Nastoletnia
Makani Young już prawie rok przebywa u babci w małym miasteczku
Osborne w stanie Nebraska, gdzie była zmuszona przeprowadzić się z
Hawajów. Zyskała nowych przyjaciół, ale nie wyjawiła im swojej
wstydliwej tajemnicy. Teraz jej sekret może wyjść na jaw, bo oczy
całego kraju kierują się na tą niewielką miejscowość. Za
sprawą tak zwanego Zabójcy z Osborne, niezidentyfikowanego
osobnika, który rozpoczął krwawe polowanie na uczniów Osborne
High School. Każdy tutejszy licealista może stać się celem. Nikt
nie jest bezpieczny, nawet we własnym domu. Makani, jej przyjaciele
Darby i Alex oraz jej nowy chłopak Ollie Larsson, brat jednego z
miejscowych policjantów, też w każdej chwili mogą zginąć. Ta
świadomość nie przeszkadza im jednak w miarę możliwości
angażować się w śledztwo. Młodzi ludzie starają się znaleźć
jakiś związek pomiędzy ofiarami, bo wierzą, że dzięki temu
zdołają zapobiec kolejnym zbrodniom.
Stephanie
Perkins to amerykańska pisarka, znana głównie z jak dotychczas
trzyczęściowego cyklu książek dla młodzieży zapoczątkowanego
powieścią „Anna i pocałunek w Paryżu”. Perkins studiowała w
Kalifornii i w Georgii, a obecnie mieszka w Asheville w Karolinie
Północnej. Jest wielką fanką horrorów, również filmowych, a
wyrazem tej pasji jest jej pierwotnie wydana w 2017 roku powieść
pt. „There's Someone Inside Your House”. Pierwsze polskie wydanie
ukazało się w roku 2020 nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka pod nazwą
„Ktoś jest w twoim domu”. Porównywana do „Krzyku” Wesa
Cravena i „Koszmaru minionego lata” Jima Gillespiego młodzieżowa
powieść grozy Stephanie Perkins prawdopodobnie już wkrótce zyska
swój filmowy odpowiednik. Wyreżyserowany przez Patricka Brice'a,
twórcę między innymi „Dziwaka” i „Dziwaka 2” film na
podstawie „There's Someone Inside Your House” ma ukazać się na
Netflixie pod tym samym tytułem, ale data premiery nie jest jeszcze
znana.
Na
końcu „Ktoś jest w twoim domu”, w podziękowaniach, autorka
książki Stephanie Perkins, zdradza, że zawsze chciała przeczytać
podobną powieść. To zupełnie jak ja. Slasher to jeden z
najbardziej znanych podgatunków horroru, choć niecieszący się już
takim zainteresowaniem filmowców, jak przed paroma dekadami. Ale
choć filmów slash powstało całkiem sporo, naprawdę trudno
znaleźć utwór literacki utrzymany w tym duchu. Z niemałym zapałem
zasiadłam do powieści niejako firmowanej takimi tytułami jak
„Krzyk” i „Koszmar minionego lata”. Tak, wiązałam spore
nadzieje z tą publikacją. Ale też byłam świadoma tego, że
przywołanie magii mojego ulubionego nurtu horroru w utworze
literackim bynajmniej nie jest rzeczą prostą. Film rządzi się
innymi prawami – to co zachwyca na ekranie niekoniecznie sprawdzi
się w powieści. Oglądanie klimatycznych historii o tajemniczym
mordercy pozbawiającym życia młodych ludzi na przeróżne wymyślne
sposoby to jedno, ale czytanie takich celowo uproszczonych historii
to już zupełnie inna sprawa. Łatwo się zniecierpliwić. Zwłaszcza
jeśli nie zalicza się do fanów kina slash, bo okazuje się,
że Stephanie Perkins jest nie tylko osobą bardzo świadomą
prawideł, jakimi rządzi się ten podgatunek horroru, ale co
ważniejsze, potrafiącą przelać część jego magii do
literackiego świata przedstawionego. Niektórzy są zdania, że
„Ktoś jest w twoim domu” to powieść ukierunkowana przede
wszystkim na nastoletnich odbiorców, ale ja powiedziałabym, że to
utwór celujący przede wszystkim w miłośników slasherów.
