Niespełna szesnastoletnia Ruby Marshall powoli aklimatyzuje się w nowym miejscu zamieszkania, angielskim miasteczku Barchester, i w nowej szkole, Akademii Robinsona. Pewnego dnia dziewczyna znajduje na swojej szkolnej szafce kartkę z napisem „Wiem, że to ty”. Czyżby ktoś w Barchester dowiedział się, że w wieku czterech lat Ruby zabiła swoją rówieśniczkę? Obawy dziewczyny niestety się spełniają: wraca koszmar, przez jaki przechodziła w poprzedniej szkole. A jakby tego było mało, Ruby znajduje się w centrum podejrzeń w związku ze śmiercią jednego z uczniów liceum Robinsona. Gdy zabójca uderza ponownie, dziewczyna nabiera przekonania, że sprawca usiłuje wrobić ją w te zbrodnie. I wszystko wskazuje na to, że jego starania przynoszą efekty.
Sue Wallman pierwsze lata swojego życia spędziła w różnych miejscach w swojej rodzimej Anglii – między innymi mieszkała na terenie szpitala w Yorku, gdzie jej ojciec pracował w charakterze psychiatry. Gdy Wallman miała osiem lat wraz z rodziną przeniosła się do Highcliffe w dystrykcie Christchurch, gdzie mieszkała do osiemnastego roku życia. Po ukończeniu nauki w Oxford Brookes University zajęła się dziennikarstwem. Na jakiś czas przeprowadziła się do Paryża, gdzie pracowała dla jednej z gazet. Trochę podróżowała po Ameryce Południowej, by w końcu powrócić do Anglii. Obecnie mieszka w okolicy Kingston upon Thames w hrabstwie Surrey. Na rynku literackim zadebiutowała w 2016 roku, powieścią dla młodzieży pt. „Lying About Last Summer” (pol. „Kłamstwo minionego lata”), która zdobyła Worcestershire Teen Book Award 2017. Jej kolejna powieść, „See How They Lie” (pol. „Zobacz, jak oni kłamią”) została natomiast wyróżniona Lancashire Book of the Year 2018. Potem były „Your Turn to Die” (pol. „Dzisiaj umrzesz ty”) i „Dead Popular”, a w okresie tak zwanego lockdownu tłumaczonego pandemią COVID-19, Sue Wallman napisała „I Know You Did It” (pol. „Wiem, że to ty”), piątą z kolei powieść młodzieżową, której światowa i polska premiera przypadła na rok 2021.
Autorka „Koszmaru minionego lata”, to znaczy „Kłamstwa minionego lata”, Sue Wallman, swoją pisarską – całkiem prężną – karierę ukierunkowała na tak zwaną literaturę dla młodzieży. Dreszczowce pisane przede wszystkim z myślą o nastoletnich odbiorcach, ale wśród jej najwierniejszych czytelników naturalnie są i osoby starsze. „Wiem, że to ty” to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej brytyjskiej nagradzanej powieściopisarki, która podobnie jak jej sławniejszy kolega, jeden z najpopularniejszych autorów młodzieżowej literatury grozy, Amerykanin R.L. Stine, uważnie obserwuje realiach młodych. Życie tak zwanego pokolenia Z. Zawsze na bieżąco z trendami. Jak na przykład TikTok. W okresie, w którym powstawało „Wiem, że to ty” w mediach dyskutowano o planach ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa, dotyczących tego chińskiego portalu. Jako że głowa tego mocarstwa odgrażała się, że zablokuje Amerykanom dostęp do TikToka, Wallman na wszelki wypadek, nie wspominała w swojej książce o tej cieszącej się ogromną popularnością wśród młodych (i nie tylko) stronie internetowej. Dodała tę nazwę już po zakończeniu pierwszego etapu tworzenia „Wiem, że to ty”, kiedy odeszło widmo zakazu zapowiadane przez prezydenta Stanów Zjednoczonych. Akcja „Wiem, że to ty” wprawdzie jest osadzona w jej rodzimej Anglii, ale Wallman nie miała przecież gwarancji, że kraje europejskie nie pójdą za przykładem swojego sojusznika zza oceanu. Opowieść zaczyna się już po przeprowadzce prawie szesnastoletniej Ruby Marshall i jej matki do niewielkiego angielskiego miasteczka o nazwie Barchester. Starsza siostra głównej bohaterki i jednocześnie narratorki, Alice, wyjechała na studia, a ich ojciec jakiś czas temu porzucił rodzinę i skupił się na robieniu kariery w branży muzycznej. Gdy on zaczął spełniać swojego największe marzenie, jego była już żona, swoje marzenie musiała porzucić. Zamknąć swoją małą działalność gospodarczą i wrócić do branży, która dawała jej większe pieniądze. Zapewnia stabilność finansową. Ruby i Alice mają tylko nadzieję, że ich rodzicielka znowu nie podupadnie na zdrowiu, że nie nastąpi nawrót jej choroby psychicznej. Dziewczyny wiedzą, że ich mama nie może zbytnio się stresować, ale wygląda na to, że w Barchester czeka na nie boleśnie znajomy koszmar. Wallman szybko ujawnia, że Ruby Marshall niecałe dwanaście lat temu, kiedy była zaledwie czteroletnią dziewczynką, zabiła swoją rówieśniczkę. Coś takiego mogłoby się przydarzyć każdemu. Jedno jakże niefortunne popchnięcie na placu zabaw. Pchnięcie, które zakończyło jedno istnienie i położyło się cieniem na drugim. Ruby Marshall wciąż ma ogromne wyrzuty sumienia i nie ma powodu, by sądzić, że kiedykolwiek się ich wyzbędzie. Że wybaczy samej sobie. Tej czteroletniej dziewczynce, która tak naprawdę nie wiedziała, co czyni. Nie chciała zabić. Tragedia, której nie dało się przewidzieć. Przepychanka, jakich wiele, i to nie tylko wśród dzieci, która przez zwykły pech, złośliwość losu, skończyła się w taki, a nie inny sposób. Przemawia do wyobraźni, prawda? Niepokojąca wizja. Tak przerażająco prawdopodobna. To mogło przydarzyć się każdemu. Nadal może. Każdy z nas może stać się taką Ruby Marshall. Wystarczy jedno lekkie pchnięcie... „Wiem, że to ty” określiłabym jako młodzieżowy dreszczowiec romansujący z teen slasherem. Kolejna opowieść o tajemniczym zabójcy polującym na nastolatków. Uczniów renomowanej szkoły średniej w angielskiej miejscowości Barchester. Zabójcy, który najwyraźniej robi wszystko, co w jego mocy, by skierować podejrzenia na nową uczennicę Akademii Robinsona. Kim jest sprawca? I dlaczego tak uwziął się na Ruby Marshall? O ile tak jest, tj. zakładając, że podejrzenia naszej narratorki nie są przesadzone. Co ukrywają jej nowi znajomi, zagadkowe kółko adoracji aroganckiego redaktora naczelnego szkolnej gazety? I wreszcie: kto ujawnia drażliwe informacje o poprzednim życiu Ruby Marshall? Zabójca?
W „Wiem, że to ty” Sue Wallman stworzyła przekonujący, niepowierzchowny, można powiedzieć całkiem dojrzały portret niespełna szesnastoletniej dziewczyny, która – jakżeby inaczej – właśnie przeprowadziła się do innego miasta. Zawiązała już parę znajomości w nowej szkole, ale wszystko wskazuje na to, że trafiła też na „czarną listę” szkolnych łobuzów. Grupy, której przewodzi Issac Linesman. Ruby Marshall w przeciwieństwie do wielu innych uczniów Akademii Robinsona nie daje się zastraszyć. Stawia czoło tym szkolnym dręczycielom, co bynajmniej nie studzi ich agresywnych zapędów względem nowej uczennicy liceum Robinsona. Gdzie powoli rozwija się też wątek Scotta i „jego przybocznych”. Ruby zauważa, że ten główny redaktor szkolnej gazety, zgromadził wokół siebie uczniów, którzy z jakiegoś zagadkowego powodu są na każde jego zawołanie. Wśród nich jest chłopak, które stanie się jej bardzo bliski. Nowa przyjaźń z zadatkami na coś więcej. Życie szkolne przeplata się na kartach piątej powieści Sue Wallman z życiem rodzinnym naszej bohaterki. Zresztą nie tylko jej, bo autorka serwuje nam też trochę obrazków „z domowego zacisza” innych postaci, których los w taki, czy inny sposób związał z naszą imponująco silną bohaterką. Wielu innych w jej sytuacji już dawno by się załamało. Z jednego piekła w następne i to bez większej nadziei na lepsze jutro. Myślała, że uda jej się odciąć od poprzedniego życia, że wieść o tym, co zrobiła przed dwunastoma laty, nie dotrze do uczniów Akademii Robinsona. Ale się pomyliła. Nie zdążyła nawet do końca się rozpakować, gdy w szkole zawrzało od plotek na jej temat. Ordynarnych kłamstw, ale i prawdziwych informacji, faktów z ciężkiego życia wyjątkowo pechowej dziewczyny. Ale tak jak w poprzedniej szkole, większość nie ma dla niej ani grama litości. Sue Wallman, i chwała jej za to, porusza bardzo życiowy problem, który w dobie internetu zyskał monstrualny, dotychczas niespotykany rozmiar. Problem praktycznie ignorowany przez tak zwane organy ścigania i przez władze, jak to się ładnie mówi, cywilizowanych krajów. Niektórzy może i walczą, ale efektów jakoś nie widać. Słyszeliście o domniemaniu niewinności? Możliwe że nie, bo to w zasadzie martwy przepis. Papier wszystko przyjmie. Praktyka jest jednak mniej więcej taka, jak w przypadku Ruby Marshall. Osądzi cię społeczeństwo. Bez prawa do obrony. Bez obszernego materiału dowodowego. No, chyba że za materiał dowodowy uznać zjadliwe komentarze zostawiane przez samozwańczych detektywów, sędziów i katów w Sieci... Nie zawsze anonimowo, choć oczywiście w realu większość woli szeptać za placami. Odbywa się to jednak na tyle jawnie, że Ruby z miejsca orientuje się, że trafiła na języki przypuszczalnie wszystkich uczniów Akademii Robinsona. Stary koszmar wraca, z tą różnicą, że teraz „na scenę” wkracza także zabójca. Sue Wallman w centrum tej utrzymanej w slasherowej konwencji (trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to jedna z tych opowieści, która biegnie od zabójstwa do zabójstwa: trup nie ściele się gęsto, a i drastycznych, szczegółowych opisów próżno tu szukać) stawia dziewczynę, z którą łatwo nawiązać więź. Sympatyczną, poszkodowaną przez los, a jeszcze bardziej przez innych ludzi, nastolatkę, która nie ugina się pod naporem takiego okrucieństwa, jakie zgotować mogą tylko bliźni. To prawda, że przerwy woli spędzać w samotności, w kryjówce jaką znalazła sobie w gmachu szkolnym. I tak, czasami woli zostać w domu, zalewać się łzami tam, gdzie czuje się najbezpieczniej, zamiast znowu przechodzić przez istną gehennę, jaką tak naprawdę zawsze była dla niej szkoła. Wszystko się zgadza, ale nawet w tych chwilach bezsilnego obserwatora tego smutnego żywota, chyba nikt nie będzie miał wątpliwości, nie tak winnej dziewczyny, jak ją malują, prawdopodobnie nie będzie opuszczało przekonanie, że Ruby mężnie to wszystko znosi. Ma dziewczyna grubą skórę, ma twarde siedzenie. Gdzieś jednak musi być granica jej wytrzymałości. Czy tą kroplą, która przepełni czarę goryczy będzie najnowszy wyrok wydany przez społeczeństwo? W każdym razie jakąś jej część, bo nie wszyscy wierzą w to, że za zabójstwami licealistów z Barchester stoi dziewczyna, która dwanaście lat wcześniej niechcący spowodowała śmiertelny w skutkach wypadek na placu zabaw. Ruby ma sojuszników, ale nie wszystkim ufa. Zaklęty krąg mrocznych podejrzeń. Spirala nieufności, kleszcze jak najbardziej uzasadnionego strachu, zasianego przez „mordercę bez twarzy”. Słowem: standardowa opowieść o młodzieży, która znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Chociaż nie. Nie tak zupełnie standardowa, bo jednak nieczęsto można spotkać w slasherach – w każdym razie slasheropodobnych utworach – taką dbałość o portrety psychologiczne ważniejszych postaci. Stereotypowych, odmalowanych od znanych szablonów, ale uważam odmalowanych dobrze. Na tyle starannie, bym mogła cieszyć się ich towarzystwem.
Zleciało jak z bicza strzelił. Lekka i na swój sposób przyjemne lektura od brytyjskiej autorki tak zwanych powieści dla młodzieży. Thriller, powiedziałabym nawet, że psychologiczny (tak trochę, tak średnio, umiarkowanie...) zbudowany na teen slasherowym gruncie. Zdecydowanie zahaczający o tę tradycję. Przywołujący ducha... choćby „Krzyku” Wesa Cravena. A co, tak sobie odważnie rzeknę. W każdym razie Sue Wallman przekonała mnie swoim „Wiem, że to ty” do zainteresowania się jej poprzednimi dokonaniami na scenie wydawniczej. Pewnie nieprędko, ale mam zamiar poczytać coś jeszcze od tej pani. Bo dobrze się czyta. Potrafi wciągnąć, mimo że jakichś większych, potężnych emocji, ten mój start w jej bibliografii mi nie zapewnił. Ale też nie spodziewałam się takich przygód. Nastawiałam się raczej na maksymalnie uproszczoną, naiwną, nawet trochę głupiutką opowiastkę o młodych ludziach, którzy znaleźli się na celowniku tajemniczego zabójcy. A dostałam nie tak znowu głupią, nie tak naiwną opowiastkę nie tylko o młodych ludziach, którzy mogą być na liście tajemniczego zabójcy. Nieźle, nieźle, pani Wallman.
Za książkę bardzo dziękuję księgarni internetowej
https://www.taniaksiazka.pl/ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz