins zmarł we wrześniu 1992 roku – zapalenie płuc spowodowane przez AIDS). Entuzjastycznie przyjęty przez krytyków i miłośników gatunku, przez widzów testowych skojarzony z „Kuracją” Kiyoshiego Kurosawy, „Siedem” i „Zodiakiem” Davida Finchera (nieprzypadkowe podobieństwo: tytułowy antybohater, a właściwie autentyczny, seryjny zabójca terroryzujący San Francisco i okolice pod koniec lat 60. i na początku 70. XX wieku nieświadomie poddał scenarzyście „Kodu zła” pomysł na szyfrowane wiadomości podpisane przez „niejakiego” Longlegsa), „Sinister” Scotta Derricksona oraz rzecz jasna z „Milczeniem owiec” Jonathana Demme'a, „Kod zła” to zbilansowana mieszanka psychologicznego thrillera proceduralnego i horroru satanistycznego/okultystycznego z popisową kreacją Nicolasa Cage'a i frapującym występem Maiki Monroe, która na planie przeżyła „coś szalonego”. UWAGA SPOILER Odpowiadano ucharakteryzowanego Cage'a zobaczyła w jego ostatnim dniu zdjęciowym, podczas nagrywania intensywnej sceny przesłuchania diabolicznego Longlegsa. Widok całkowicie odmienionego kolegi z planu - upiorna charakteryzacja, gestykulacja, maniera w głosie - niewychodzącego z roli, straszliwie obcego Nica, dosłownie przyprawił Maikę o szybsze bicie serca: dudniący dźwięk później wykorzystany w kosztownej akcji marketingowej KONIEC SPOILERA. „Kod zła” Osgooda Perkinsa otwiera „scenka wtłoczona w kwadratowe okienko” - pudełkowaty format obrazu, z którym odbiorca zapewne szybko nauczy się kojarzyć fragmenty retrospektywne; powroty do lat 70. XX wieku, niedokumentnie wypranych z kolorów, chropawych, lekko przybrudzonych – niebiański zapach kina klasy grind. Tak, czuć erą grindhouse'ów, a konkretniej exploitation films zwyczajowo wyświetlanych w tych „spelunkach” w ósmej dekadzie poprzedniego wieku. W dzieciństwie agentki specjalnej Lee Harker, którą spotykamy w latach 90. XX wieku, po retro prologu i czołówce (poziome rozciągnięcie obrazu; współczynnik proporcji 2.35 : 1). Widziana w zagadkowym wprowadzeniu do „Kodu zła” dziewczynka z Polaroidem, którą spotkał wątpliwy zaszczyt z okazji zbliżających się urodzin? Niespodziewane spotkanie w zacisznym zakątku stanu Oregon, a wręcz najście niepokojącego cudaka „z obciętą twarzą” (kamera celowo ustawiona/trzymana za nisko). Swoją drogą to może być nowy fenomen popkulturowy – już stawiany w jednym rzędzie (ewentualnie poziom niżej) z Pennywise'em w wykonaniu Billa Skarsgårda („To” i „To: Rozdział 2” Andy'ego Muschiettiego, głośna readaptacja genialnej powieści Stephena Kinga) – ta zamierzenie przerysowana postać negatywna, moim zdaniem mająca w sobie coś z Jame'a 'Buffalo Billa' Gumba (i klauna Arta stworzonego przez Damiena Leone'a), odrażającego złoczyńcy z powieściowego i filmowego (perfekcyjna kreacja Teda Levine'a) „Milczenia owiec”. Z kolei „stojąca po drugiej stronie barykady” agentka Lee Harker bardzo przypomina mi pierwszą filmową Clarice Starling (Jodie Foster), roztrzęsioną żółtodziobkę z FBI, którą zdecydowanie mniej sobie upodobałam od jej powieściowej wersji... i wcielenia Julianne Moore w „Hannibalu” Ridleya Scotta.

Plakat filmu. „Longlegs” 2024, Saturn Films, C2 Motion Picture Group, Oddfellows Entertainment, Range Media Partners

Agentka z szóstym zmysłem, być może osoba w spektrum autyzmu kontra potencjalny „władca marionetek”, gorliwy wyznawca Szatana w jakiś sposób popychających dobrych mężów i ojców do zbrodni. Przywódca supertajnej sekty zawiązanej już w latach 60. XX wieku? To jedna z hipotez federalnego zespołu śledczego, którym kieruje agent Carter (przekonujący występ Blaira Underwooda), nowy bezpośredni przełożony introwertycznej, nietowarzyskiej Lee Harker zamieszkałej w stylowym drewnianym domku w „nawiedzonym oregońskim lesie”. Straumatyzowana młoda kobieta z nadzwyczajnym instynktem? Warto zapamiętać odpowiedzi protagonistki „Kodu zła” Osgooda Perkinsa w obrazkowym teście na zdolności parapsychiczne, który przesądził o przydzieleniu jej do sprawy zabójstw i samobójstw w domowych pieleszach. Sprawy, która przywiodła mi na myśl „Czerwonego smoka” Thomasa Harrisa (jak na razie dwukrotnie przenoszonego na ekran: obraz Michaela Manna z 1986 roku w Polsce dystrybuowany pod tytułem „Łowca” i „Czerwony smok” oraz film Bretta Ratnera z 2002 roku z najbardziej rozpoznawalną twarzą Hannibala Lectera, tj. legendarna kreacja Anthony'ego Hopkinsa) i „Amityville Horror” pióra Jaya Ansona z 1977, rzekomo autentyczną historię, która do kinematografii oficjalnie wkroczyła mniej więcej dwa lata później (ekranizacja Stuarta Rosenberga; otwarcie filmowej franczyzy spod znaku ghost story). Listy od L. łączące, mordercze furie dotychczas nieprzemocowych mężów i ojców. Znaczenie mogą mieć też daty urodzin małoletnich ofiar płci żeńskiej, wśród których jest przynajmniej jedna ocalała, pierwsza niepokojąca interlokutorka dzielnej agentki FBI (miażdżący epizod Kiernan Shipki; m.in. „Zabójczy wirus” Davida i Àlexa Pastorów, „The Dollanganger Saga” 2014-2014, telewizyjny cykl oparty na literackim opus magnum Virginii C. Andrews, „Cisza” Johna R. Leonettiego, filmowa adaptacja powieści Tima Lebbona w Polsce wydanej pod tytułem „Milczenie” i, co najważniejsze w kontekście „Kodu zła”, „Zło we mnie” Oza Perkinsa) błyskawicznie łamiącej szyfr, nad którym od lat musiały głowić się najtęższe umysły w Federalnym Biurze Śledczym, jeśli już nie w całych Stanach Zjednoczonych. A przynajmniej w prawdziwym świecie tak by było (patrz: sprawa Zodiaka, po którym Longlegs „odziedziczył” skłonność do literówek, ortografów i innych błędów w pisowni), z całym przekonaniem nie mogę bowiem stwierdzić, że podejrzaną korespondencją zajmowali się jacyś kryptolodzy, ale agent Carter niewątpliwie sporo czasu nad tymi „bazgrałami” bezproduktywnie przesiedział. Naprawdę potrzebował nowej krwi - nie byle kogo, tylko właśnie panny Harker, nowej przyjaciółki jego niespełna dziewięcioletniej córeczki. Doprawdy ciekawe nawiązanie więzi, według mnie relacja, która aż prosiła się o większe zainteresowanie autora tej trzymającej w napięciu, pomimo dużej przewidywalności, historii. Fabuły niespecjalnie wyszukanej - UWAGA SPOILER poza czarnym charakterem, z tłumu serial killer stories „Kod zła” w moich oczach wyróżnił się jedynie lalkarską „profesją” czołowego zbrodniarza, nieziemskimi wytworami paskudnych rąk Longlegsa. Z drugiej strony filmów o przeklętych lalkach (tutaj coś à la voodoo) trochę już było, więc... Tak czy inaczej, najbardziej rozczarował mnie „ostatni rozdział”: spodziewana konfrontacja z irytująco bierną postawą uświadomionej bohaterki. Zastanawiam się, dlaczego na „dzień dobry” nie strzeliła w głowę imitacji niegrzecznie siedzącej na kanapie tuż obok zahipnotyzowanego oryginału. Pochwalić natomiast pragnę podejście do tematu macierzyństwa, potencjalnie kontrowersyjny obraz rodzica idealnego – zła kobieta, dobra matka, a w każdym razie taka myśl postała w głowie scenarzysty i reżysera tego KONIEC SPOILERA kreatywnie uformowanego (płaszczyzna techniczna) horroru podskórnego i dusznego thrillera powierzchownego. Genialne zdjęcia Andresa Arochiego, sugestywna ścieżka dźwiękowa Elvisa Perkinsa (jako Zilgi), młodszego brata Wielkiego Oza (i to nie jest ich pierwsza współpraca na polu zawodowym), zmyślny montaż Grahama Fortina i Grega Ng, co najmniej dwa mocniejsze momenty (plus fantazyjne wstawki w soczystej czerwieni) - zarobaczywione zwłoki i tradycyjna, w świecie horroru oczywiście, „masochistyczna zabawa” przy stole – uważam jednak, że intryga kryminalna mogłaby być lepsza.

Progres w stosunku do „Małgosi i Jasia” (2020), regres w stosunku do „Zła we mnie” (2015) - tak bym to podsumowała. To huczne wydarzenie w kinie gatunkowym, które niewątpliwie zajmie wysoką pozycję (może nawet najwyższą) w rankingach filmów grozy roku 2024. Absolutny hicior! Hybryda horroru i thrillera, która zachwyciła nieprzebrane tłumy widzów, w tym wieloletnich fanów opowieści mrocznych. Nokautujący „Kod zła” Osgooda Perkinsa - udana zabawa formą i narodziny nowej czarnej gwiazdy, „cyrkowego satanisty” z alarmującą słabością do małych dziewczynek, diabelskiego prestidigitatora wykreowanego przez człowieka deklarującego, że nigdy więcej nie wcieli się w seryjnego mordercę, ponieważ do tego stopnia brzydzi się przemocą, że nie chce nawet grać tak wielkich krzywdzicieli. Dobre widowisko, ale w ogromny podziw, niestety, nie wpadłam.

7 komentarzy:

  1. Tak jak myślałem - przehajpowane, ale coś może z tego będzie. Oceny są bardzo rozstrzelone - od 1 do 10, ale cóż - nie przekonasz się dopóki sam nie obejrzysz. Dzięki za reckę Buff :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym dała 7/10. Według mnie forma góruje nad fabułą - warstwa techniczna robi różnicę - cieszę się więc, że zobaczyłam to w kinie, bo na małym ekranie efekt zapewne będzie gorszy. Ale tak, zdania są mocno podzielone - "moja" osoba towarzysząca przysnęła - myślę jednak Czakuś, że i tak obejrzysz;)

      Usuń
    2. Czakuś? Tak ładnie do mnie piszesz, a z innym chłopem do kina chodzisz ;P Pewno, że obejrzę - w końcu to mój horrorowy obowiązek ;)

      Usuń
    3. To teściowa lubi takie filmy? ;P

      Usuń
    4. Lubi, ale raczej preferuje te krwiste, myślę więc nad zabraniem jej na "Terrifier 3";)

      Usuń
  2. Wielkie rozczarowanie. Przerost formy nad treścią, a Nicholas Cage bardziej żenujący niż straszny.

    OdpowiedzUsuń