niedziela, 5 lipca 2020

Stephanie Perkins „Ktoś jest w twoim domu”


Nastoletnia Makani Young już prawie rok przebywa u babci w małym miasteczku Osborne w stanie Nebraska, gdzie była zmuszona przeprowadzić się z Hawajów. Zyskała nowych przyjaciół, ale nie wyjawiła im swojej wstydliwej tajemnicy. Teraz jej sekret może wyjść na jaw, bo oczy całego kraju kierują się na tą niewielką miejscowość. Za sprawą tak zwanego Zabójcy z Osborne, niezidentyfikowanego osobnika, który rozpoczął krwawe polowanie na uczniów Osborne High School. Każdy tutejszy licealista może stać się celem. Nikt nie jest bezpieczny, nawet we własnym domu. Makani, jej przyjaciele Darby i Alex oraz jej nowy chłopak Ollie Larsson, brat jednego z miejscowych policjantów, też w każdej chwili mogą zginąć. Ta świadomość nie przeszkadza im jednak w miarę możliwości angażować się w śledztwo. Młodzi ludzie starają się znaleźć jakiś związek pomiędzy ofiarami, bo wierzą, że dzięki temu zdołają zapobiec kolejnym zbrodniom.

Stephanie Perkins to amerykańska pisarka, znana głównie z jak dotychczas trzyczęściowego cyklu książek dla młodzieży zapoczątkowanego powieścią „Anna i pocałunek w Paryżu”. Perkins studiowała w Kalifornii i w Georgii, a obecnie mieszka w Asheville w Karolinie Północnej. Jest wielką fanką horrorów, również filmowych, a wyrazem tej pasji jest jej pierwotnie wydana w 2017 roku powieść pt. „There's Someone Inside Your House”. Pierwsze polskie wydanie ukazało się w roku 2020 nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka pod nazwą „Ktoś jest w twoim domu”. Porównywana do „Krzyku” Wesa Cravena i „Koszmaru minionego lata” Jima Gillespiego młodzieżowa powieść grozy Stephanie Perkins prawdopodobnie już wkrótce zyska swój filmowy odpowiednik. Wyreżyserowany przez Patricka Brice'a, twórcę między innymi „Dziwaka” i „Dziwaka 2” film na podstawie „There's Someone Inside Your House” ma ukazać się na Netflixie pod tym samym tytułem, ale data premiery nie jest jeszcze znana.

