sobota, 27 czerwca 2015

Pierre Lemaitre „Ofiara”


Pasaż Moniera. Anne Forestier jest świadkiem napadu na sklep jubilerski. Jeden z napastników zadaje jej poważne obrażenia i wraz ze swoimi towarzyszami ucieka z zagrabionymi kosztownościami. Inspektor Camille Verhoeven z paryskiego Wydziału Kryminalnego dowiedziawszy się, kto był największą ofiarą napadu, używając podstępu przejmuje sprawę. Anne wkroczyła w jego życie przed rozbojem. Camille wdał się w romans z nią w tajemnicy przed wszystkimi znajomymi. Teraz, nadal nie zdradzając swoim przełożonym osobistego zaangażowania w sprawę, inspektor ma zamiar z wykorzystaniem absolutnie wszystkich środków dopaść napastników. Kiedy uświadamia sobie, że Anne nadal jest celem jego niezgodne z przepisami działania zwracają uwagę przełożonych Verhoevena. Pomimo grożącego mu zwolnienia inspektor coraz bardziej brnie w tę sprawę, nawet nie zastanawiając się nad tym, kim tak naprawdę jest Anne.

Francuski pisarz, Pierre Lemaitre, porwał miliony czytelników swoją a la trylogią o Camille’u Verhoevenie. Autor początkowo chciał zamknąć losy niskiego inspektora paryskiego Wydziału Kryminalnego w trzech tomach, ale finalnie napisał jeszcze dwa krótkie utwory, traktujące o tej postaci: e-book „Les Grands Moyens” i minipowieść „Rosy & John”. W Polsce jak dotychczas nie ukazały się owe dwa dopełnienia przygód Verhoevena, ale znajomość trzech nośnych tomów całkowicie wystarczy do pełnego oglądu tej historii (szczególnie, że Lemaitre nie odnosi się w nich do wydarzeń przedstawionych w tych krótkich dodatkach).

W zestawieniu z „Koronkową robotą” i „Alex” moim zdaniem „Ofiara” wypada najsłabiej. Można to zauważyć już na początku powieści, ale dalszy rozwój fabuły, choć ma również swoje mocne strony, również plasuje się o kilka poziomów niżej od pierwszej i drugiej części tej a la trylogii. Lemaitre, wzorując się na Alfredzie Hitchcocku, jak zwykle otwiera powieść „trzęsieniem ziemi”. Czytelnicy zostają dosłownie wrzuceni w sam środek brutalnego napadu na sklep jubilerski, którego największą ofiarą jest, jak się wydaje przypadkowa kobieta, Anne Forestier. Brzmi zachęcająco? Pewnie tak, ale największą bolączką zawiązania akcji „Ofiary” jest chaotyczna relacja. Poszczególne wydarzenia następują po sobie w błyskawicznym tempie, przy czym autor żadnego z nich nie rozwija należycie. Zresztą na takiej samej zasadzie oddał początkową fazę śledztwa, zamykając zarówno zeznania świadków, jak i konwersacje Verhoevena z jego przełożonymi (panią komisarz i sędzią) w kilku niezbornych zdaniach. Celem autora zapewne było maksymalne zdezorientowanie czytelników – pobieżne oddanie wszystkich wątków w domyśle miało uśpić ich czujność, ale choć ten trik Lemaitrowi się udał nie zmieniało to faktu, że pierwszy relacjonowany dzień dochodzenia Verhoevena jawił się bardzo męcząco. Z czasem, w miarę rozbudowywania poszczególnych wątków, kiedy problematyka powieści nieco się krystalizuje, „Ofiarę” czyta się w miarę bezboleśnie, ale to nadal nie jest taki Pierre Lemaitre, jakiego znamy z „Koronkowej roboty” i „Alex”. Brakuje mu pazura, tego zacięcia, zamiłowania do makabrycznej dosłowności i konsekwencji w budowaniu kryminalnej intrygi, zauważalnych w dwóch poprzednich częściach cyklu. Główną oś fabularną stanowią zawodowe i uczuciowe rozterki Verhoevena, a nie jak dotychczas szokujące sprawozdania z daleko posuniętego bestialstwa. Główny bohater miota się pomiędzy tym, co słuszne, prawnie usankcjonowane a kłócącym się z dobrem śledztwa życiem prywatnym. Na początku ma to swój urok – autor z należytym wyczuciem maluje obraz wewnętrznie rozbitej jednostki, która przez własne wybory znalazła się na rozdrożu. Jeden niewłaściwy krok przypieczętuje dalsze losy Verhoevena. Pytanie tylko, czy tragiczna strata ukochanej kobiety w przeszłości nie zaciemni mu całościowego oglądu na aktualną sytuację, w której centrum tkwi kolejna wybranka inspektora. Ambiwalentna kreacja głównego bohatera oraz jego coraz bardziej niepokojące przeprawy z podejrzliwymi przełożonymi do pewnego momentu odgrywają znaczącą rolę w budowaniu aury zaszczucia, dynamizują akcję coraz to bardziej niezrozumiałymi posunięciami Verhoevena, które mogą zniszczyć jego godną podziwu karierę. Ale w pewnym momencie Lemaitre, jakby się zagubił w tych wszystkich rozterkach – mniej więcej w połowie powieści akcja dosłownie się zatrzymuje. Autor stara się ją popychać licznymi wstawkami opowiadanymi z punktu widzenia jednego z napastników, dybiącego na życie Anne, ale z czasem również te wątki tracą wszelką moc, zaczynają zwyczajnie nużyć. Ratuje je jedynie dosyć makabryczne przesłuchanie innego oprawcy, ale to zaledwie krótka odskocznia od denerwującej stagnacji.

