wtorek, 11 grudnia 2012

„Dziewczyna z sąsiedztwa” (2007)

Recenzja na życzenie
Nastoletnia Meg Loughlin wraz ze swoją młodszą siostrą Susan po śmierci rodziców w wypadku samochodowym, wprowadzają się do domu swojej ciotki Ruth Chandler, na przedmieściach. Meg zaprzyjaźnia się z mieszkającym w sąsiedztwie Davidem, ale nie może porozumieć się z trzema swymi kuzynami i ciotką. Wkrótce nowa rodzina zgotuje jej prawdziwe piekło.
Ekranizacja opartej na faktach, kontrowersyjnej książki Jacka Ketchuma pod tym samym tytułem. Mając do dyspozycji niski budżet na krześle reżyserskim zasiadł Gregory Wilson. Początek seansu, podobnie jak powieść, wprowadza pewnego rodzaju kontrast do późniejszych wydarzeń. Obserwujemy skąpane w pastelowych kolorach, słoneczne przedmieścia pełne rozbawionych dzieciaków. Ta familijność będzie zakłócana stopniowo – a to historią Ruth o skąpo odzianych tancerkach, skierowaną do młodych chłopców, a to awanturami z Meg (na temat larw) i Susan (przy zbieraniu prania), a to rozpaczliwymi wynurzeniami nastolatki, która uparcie twierdzi, że ciotka jej nie lubi, a nawet głodzi. Te drobne sygnały mają być preludium do koszmarnych wydarzeń, które rozegrają się w obskurnej piwnicy Chandlerów, w której dorosła kobieta bez najmniejszych skrupułów przez długi czas będzie torturowała niewinną dziewczynę, wciągając w to zarówno swoich synów, jak i dzieciaki z sąsiedztwa.
Wilson zdecydował się odrobinę ułagodzić wersję Ketchuma (dla przykładu, nie zobaczymy tutaj kąpieli we wrzątku, czy konsumpcji zwierzęcego kału), ale pod kątem fabularnym filmowa wersja trzyma się dosyć wiernie swojego literackiego pierwowzoru – nawet niektóre dialogi są identyczne. Wydawać by się mogło, że w obrazie, w którym głównym wątkiem są nieludzkie tortury na nastoletniej dziewczynie twórcy zdecydują się na spory rozlew krwi. Nic bardziej mylnego. Choć wielu widzów uparcie twierdzi, że „Dziewczyna z sąsiedztwa” wręcz ocieka posoką to zapewne ulegli oni swego rodzaju sile sugestii – podobny fenomen miał miejsce po premierze kultowej „Psychozy”, kiedy to widzowie byli przekonani, że widzieli nóż zagłębiający się w ciele Marion, w trakcie legendarnej sceny pod prysznicem. „Dziewczyna z sąsiedztwa” jest thrillerem, a nie obrazem z nurtu torture porn, a więc najbardziej zwyrodniałe momenty rozgrywają się poza kadrem. Wilson, podobnie jak Ketchum w swojej powieści, skupia się przede wszystkim na emocjach, przeładowując swój obraz sporą dawką przemocy, aczkolwiek niemalże całkowicie bezkrwawej. Kolejnym odstępstwem od książki jest postać Davida. Tutaj nie będziemy mieli okazji w całości odczuć tej ambiwalentności uczuć względem niego. Twórcy maksymalnie starali się go usprawiedliwić – chłopiec od początku jest przeciwny brutalnemu traktowaniu Meg. Już na wstępie, jako dorosły człowiek wyjaśnia nam, dlaczego zarówno on, jak i inni mieszkańcy przedmieść w ogóle nie reagowali na krzywdę niewinnej dziewczyny: „To było w latach 50-tych. Okres przedziwnych zahamowań, tajemnic. Czas, gdy nawet będąc winnym miejscowe prawo czyniło cię niewinnym”. Ponadto, na korzyść Davida działa wątek z policjantem, który praktycznie nie zareagował na skargi Meg – a jeśli ktoś by sądził, że mógł powiedzieć rodzicom jest jeszcze jeden wątek, w którym inny chłopiec z sąsiedztwa poinformował swoich rodziców o tragedii, mającej miejsce w piwnicy Chandlerów, którzy z kolei skontaktowali się z bierną policją. W filmie, zapewne łatwiej jest pojąć bezsilność Davida – jeśli, oczywiście, wszyscy zrozumieją realia lat 50-tych i spowijającą je znieczulicę społeczną.
Z całej obsady zdecydowanie najlepiej radzi sobie odtwórczyni roli Ruth Chandler, Blanche Baker – aktorka idealnie oddała na ekranie podszyte szaleństwem okrucieństwo swojej postaci. Z młodocianych oprawców, według mnie, najlepiej wypadł Graham Patrick Martin, natomiast jego mały filmowy braciszek o twarzy aniołka, Austin Williams, wprowadził ciekawy kontrast pomiędzy swoim niewinnym wyglądem a morderczymi zapędami. Blythe Auffarth, w roli Meg i Daniel Manche, jako David nie udźwignęli do końca swoich niełatwych ról, ale nasz główny bohater uatrakcyjniał swoją średnią grę ciekawą manierą dykcyjną.
Nie wiem, czy istnieją jeszcze jacyś widzowie, którzy tego filmu nie widzieli. Jeśli jednak tak, pragnę przestrzec wszystkich, że nie jest to obraz, obok którego można przejść obojętnie – to okrutne studium ludzkiego zła oraz swego rodzaju przestroga, mówiąca, że każdy poważny błąd, który w życiu popełnimy (choćby nawet i w okresie dzieciństwa) będzie rzutował na całe nasze życie, pod warunkiem oczywiście, że posiadamy choćby minimalną dozę empatii. Wielbiciele krwawego gore nie znajdą tutaj nic dla siebie, ale poszukiwacze brutalnej prawdy o ludziach z pewnością nie poczują się zawiedzeni.