Na końcu „Ktoś jest w twoim domu”, w podziękowaniach, autorka książki Stephanie Perkins, zdradza, że zawsze chciała przeczytać podobną powieść. To zupełnie jak ja. Slasher to jeden z najbardziej znanych podgatunków horroru, choć niecieszący się już takim zainteresowaniem filmowców, jak przed paroma dekadami. Ale choć filmów slash powstało całkiem sporo, naprawdę trudno znaleźć utwór literacki utrzymany w tym duchu. Z niemałym zapałem zasiadłam do powieści niejako firmowanej takimi tytułami jak „Krzyk” i „Koszmar minionego lata”. Tak, wiązałam spore nadzieje z tą publikacją. Ale też byłam świadoma tego, że przywołanie magii mojego ulubionego nurtu horroru w utworze literackim bynajmniej nie jest rzeczą prostą. Film rządzi się innymi prawami – to co zachwyca na ekranie niekoniecznie sprawdzi się w powieści. Oglądanie klimatycznych historii o tajemniczym mordercy pozbawiającym życia młodych ludzi na przeróżne wymyślne sposoby to jedno, ale czytanie takich celowo uproszczonych historii to już zupełnie inna sprawa. Łatwo się zniecierpliwić. Zwłaszcza jeśli nie zalicza się do fanów kina slash, bo okazuje się, że Stephanie Perkins jest nie tylko osobą bardzo świadomą prawideł, jakimi rządzi się ten podgatunek horroru, ale co ważniejsze, potrafiącą przelać część jego magii do literackiego świata przedstawionego. Niektórzy są zdania, że „Ktoś jest w twoim domu” to powieść ukierunkowana przede wszystkim na nastoletnich odbiorców, ale ja powiedziałabym, że to utwór celujący przede wszystkim w miłośników slasherów. Może i prawdą jest, że w większość to grono składa się z młodzieży, ale wierzcie lub nie, nie brakuje w nim także osób, które okres nastoletni mają już dawno za sobą. Perkins do nich także przemawia w swoim „Ktoś jest w twoim domu”. Areną wydarzeń uczyniła małe rolnicze miasteczko w stanie Nebraska, którego znakiem charakterystycznym jest... kukurydza. Rozległe pola, gdzie wprawdzie nie ma Tego, Który Kroczy Między Rzędami, ale długoletnim miłośnikom horrorów ziemie, z których wyrasta wysoka kukurydza i tak już chyba dożywotnio będą się kojarzyć z „Dziećmi kukurydzy”, prawda? I myślę, że to nie przypadek, że seryjny zabójca stworzony przez Perkins żeruje właśnie w takim miejscu. Choć nie wspomina tego tytułu, sądzę, że zależało jej na tym by nieprzypadkowi odbiorcy „Ktoś jest w twoim domu” chociażby tylko przelotnie pomyśleli o kultowych „Dzieciach kukurydzy”, czy to opowiadaniu Stephena Kinga, czy serii filmów, która zawdzięcza tamtemu swoje istnienie. Pisząc „nieprzypadkowi odbiorcy” mam na myśli oczywiście fanów horrorowych rąbanek, również albo wręcz przede wszystkim tych starszych. Akcja „Ktoś jest w twoim domu” co prawda jest osadzona w czasach nam współczesnych, ale fabuła w ogromnym stopniu egzystuje w twardych ramach spopularyzowanych w poprzednim wieku. W kinematografii, nie w literaturze. Mamy tajemniczego mordercę z pomysłowym i płynnym modus operandi, którego celem są uczniowie miejscowego liceum. Mamy wąską grupę szkolnych outsiderów, do której przynależy również osoba skrojona pod klasyczny model final girl (i, co trzeba zaznaczyć, wzbogacona o cechy jej drugiej, nowej odsłony). Mamy młodzieńczą miłość i małe amerykańskie miasteczko sterroryzowane przez człowieka w bluzie z kapturem. Jego tożsamość przez jakiś czas pozostaje nieznana, choć naturalnie lista podejrzanych jest dość długa. Ale to nie jedyny frapujący sekret wprowadzony przez Perkins w tę nieskomplikowaną opowieść. Jest jeszcze mroczna tajemnica ciemnoskórej Makani Young, głównej bohaterki „Ktoś jest w twoim domu”. A przynajmniej akcenty, jakie Perkins kładzie na ten jej sekrecik każą sądzić, że dziewczyna przed przyjazdem do Osborne dopuściła się czegoś potwornego. Kryminalna przeszłość? Wszystko na to wskazuje. Przed blisko rokiem, gdy Makani mieszkała jeszcze z rodzicami na Hawajach, najwyraźniej miała poważną kolizję z prawem. Zmieniła więc nazwisko i osiadła w nudnej miejscowości u swojej zasadniczej, ale i bezgranicznie oddanej wnuczce babci. Czego nie można już powiedzieć o biologicznych rodzicach Makani, którzy zostali na Hawajach – ludziach najwyraźniej mających córce za złe, że żyje. W Osborne dziewczyna nie jest duszą towarzystwa, ale udało jej się pozyskać dobrych przyjaciół. Przebojową Alex i będącego jej zupełnym przeciwieństwem transpłciowego Darby'ego. Ta dwójka przyjaźni się od dzieciństwa, Makani więc czasem czuje się w ich towarzystwie trochę jak piąte koło u wozu, ale wie, że może na nich polegać. Wie także, że to może się zmienić, gdy jej mroczna tajemnica wyjdzie na jaw. Tym bardziej więc truchleje, gdy o Osborne robi się głośno za sprawą seryjnego zabójcy uczniów tutejszego liceum. Makani i jej przyjaciołom teoretycznie też więc grozi śmierć, ale jak można się tego spodziewać nie zamierzają pozostawać bierni w obliczu terroru jednostki. Policja prowadzi co prawda intensywne śledztwo, ale bez wymiernych efektów. Cała nadzieja więc w szkolnych outsiderach. Ha, takiej spuściźnie po Klubie Frajerów z legendarnego „To”.

Smutne jest to, że ludzie dogadują się tylko wtedy, gdy wszyscy są nieszczęśliwi.”