Dobra wiadomość jest taka, że kiedy już przetrwa się bezwładne, pobieżne zawiązanie akcji i późniejszy przestój można spodziewać się wielkiego powrotu niemalże takiego Lemaitre’a, jakiego znamy z poprzednich części. Autor od początku daje czytelnikom do zrozumienia, że Anne Forestier coś ukrywa przed Camille’m, który zdecydował się wszystko dla niej poświęcić. Jednak jak zawsze przemilcza ważne fakty z jej życia, które mogłyby przedwcześnie wyklarować kompletny obraz jej osoby. Szans na rozszyfrowanie całej istoty sprawy nie ma właściwie żadnych, bo Lemaitre jak zwykle skupia się tylko na jednej stronie całej sprawy. Mimo to zapewne żaden czytelnik nie będzie miał wątpliwości, że ma do czynienia ze swego rodzaju femme fatale, nie będzie w stanie natomiast domyślić, jaką tak naprawdę rolę odgrywa ona w życiu Verhoevena – czy jest jedynie mimowolnym narzędziem w rękach głównego oprawcy, ofiarą własnej przeszłości, niezwiązanej z aktualnymi wydarzeniami, przed którą stara się uciec czy raczej „mózgiem całej operacji”. Na ostatnich stu stronach Lemaitre stopniowo wszystko nam objaśni, a niektóre zwroty akcji (nienaciągane, wynikające ze wcześniejszych zdarzeń) pewnie wstrząsną niejednym czytelnikiem. Co prawda, pomijając tortury jednego z oprawców autor jeszcze tylko należycie skupi się na drastycznych scenach, podczas ściągania szwów ze swojej twarzy przez Anne, ale ową (jak na niego) delikatność odrobinę zrekompensuje zaskakującymi wnioskami, do jakich z czasem dojdzie emocjonalnie rozbity Camille Verhoeven. Które notabene zgrabnie połączą się z pierwszym tomem cyklu. Historia się zapętli w tak przemyślanym stylu, że chyba nikt nie pomyśli o jakimkolwiek przekombinowaniu.

„Ofiara” w wielkim skrócie jest mocno nierówna. Chaotyczność miesza się tutaj ze stagnacją, zaskoczeniem oraz przemyślaną w najdrobniejszych szczegółach, miejscami mocno trzymającą w napięciu intrygą. Takie skakanie po osadzonych na dwóch skrajnie rożnych poziomach wątkach miejscami odrobinę męczy, ale nie na tyle, żeby pozostawić w czytelnikach poczucie całkowicie straconego czasu na lekturę tej pozycji. Dało się odczuć, że Pierre Lemaitre jest już mocno zmęczony perypetiami swojego najbardziej rozpoznawalnego bohatera i to zmęczenie niestety udzieliło się mnie. Gdyby podreperować kilka wątków, poświęcić im nieco więcej uwagi „Ofiara” z pewnością osiągnęłaby wysoki poziom „Koronkowej roboty” i „Alex”, ale w takim pobieżny kształcie niestety plasuje się o kilka klas niżej od swoich powieściowych poprzedniczek.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Od "Ofiary" zaczęłam swoją przygodę z Lemaitrem i wówczas bardzo mi się spodobała. Co prawda przy "Koronkowej robocie" wypada nieco gorzej, jednak i tak trzyma się ponad średniej jakości kryminału. To po prostu pisarz dobrej klasy. :)

    OdpowiedzUsuń