czwartek, 19 sierpnia 2021

Matthew Farrell „Zobacz, co zrobiłeś”

 

W podrzędnym hotelu w Filadelfii zostają odnalezione zwłoki zamordowanej młodej kobiety. Na miejsce zostaje wezwany zespół kryminalistyków pod kierownictwem Liama Dwyera. Mężczyzna rozpoznaje ofiarę, ale nie informuje o tym policjantów prowadzących śledztwo. Zamiast tego kontaktuje się ze swoim starszym bratem Seanem Dwyerem, detektywem z wydziału zabójstw Departamentu Policji w Filadelfii, który także znał ofiarę. Nazywała się Kerri Miller i swego czasu była kochanką Liama. Człowieka, który z jakiegoś zagadkowego powodu nie pamięta niczego z nocy, w której zginęła jego ukochana. Na domiar złego wszystkie dowody w tej sprawie wskazują na sprawstwo Liama. Dwyerowie, chcąc zyskać na czasie, robią wszystko, co w ich mocy, by ukryć to przed swoimi kolegami po fachu. Zakładają, że ktoś próbuje wrobić Liama i starają się na własną rękę rozpracować tę sprawę, zanim podejrzenia policjantów skupią się na młodszym Dwyerze. Im bardziej jednak się w nią zagłębiają, tym więcej zyskują argumentów świadczących o winie Liama.

Pierwotnie wydana w 2018 roku druga powieść amerykańskiego pisarza Matthew Farrella - debiutował w 2005 roku publikacją pod tytułem „Winter Hill” - obecnie mieszkającego na obrzeżach Nowego Jorku z żoną i dwiema córkami, syna emerytowanego już sierżanta Departamentu Policji w Pleasantville. Wcześniej Farrell pisał opowiadania dla czasopisma „Heavy Metal”, a po „Zobacz, co zrobiłeś” (oryg. „What Have You Done”) na światowym rynku literackim pojawiły się jego kolejne thrillery/kryminały: „I Know Everything” oraz dwa pierwsze tomy zaplanowanej serii ze śledczymi Susan Adler i Liamem Dwyerem: „Don't Ever Forget” i „Tell Me the Truth”. „Zobacz, co zrobiłeś” to opowieść kryminalna, idąc za słowami samego Matthew Farrella, o rodzinnej więzi i fałszywym poczuciu bezpieczeństwa, w które może ona wprowadzić. A także opowieść o więzi łączącej funkcjonariuszy policji.