Może i prawdą jest, że w większość to grono składa się z
młodzieży, ale wierzcie lub nie, nie brakuje w nim także osób,
które okres nastoletni mają już dawno za sobą. Perkins do nich
także przemawia w swoim „Ktoś jest w twoim domu”. Areną
wydarzeń uczyniła małe rolnicze miasteczko w stanie Nebraska,
którego znakiem charakterystycznym jest... kukurydza. Rozległe
pola, gdzie wprawdzie nie ma Tego, Który Kroczy Między Rzędami,
ale długoletnim miłośnikom horrorów ziemie, z których wyrasta
wysoka kukurydza i tak już chyba dożywotnio będą się kojarzyć z
„Dziećmi kukurydzy”, prawda? I myślę, że to nie przypadek, że
seryjny zabójca stworzony przez Perkins żeruje właśnie w takim
miejscu. Choć nie wspomina tego tytułu, sądzę, że zależało jej
na tym by nieprzypadkowi odbiorcy „Ktoś jest w twoim domu”
chociażby tylko przelotnie pomyśleli o kultowych „Dzieciach
kukurydzy”, czy to opowiadaniu Stephena Kinga, czy serii filmów,
która zawdzięcza tamtemu swoje istnienie. Pisząc „nieprzypadkowi
odbiorcy” mam na myśli oczywiście fanów horrorowych rąbanek,
również albo wręcz przede wszystkim tych starszych. Akcja „Ktoś
jest w twoim domu” co prawda jest osadzona w czasach nam
współczesnych, ale fabuła w ogromnym stopniu egzystuje w twardych
ramach spopularyzowanych w poprzednim wieku. W kinematografii, nie w
literaturze. Mamy tajemniczego mordercę z pomysłowym i płynnym
modus operandi, którego celem są uczniowie miejscowego liceum. Mamy
wąską grupę szkolnych outsiderów, do której przynależy również
osoba skrojona pod klasyczny model final girl (i, co trzeba
zaznaczyć, wzbogacona o cechy jej drugiej,
nowej odsłony). Mamy młodzieńczą miłość i małe
amerykańskie miasteczko sterroryzowane przez człowieka w bluzie z
kapturem. Jego tożsamość przez jakiś czas pozostaje nieznana,
choć naturalnie lista podejrzanych jest dość długa. Ale to nie
jedyny frapujący sekret wprowadzony przez Perkins w tę
nieskomplikowaną opowieść. Jest jeszcze mroczna tajemnica
ciemnoskórej Makani Young, głównej bohaterki „Ktoś jest w twoim
domu”. A przynajmniej akcenty, jakie Perkins kładzie na ten jej
sekrecik każą sądzić, że dziewczyna przed przyjazdem do Osborne
dopuściła się czegoś potwornego. Kryminalna przeszłość?
Wszystko na to wskazuje. Przed blisko rokiem, gdy Makani mieszkała
jeszcze z rodzicami na Hawajach, najwyraźniej miała poważną
kolizję z prawem. Zmieniła więc nazwisko i osiadła w nudnej
miejscowości u swojej zasadniczej, ale i bezgranicznie oddanej
wnuczce babci. Czego nie można już powiedzieć o biologicznych
rodzicach Makani, którzy zostali na Hawajach – ludziach
najwyraźniej mających córce za złe, że żyje. W Osborne
dziewczyna nie jest duszą towarzystwa, ale udało jej się pozyskać
dobrych przyjaciół. Przebojową Alex i będącego jej zupełnym
przeciwieństwem transpłciowego Darby'ego. Ta dwójka przyjaźni się
od dzieciństwa, Makani więc czasem czuje się w ich towarzystwie
trochę jak piąte koło u wozu, ale wie, że może na nich polegać.
Wie także, że to może się zmienić, gdy jej mroczna tajemnica
wyjdzie na jaw. Tym bardziej więc truchleje, gdy o Osborne robi się
głośno za sprawą seryjnego zabójcy uczniów tutejszego liceum.
Makani i jej przyjaciołom teoretycznie też więc grozi śmierć,
ale jak można się tego spodziewać nie zamierzają pozostawać
bierni w obliczu terroru jednostki. Policja prowadzi co prawda
intensywne śledztwo, ale bez wymiernych efektów. Cała nadzieja
więc w szkolnych outsiderach. Ha, takiej spuściźnie po Klubie
Frajerów z legendarnego „To”.
Stephanie
Perkins chciała w „Ktoś jest w twoim domu” przywołać poczucie
wyobcowania, które według niej ma większość nastolatków.
Autorce książki na pewno jest ono doskonale znane, bo jak wyjawiła,
sama była takim szkolnym outsiderem, jak Makani Young i jej
przyjaciel. Największym odludkiem w tym gronie jest jednak Oliver
Larsson, nowa-stara miłość głównej bohaterki książki. Chłopak
uchodzący za jednego z największych dziwaków w Osborne High
School. Wyobcowany osiemnastolatek, który przed laty stracił
rodziców i od tego czasu był wychowywany przez starszego brata,
policjanta Christophera. Aspołeczny nastolatek. Hmm... Zakochujący
się z wzajemnością w dziewczynie, która w przeszłości dopuściła
się czegoś złego. Po dwakroć: hmm. W każdym razie dla Stephanie
Perkins ważne było pokazanie mrocznej strony chyba każdej szkoły
średniej na świecie. Zależało jej na wydobyciu na powierzchnię,
powiedziałabym, że zaledwie odrobiny, tego licealnego brudu, które
zwykle zamiata się pod dywan. Perkins jest zdania, że zastraszani i
nękani młodzi ludzi, którzy w jakimś stopniu odstają od reszty
(albo po prostu ad hoc zostali zaszufladkowani przez rówieśników)
w końcu zaczynają wierzyć w to, że są gorsi, że nie zasługują
na lepsze życie, a wręcz na los jeszcze cięższy od obecnego.
Perkins wprawdzie zbytnio nie zgłębia tego tematu – można
powiedzieć, że prześlizguje się jedynie przez powierzchnię
egzystencjalnych bolączek młodych ludzi spoza szkolnego
mainstreamu. Wyrzuconych poza nawias szkolnego społeczeństwa,
dręczonych przez popularniejszych kolegów, ale nie tak często i
ostro, jak można oczekiwać po książce dotykającej takiej
tematyki. Autorka „Ktoś jest w twoim domu” więcej miejsca
poświęciła młodzieńczej miłości niepopularnych uczniów
Osborne High School. A konkretniej Makani Young i Olliemu Larssonowi.
Samotnikowi nie z wyboru, który być może wreszcie znalazł
upragnione towarzystwo. Albo zbliżył się do jednej z osób
widniejących na jego liście śmierci. To może być jego
najcenniejszy, najbardziej upragniony łup. Wielce prawdopodobnie
jest to, że Ollie właśnie w ten sposób patrzy na tak bardzo
zapatrzoną w niego dziewczynę. Przyjaciele ostrzegają ją przed
taką ewentualnością, ale Makani ma pełne zaufanie do tego
chłopaka. Myśli sercem, a nie rozumem? Na to wygląda, ale... Może
ta jej pewność, że Ollie nie jest Zabójcą z Osborne bierze się
stąd, że to nikt inny, jak ona sama dopuszcza się krwawych
zbrodni. W końcu ma mroczną tajemnicę... A może sprawcy należy
szukać gdzie indziej? Kandydatów w sumie nie brakuje. Przydałby
się za to jakiś dodatkowy wątek, bo nie muszę chyba mówić, że
romans Makani i Olliego w moich oczach fabuły nie wzbogacał. Nie
nazwałabym go zbędnym – to na pewno dość istotny składnik tej
konkretnej historii – ale nie mam wątpliwości, że mój odbiór
„Ktoś jest w twoim domu” byłby znacznie lepszy, gdyby Perkins
skróciła płaszczyznę romantyczną na rzecz czegoś bardziej w
duchu powieści grozy. Na przykład morderstw. Tych stosunkowo sporo
się przewija i co istotne Perkins wykazała się w tej materii sporą
kreatywnością oraz wystarczającym skupieniem na makabryczny
szczegółach. Bez przesady, ale tyle wystarczy, by zobaczyć w
wyobraźni kompletny obraz praktycznie każdej śmiertelnej ofiary
tajemniczego antybohatera terroryzującego niewielką rolniczą
miejscowość w Nebrasce. Ale nie zaszkodziłoby wrzucić w to
jeszcze więcej trupów. Od takiego przesytu tutaj głowa by mnie
raczej nie rozbolała. Niemniej muszę Perkins przyznać, że dała
tej historii niezgorszą atmosferę. A o klimat najbardziej się
obawiałam. Aura zaszczucia, ciągła świadomość śmiertelnego
niebezpieczeństwa stwarzanego przez człowieka z krwi i kości,
który jednak jest niczym duch. Nieuchwytny, enigmatyczny mroczny
cień włamujący się między innymi do domów upatrzonych młodych
ludzi, z którymi „trochę się pobawi” zanim najpewniej w jakiś
pomysłowy sposób odbierze im życie. Napięcie, które choć
drastycznie spada w wielu fragmentach poświęconych coraz bardziej
zacieśniającemu się związkowi Makani i Olliego, w pozostałych
miejscach, a zwłaszcza tuż przed i w trakcie ataków seryjnego
mordercy, absolutnie mi towarzyszyło. I ta tajemnica Makani –
bonusowy ładunek emocjonalny, który finalnie w pierwszej chwili
mnie skonsternował, ale po namyśle pojęłam, jaką, na dobra
sprawę niegłupią, myśl autorka chciała tutaj przekazać.
Tymczasem druga zagadka... Wyjawię tylko tyle, że w moim poczuciu
za szybko znalazła rozwiązanie, ale to jedyna krytyczna uwaga, jaką
dla niej mam.
Powieściowy
teen slasher. Chyba więcej nie trzeba, żeby zwrócić uwagę
długoletnich fanów horrorowych rąbanek. Bo ile znacie utworów
literackich utrzymanych w konwencji tego spopularyzowanego przez
amerykańską kinematografię podgatunku? Założę się, że
niewiele. Jeśli w ogóle jakiś dane Wam było przeczytać.
Amerykańska autorka powieści młodzieżowych i fanka horrorów,
Stephanie Perkins, może i nie wywiązała się na medal z bądź co
bądź niełatwego zadania przywołania w utworze literackim całej
magii tego, mam nadzieję nieśmiertelnego, podgatunku filmowego
horroru, ale myślę, że niejeden długoletni fan slasherów
i za tyle będzie jej wdzięczny. Na początek może być, ale liczę,
że autorka „Ktoś jest w twoim domu” napisze coś jeszcze w tym
duchu. Bo mam przeczucie, że to może być jedynie wprawka przed
czymś, co doprowadzi mnie do czystej ekstazy. Niezła powieść, ale
Stephanie Perkins na pewno stać na dużo więcej. Tak czułam
czytając to dość sentymentalne dziełko. O seryjnym mordercy
szlachtującym młodych ludzi w kukurydzianym amerykańskim
miasteczku.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz