poniedziałek, 26 czerwca 2023

„Kto ich zaprosił” (2022)

 
Na parapetówce Adama i Margo, nowych mieszkańców Hollywood Hills, zjawiają się nieproszeni goście, elegancka para, która dopiero po imprezie przedstawia się gospodarzom. Tom i Sasha: małżeństwo z domu obok. Czarujący nieznajomi, przyjmujący spontaniczne zaproszenie Adama na kolejnego drinka. Margo początkowo nie jest przekonana do tego pomysłu, ale na dłuższą metę i ona okazuje się nieodporna na niezaprzeczalny urok przebojowych gości. Tymczasem w innej części miasta Teeny, przyjaciółka Adama i Margo, ten nocy pełniąca też rolę opiekunki do dziecka, odpowiadając na usilne prośby ich sześcioletniego syna Dylana, wyrusza w nadspodziewanie dłużą podróż po ukochaną maskotkę chłopca, który od czasu przeprowadzki zmaga się z koszmarami sennymi.

Plakat filmu. „Who Invited Them” 2022, Shudder

Pierwsze pełnometrażowe reżyserskie dokonanie Duncana Birminghama oparte na jego własnym scenariuszu. „Kto ich zaprosił” (oryg. „Who Invited Them”) jest określany jako polite horror – także przez jego czołowego twórcę, który ma sentymentalny stosunek do takich klimatów: największa filmowa miłość dorastającego chłopca. Dorosły Birmingham definiuje je jako thrillery o zagubionych yuppies nagle wpadających w poważne tarapaty. Według niego do tej grupy należą między innymi „Ręka nad kołyską” Curtisa Hansona, „Dzika namiętność” Jonathana Demme'a, „Po godzinach” Martina Scorsese i „Sublokatorka” Barbeta Schroedera. Ale największy wpływ na „Kto ich zaprosił” miały „Funny Games” Michaela Hanekego, „Zaproszenie” Karyn Kusamy i „Tanie podniety” E.L. Katza. Swój ślad na „Kto ich zaprosił” mogły też odcisnąć „Nędzne psy” Sama Peckinpaha, „Przylądek strachu” Martina Scorsese, remake dreszczowca J. Lee Thompsona z 1962 roku oraz „Helter Skelter” Vincenta Bugliosiego i Curta Gentry'ego, prawdziwa historia, którą Duncan Birmingham trzyma na szafce nocnej, by nigdy nie zapomnieć o zamknięciu drzwi na noc. Reżyser i scenarzysta „Kto ich zaprosił” jest miłośnikiem filmów z nurtu home invasion i od dawna chciał nakręcić jakąś wariację na ten temat. Zabawną i zarazem niepokojącą. I choć „Nieznajomych” Bryana Bertino obejrzał po napisaniu scenariusza, nie był specjalnie zdziwiony porównaniami jego długometrażowego debiutu do tamtej głośnej produkcji. Światowa premiera „Kto ich zaprosił” odbyła się w sierpniu 2022 na FrightFest w Wielkiej Brytanii, w swoich rodzimych Stanach Zjednoczonych film pokazał się już na samym początku września tego samego roku na platformie Shudder, a w Polsce w czerwcu 2023 na CDA Premium.

Nawiedzony dom na wzgórzu. Kolejna słabość Duncana Birminghama – filmowe opowieści w mniejszym lub większym stopniu osadzone na wzgórzach w Los Angeles. Malowniczych i trochę strasznych. Upiorne wycie kojotów, zanikający zasięg w telefonie komórkowym i rzecz jasna zdradzieckie ukształtowanie terenu: chwila nieuwagi w najlepszym razie może skończyć się złamaniem paru kości, a w najgorszym nagłą śmiercią. W świecie przedstawionym w „Kto ich zaprosił” niebezpieczeństwo prawdopodobnie czyha w domu. W nowym rodzinnym gniazdku ludzi żyjących ponad stan. Zakup nieruchomości na ekskluzywnym osiedlu w Los Angeles był pomysłem Adama, w przyzwoitym stylu wykreowanego przez Ryana Hansena (m.in. „Piątek 13-go” Marcusa Nispela, „Wyspa Fantazji” Jeffa Wadlowa) aspirującego przedsiębiorcy, póki co nadskakującego swojemu upartemu szefowi. Według Adama prezes działa na szkodę własnej firmy, blokuje jej rozwój swoją niezrozumiałą niechęcią do szerzej zakrojonej działalności w internecie. Adam to typ „zastaw się, a postaw się”, nic więc dziwnego, że uparł się na zakup luksusowej nieruchomości w prestiżowej okolicy. Tym razem postawił na swoim – podjął decyzję sprzeczną z wolą jego małżonki, rozgoryczonej kobiety imieniem Margo, w którą w niespecjalnie zajmujący mnie sposób wcieliła się Melissa Tang. Zamiast robić karierę w branży muzycznej, utknęła w przytłaczająco wystawnym domu z nieodpowiedzialnym człowiekiem, który ma czelność zarzucać jej brak wsparcia. A przecież ona poświęciła więcej dla tego nieperfekcyjnego małżeństwa i jedyne, czego oczekiwała od Adama, to odrobina rozwagi. Mierzenie sił na zamiary. Margo aż za dobrze wie, do czego prowadzi życie na kredyt. Tę cenną wiedzę wyniosła z domu, a teraz zyskała mocny dowód na to, że daje się prowadzić ku tej samej przepaści, w jaką swego czasu wpadli jej rodzice. Katastrofa finansowa mimowolnie projektowana przez członka amerykańskiej klasy średniej, który uznał, że najwyższy czas zaszaleć. W końcu zasłużyli sobie na takie lokum – ciężko pracowali, oszczędzali i w ogóle wykazali się imponującą cierpliwością (hmm) w procesie bogacenia się. Adam chce tylko podkręcić tempo w wyścigu szczurów. Co w tym złego? Tym bardziej, gdy trafia się prawdziwa okazja: willa za bezcen. Zdaniem Margo i tak stanowczo powyżej ich możliwości finansowych, ale nawet ona musi się zgodzić z tym, że Adam wypatrzył naprawdę wielką promocję. Takie chałupy normalnie kosztują dużo więcej, a zatem musi być jakiś haczyk. W każdym razie tego uczą kino i literatura grozy (przypomnijmy sobie choćby Lutzów, inną amerykańska rodzinę, którym trafiła się podobna okazja) – by do takich rzeczy podchodzić ze zdwojoną ostrożnością. Czerwona lampka zapaliła się też w głowie Adama, który po zgłębieniu tematu pewnie gorąco podziękował wszechświatowi za to, że Margo bardziej nie zainteresowała się tą „cenową anomalią”. Że uwierzyła w jego bajeczkę o naturalnych zgonach starszego małżeństwa w tym przestronnym lokum, „smaganym” przeraźliwym wyciem kojotów; lokum, które niebawem jakby zacznie się kurczyć. After party z zaproszonymi „wampirami”, którzy bezczelnie wepchnęli się na właściwą imprezę. Skrzętnie zaplanowaną parapetówkę Adama, w przekonaniu jego żony, kierowanego potrzebą pochwalenia się przed przyjaciółmi - nie wspominając już o szefie, któremu w ocenie Margo jej partner ma w zwyczaju obrzydliwie wchodzić w cztery litery – swoim najnowszym sukcesem. Efektownym nabytkiem, potwierdzającym jego wysoki status materialny. Adam oczywiście jest nagi, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Nikt poza wyraźnie tracącą cierpliwość, wieczną narzekaczką, którą samozwańczy krezus - na swoje nieszczęście? - poślubił.

