11 lutego 1910 roku na świat przychodzi martwa Ursula Todd. Tego samego
dnia i roku rodzi się ta sama dziewczynka, a gdy umiera jej poród odbywa się ponownie.
I tak, aż do chwili, gdy Ursuli dane będzie przeżyć. Pełne młodzieńczych
niebezpieczeństw dzieciństwo kilkukrotnie skazuje ją na śmierć, aczkolwiek niezmiennie
przychodzi na świat tego samego dnia i miesiąca, tyle, że w różnych
okolicznościach. Ursula otrzymała od losu dar nieskończonego przeżywania
swojego życia, mając wpływ na kształtowanie różnej przyszłości tak swojej, jak
i w czasach II Wojny Światowej, całej ludzkości. Pytanie tylko, czy zdoła go
należycie wykorzystać.
Niezwykła powieść wielokrotnie nagradzanej brytyjskiej autorki, Kate
Atkinson, która porusza się w estetyce wielu gatunków literackich. Odnajdziemy
tutaj zarówno echa fantasy, dramatu i thrillera, jak i mocno krwawej, wręcz
ocierającej się o gore literatury
wojennej. „Jej wszystkie życia” uhonorowano Costa Book Award i South Bank Sky
Arts, a biorąc pod uwagę rzadko spotykaną wrażliwość autorki, artykułowaną
niemalże na każdej stronie tej powieści wydaje mi się, że nagrody są jak
najbardziej zasłużone. Co więcej, wcale się nie dziwię, że sam Stephen King
gorąco poleca tę książkę, wszak napisano ją w preferowanym przez niego,
drobiazgowym stylu.
„Tyle
istnień. A teraz znowu to samo. Moim zdaniem coś jest nie tak z ludzkością. Nasze
czyny podważają wszystko, w co człowiek chciałby wierzyć.”
Pomysł nadający bieg całej fabule to z pewnością najlepszy element tej
pozycji. Atkinson czerpała tutaj inspirację z „teorii wiecznego powrotu”,
zapoczątkowanej w starożytnym Egipcie. Ale tylko w pewnym wąskim zakresie,
bowiem niniejsza teoria głosi, że każdy człowiek jest skazany na nieskończone
powtarzanie własnej egzystencji w dokładnie ten sam sposób. Dopiero Fryderyk
Nietzsche (i zapewne głównie na jego filozofii wzorowała się autorka niniejszej
książki) odrobinę zmodyfikował ten pogląd, twierdząc, że ponowne byty człowieka
mają wpływ na kształtowanie nowej przyszłości, aczkolwiek na swojej drodze
życiowej będzie zmuszony konfrontować się z powtarzalnością pewnych stanów
materii. Tak też i jest u Ursuli Todd, która ilekroć umiera, rodzi się ponownie
z tej samej kobiety, tego samego dnia i miesiąca, ale w różnych
okolicznościach. Każda śmierć rozpoczyna nowy cykl egzystencjalny, na który
dziewczyna dzięki właściwej interpretacji niejasnych przeczuć, będącymi echami
wspomnień z poprzednich żyć, może wpływać w kilku przełomowych momentach jej
bytu, które powtarzają się w każdym cyklu. Być może dla wielu czytelników taka
koncepcja będzie wielce atrakcyjna – móc przeżywać swoje życie na nowo, na
dodatek w krótkich przebłyskach pamiętając swoje błędy z poprzednich wcieleń –
aczkolwiek wymowa „Jej wszystkich żyć” celowo została wyartykułowana w taki
sposób, aby natchnąć odbiorców daleko idącą beznadzieją. W końcu cokolwiek
dobrego Ursula uczyni nie będzie to miało najmniejszego znaczenia, bo po jej
śmierci przeszłość się powtórzy i dziewczyna od nowa będzie musiała kształtować
swoją i innych przyszłość.
„Na
miejscu powitała ich makabryczna panorama – wszędzie wokół leżały poszarpane
ciała, niczym krawieckie manekiny, całkiem odarte z ubrań. W wielu przypadkach
był to sam pozbawiony kończyn tułów. […] Na razie nie odnaleziono nikogo
żywego, więc z braku rannych sanitariusz układał na noszach osierocone kończyny
– sterczące z gruzów ręce i nogi. […] Dwóch mężczyzn z ekipy ratowniczej za
pomocą grabi i łopaty zbierało do koszy ludzkie szczątki, a jeszcze inny
szczotką zeskrobywał coś z fragmentu muru.”
Osadzenie lwiej części fabuły w burzliwym okresie II Wojny Światowej
pomogło autorce spotęgować znaczenie daru Ursuli. Po kilkukrotnym powtarzaniu
swojego dzieciństwa w dorosłym życiu nasza bohaterka ma szansę odmienić bieg
przyszłości – ocalić miliony ludzkich istnień tylko po to, aby po śmierci
powtórzyć ten krok ponownie, i ponownie, i ponownie… Tak melancholijna wymowa
powieści w połączeniu z dokładnie opisywanymi okrucieństwami wojny robi
naprawdę wstrząsające wrażenie. Nawet na mnie, osobie nieprzedającej za
tematyką wojenną, z prostego powodu: Atkinson skupia się na koszmarze
zwyczajnych ludzi, skazanych na nędzną egzystencję w tych najbardziej
haniebnych w historii ludzkości czasach, a nie jak inni autorzy tego rodzaju literatury
na perypetiach żołnierzy, dobrowolnie oddających życia za swoje kraje. Jednakże
pragnę nadmienić, że aby nadążyć za tokiem rozumowania pisarki należy już na
wstępie, w trakcie wielokrotnie powtarzanego, na pierwszy rzut oka sielskiego dzieciństwa
Ursuli wczuć się w trudny styl Atkinson. Mnie bez problemu się to udało,
aczkolwiek dla niejednego czytelnika liczne przeskoki w czasie mogą okazać się
odrobinę męczące. Jako, że nie mamy tutaj do czynienia z fabułą liniową tylko
kilkoma wariantami egzystencji głównej bohaterki niemożliwością jest w krótkiej
recenzji przytoczyć ich wszystkich. Powiem tylko, że najbardziej podobało mi
się odrzucenie Ursuli przez jej matkę, na skutek aborcji przeprowadzonej tuż po
gwałcie przez kolegę jej brata i jej koszmarne dorosłe życie u boku brutalnego małżonka
oraz praca głównej bohaterki w charakterze pomocy dla cywilnych ofiar wojny –
głównie przez wzgląd na drobiazgowe opisy niewyobrażalnie zmasakrowanych ciał.
Za to najmniej intrygujące okazało się dla mnie pomieszkiwanie Ursuli w
Niemczech, bardzo blisko samego Hitlera, ale tylko przez wzgląd na liczne
odniesienia do kultury tego państwa, która nigdy nie leżała w zakresie moich
zainteresowań.
„Jej wszystkie życia” to naprawdę jedna z najbardziej niezwykłych powieści,
jaką dane mi było przeczytać. Oparty na znakomitym pomyśle miszmasz gatunkowy,
który sprawia, że absolutnie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jedyny mankament
to chwilami zanadto rozproszony styl autorki, aczkolwiek w obliczu tak intrygującej
fabuły można się szybko do niego przyzwyczaić. Polecam gorąco czytelnikom
nietuzinkowej, wręcz ambitnej literatury!
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
No proszę, taka książka, na pewno jej nie przegapię, tylko nie wiem czy przeżyję tę lekturę, moje słabe nerwy mogą nie wytrzymać tego okrucieństwa.
OdpowiedzUsuńTy nie wytrzymasz? Czytelniczka Ketchuma? No, daj spokój;)
UsuńA tak na serio to myślę, że autorka wszystko świetnie wyważyła. Troszkę ofiar wojny, po czym, aby dać czytelnikom odetchnąć przeskakuje na wątki obyczajowe. W ten sposób nie ma się wrażenia przesytu.
Właśnie wczoraj zauważyłam tą książkę w empiku i zaintrygował mnie w równym stopniu tytuł i opis :) Czytając twoją opinię nabrałam ochoty na jak najszybszy kontakt z tą powieścią ^^
OdpowiedzUsuńMusi być to niezwykła książka, kolejna do koniecznego przeczytania :)
OdpowiedzUsuńO, zaciekawiłaś mnie... :) "Jej wszystkie życia" (wpisałam na listę)
OdpowiedzUsuń