Matthew Farrell zdradził, że „wychował się” na prozie między innymi Stephena Kinga, Deana Koontza i Clive'a Barkera. Literatura grozy w tamtym okresie najbardziej go fascynowała – czytał każdy horror, jaki tylko wpadł mu w ręce – i, wedle jego słów, „odpryski” tej pasji widać w jego opowiadaniach opublikowanych na łamach czasopisma „Heavy Metal” i w jego pierwszej powieści kryminalnej, „Zobacz, co zrobiłeś”. Historii opartej na sprawdzonym motywie (przykład: „Amnezja” w reżyserii Philipa Kaufmana) dotyczącym wspomnień. Albo raczej ich braku. Otóż, jedna z ważniejszych postaci powieści, technik kryminalistyki w Departamencie Policji w Filadelfii, Liam Dwyer, nie pamięta nocy, w której zginęła jego niegdysiejsza kochanka Kerri Miller. Zaczyna się od jego przebudzenia w wannie wypełnionej wodą. W domu, w którym mieszka ze swoją żoną, pielęgniarką Vanessą. Mężczyzna nie wie, jak się tam znalazł – jego pamięć sięga do poprzedniego wieczora, a potem już nic, dosłownie czarna dziura. Sytuacja jest tym bardziej zastanawiająca, że Liam od dzieciństwa panicznie boi się wody. Zawsze korzysta z prysznica, nigdy nie wchodzi do wanny. Szybko dowiemy się, skąd wziął się ów lęk Liama. Zajrzymy w tragiczną przeszłość Dwyerów i prześledzimy - w niedługich retrospekcjach – zacieśniającą się braterską więź. Najpierw jednak autor wprowadzi nas do obskurnego hotelu w Filadelfii o nazwie Tiger. Przekroczymy próg pokoju splamionego krwią. Młoda kobieta z niedokładnie ogoloną głową. Powieszona. Z rozpłatanym brzuchem. Z kolorowymi papierowymi kwiatami u stóp. Martwa, zamordowana przez nieznanego sprawcę. Chociaż... Wezwany na miejsce kryminalistyk, Liam Dwyer, nie dość, że dobrze zna ofiarę, to na dodatek nie ma bladego pojęcia, co robił ostatniej nocy. Nie wyobraża sobie, żeby mógł być zdolny do tak bestialskiego czynu. Tym bardziej, że nie miał powodu zabijać Kerri Miller. Ich romans zakończył się w przyjaznej atmosferze. Liam skoncentrował się na ratowaniu swojego małżeństwa i choć nadal myślał o Kerri, to nie miał jej za złe zakończenia ich trwającego ponad rok sekretnego związku. Owszem, przygnębił go taki obrót spraw, ale absolutnie nie czuł gniewu do swojej ukochanej. Dlaczego więc ją zabił? Bo wszystko wskazuje na to, że to Liam odpowiada za okrutną śmierć Kerri Miller. Oprócz niego na razie wiedzą o tym tylko dwie osoby: jego starszy brat, detektyw z wydziału zabójstw Departamentu Policji w Filadelfii, Sean Dwyer oraz jego zawodowy partner, Don Carpenter. Ukrywanie dowodów przez policjantów, mataczenie w sprawie zabójstwa młodej kobiety. Krycie swoich. Brata, przyjaciela, kolegi po fachu. Policyjna więź jest prawie tak samo silna, jak więź krwi. Skorumpowani gliniarze? Ludzie zdolni zrobić wszystko, by ochronić jednego z nich przed odpowiedzialnością karną? Na początku Sean, podobnie jak jego młodszy brat, jest przekonany, że Kerri Miller zabił ktoś innych. Ktoś, kto niepokojąco dużo o nich wie. Znane są mu fakty, o których wiedzą tylko nieliczni. Garstka najbardziej zaufanych osób. W tym Don Carpenter, detektyw z wydziału zabójstw, którego Sean wciąga w nielegalne działania wdrożone z myślą o ochronie najbliższej mu osoby. „Zobacz, co zrobiłeś” to taki trochę kryminał w starym stylu. Matthew Farrell skupia się na policyjnych procedurach - i procederach – na poszczególnych aspektach, fazach oficjalnego i przede wszystkim nieoficjalnego śledztwa w sprawie otwartej po odnalezieniu zwłok Kerri Miller w pokoju hotelowym. Płaszczyzna obyczajowo-psychologiczna nie cieszy się takim zainteresowaniem Farrella, do jakiego, myślę, przywykli czytelnicy współczesnej prozy kryminalnej. Ja na pewno częściej spotykam się z bardziej rozbudowanymi pod tym względem kryminałami/thrillerami policyjnymi, detektywistycznymi. Chyba że rzecz dotyczy starszych pozycji gatunkowych. Warstwa obyczajowo-psychologiczna w „Zobacz, co zrobiłeś” bardziej przypominała mi „kryminał kiedyś” niż „kryminał dziś”.

Głównymi postaciami „Zobacz, co zrobiłeś” są bracia Dwyer. Że Matthew Farrell szczędzi nam informacji na ich temat, to byłoby za dużo powiedziane. Portrety Seana i Liama nie są tak pogłębione, tak szerokie, do jakich przyzwyczaiły mnie współczesne powieści oparte na motywie śledztwa. Policyjnego, czy jakiegokolwiek innego. Niemniej minimum pod tym kątem Farrell osiągnął. Dostałam tyle informacji o Seanie i Liamie Dwyerach, że obyło się bez poczucia niedosytu. Ich przeszłość, nagle wyjątkowo komplikująca się teraźniejszość, myśli, uczucia – niewiele tego, ale przynajmniej luźniejszą znajomość spokojnie można z nimi nawiązać. Platoniczny związek prawdopodobnie nieopierający się na zaufaniu. Matthew Farrell już na początku skupia nasze podejrzenia na młodszym bracie. To znaczy stara się przekonać nas, że Liam jest „zabójcą bez pamięci”. Zabił, ale tego nie pamięta. Podejrzewam, że co bardziej zorientowani w tego rodzaju historiach, odbiorcy „Zobacz, co zrobiłeś”, nie będą skorzy do przyjęcia tej wersji wydarzeń. Innymi słowy, wyjdą z takiego samego założenia co sam Liam i jego starszy brat – że ktoś próbuje wrobić w morderstwo Kerri Miller nieszczęsnego technika kryminalistyki. Z czasem jednak nawet on sam zwątpi w swoją niewinność. Zwątpi w nią również Sean. Co zwycięży? Zawodowy obowiązek, moralność, etyka, poszanowanie prawa czy miłość nie tylko braterska, ale w pewnym sensie także ojcowska? Bo Sean tak naprawdę wychował Liama. Opiekował się nim od dzieciństwa – od śmierci ojca i kolejnej tragedii, która nawiedziła ich rodzinę niedługo potem – zawsze przedkładając jego dobro ponad własne. Sean poświęcił wiele dla Liama. I jak się wydaje wciąż to robi. Nadal go chroni. Wiele przy tym ryzykując, za wszelką cenę... Ale czy na pewno? Gdzie leży granica tego braterskiego poświęcenia? Jak silne są więzy krwi? Myśli kłębiące się w głowie Seana są prawie tak samo zajmujące, jak bitwa, jaka równolegle toczy się w umyśle Liama. Tak naprawdę obaj stoją pod ścianą, każdy z nich ma nadzwyczaj twardy orzech do zgryzienia. Ujawnić dowody wskazujące na winę Liama, czy pozwolić, by potencjalny morderca uniknął kary? Sean zdaje się być bardziej przekonany do słuszności ich ukradkowych działań – w które wtajemniczony zostaje jedynie zawodowy partner Seana, jego przyjaciel i mentor, Don Carpenter. Liam, jak zawsze, całkowicie zdaje się na swojego starszego brata. Bez szemrania podporządkowuje się jego woli, oddaje mu inicjatywę, przekazuje mu stery, ufając, że Sean, jak zawsze zresztą, znajdzie wyjście z tej, delikatnie mówiąc, wielce kłopotliwej sytuacji. Czyli znajdzie prawdziwego sprawcę. Człowieka, który z jakiegoś zagadkowego powodu stara się wrobić Liama w zabójstwo kobiety, z którą przez ponad rok młodszy Dwyer zdradzał swoją, nadal niczego nieświadomą, żonę Vanessę. Nieoficjalne, wręcz nielegalne działania Dwyerów i Carpentera, przynoszą jedynie kolejne poszlaki i twarde dowody obciążające Liama. I tak to się toczy niekoniecznie w atmosferze rozlicznych podejrzeń. Przedwczesne – bardzo wczesne – rozpracowanie tej zagadki, naturalnie odebrało mi tę przyjemność z lektury. Wykluczyło z umysłowej gry przygotowanej przez tego amerykańskiego pisarza. Wiedziałam jak to się potoczy, miałam nie tyle podejrzenie, ile absolutną pewność, do jakiego rozwiązania Farrell zmierza, patrzyłam więc na to wszystko z innej perspektywy. Pewnie mniej komfortowej, nie tak emocjonującej, ale też mającej swoje zalety. Napięcie płynęło z innych źródeł, co innego zaprzątało moją uwagę – inna gra, innego rodzaju zabawa: w wyławianie luźniejszych, subtelnych wskazówek, na które, gdybym nie znała rozwiązania tej zagadki, prawie na pewno uwagi bym nie zwróciła. Akcja nie jest tak rozpędzona, jak się obawiałam po zapowiedziach samego autora „Zobacz, co zrobiłeś”. Tempo w punkt. Ani jednego nużącego, zbędnego przestoju, ani dynamizmu, który w moim odbiorze zwykle zabija klimat, a z postaci prędzej czy później robi nieapetyczne „papierówki”. Obojętność? Nic z tych rzeczy. Wiedziałam, dokąd Matthew Farrell mnie prowadzi – nie w szczegółach, ale podstawa, fundament tej intrygi dla mnie żadną tajemnicą nie był – a mimo to, albo dzięki temu, aż do ostatniej stronicy byłam emocjonalnie zaangażowana w coraz to mocniej komplikujące się, coraz bardziej zdecydowanie odzierane z nadziei losy tragicznego bohatera/bohaterów pierwszej kryminalnej powieści Matthew Farrella. Płynny, maksymalnie przystępny styl, choć rzecz jasna nie miałabym nic przeciwko bardziej wyczerpującym opisom. Tyle wystarczy, ale ja z tych, co to lubią mnóstwo dla wielu nieistotnych detali. I po prostu ciekawa historia. Może i niezbyt oryginalna intryga, którą na dodatek nietrudno przedwcześnie rozpracować, ale jak już wciągnie – a szybko wciąga – to nie puszcza. Trzeba doczytać do końca, choćby się waliło i paliło:)

Stęsknieni za czystszymi kryminałami? Z niezbyt poszerzoną warstwą obyczajową i/lub psychologiczną? Jeśli tak, to zalecam sprawdzenie „Zobacz, co zrobiłeś” Matthew Farrella. To powinien być dobry strzał dla osób zmęczonych, przejedzonych, albo po prostu potrzebujących małego odpoczynku od tych wszystkich literackich kryminałów/thrillerów z bardziej pogłębionymi portretami przynajmniej ważniejszych postaci. Mniej scenek z dnia codziennego, więcej o zbrodni i związanych z nią poszukiwaniach. Trzymająca w napięciu, przewidywalna, ale za to spójna, logiczna, ładnie poskładana (nie odnotowałam ani jednego naciąganego zbiegu okoliczności) opowiastka z gatunku tych, które spokojnie mogłyby zaistnieć w rzeczywistości. Jest realizm, jest zabawa. To jak? Wsiądziecie do tego wagonika? Śmiało, nie ma się czegoś bać:)

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz