Nielubiana studentka, Kathy, pada ofiarą żartu rówieśników, na skutek
którego trafia do szpitala w stanie śpiączki. Wkrótce potem na uczelni pojawia
się nowa dziewczyna, atrakcyjna Eva. Niedługo po jej przybyciu dochodzi do
brutalnych mordów młodych ludzi, którzy skrzywdzili Kathy. Prowodyrką całej tej
tragicznej sytuacji zdaje się być matka okaleczonej dziewczyny, woźna, którą
podejrzewa się o praktyki czarnoksięskie. Jednakże Evę również łączy z ofiarą
jakaś tajemnicza więź…
Virtuoso włoskiego kina gore,
Lucio Fulci, w 1987 roku postanowił spróbować swoich sił w slasherze (który, gdyby powstał kilka lat później z pewnością byłby
nazywany teen-slasherem), czym
odrobinę zawiódł swoich oddanych fanów, spodziewających się sporego rozlewu krwi.
Fulci zrekompensował im to trzy lata później, kręcąc „Kota w mózgu”,
najkrwawszy obraz w całej swojej karierze, natomiast „Aenigmę” skierował
głównie w stronę wielbicieli umiarkowanie brutalnych, lekkich slasherów.
Film rozpoczyna mocny, choć często poruszany w slasherach, motyw głupiego żartu, który dla ofiary kpin kończy się
tragicznie. Szkolna outsiderka trafia do szpitala w stanie śpiączki, a jej
oprawcy, grupa studentów wspierana przez nauczyciela wychowania fizycznego,
poza jedną dziewczyną w ogóle nie żałują swojego czynu. Wręcz przeciwnie –
wyrzucają sobie, że nie postarali się bardziej i ostatecznie nie wyeliminowali
Kathy ze swojego życia. Gdy na uczelnię przybywa Amerykanka, Eva Gordon,
seksowna zdobywczyni męskich serc (w tej roli przyciągająca oko Lara Lamberti)
i stręczyciele Kathy zaczynają umierać, nie sposób jest opowiedzieć się po ich
stronie. O współczuciu dla ofiar widzowie mogą zapomnieć, fabułę skonstruowano
w taki sposób, aby kibicować mordercy, którego tożsamości niestety nietrudno
jest się domyślić. Reprezentatywna jest scena wejścia Evy do budynku uczelni,
kiedy to w krótkich przebłyskach jej ciało podmienia się z ciałem Kathy, co
każe widzom sądzić, że w jakiś sposób dusza okaleczonej dziewczyny może
chwilowo opuszczać swoją ziemską powłokę, wchodząc w ciało Evy. Wydaje się
proste, aczkolwiek Fulci postanowił nieco skomplikować całą intrygę
wprowadzając postać zaniedbanej matki Kathy, podejrzewanej o bycie wiedźmą.
Pierwsza scena mordu, w której sobowtór nauczyciela wychowania fizycznego dusi
go, będąc obserwowanym przez starą woźną ze świecącymi czerwienią oczami każe
odbiorcom zastanowić się, czy aby na pewno winną całego zamieszania jest Eva. Czy
może jedynie stała się ofiarą intrygi, co prawda będącej w stanie śpiączki
dziewczyny, ale wykazującej oznaki zorientowanej w sytuacji w kampusie oraz jej
pragnącej zemsty rodzicielki. Fulci nie zawiódł w kwestii scen mordów. Choć
zrezygnował z nadmiernego epatowania przemocą to po raz kolejny udowodnił, że
oryginalna makabreska nie jest mu obca. Najsilniej wbija się w pamięć moment
uduszenia dziewczyny przez multum oblegających jej ciało ślimaków. Fulci lubi eksperymentować
z odstręczającymi reprezentantami naszej fauny, wystarczy sobie choćby przypomnieć
mistrzowską scenę z „Siedmiu bram piekieł”, podczas której mężczyzna jest żywcem
zjadany przez włochate pająki (brrr!). Ale szczerze mówiąc nigdy nie wpadłabym
na to, że można z równym powodzeniem wykorzystać ślimaki (są żywe, to nie
rekwizyty), zresztą przed nim żaden inny twórca horrorów również nie zauważył
takiego potencjału w nich drzemiącego. Zachwyca również długa oniryczna
sekwencja w muzeum, urozmaicona mocno pomysłowym akcentem krwawiącego obrazu. I
wreszcie jakże udana okazała się scena poprzedzająca ostatnie podwójne
zabójstwo, kiedy to przerażona studentka sprawdza wszystkie pokoje, w których
spoczywają pozbawieni głów młodzi ludzie.
Choć Lucio Fulci zaserwował kilka jakże pomysłowych scen gore jego ambicją w „Aenigmie” nie było
epatowanie makabrą, a raczej stworzenie mocno klimatycznego slashera z wciągającą fabułą. I to mu się
udało, przynajmniej jeśli chodzi o moje oczekiwania względem tego typu filmów.
Duszący nastrój zagrożenia wyczuwalny jest niemalże w każdym ujęciu, a w jego
budowaniu nie przeszkadza nawet nietrafiona ścieżka dźwiękowa (co nie znaczy,
że sielankowa muzyczka po jakimś czasie nie zaczyna irytować). Natomiast fabuła
powinna zaintrygować każdego wielbiciela slasherów,
akceptującego naiwność, ale też doceniającego brak większych dłużyzn.
„Aenigma” z pewnością najlepszym filmem Lucio Fulci’ego nie jest – mojemu
mistrzowi zdarzały się już nieporównanie znakomitsze dzieła. Ale do pewnego stopnia
udowadnia, że reżyser, który zasłynął w maksymalnie makabrycznym kinie gore miał też coś do powiedzenia w
kwestii slasherów, których wielbiciele
powinni być aż nadto z „Aenigmy” zadowoleni.
W latach '80-tych, produkcje filmów z dreszczykiem miały swój niepowtarzalny klimat i urok. Bardzo lubię klasyki, ponieważ mimo to, że nie straszą to mają w sobie to coś co przyciąga uwagę.
OdpowiedzUsuńDzisiaj też powstaja dobre filmy grozy ale na przestrzeni wielu lat można zauważyc jak zmieniło się kino horroru.
Oglądałem, dawno temu AENIGM-ę i mnie się podobał, może dlatego, że teraz słabo go pamiętam ale wiem, że widziałem ten film.
Dzięki, że zrecenzowałaś tą produkcję, od razu cofnąłem się w czasy beztroskiej młodości i łezka się w oku zakręciła.
Ależ nie ma za co;) Swoją drogą nareszcie trafiłam na kogoś, kto podobnie jak ja wzrusza się na naprawdę dobrych horrorach sprzed lat, bo jak słusznie zauważyłeś lata 80-te były najlepsze dla tego gatunku i niestety już nigdy nie powrócą:/
UsuńJestem zbyt sentymentalny. Nadwrażliwość to moja klęska charakteru ale z drugiej strony jest to typowa cecha artystów. Montuję filmy za pieniądze, więc trochę się przydaje ta moja słabość.
Usuń