Mikael Blomkvist, znany dziennikarz niezależnego magazynu „Millennium” zostaje
skazany przez sąd za zniesławienie znanego przedsiębiorcy. Krótko po tym
dostaje zlecenie od wpływowego przemysłowca, Henrika Vangera. Mężczyzna prosi
Mikaela, aby ten opuścił na rok Sztokholm i wprowadził się na wyspę Hedestad,
którą zamieszkuje większa część rodu Vangerów i spróbował rozwikłać zagadkę
zniknięcia w latach 60-tych szesnastoletniej wówczas siostrzenicy Henrika,
Harriet. Podczas, gdy Mikael prowadzi prywatne śledztwo na małej wyspie genialna
hakerka, Lisbeth Salander, boryka się z własnymi problemami natury prawnej.
Ubezwłasnowolniona w dzieciństwie przez szwedzki system jest zmuszona
egzystować pod kuratelą opiekuna prawnego. Życie umila jej praca researcherki w
firmie ochroniarskiej, w której dzięki zdolnościom hakerskim jest najlepsza.
Kiedy Mikael dowiaduje się o istnieniu Lisbeth proponuje jej pracę swojej
czasowej asystentki. Dziewczyna ma pomóc mu w poszukiwaniach Harriet. Wspólnymi
siłami wkrótce trafią na przerażającą, skrywaną od lat rodzinną tajemnicę.
Wydana w 2005 roku pierwsza część szwedzkiej trylogii „Millennium” pt. „Mężczyźni,
którzy nienawidzą kobiet” autorstwa Stiega Larssona w błyskawicznym tempie
zyskała międzynarodową popularność. Niestety, autor nie doczekał tego sukcesu –
zmarł na zawał rok przed jej wydaniem. W 2009 roku Skandynawowie zekranizowali
wszystkie trzy części „Millennium”, a w 2010 powstał sześcioodcinkowy serial na
podstawie twórczości Larssona. Rok później swoją wizję „Mężczyzn, którzy
nienawidzą kobiet” przedstawiło Hollywood i to nie w byle jakim wydaniu, bowiem
wyreżyserował ją sam David Fincher, twórca legendarnego „Siedem”. W efekcie
posypały się liczne nominacje do wszelkiego rodzaju nagród filmowych, w tym
pięć do Oscarów, z których „Dziewczyna z tatuażem” w 2012 roku zdobyła jedną
statuetkę za najlepszy montaż.
Niełatwo jest przenieść wielowątkową powieść Stiega Larssona w taki sposób,
aby zainteresować nie tylko zaznajomionych z literackim pierwowzorem
czytelników, ale również masową publiczność, która nie ma pojęcia o twórczości
Larssona. Dokładne odwzorowanie wszystkich wątków nie zdałoby egzaminu na
ekranie i rzecz jasna rozciągnęłoby w czasie i tak już długi, bo prawie
trzygodzinny seans. David Fincher w zgrabny sposób dokonał czegoś, co niestety
rzadko mamy okazję obserwować w filmach zainspirowanych książką. Nakręcił
wierną ekranizację, w której pozbył się kilku nic nie wnoszących do opowiadanej
historii wydarzeń z powieści, co nieco dodał od siebie i z drugiej części „Millennium”,
ale przede wszystkim (i to jest dla mnie w ekranizacjach najważniejsze, nie maniakalna
wierność książce) zrobił to z należnym Larssonowi szacunkiem.
Pierwsza połowa filmu, tak samo jak książka rozgrywa się na dwóch
płaszczyznach, reprezentowanych przez parkę głównych bohaterów. Niezmiennie
utrzymując swój film w mrocznej kolorystyce, która jest jego wizytówką, Fincher
przedstawia nam historię dziennikarza Mikaela Blomkvista, który przybywa na
małą szwedzką wyspę, aby rozwikłać zagadkę, jak podejrzewa, zabójstwa Harriet
Vanger sprzed czterdziestu laty. Daniel Craig w tej roli spisał się całkiem
przyzwoicie, aczkolwiek chwilami był odrobinę za zimny, jak na Mikaela, którego
znam z literackiego pierwowzoru, co niestety może sprawić, że widzowie będą
mieli wątpliwości, czy aby zasługuje na miano rzetelnego, dążącego do prawdy
dziennikarza. Zdziwiło mnie natomiast, że w początkowych scenach (szczególnie w
zimowej scenerii) twórcom udało się stworzyć, iście skandynawski klimat. Zapewne
znacznie przyczyniła się do tego sceneria Szwecji, w której nagrywano te sceny,
ale pomogła również melancholijna ścieżka dźwiękowa i długie ujęcia
malowniczych krajobrazów. Podczas, gdy Mikael będzie zapoznawał się z
przerażającą sprawą zaginięcia młodej dziewczyny sprzed lat w Sztokholmie
ponadprzeciętnie inteligentna hakerka Lisbeth Salander przeżyje osobiste
piekiełko z systemem prawnym. Po wylewie jej opiekuna z ramienia państwa zostanie
jej przydzielony nowy kurator o skłonnościach sadystycznych. Fincher znakomicie
zobrazował krzywdę zagubionej dziewczyny, bez moralizowania, ale chyba każdemu
przemknie przez myśl, że oto mamy do czynienia z osobą mocno skrzywdzoną przez
system prawny. Zmuszona do świadczenia usług seksualnych obleśnemu opiekunowi o
brutalnych zapędach Lisbeth w końcu ma dość. Role się odwracają i w trakcie
mocnej sceny (ale nie tak wstrząsającej jak brutalny gwałt na niej) znęcania
się nad niemoralnym kuratorem w widzach kiełkuje mściwa satysfakcja triumfu
sprawiedliwości nad prawem. Rola Salander przypadła w udziale Rooney Marze (remake „Koszmaru z ulicy Wiązów”, „Panaceum”), którą idealnie ucharakteryzowano –
czarny strój, blada cera, irokez, kolczyki na twarzy, liczne tatuaże – ale warsztatowo
aktorce nie udało się należycie wczuć w jej postać (albo, co równie
prawdopodobne właśnie taki, dosyć rozczarowujący był zamysł reżysera). Lisbeth
z pierwowzoru była genialną samotniczką, która nie pragnęła kontaktu z ludźmi,
wręcz pogardzała nimi (poza kilkoma najbliższymi przyjaciółmi), natomiast u
Mary niezmiennie widziałam pewien przestrach na widok bliźnich. Nie zimną
obojętność, a właśnie paniczny strach (najczęściej symbolizowany spuszczonym
wzrokiem) i co gorsza paniczną chęć dopasowania się do norm społecznych, co
zważywszy na charakterystykę oryginalnej Salander wręcz jej uwłacza. Szkoda, że
Natalie Portman odrzuciła propozycję tej roli, bo jestem przekonana, że
udźwignęłaby ją o niebo lepiej. No, ale przynajmniej Robin Wright odtwórczyni
mojej ulubionej bohaterki tej trylogii, szefowej „Millennium” Eriki Berger,
spisała się idealnie.
Kiedy Mikael i Lisbeth łączą siły akcja nabiera tempa. To, co początkowo
dla jednych będzie monotonne, a dla innych (w tym dla mnie) mocno klimatyczne i
dopracowane w najdrobniejszych szczegółach przekształci się w mroczną,
trzymającą w napięciu rozgrywkę z psychopatą. Nasi domorośli detektywi odkryją
mnóstwo brutalnych morderstw z przeszłości, które łączą się ze sprawą Harriet i
ruszą na poszukiwania winnego. Fincher dosyć wiernie trzymał się kolejnych
etapów śledztwa z książki, ale co nieco zmodyfikował. Na szczęście wyciął kilka
niepotrzebnych wątków, które choć zdały egzamin w powieści filmowi na pewno by
się nie przysłużyły. Nie ma romansu Mikaela z Cecilią i przyjazdu Anity Vanger
na wyspę. Reżyser skrócił też odrobinę procesy dochodzeniowe oraz dodał kilka
wątków z drugiego tomu „Millennium” (przeszłość Lisbeth, jej doglądanie byłego opiekuna
prawnego) zapewne po to, aby pełniej zobrazować całą historię. Ale co najważniejsze
odrobinę zmodyfikował zakończenie i co ciekawe swoją inwencją przebił nawet
literacki oryginał. Nie wiem, jak „Dziewczynę z tatuażem” odbiorą widzowie,
którzy książki nie czytali. Ja pomimo swego rodzaju obsesji na punkcie „Mężczyzn,
którzy nienawidzą kobiet” nie mogę odmówić jej dużej dozy przewidywalności – w trakcie
czytania domyśliłam się nie tylko, kto jest seryjnym mordercą, ale również co
stało się z Harriet. Nie doszłam jedynie do najmocniejszego wątku traumatycznej
przeszłości dziewczyny. Nie wiem, czy film będzie przewidywalny dla odbiorców
nieczytających Larssona. Mnie zaskoczył jeden szczegół dotyczący Harriet, do
którego Fincher podszedł całkowicie odmiennie i moim zdaniem lepiej od autora
powieści.
„Dziewczyna z tatuażem” to pełna szacunku dla pierwowzoru ekranizacja bestsellerowej
znakomitej powieści nietuzinkowego autora, którą każdy wielbiciel prozy Stiega
Larssona powinien znać. Wierna pierwowzorowi, mroczna, trzymająca w napięciu i
wielowątkowa opowieść mistrza filmowego thrillera, Davida Finchera, który być
może wkrótce pokaże nam swoją wizję drugiej części przygód Mikaela i Lisbeth.
Bardzo dobry film, zwłaszcza od warstwy wizualnej i aktorskiej robi fajne wrażenie :) Wersja Skandynawska nie podobała mi się za to w ogóle, wbrew dobrym ocenom, jakie zbiera.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie widziałam skandynawskich ekranizacji trylogii. Na pewno nadrobię zaległości, bo kocham "Millennium", ale po krótkiej przerwie, bo nie chciałabym poczuć przesytu tą historią;)
UsuńNie wiedziałam, że ten film to ekranizacja Millennium! Myślałam, że jest tylko ta skandynawska, do której obejrzenia jakoś nie mogłam się zmusić. Ale ten film obejrzę na pewno.
OdpowiedzUsuńW najbliższy piątek będzie na TVN;)
UsuńDzięki za tę nowinę. TV nie uznaję, ale ten jeden raz chyba zasiądę przed odbiornikiem, bo tego filmu nie mogę przepuścić, szkoda tylko, że do tej pory nie przeczytałam książki :/
UsuńKsiążka o gówno okropne, ale Fincher rzeczywiście dał radę zrobić z tego przyzwoity film.
OdpowiedzUsuńZnaczy się "to gówno okropne" :)
UsuńCo tu dużo gadać, Daniel Craig to znakomity aktor, a dobra gra aktorska to 40% sukcesu filmu..
OdpowiedzUsuńKsiążka jeszcze przede mną niestety ( ale już posiadam:). Film dane mi było obejrzeć w kinie ( na walentynki:P haha mało romantycznie;). Zrobił na mnie wrażenie. Świetnie zagrany. Próbowałam obejrzeć wersje skandynawską, ale wyłączyłam po 1/3 filmu.. jakoś mi nie podeszła..
OdpowiedzUsuńCzytałam tryogie, która podbia moje serce, chociaz musze przyznac, ze jak dla mnei momentami byla meczoca, lecz pomimo tego, jest jedna z najlepsych trylogi jakie czytalam
OdpowiedzUsuńCo do filmu obejrzalam go kiedys, ale juz niewiele pamietam. Musze powtorzyc ten seans.
książka i film znakomity. Kocham tą historie :)
OdpowiedzUsuńPolecam skandynawski oryginał. Szwedzi zekranizowali całą trylogię i wyszło im lepiej niż Finherowi (którego cenię, więc tym bardziej nie rozumiem, czemu zabrał się za robienie kalki z innego filmu). Powiem tak: 'Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet' wcisnęli mnie w kanapę. Za drugim razem też mnie wcisnęli. A 'Dziewczyna...' była już tylko wtórna, nic więcej. Inne (i gorsze) kukiełki odgrywające znane już przedstawienie.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się. Oglądany jesienią, tylko zyskuje.
OdpowiedzUsuń