Stephanie Perkins chciała w „Ktoś jest w twoim domu” przywołać poczucie wyobcowania, które według niej ma większość nastolatków. Autorce książki na pewno jest ono doskonale znane, bo jak wyjawiła, sama była takim szkolnym outsiderem, jak Makani Young i jej przyjaciel. Największym odludkiem w tym gronie jest jednak Oliver Larsson, nowa-stara miłość głównej bohaterki książki. Chłopak uchodzący za jednego z największych dziwaków w Osborne High School. Wyobcowany osiemnastolatek, który przed laty stracił rodziców i od tego czasu był wychowywany przez starszego brata, policjanta Christophera. Aspołeczny nastolatek. Hmm... Zakochujący się z wzajemnością w dziewczynie, która w przeszłości dopuściła się czegoś złego. Po dwakroć: hmm. W każdym razie dla Stephanie Perkins ważne było pokazanie mrocznej strony chyba każdej szkoły średniej na świecie. Zależało jej na wydobyciu na powierzchnię, powiedziałabym, że zaledwie odrobiny, tego licealnego brudu, które zwykle zamiata się pod dywan. Perkins jest zdania, że zastraszani i nękani młodzi ludzi, którzy w jakimś stopniu odstają od reszty (albo po prostu ad hoc zostali zaszufladkowani przez rówieśników) w końcu zaczynają wierzyć w to, że są gorsi, że nie zasługują na lepsze życie, a wręcz na los jeszcze cięższy od obecnego. Perkins wprawdzie zbytnio nie zgłębia tego tematu – można powiedzieć, że prześlizguje się jedynie przez powierzchnię egzystencjalnych bolączek młodych ludzi spoza szkolnego mainstreamu. Wyrzuconych poza nawias szkolnego społeczeństwa, dręczonych przez popularniejszych kolegów, ale nie tak często i ostro, jak można oczekiwać po książce dotykającej takiej tematyki. Autorka „Ktoś jest w twoim domu” więcej miejsca poświęciła młodzieńczej miłości niepopularnych uczniów Osborne High School. A konkretniej Makani Young i Olliemu Larssonowi. Samotnikowi nie z wyboru, który być może wreszcie znalazł upragnione towarzystwo. Albo zbliżył się do jednej z osób widniejących na jego liście śmierci. To może być jego najcenniejszy, najbardziej upragniony łup. Wielce prawdopodobnie jest to, że Ollie właśnie w ten sposób patrzy na tak bardzo zapatrzoną w niego dziewczynę. Przyjaciele ostrzegają ją przed taką ewentualnością, ale Makani ma pełne zaufanie do tego chłopaka. Myśli sercem, a nie rozumem? Na to wygląda, ale... Może ta jej pewność, że Ollie nie jest Zabójcą z Osborne bierze się stąd, że to nikt inny, jak ona sama dopuszcza się krwawych zbrodni. W końcu ma mroczną tajemnicę... A może sprawcy należy szukać gdzie indziej? Kandydatów w sumie nie brakuje. Przydałby się za to jakiś dodatkowy wątek, bo nie muszę chyba mówić, że romans Makani i Olliego w moich oczach fabuły nie wzbogacał. Nie nazwałabym go zbędnym – to na pewno dość istotny składnik tej konkretnej historii – ale nie mam wątpliwości, że mój odbiór „Ktoś jest w twoim domu” byłby znacznie lepszy, gdyby Perkins skróciła płaszczyznę romantyczną na rzecz czegoś bardziej w duchu powieści grozy. Na przykład morderstw. Tych stosunkowo sporo się przewija i co istotne Perkins wykazała się w tej materii sporą kreatywnością oraz wystarczającym skupieniem na makabryczny szczegółach. Bez przesady, ale tyle wystarczy, by zobaczyć w wyobraźni kompletny obraz praktycznie każdej śmiertelnej ofiary tajemniczego antybohatera terroryzującego niewielką rolniczą miejscowość w Nebrasce. Ale nie zaszkodziłoby wrzucić w to jeszcze więcej trupów. Od takiego przesytu tutaj głowa by mnie raczej nie rozbolała. Niemniej muszę Perkins przyznać, że dała tej historii niezgorszą atmosferę. A o klimat najbardziej się obawiałam. Aura zaszczucia, ciągła świadomość śmiertelnego niebezpieczeństwa stwarzanego przez człowieka z krwi i kości, który jednak jest niczym duch. Nieuchwytny, enigmatyczny mroczny cień włamujący się między innymi do domów upatrzonych młodych ludzi, z którymi „trochę się pobawi” zanim najpewniej w jakiś pomysłowy sposób odbierze im życie. Napięcie, które choć drastycznie spada w wielu fragmentach poświęconych coraz bardziej zacieśniającemu się związkowi Makani i Olliego, w pozostałych miejscach, a zwłaszcza tuż przed i w trakcie ataków seryjnego mordercy, absolutnie mi towarzyszyło. I ta tajemnica Makani – bonusowy ładunek emocjonalny, który finalnie w pierwszej chwili mnie skonsternował, ale po namyśle pojęłam, jaką, na dobra sprawę niegłupią, myśl autorka chciała tutaj przekazać. Tymczasem druga zagadka... Wyjawię tylko tyle, że w moim poczuciu za szybko znalazła rozwiązanie, ale to jedyna krytyczna uwaga, jaką dla niej mam.

Powieściowy teen slasher. Chyba więcej nie trzeba, żeby zwrócić uwagę długoletnich fanów horrorowych rąbanek. Bo ile znacie utworów literackich utrzymanych w konwencji tego spopularyzowanego przez amerykańską kinematografię podgatunku? Założę się, że niewiele. Jeśli w ogóle jakiś dane Wam było przeczytać. Amerykańska autorka powieści młodzieżowych i fanka horrorów, Stephanie Perkins, może i nie wywiązała się na medal z bądź co bądź niełatwego zadania przywołania w utworze literackim całej magii tego, mam nadzieję nieśmiertelnego, podgatunku filmowego horroru, ale myślę, że niejeden długoletni fan slasherów i za tyle będzie jej wdzięczny. Na początek może być, ale liczę, że autorka „Ktoś jest w twoim domu” napisze coś jeszcze w tym duchu. Bo mam przeczucie, że to może być jedynie wprawka przed czymś, co doprowadzi mnie do czystej ekstazy. Niezła powieść, ale Stephanie Perkins na pewno stać na dużo więcej. Tak czułam czytając to dość sentymentalne dziełko. O seryjnym mordercy szlachtującym młodych ludzi w kukurydzianym amerykańskim miasteczku.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz