poniedziałek, 31 marca 2014

Kate Atkinson „Jej wszystkie życia”


11 lutego 1910 roku na świat przychodzi martwa Ursula Todd. Tego samego dnia i roku rodzi się ta sama dziewczynka, a gdy umiera jej poród odbywa się ponownie. I tak, aż do chwili, gdy Ursuli dane będzie przeżyć. Pełne młodzieńczych niebezpieczeństw dzieciństwo kilkukrotnie skazuje ją na śmierć, aczkolwiek niezmiennie przychodzi na świat tego samego dnia i miesiąca, tyle, że w różnych okolicznościach. Ursula otrzymała od losu dar nieskończonego przeżywania swojego życia, mając wpływ na kształtowanie różnej przyszłości tak swojej, jak i w czasach II Wojny Światowej, całej ludzkości. Pytanie tylko, czy zdoła go należycie wykorzystać.

Niezwykła powieść wielokrotnie nagradzanej brytyjskiej autorki, Kate Atkinson, która porusza się w estetyce wielu gatunków literackich. Odnajdziemy tutaj zarówno echa fantasy, dramatu i thrillera, jak i mocno krwawej, wręcz ocierającej się o gore literatury wojennej. „Jej wszystkie życia” uhonorowano Costa Book Award i South Bank Sky Arts, a biorąc pod uwagę rzadko spotykaną wrażliwość autorki, artykułowaną niemalże na każdej stronie tej powieści wydaje mi się, że nagrody są jak najbardziej zasłużone. Co więcej, wcale się nie dziwię, że sam Stephen King gorąco poleca tę książkę, wszak napisano ją w preferowanym przez niego, drobiazgowym stylu.

„Tyle istnień. A teraz znowu to samo. Moim zdaniem coś jest nie tak z ludzkością. Nasze czyny podważają wszystko, w co człowiek chciałby wierzyć.”

Pomysł nadający bieg całej fabule to z pewnością najlepszy element tej pozycji. Atkinson czerpała tutaj inspirację z „teorii wiecznego powrotu”, zapoczątkowanej w starożytnym Egipcie. Ale tylko w pewnym wąskim zakresie, bowiem niniejsza teoria głosi, że każdy człowiek jest skazany na nieskończone powtarzanie własnej egzystencji w dokładnie ten sam sposób. Dopiero Fryderyk Nietzsche (i zapewne głównie na jego filozofii wzorowała się autorka niniejszej książki) odrobinę zmodyfikował ten pogląd, twierdząc, że ponowne byty człowieka mają wpływ na kształtowanie nowej przyszłości, aczkolwiek na swojej drodze życiowej będzie zmuszony konfrontować się z powtarzalnością pewnych stanów materii. Tak też i jest u Ursuli Todd, która ilekroć umiera, rodzi się ponownie z tej samej kobiety, tego samego dnia i miesiąca, ale w różnych okolicznościach. Każda śmierć rozpoczyna nowy cykl egzystencjalny, na który dziewczyna dzięki właściwej interpretacji niejasnych przeczuć, będącymi echami wspomnień z poprzednich żyć, może wpływać w kilku przełomowych momentach jej bytu, które powtarzają się w każdym cyklu. Być może dla wielu czytelników taka koncepcja będzie wielce atrakcyjna – móc przeżywać swoje życie na nowo, na dodatek w krótkich przebłyskach pamiętając swoje błędy z poprzednich wcieleń – aczkolwiek wymowa „Jej wszystkich żyć” celowo została wyartykułowana w taki sposób, aby natchnąć odbiorców daleko idącą beznadzieją. W końcu cokolwiek dobrego Ursula uczyni nie będzie to miało najmniejszego znaczenia, bo po jej śmierci przeszłość się powtórzy i dziewczyna od nowa będzie musiała kształtować swoją i innych przyszłość.

„Na miejscu powitała ich makabryczna panorama – wszędzie wokół leżały poszarpane ciała, niczym krawieckie manekiny, całkiem odarte z ubrań. W wielu przypadkach był to sam pozbawiony kończyn tułów. […] Na razie nie odnaleziono nikogo żywego, więc z braku rannych sanitariusz układał na noszach osierocone kończyny – sterczące z gruzów ręce i nogi. […] Dwóch mężczyzn z ekipy ratowniczej za pomocą grabi i łopaty zbierało do koszy ludzkie szczątki, a jeszcze inny szczotką zeskrobywał coś z fragmentu muru.”

Osadzenie lwiej części fabuły w burzliwym okresie II Wojny Światowej pomogło autorce spotęgować znaczenie daru Ursuli. Po kilkukrotnym powtarzaniu swojego dzieciństwa w dorosłym życiu nasza bohaterka ma szansę odmienić bieg przyszłości – ocalić miliony ludzkich istnień tylko po to, aby po śmierci powtórzyć ten krok ponownie, i ponownie, i ponownie… Tak melancholijna wymowa powieści w połączeniu z dokładnie opisywanymi okrucieństwami wojny robi naprawdę wstrząsające wrażenie. Nawet na mnie, osobie nieprzedającej za tematyką wojenną, z prostego powodu: Atkinson skupia się na koszmarze zwyczajnych ludzi, skazanych na nędzną egzystencję w tych najbardziej haniebnych w historii ludzkości czasach, a nie jak inni autorzy tego rodzaju literatury na perypetiach żołnierzy, dobrowolnie oddających życia za swoje kraje. Jednakże pragnę nadmienić, że aby nadążyć za tokiem rozumowania pisarki należy już na wstępie, w trakcie wielokrotnie powtarzanego, na pierwszy rzut oka sielskiego dzieciństwa Ursuli wczuć się w trudny styl Atkinson. Mnie bez problemu się to udało, aczkolwiek dla niejednego czytelnika liczne przeskoki w czasie mogą okazać się odrobinę męczące. Jako, że nie mamy tutaj do czynienia z fabułą liniową tylko kilkoma wariantami egzystencji głównej bohaterki niemożliwością jest w krótkiej recenzji przytoczyć ich wszystkich. Powiem tylko, że najbardziej podobało mi się odrzucenie Ursuli przez jej matkę, na skutek aborcji przeprowadzonej tuż po gwałcie przez kolegę jej brata i jej koszmarne dorosłe życie u boku brutalnego małżonka oraz praca głównej bohaterki w charakterze pomocy dla cywilnych ofiar wojny – głównie przez wzgląd na drobiazgowe opisy niewyobrażalnie zmasakrowanych ciał. Za to najmniej intrygujące okazało się dla mnie pomieszkiwanie Ursuli w Niemczech, bardzo blisko samego Hitlera, ale tylko przez wzgląd na liczne odniesienia do kultury tego państwa, która nigdy nie leżała w zakresie moich zainteresowań.

„Jej wszystkie życia” to naprawdę jedna z najbardziej niezwykłych powieści, jaką dane mi było przeczytać. Oparty na znakomitym pomyśle miszmasz gatunkowy, który sprawia, że absolutnie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jedyny mankament to chwilami zanadto rozproszony styl autorki, aczkolwiek w obliczu tak intrygującej fabuły można się szybko do niego przyzwyczaić. Polecam gorąco czytelnikom nietuzinkowej, wręcz ambitnej literatury!

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

5 komentarzy:

  1. No proszę, taka książka, na pewno jej nie przegapię, tylko nie wiem czy przeżyję tę lekturę, moje słabe nerwy mogą nie wytrzymać tego okrucieństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nie wytrzymasz? Czytelniczka Ketchuma? No, daj spokój;)
      A tak na serio to myślę, że autorka wszystko świetnie wyważyła. Troszkę ofiar wojny, po czym, aby dać czytelnikom odetchnąć przeskakuje na wątki obyczajowe. W ten sposób nie ma się wrażenia przesytu.

      Usuń
  2. Właśnie wczoraj zauważyłam tą książkę w empiku i zaintrygował mnie w równym stopniu tytuł i opis :) Czytając twoją opinię nabrałam ochoty na jak najszybszy kontakt z tą powieścią ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Musi być to niezwykła książka, kolejna do koniecznego przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, zaciekawiłaś mnie... :) "Jej wszystkie życia" (wpisałam na listę)

    OdpowiedzUsuń