9 komentarzy:

  1. Chyba każdy ten film już widział. Ja w każdym razie oglądałam i byłam nim niezwykle poruszona. Wstrząsający, szokujący i porażający horror.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę was rozczarować ale ja tego filmu nie widziałam:) I książki też nie czytałam. Książkę już mam,film muszę dopiero poszukać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również jeszcze nie widziałam. Ale Twoja recenzja bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ten film dostałam od mojej koleżanki bez słowa wyjaśnienia tylko "Musisz zobaczyć". Podeszłam do niego beztrosko nic o nim nie wiedząc, ale nie żałuję, że go obejrzałam. Polecam wszystkim dla uświadomienia sobie podłości ludzi.

    Książki nie czytałam ,ale przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o tym filmie, czytałam kilka recenzji, ale nie planuje go obejrzeć, ani przeczytać książki Jacka Ketchuma. Jestem wrażliwa i obawiam się, że może mnie za bardzo poruszyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że jednak najpierw książka, a później film(y). Chyba zawsze lepiej w takiej kolejności zaczynać przygodę z daną historią. Niemniej jednak film dobry i warto zobaczyć, jak tę historię pokazano na ekranie. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zaczynam odwrotnie, bo potem się zawsze irytuję, że tego i tamtego nie pokazali, zmienili itp. Wcale się nie dziwę, że jesteś fanką tego horroru.Jeszcze nie zdarzyło się, żebym w horrorze uroiła jakąś łzę. Ten film wywołał u mnie taką reakcję. Jestem wstrząśnięta do czego są zdolni "ludzie". Aż strach mnie oblatuje kiedy pomyślę o tym, że codziennie mijamy takich ludzi i nawet nie zdajemy sobie sprawy kim naprawdę są. Podobne odczucia miałam po lekturze "byłem księdzem".

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałam go gdy miałam 11 lat niewiedząc że to horror. Poruszający film...

    OdpowiedzUsuń
  9. Po przeczytaniu recenzji, na pewno tego nie obejrzę !! Nie wiem jaki cel ma robienie takich filmów czy pisanie książek tego typu. Normalnym ludziom oglądanie tortur innego człowieka do niczego się nie przyda, natomiast Ci którzy szukają mocnych wrażeń, bo być może ich życie jest nudne z pewnością to obejrzą, tylko po co? W jakim celu? Zaspokoić ciekawość, nauczyć się czegoś ? Gdzie tkwi sens w oglądaniu takich rzeczy? Nie jestem w stanie tego zrozumieć ale każdy robi jak uważa, dla mnie to jest chore .

    OdpowiedzUsuń