Kadr z filmu. „Who Invited Them” 2022, Shudder

Kto ich zaprosił” Duncana Birminghama to satyra społeczna w lekko skrzywionych ramach home invasion. Dreszczowiec niezbyt szczodrze podlany czarnym humorem, który sprawił na mnie wrażenie historii niedokończonej. Obiecujący początek, pustawy środek i spodziewany koniec. Nieprzewrotna opowieść, której jakoś nie skojarzyłam z „Nieznajomymi” Bryana Bertino, przyznaję jednak, że moje myśli krążyły wokół „Gości” Christiana Tafdrupa (i rzecz jasna „Zaproszenia” Karyn Kusamy), zdecydowanie mocniejszego kina. I nie tak grubymi nićmi szytego. Tom i Sasha (całkiem intrygujący Timothy Granaderos i w moim odczuciu niezmiennie pozostająca w jego cieniu Perry Mattfeld) wpraszają się na parapetówkę nowych mieszkańców Hollywood Hills, a jakby tego było mało zaskakują gospodarzy po wyjściu ostatnich z zaproszonych gości. Tłumaczą, że się zasiedzieli, przegapili niewielki exodus na anielskich wzgórzach. Wykazują też skruchę za swoje nietaktowane zachowanie, za szczeniackie wbicie się na imprezę w gruncie rzeczy obcych ludzi. Powód? Samochód zastawiony przez któregoś z gości nowych sąsiadów. Tak, Tom i Sasha zdają sobie sprawę, że to żadne usprawiedliwienie; naprawdę nie wiedzą, co ich napadło, ale skoro mieszkają tuż obok, to prędzej czy później wypadałoby wpaść z wizytą. Incydent z zastawionym samochodem można więc uznać za impuls do załatwienia sąsiedzkich formalności. Dlaczego zatem najpierw się nie przedstawili? Faktycznie, ich błąd. Tom i Sasha przyznają, że źle się do tego zabrali, a Adam nie zamierza robić z tego problemu. Ot, drobne nieporozumienie, niefortunne najpewniej wspaniałego początki. Wspaniałej przyjaźni, bo potencjalnie bardzo korzystnej dla Adama. Czy niespełniony karierowicz właśnie połknął przynętę rzuconą przez Toma? Skuszony fałszywymi obietnicami zadowalającego rozwoju zawodowego? Johnowi Miltonowi to by się spodobało („Pycha to mój ulubiony grzech”), zakładając że niesubtelne aluzje czynione przez autora „Kto ich zaprosił” pod adresem Toma i Sashy nie są klasyczną zmyłką. Zakładając, że nocni goście knują coś niedobrego. Jeśli Tom zastawił skuteczną pułapkę na Adama, to Sasha identycznie pograła z Margo. Ta ostatnia z rasowej final girl w moich oczach przeobraziła się w drugoplanową bohaterkę horroru. Ignorowany głos rozsądku, wzmożona ostrożność w kontaktach z obcymi, czy jak kto woli nowymi znajomymi, stosowna nieufność - hamulce zwolnione przez chodzący ostatni krzyk mody. Szara myszka przeobraża się w królową imprez. Tymczasem jej kochany mężuś, oddaje się słodkim marzeniom o pikantnym zwieńczeniu tego kameralnego przyjęcia. Tom nie pozostawia mu wątpliwości, że jedyną przeszkodą, jaką może napotkać w realizacji tego nieśmiało krystalizującego się planu, jest jego konserwatywna małżonka. Tłamsząca Adama, niepozwalająca mu pełnymi garściami czerpać z życia, przeżywać takich przygód, o jakie „pantoflarz z Hollywood Hills”, nie bez powodu podejrzewa liberalną parę, która zaszczyciła ich wizytą. By nastawić gospodarzy przeciwko sobie? Prędzej utwierdzić w przekonaniach, podpisać się pod ich negatywnymi recenzjami tak zwanej drugiej połówki. Niekonwencjonalna terapia małżeńska albo przednia zabawa zdemoralizowanych jednostek. Perwersyjne gierki (nie)wytrawnych manipulantów. Zabójczy wieczorek zapoznawczy? Prawdopodobnie wszystko zależy od „reinkarnacji Dicka Halloranna”? Tak czy inaczej, wyprawa Teeny (zadowalający występ Tipper Newton) - podobnie jak drugi wątek poboczny, czyli koszmary senne sześcioletniego Dylana – wydawała mi się niższym ukłonem w stronę tajemniczości, a zatem huczniejszą zapowiedzią jakichś niespodziewanych rozwiązań. Może wkroczenie do Strefy Mroku? Zagubiona na wzgórzach. Ale najpierw koszmarne znalezisko. W sumie spodziewane, ale na pewno tliła się w Teeny iskierka nadziei na szczęśliwe zakończenie pewnego incydentu drogowego. Straszliwie frustrujący wybieg Duncana Birminghama. A może najzwyczajniej zapomniało mu się dopiąć ten guzik, co zresztą nie byłoby jedynym takim przypadkiem; nawet nie najbardziej rozczarowującym (jeden z wątków według mnie okazał się zwykłym zapychaczem czasu, drogą donikąd). UWAGA SPOILER Skróciła cierpienia, wniosła do samochodu czy zostawiła poważnie rannego brata mniejszego? Obstawiam to ostatnie, ale wolałabym mieć pewność. A skoro już w spoilerze jesteśmy, to muszę się przyznać, że jedno podejrzenie na temat Toma i Sashy urodziło się praktycznie na sam koniec. Niespodzianka to za duże słowo, ale wcześniej przez myśl mi nie przeszło, że testują Adama i Margo. Doszukują się w nich cech swoich biologicznych rodziców. Zbrodnicza misja ratowania wybranych dzieci przed wyrodnymi opiekunami prawnymi? KONIEC SPOILERA Bo naprawdę nie widzę sensu w tak enigmatycznym przedstawieniu na dobrą sprawę nieistotnego elementu tej niewyszukanej fabularnej konstrukcji. Powiedziałabym wręcz, że pozbawionej charakteru, nieodróżnialnej w tłumie współczesnych filmowych dreszczowców.

Jak dla mnie zawodny thriller. Więcej obiecujący, niż dający. Profesjonalnie zrealizowany, utrzymany w dostatecznie mrocznym klimacie, ale niewystarczająco klaustrofobiczny, rozczarowująco kompromisowy, żeby nie powiedzieć ugrzeczniony i nazbyt przejrzysty. Zaczyna, ale nie wszystko kończy. W moim przekonaniu nie pochylił się Duncan Birmingham nad wszystkimi wątkami zawiązanymi w „Kto ich zaprosił”, niebłyskotliwej satyrze społecznej i kulawym home invasion. Subiektywnie: średnio na jeża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz