czwartek, 16 listopada 2017

Shari Lapena „Nieznajoma w domu”

Karen i Tom Krupp to szczęśliwe małżeństwo mieszkające na bogatym przedmieściu Nowego Jorku. Ich dotychczasowe wspólne życie było zupełnie pozbawione większych trosk. Uważali się za idealną parę, toczącą wymarzoną egzystencję w spokojnym zakątku Stanów Zjednoczonych. Wszystko zmienia się w wieczór, podczas którego dochodzi do wypadku samochodowego w podejrzanej dzielnicy miasta. Karen po złamaniu kilku przepisów drogowych traci panowanie nad kierownicą i pojazd uderza w słup linii wysokiego napięcia. Kobieta doznaje wstrząśnienia mózgu i kilku innych niegroźnych obrażeń ciała. Od momentu przebudzenia w szpitalu utrzymuje, że nie pamięta niczego z tego feralnego wieczora. Nie potrafi wyjaśnić policji i swojemu mężowi, co robiła w owianej złą sławą dzielnicy, dlaczego przedtem w takim pośpiechu wybiegła z domu i złamała tyle przepisów ruchu drogowego. I co najistotniejsze nie jest w stanie powiedzieć detektywom z wydziału zabójstw kim jest zamordowany tego samego wieczora mężczyzna, z którym tuż przed jego śmiercią Karen najprawdopodobniej się spotkała. Lekarz zajmujący się nią w szpitalu twierdzi, że amnezja w przypadku wstrząśnienia mózgu nie jest niczym niezwykłym i istnieje duża szansa, że z czasem Karen wszystko sobie przypomni. Policjanci prowadzący tę sprawę mają jednak wątpliwości co do prawdomówności kobiety, dopuszczają możliwość symulowania częściowej utraty pamięci przez ich główną podejrzaną. Tom także nie potrafi jej zaufać, jest właściwie przekonany, że żona przez cały czas trwania ich związku coś przed nim ukrywała. Wkrótce okazuje się, że on również nie był z nią całkowicie szczery.

Kanadyjka, Shari Lapena, na rynku literackim zadebiutowała w 2008 roku powieścią „Things Go Flying”, która otrzymała nominację do Sunburst Award. W 2012 roku ukazała się jej druga książka, „Happiness Economics”, którą nominowano do Stephen Leacock Memorial Medal for Humour, a w 2016 roku odniosła całkiem spory międzynarodowy sukces dzięki pierwszemu thrillerowi w swojej pisarskiej karierze zatytułowanemu „Para zza ściany”. Poczytność, jaką cieszy się owa publikacja i ogrom pozytywnych recenzji, które zebrała, najprawdopodobniej stanowiły największą zachętę dla Lapeny, aby na dłużej zatrzymać się przy tym gatunku literackim. Kolejny dreszczowiec jej autorstwa, „Nieznajoma w domu”, ukazał się rok później i zdążył już zebrać wiele słów pochwalnych od zwykłych czytelników, krytyków i innych pisarzy.

„Para zza ściany” to jedno z moich większych odkryć literackich ostatnich lat. Fenomenalny thriller, który obudził we mnie podejrzenie (ale nie pewność), że właśnie obserwuję narodziny wielkiej gwiazdy, że jeśli tylko zdecyduje się ona pozostać przy gatunku, dzięki któremu rozsławiła swoje nazwisko ma dużą szansę dołączyć do panteonu najwartościowszych współczesnych autorów powieściowych dreszczowców. Lektura „Pary zza ściany” tak bardzo przypadła mi do gustu, że po najnowszą książkę Shari Lapeny sięgnęłam niejako w ciemno – nazwisko i przynależność gatunkowa były jedynymi danymi, którymi kierowałam się podczas wyboru lektury. Nie zapoznawałam się ze skrótowym opisem fabuły „Nieznajomej w domu”, ani tym bardziej z jej recenzjami opublikowanymi w Sieci, bo uznałam to za zbędny trud. „Para zza ściany” natchnęła mnie tak silnym postanowieniem przyjrzenia się kolejnemu thrillerowi Lapeny, jeśli tylko takowy pojawi się w Polsce, że absolutnie nic, żadne krytyczne słowa nie były w stanie odwieść mnie od tego zamiaru. Mimo wszystko nie pozwalałam sobie na zbyt duży entuzjazm, na wszelki wypadek zawsze staram się tłumić w sobie nadzieję, bo to pozwala uniknąć wielu rozczarowań. Choć oczywiście nie zawsze ta sztuka mi się udaje, ciągle pracuję nad zabijaniem tej przeklętej emocji, dlatego jak na razie odnoszę jedynie częściowe sukcesy. Właśnie taki niepełny sukces odniosłam w przypadku nastawienia do „Nieznajomej w domu” - wmówiłam sobie, że książka nie będzie wielką bombą, że pewnie zaobserwuję lekki spadek formy tej kanadyjskiej powieściopisarki, ale jednocześnie pozwoliłam sobie na przekonanie, że omawiany thriller okaże się na tyle dobry, żebym nie miała poczucia kompletnej straty czasu. I faktycznie, teraz nie wyrzucam sobie wyboru tej powieści, ale zgadza się również to, że dostrzegłam w niej pewien spadek jakości w porównaniu do „Pary zza ściany”. Uwidacznia się on w przewidywalności - właściwie przez cały czas o jeden krok wyprzedzałam autorkę. Może się to wydawać niewiele. Jeden kroczek to prawie tyle co nic, ważne, że już na początku nie rozszyfrowałam zakończenia... Ale w przypadku takiej konstrukcji fabularnej wspomniany mankament znacznie zyskuje na sile, nie pozwala odbierać tej opowieści w sposób, jaki próbowała narzucić autorka, ten najbardziej satysfakcjonujący, bo oszałamiający niespodziewanymi uderzaniami. Bombami, które nagle, bez żadnego ostrzeżenia zmieniają obraz całości, zmieniają nasze nastawienie do pierwszoplanowych postaci i kształt kryminalnej intrygi mozolnie rozpracowywanej przez dwóch detektywów z wydziału zabójstw. Nie wiem jak inni, ale ja miałam trochę czasu, żeby oswoić się z nową rewelacją i to jeszcze zanim Shari Lapena ją zaserwowała. A przez to, że nie mogłam mieć absolutnej pewności co do prawdziwości swoich podejrzeń zanim nie zostały one potwierdzone przez samą autorkę, przez wątpliwości, które do tego czasu siłą rzeczy mi towarzyszyły o piorunującym efekcie nie mogło być mowy. Częściową winę za przewidywalność ponosi moja znajomość stylu Shari Lapeny – „Para zza ściany” powiedziała mi czego powinnam wypatrywać, jaką perspektywę przyjąć i na co zwracać największą uwagę, bo Lapena w „Nieznajomej w domu” wykorzystała podobne zabiegi narracyjne. Wątpię jednak, żeby ciągle udawało mi się wyprzedzać autorkę o ten jeden nieszczęsny krok, gdyby swojej historii nie skleiła z tak popularnych motywów, z wątków, które wielokrotnie były już wałkowane zarówno przez powieściopisarzy, jak i scenarzystów. Tak, bez wątpienia przyczyniły się one do naznaczenia tej powieści niemałym stopniem przewidywalności, ale z mojego punktu widzenia przyniosły one tej historii także dużą korzyść.

Kryminalna intryga rozpoczyna się w momencie spowodowania wypadku przez Karen Krupp, gospodynię domową mieszkającą na przedmieściu ze swoim mężem Tomem. Ten wątek zostaje zawiązany już na początku powieści, Shari Lapena zanim jeszcze pozwoli nam dobrze zapoznać się z głównymi bohaterami „Nieznajomej w domu” opisuje wydarzenie, które jak można się tego spodziewać skomplikuje ich dotychczas bezproblemowy związek. Zaraz potem autorka przechodzi do nieoryginalnego, acz wciąż bardzo chwytliwego motywu częściowej utraty pamięci przez Karen i nie mniej znanego podejrzenia postaci ponoć dotkniętej amnezją o zabójstwo jeszcze wówczas niezidentyfikowanego mężczyzny. W tym momencie rodzą się pytania, czy kobieta rzeczywiście dopuściła się zbrodni, o którą jest podejrzewana i czy nie symuluje utraty wspomnień z tego feralnego wieczora, aby zwiększyć swoje szanse w nieuchronnie zbliżającym się starciu z wymiarem sprawiedliwości. Karen ewidentnie coś ukrywa, już na początku żaden odbiorca „Nieznajomej w domu” nie powinien mieć co do tego żadnych wątpliwości, ale nie jest takie pewne, że jej tajemnice mają jakiś związek z morderstwem popełnionym w podejrzanej dzielnicy Nowego Jorku. Pomimo tego, że wiadomo ponad wszelką wątpliwość, iż tego samego wieczora przebywała na miejscu zbrodni, że zostawiła tam coś, co do niej należało, i że w wielkim pośpiechu opuściła chylący się ku upadkowi budynek, w którym znaleziono podziurawione zwłoki mężczyzny. Pytania szybko zaczynają się mnożyć, pojawia się coraz więcej wątpliwości, grono podejrzanych zaczyna się rozrastać, a czytelnik nabiera coraz większej pewności, że ma do czynienia z dużo bardziej złożoną intrygą od tej zasugerowanej w pierwszej partii książki. Z opowieścią ulepioną z kilku motywów bardzo dobrze znanych każdemu długoletniemu wielbicielowi filmowych i literackich thrillerów, które stapiają się ze sobą w tak naturalny, niewymuszony sposób, że wprost nie można nie przyklasnąć biegłości Shari Lapeny w tej dziedzinie. Autorka wykorzystuje wyżej wspomniane i kilka innych wątków (których nie przedstawię, ażeby nikomu nie odebrać potencjalnego elementu zaskoczenia) charakterystycznych dla tego gatunku do zbudowania swojej własnej opowieści, w której nie znajdziemy żadnych, albo przynajmniej poważnych, przejawów zaniedbywania stopnia prawdopodobieństwa. Lapena nie naciąga faktów, nie zaniedbuje logiki sytuacyjnej, nie pląta się w swojej relacji, nie brakuje jej konsekwencji tj. ani na chwilę nie zapomina o podrzuconych wcześniej dowodach, o zasygnalizowanych tropach, które aż proszą się o jakąś interpretację. Przedstawiona przez nią intryga jest zwarta, spójna i bardzo prawdopodobna, a i portretom psychologicznym najważniejszych postaci nie można wyrzucać żadnych istotnych zaniedbań. Kanadyjka każdą płaszczyznę „Nieznajomej w domu” portretuje w sposób zwięzły, nie wdając się w rozwlekłe opisy miejsc, sytuacji i emocji towarzyszących czołowym uczestnikom tego „dramatu”, w dodatku cały czas pilnując aby akcja nie zwalniała zanadto na dłużej niż to jest konieczne i oczywiście często nadając jej jeszcze większy pęd od tego narzuconego w początkowej partii powieści. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że dynamizm nie przykrywa aspektów psychologicznych, nie utrudnia procesu „wnikania w skórę” pierwszoplanowych bohaterów przez czytelnika, nie ma się wrażenia śledzenia losów papierowych postaci, które byłyby nam kompletnie obojętne. Budzą silne podejrzenia, współczucie, sympatię i antypatię i właśnie zmuszenie mnie do obrania tych skrajnie różnych postaw względem nich uważam za największe osiągnięcie Shari Lapeny w tym konkretnym projekcie.

„Nieznajoma w domu” to nie „Para zza ściany” - osobom zaznajomionym z pierwszym thrillerem Shari Lapeny radzę nie nastawiać się na taki sam, moim zdaniem bardzo wysoki, poziom podczas zasiadania do lektury jej najnowszego dreszczowca. Tak na wszelki wypadek, bo oczywistym jest, że moje przekonanie o lekkim spadku formy tej kanadyjskiej powieściopisarki nie znajdzie odzwierciedlenia u absolutnie wszystkich odbiorców tych dwóch publikacji. Część czytelników może nawet dojść do wniosku, że „Nieznajoma w domu” przewyższa poprzedni thriller Lapeny, ale jeśli ktoś mnie pytałby o zdanie to bez namysłu wskazałabym „Parę zza ściany” jako zwyciężczynię tego umownego starcia. Niemniej omawianą powieść również muszę polecić fanom gatunku, ponieważ to że uważam to dokonanie za nieco słabsze od poprzedniego wcale nie oznacza, że nie dostarczyło mi ono żadnej przyjemności.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz