W
2026 roku rozpoczyna się pierwsza kolonialna podróż na Marsa. Na
pokład Aresa, największego międzyplanetarnego statku w historii
eksploracji kosmosu, trafia teoretycznie starannie wyselekcjonowana
setka ochotników, w większości złożona z obywateli Stanów
Zjednoczonych i Rosji. Specjalistów w różnych dziedzinach, którzy
mają położyć podwaliny pod cywilizację marsjańską.
Niezwłocznie po wylądowaniu na Czerwonej Planecie sławni
koloniści, zgodnie z wytycznymi ziemskich zwierzchników,
rozpoczynają budowę pierwszej osady na martwym globie, w nadziei na
stworzenie lepszej alternatywy cywilizacyjnej dla ludzkości. Główną
osią niezgody jest terraformowanie Marsa – gorących zwolenników
tego, jak się wydaje, nieuniknionego procesu nazywa się
„zielonymi”, a zaciekłych przeciwników „czerwonymi” -
niektórzy jednak uważają, że przede wszystkim należy odciąć
się od rodzimej planety, przestać spełniać życzenia potężnych
mieszkańców wyeksploatowanej, przeludnionej Ziemi. I wszystko
wskazuje na to, że Marsa czeka identyczny los. Zamiast marsjańskiej
utopii, destrukcyjna pogoń za zyskiem.
|
Okładka książki. „Czerwony Mars”, Vesper 2023
|
Uznawany
za jednego z najwybitniejszych współczesnych autorów science
fiction, zdobywca wielu prestiżowych nagród (między innymi Hugo
Award, World Fantasy Award, Locus Awards, Nebula Awards, John W.
Campbell Memorial Award, Arthur C. Clarke Award), Kim Stanley
Robinson urodził się w Waukegan w stanie Illinois, a studiował na
University of California w San Diego, gdzie uzyskał tytuł
licencjata z literatury, a następnie na Uniwersytecie Bostońskim
skutecznie zawalczył o tytuł magistra filologii angielskiej. Parę
lat później zrobił doktorat z języka angielskiego na University
of California w San Diego, a jego promotorem był amerykański krytyk
literacki, filozof i badacz marksizmu Fredric Jameson, który
„zaraził go” miłością do twórczości Philipa K. Dicka –
praca doktorska Robinsona pt. „The Novels of Philip K. Dick”
została wydana, w twardej oprawie, w 1984 roku przez UMI Research
Press. W tym samym roku opublikowano jego pierwsze dwie powieści:
„The Wild Shore” (pol. „Dziki brzeg”), otwarcie „Three
Californias Trilogy” oraz „Icehenge”, przy czym już w 1976
roku gościł w antologicznej serii (konkretnie tomie osiemnastym
projektu Damona Knighta pt. „Orbit”), a właściwie ten zaszczyt
spotkał jedno z jego opowiadań: „In Pierson's Orchestra”. W
swoich opowieściach Kim Stanley Robinson zazwyczaj silny nacisk
kładzie na tematy środowiskowe, polityczne, społeczne i
ekonomiczne – socjaldemokrata, specjalizujący się w
antykapitalistycznych wizjach utopijnych (stawiany obok Ursuli K. Le
Guin, w kulturalnej kontrze do tak zwanego
prawicowo-libertariańskiego obozu na terytorium fantastyki naukowej:
dzieła między innymi Roberta A. Heinleina, Larry'ego Nivena i Poula
Andersona).
Epopeja
wyrosła z pragnienia wyruszenia na wprawę z plecakiem po Marsie, z
wypiekami na twarzy oglądanego na zdjęciach satelitarnych
udostępnianych przez NASA. Jedno z najbardziej znanych literackich
dokonań amerykańskiego giganta w dziedzinie science fiction, Kima
Stanleya Robinsona, oficjalnie otwarta w 1992 roku „Trylogia
marsjańska” (oryg. „Mars Trilogy”), poruszająca podobne
tematy, co osadzona w innym uniwersum powieść „Icehenge”, jedno
z pierwszych opublikowanych dzieł człowieka zafascynowanego
(Nie)Martwą Planetą. Potężna operacja artystyczna – etap
pierwszy: „Czerwony Mars” (oryg. „Red Mars”), etap drugi:
„Zielony Mars” (oryg. „Green Mars”), etap trzeci „Błękitny
Mars” (oryg. „Blue Mars”), dodatek: zbiór opowiadań „The
Martians”) - wznowiona przez wydawnictwo Vesper. Pierwsza
polskojęzyczna edycja marsjańskiego tryptyku Robinsona została
wypuszczona w drugiej połowie lat 90. XX wieku przez oficynę
Prószyński i S-ka, a „marsjańska akcja” Vesper ruszyła w
latach 20. XXI wieku. W 2023 roku w „Wymiarach” (vesperowa seria
science fiction i science fantasy) objawił się „Czerwony Mars”,
ponad dziewięćsetstronicowa „książeczka” z mapą tytułowej
planety, w twardej okładce hipnotyzującej – graficzne arcydzieło
Michała Loranca i Celes Design – i szlachetnym tłumaczeniu Ewy
Wojtczak. Soczyście czerwona cegła, do której już w roku 2024
dołączy soczyście zielona koleżanka. Urbanistyczne wyzwanie Homo
sapiens. Przystosowanie środowiska do wygórowanych potrzeb
człowieka, inwazyjny gatunek obcy na czwartej planecie od Słońca.
Potencjalny niszczyciel wszechświata. Marsjańska misja w ośmiu
częściach – księgi spisane w trzeciej osobie reprezentowane
przez różne postaci. Najpierw uprzedzenie faktów, czyli wydarzenia
z 2053 roku, tragiczne w skutkach knowania Franka Chalmersa,
rzekomego przyjaciela pierwszego człowieka na Marsie,
charyzmatycznego, pewnego siebie amerykańskiego astronauty Johna
Boone'a. Potem cofamy się do 2026 roku, przenosimy na Aresa,
międzyplanetarny statek kosmiczny, dowodzony przez poznanego już
Amerykanina Franka Chalmersa i Rosjankę Maję Jekatierinę Tojtowną,
centralną postać drugiego „aktu” oszałamiającego „widowiska”
Kima Stanleya Robinsona. Zniewalającej uczty wyobraźni dla
przywiązujących wagę do detali. Lubiących smakować słowa,
nieśpiesznie zanurzać w literackich światach nie ledwie
naszkicowanych. Trzydzieścioro pięcioro obywateli i obywatelek
Stanów Zjednoczonych, trzydzieścioro pięcioro obywateli i
obywatelek Rosji i trzydzieścioro kobiet i mężczyzn z innych
rejonów, zgodnie z przewidywaniami naukowców, umierającej Ziemi –
efekt całkowitej obojętności zmianami klimatycznymi lub zielonej
polityki poprzednich pokoleń sprowadzającej się do „bla, bla,
bla”, pazerności korporacji, ulubionego sposobu ludzkości na
(nie)radzenie sobie z problemami, czyli eksterminowania własnego
gatunku i może nader efektywnej polityki prodemograficznej (ludzkość
w swojej nieskończonej mądrości na alarmujące wiadomości o
kurczących się zasobach Ziemi odpowiedziała szeroko zakrojoną
kampanią na rzecz globalnego przeludnienia) – to dumni zwycięzcy
wybitnie wymagającego programu zorganizowane na neutralnej
Antarktydzie. Ostatnia faza selekcji ochotników do przeprowadzki na
Marsa. W kosmicznej podróży Robinsona na pierwszy plan wysuną się
rozterki miłosne kapitan Tojtowny, małostkowej, nadwrażliwej
kobiety, której potęgą jest urok osobisty. Hipotetyczna femme
fatale, niekoniecznie z premedytacja wbijająca klin między
długoletnich przyjaciół, Johna Boone'a i Franka Chalmersa.
Frapująca szorstka przyjaźń oparta na współzawodnictwie, w moim
poczuciu jedna z najciekawszych więzi w tej przepastnej skarbnicy
relacji interpersonalnych.
|
Okładka książki. „Red Mars”, Harper Voyager 2009
|
„Nie
jesteśmy władcami wszechświata. Stanowimy tylko jego niewielką
cząstkę. Możliwe, że jesteśmy jego jedyną świadomością, ale
być świadomością wszechświata nie oznacza zmieniania wszystkiego
na swoje podobieństwo, na własny lustrzany obraz. Oznacza raczej
dostosowywanie się do świata takiego, jakim jest, i otaczanie go
szacunkiem.”
Ilu
naukowców, tyle opinii. Kim Stanley Robinson w „Czerwonym Marsie”
poza wszystkim innym starał się pokazać jak różnorodnym
środowiskiem może być stosunkowo niewielka grupa uczonych. Wyraźną
zapowiedź podziałów w pierwszej setce marsjańskich kolonistów
znajdujemy już na Aresie – ożywione dysputy polityczne,
socjologiczne, środowiskowe. Russell Sax twardo obstaje przy
terraformowaniu Marsa, tym samym poważnie narażającej się Ann
Clayborne, najmniej ugodowej członkini tutejszego zespołu
areologów, przerażoną perspektywą wprowadzenia nieodwracalnych
zmian na jej ukochanej planecie. Autor „Czerwonego Marsa” jest
zwolennikiem zrównoważonego rozwoju ekologicznego, mądrego
krzyżowania technologii z dobrem naturalnym – droga środka,
pomiędzy „zielonymi” Saxa i „czerwonymi” Ann. Ale na Aresie
najwięcej emocji wywołuje Arkady Nikołajewicz Bogdanow, tym samym
stając się największym problemem swojej przełożonej. Kapitan
Maja Tojtowna odpowiedzialnością za wszelkie niesnaski w grupie
obarcza wyłącznie tego wywrotowca, któremu najwidoczniej udało
się przeciągnąć na swoją stronę Johna Boone'a. W każdym razie
najbardziej szanowany człowiek na Aresie z jakiegoś zagadkowego
powodu zaprzyjaźnił się, jak się wydaje, ze swoim kompletnym
przeciwieństwem, Rosjaninem agitującym za wypowiedzeniem
posłuszeństwa United Nations Organization of Mars Affairs (UNOMA),
agendzie ONZ teoretycznie nadzorującej misję Mars. W
rzeczywistości: gwiezdne wojny gospodarcze. Jakże typowa bezrozumna
walka rządów, organizacji pozarządowych i przede wszystkim
ponadnarodowych konsorcjów o zasoby naturalne i cudowne wynalazki
marsjańskich kolonistów. Nie mniej ważne jest miejsce – sposób
na zwalczenie kryzysu populacyjnego na Ziemi, uszczuplenie zasobów
ludzkich, których rodzima planeta niepodobna wykarmić. Część
trzecia „Czerwonego Marsa” Kina Stanleya Robinsona podąża za
przyjaciółką Mai Tojtowny, specjalizującą się w budownictwie
Nadieżdżą Francine Czernieszewską – pięcioletnia praca
pierwszych osadników, imponująco sprawne tworzenie pierwszej
miejscowości w tej części Układu Słonecznego. Czas Nadii,
pracoholiczki zacieśniającej więzi z tymczasowo przebywającym na
Fobosie, księżycu-asteroidzie, Arkadym Bogdanowem i zwyczajowo
irytowanej przez nadmiernie skupioną na sobie Maję. W części
czwartej wejdziemy w depresyjną rzeczywistość Michela Duvala,
tęskniącego za poprzednim domem jedynego psychologa w pierwszej
setce, a po nim pałeczkę przejmie detektyw John Boone. W każdym
razie on sam lubi o sobie myśleć, jak o pierwszym detektywie na
planecie Mars. W 2046 roku ten sympatyczny narcyz rozpoczyna śledztwo
w sprawie domniemanego sabotażu dokonań Saxa Russella, terraformera
finansowo wspieranego przez przynajmniej jedno ponadnarodowe
konsorcjum oczywiście liczące na niebagatelne zyski z tej
marsjańskiej inwestycji, którego można określić jako
bezpośredniego przełożonego Boone'a. Wciągająca historia
szpiegowska z rozczarowującym finałem. I ciąg dalszy części
pierwszej, kontynuacja niezbyt komfortowej przygody z Frankiem
Chalmersem, cynicznym, porywczym, opryskliwym jegomościem
najwyraźniej odpowiadającym za bezpieczeństwo w ziszczeniu sennych
komarów Ann Clayborne. Slumsy marsjańskie. Rosnąca przestępczość,
przymusowa praca, deficyt mieszkań i już zaglądający w oczy głód
– tak ludzkość uczy się na własnych błędach. W części
piątej wracamy do Nadii, na własnej skórze przekonującej się,
jak przez dziesiątki lat czuła się najżarliwsza „czerwona”,
nieskuteczna obrończyni naturalnego Marsa. Spodziewany rozwój
sytuacji na planecie nawiedzonej przez ludzi. A ostatnie słowa w
„Czerwonym Marsie” ma wspomniana pani areolog, załamana
Kassandra w niebezpiecznej podróży zorganizowanej przez dawno
niewidzianego przyjaciela. Garstka ocalałych w drodze do
marsjańskiej Ziemi Obiecanej. Nowa nadzieja między innymi leciwych
istot swego czasu poddanych eksperymentowi gerontologicznemu.
Kolonizacja
realistyczna. Przestroga przed tak zwanym niezrównoważonym
rozwojem, poszerzaniem korporacyjnych wpływów, niekontrolowaną
eksploatacją, przed podbojem planet. Wołanie o rozsądek w wyścigu
kosmicznym. Zapierający dech w piersiach „Czerwony Mars” Kima
Stanleya Robinsona. Planeta pieczołowicie „przekalkowana”;
sugestywne krajobrazy marsjańskie w uhonorowanej Nebula Award i BSFA
Award pierwszej odsłonie powieściowej trylogii o spełnieniu
wielkiej ambicji (niecałego) gatunku ludzkiego. Wymagająca lektura
nie tylko dla entuzjastów programów kosmicznych. Miłość,
przyjaźń i spiski na Marsie. Spektakularna wyprawa literacka!
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu