piątek, 12 lutego 2016

„Mroczny las 2” (2015)


Pięcioro pracowników kontraktowych dostaje trzydniowe zlecenie zbadania niebezpiecznych materiałów zalegających w opuszczonym budynku na skraju lasu, który niegdyś służył, jako zakład psychiatryczny i miejsce eksperymentów na ludziach, mających na celu wynalezienie leku na gruźlicę. Niszczejący budynek wkrótce ma zostać wyburzony, z czego nie jest zadowolony mieszkający w tym miejscu, Karl. Zleceniobiorcy nie przykładają większej wagi do jego obecności, skupieni głównie na wykonaniu zadania przed upływem wyznaczonego czasu. Wkrótce po rozdzieleniu obowiązków przez przewodzącą grupie Live, w zniszczonym budynku zaczynają mieć miejsce niepokojące wydarzenia. Na klatce schodowej Live znajduje umierającego mężczyznę, którego nie udaje się uratować, na nagraniach z kamer widać postać dziewczynki, a po korytarzach przemyka milcząca pielęgniarka.

W 2003 roku Pal Oie nakręcił „Mroczny las”, doceniony przez wielu wielbicieli kina grozy klimatyczny survival, długo zapowiadając stworzenie jego kontynuacji. Dopiero w 2015 roku zdołał przedstawić dalsze dzieje, rozgrywające się w okolicach stawu i na skraju lasu, gdzie miały miejsce niepokojące wydarzenia zaprezentowane w części pierwszej. Tym razem za kształt scenariusza odpowiadali Kjersti Helen Rasmussen i sam Pal Oie, a budżet filmu był niemalże dwukrotnie wyższy, co nie nastroiło mnie pozytywnie do seansu. Pierwszą część charakteryzował minimalizm i porażający autentyzm, bez wymagających większych nakładów pieniężnych niepotrzebnych upiększeń, które mogłyby wyprzeć realistyczne zdjęcia plastikowymi wizualizacjami i hollywoodzkimi trikami. Jednakże pomimo wyższego budżetu w sequelu jednego z najbardziej znanych norweskich horrorów na szczęście udało się tego uniknąć, przynajmniej w nadmiarze, ale niestety i tak widać duży spadek formy. Choć gwoli sprawiedliwości „Mroczny las 2” (oficjalny polski tytuł: Sanatorium strachu") posiada również kilka cech atrakcyjnych dla miłośników kina grozy.

Budynek, w którym zatrzymali się protagoniści filmu był wykorzystywany zarówno, jako zakład psychiatryczny, jak (tuż po II wojnie światowej) miejsce, w którym przeprowadzano eksperymenty na internowanych matkach z dziećmi, mające na celu wynalezienie leku na gruźlicę. Innymi słowy Rasmussen i Oie postawili na uwielbiany przez twórców amerykańskich horrorów nastrojowych motyw podupadającego, opuszczonego szpitala, przeznaczonego do wyburzenia, w którym jak się można tego spodziewać, wkrótce będą miały miejsce niepokojące wydarzenia. Pięcioosobowa grupa pracowników kontraktowych ma trzy dni, żeby zbadać szkodliwe materiały zalegające w budynku i myślą głównie o tym, żeby wykonać zlecenie w narzuconym, mocno ograniczonym czasie. Pewnie dlatego nie przykładają takiej wagi do postaci przemykających po korytarzach i zwłok mężczyzny leżących na klatce schodowej, jaką dla swojego własnego bezpieczeństwa powinni. Pomijając pracoholizm pracowników, narzucający niezbyt zdroworozsądkowe postępowanie należy oddać twórcom staranność, z jaką podeszli do budowania mrocznego klimatu niezdefiniowanego zagrożenia. Z dosłownie każdego ujęcia zawiązującego i rozwijającego akcję przebija doskonała znajomość gatunku Pala Oiego. Reżyser „Skjult” tak pokierował operatorami, że właściwie bez konieczności stosowania prymitywnych zabiegów zdołali wydobyć maksimum tajemniczości z niemalże każdego ujęcia wnętrza i zewnętrza owianego złą sławą opuszczonego ośrodka. Oczywiście paru jump scen nie zabrakło, w dodatku nieskutecznych, ale nie były znowu takie częste, żeby wywołać wrażenie uporczywego wpadania w amerykańską prymitywną manierę straszenia przez zaskoczenie. „Mroczny las 2”, jak na reprezentanta skandynawskiego kina grozy przystało w przeważającym stopniu porywa się na elementy zgoła trudniejsze, wymagające od filmowców większych nakładów pracy i rozleglejszej wyobraźni. Odrapane, zawilgocone ściany i zalegająca na podłodze brudna woda w połączeniu z zaśmieconymi pokojami właściwie wystarczały do stworzenia oczekiwanej od tego gatunku oprawy wizualnej. Ale twórcy na tym nie poprzestali, narzucając sobie dużo trudniejsze zadanie eksperymentowania z barwami, przy akompaniamencie nieziemsko nastrojowego kawałka, który tak mnie zelektryzował, że po skończonej projekcji przesłuchałam go w całości podczas napisów końcowych. Utrzymane w ciemnej kolorystyce zdjęcia zaniedbanych pomieszczeń wewnątrz feralnego budynku już same w sobie znacząco podnoszą poziom tajemniczości, ale największe wrażenie zdecydowanie robią ujęcia z zewnątrz. Skąpane w gęstych ciemnościach, silnie skontrastowane zdjęcia rozciągającego się wszędzie, jak okiem sięgnąć lasu i wielki, odznaczający się bielą na tym mrocznym tle gmach odrapanego szpitala. Postać dziewczynki z latarką w pewnym momencie wrastająca w kadr oraz kilkukrotne stworzenie efektu wody obmywającej budynek, oszczędnie korzystające z dobrodziejstw komputera, natchnęły zapierające dech złowieszcze zdjęcia, dodatkową porcją poruszającej wyobraźnię tajemniczości.

Zawiązanie i rozwinięcie akcji skonstruowano tak, żeby dać widzom wszelkie powody do przypuszczeń, iż podobnie jak w amerykańskich straszakach, osadzonych w opuszczonych szpitalach, obiekt w którym protagoniści wykonują swoje zadanie jest nawiedzony. Oie korzysta z niemalże wszystkich dobrodziejstw dostępnych twórcom tego rodzaju filmów, chętnie potęgując atmosferę zagrożenia przemykającymi, milczącymi postaciami, czy nagraniami obrazującymi między innymi przygarbioną, ślepą dziewczynkę pastwiącą się nad umierającym mężczyzną oraz tajemniczą postacią podążającą za nim krok w krok. Nic szczególnego, ale w połączeniu z nastrojową oprawą audiowizualną niniejsze ujęcia oferują wielbicielom ghost stories przyzwoite widowisko. W dodatku eksperymentujące z narracją do tego stopnia, że parokrotnie uciekające się również do subiektywnych wstawek z perspektywy sowy i osób stwarzających niebezpieczeństwo dla głównych bohaterów filmu. Niestety duży spadek formy widać w nieco za bardzo rozwleczonej, dynamicznej końcówce, której charakter powinien być łatwy do przewidzenia dla osób znających pierwszy „Mroczny las”. Sekwencja rozpędzająca do tej pory stonowaną, acz diablo klimatyczną fabułę nawiązuje do pierwszej odsłony – charakterystycznego motywu z namiotem, ale to wcale nie oznacza, że do pełnego zrozumienia sequela wymagana jest znajomość jego poprzednika. Wręcz przeciwnie, choć spodziewałam się jakichś wyraźnych nawiązań do intrygi zaprezentowanej w części pierwszej pod koniec „Mrocznego lasu 2” w gruncie rzeczy dostałam coś, co z powodzeniem można właściwie odczytać bez uciekania się do produkcji z 2003 roku. W dodatku owy przewrotny motyw na tle znanych mi horrorów nastrojowych nie wyróżnia się niczym odkrywczym, czy choćby interesującym. Ot, przewidywalny zwrot akcji, wtłoczony w długie sekwencje pościgów i krwawych starć, które to przynajmniej charakteryzują się dużym stopniem realizmu, ale poza oderwaniem kawałka skóry z czoła nie oferują niczego wbijającego się w pamięć. Na domiar złego dynamizm pod koniec seansu przesłania wypracowaną wcześniej złowrogą atmosferę, a w moim odczuciu przedwczesne wyjawienie natury zagrożenia wypiera magnetyczną aurę tajemniczości, również bezbłędnie generowaną w poprzednich sekwencjach. Za to ostatnie ujęcie na powrót doprowadziło mnie do przekonania, zachwianego końcową partią filmu, że Pal Oie jest świadomy, jakie zabiegi wykorzystywane w horrorach najsilniej oddziałują na widza i potrafi je bez wpadania w dosłowność odpowiednio oddać na ekranie.

Jak można się było tego spodziewać droższa druga odsłona klimatycznego norweskiego survivalu, tym razem w wydaniu sugerującym inspirację amerykańskimi ghost stories osadzonymi w opuszczonych szpitalach, prezentuje się dużo gorzej. Bo nawet biorąc pod uwagę znakomicie oddane na ekranie, mroczne wprowadzenie w akcję i jej rozwinięcie w zestawieniu z porażającym realizmem efektem, jaki Pal Oie osiągnął przed laty kręcąc „Mroczny las”, superlatywy sequela wypadają nieco słabiej. W dodatku dynamiczna, rozciągnięta w czasie końcówka wielce rozczarowuje, tak fabułą jak i formą. Mimo wszystko jednak polecam, również osobom niezaznajomionym z częścią pierwszą, choćby dla znakomitej oprawy audiowizualnej hipnotyzującej w pierwszych partiach produkcji.  

2 komentarze:

  1. Ciekawy film, dziękuję za polecenie.
    Zapraszam też na mojego bloga: http://wspolczesneproblemy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. W 2/3 to kopia Session 9 z 2001 roku, grupa robotników usuwa asbest w dawnym szpitalu z dziwnymi historiami.szkoda bo Norwegowie potrafią zrobić coś oryginalnego a tu trochę kopia choć zakończenie nieco inne.
    Mimo to film nie jest najgorszy dzięki zdjęciom i klimatowi.

    OdpowiedzUsuń