Jessica
Shepard zostaje awansowana na inspektora wydziału zabójstw. Wraz ze
swoim nowym partnerem, Mikiem Delmarco, musi rozwikłać sprawę
zabójstwa mężczyzny, z którym Jessica jakiś czas temu spędziła
noc. Wkrótce zaczynają ginąć kolejni niegdysiejsi kochankowie
Shepard, a morderstwa mają miejsce w te noce, w które kobieta traci
kontakt z rzeczywistością. Komisarz John Mills, były partner ojca
Jessiki, który wychował ją po śmierci jej rodziców jest
przekonany, że seryjny morderca od dłuższego czasu obserwuje
policjantkę, ale uznaje, że odsunięcie jej od śledztwa zaszkodzi
sprawie i karierze jego podopiecznej. Shepard tymczasem coraz
bardziej wątpi w samą siebie. Zaczyna podejrzewać, że to ona
odpowiada za śmierć swoich byłych kochanków.
Philip
Kaufman, twórca między innymi „Inwazji łowców ciał”,
readaptacji kultowej powieści Jacka Finneya, na początku XXI wieku,
delikatnie mówiąc, wyprowadził krytyków z równowagi swoim
wysokobudżetowym thrillerem o seryjnym mordercy. Tak zwani znawcy
kina prześcigali się w piętnowaniu „Amnezji” Kaufmana, w czym
w dużej części wtórowali im zwykli widzowie. Czytając opinie
krytyków odnosi się wrażenie, że omawiana produkcja Kaufmana jest
jedną z najgorszych w historii kinematografii, gniotem jakich mało,
tworem, od którego najlepiej trzymać się z daleka. No cóż,
szczęście, że nie zwykłam sugerować się ocenami innych – dzięki
temu mam za sobą już nie jeden, a trzy seanse „Amnezji”,
dreszczowca, który za każdym razem dostarcza mi całkiem niezłej
rozrywki.
Scenariusz
„Amnezji” został napisany przez Sarah Thorp (między innymi
jedną z późniejszych pomysłodawczyń fabuły „The Truth About Emanuel”), natomiast budżet przeznaczony na realizację i
dystrybucję filmu opiewał na (uwaga) pięćdziesiąt milionów
dolarów, które nawet się nie zwróciły. Podejrzewam, że lwia
część budżetu trafiła do portfeli znanych aktorów
uświetniających obsadę – Samuela L. Jacksona, Andy'ego Garcii,
Davida Strathairna i oczywiście odtwórczyni roli głównej Ashley
Judd (aktorki, którą uwielbiam za kreacje w „Kolekcjonerze”,
„Podwójnym zagrożeniu”, „Robaku” i przede wszystkim w „Bez
przedawnienia”). Pragnę więc uspokoić osoby, które obawiają
się przesycenia drogimi efektami specjalnymi, którzy myślą, że
to twórcy tychże bzdurnych dodatków zainkasowali największą sumę
pieniężną. Dostajemy co prawda kilka niedługich widoków
zmiażdżonych twarzy ofiar nieuchwytnego seryjnego mordercy, ale
wątpię, żeby tak oszczędne charakteryzacje ktoś uznał za
szafowanie efekciarstwem. Wątpię również, żeby ktokolwiek opisał
fabułę słowem „zawiła”. Bo „Amnezja” to w gruncie rzeczy
bardzo prosty thriller wykorzystujący silnie wyeksploatowany motyw
policyjnego śledztwa w sprawie seryjnych mordów. Nie znajdziemy
tutaj nadmiernych komplikacji fabularnych, eksperymentowania z formą,
czy odkształcania konwencji. Podejrzewam nawet, że spora części
odbiorców nie znajdzie tutaj zaskoczenia, że stosunkowo szybko
rozszyfruje tożsamość sprawcy, co wziąwszy pod uwagę rozwój
akcji może znacznie obniżyć jego odbiór filmu. Okresowe tracenie
kontaktu z rzeczywistością przez główną bohaterkę, inspektor
Jessicę Shepard w połączeniu z faktem, że ofiarami mordercy
padają jej byli kochankowie jest jasnym sygnałem dla widza, że
zamiarem Sarah Thorp było wciągnięcie odbiorcy w mało odkrywczą
grę polegającą na celowym zakłócaniu jego spojrzenia na
pierwszoplanową postać. Scenarzystka chciała, żebyśmy, aż do
ostatnich partii „Amnezji” tak naprawdę nie wiedzieli, jakim
okiem powinniśmy spoglądać na główną bohaterkę – wrogim czy
przyjaznym. Czy należy sympatyzować z Jessicą Shepard, czy raczej
ją potępiać? Wydaje mi się, że taki był zamiar, ale jeśli o
mnie chodzi to szukanie odpowiedzi na rzeczone pytanie w ogóle nie
wchodziło w grę, ponieważ nie zajęło mi dużo czasu wytypowanie
osoby odpowiedzialnej za serię morderstw. „Amnezję” (po raz
pierwszy, przed paroma laty) oglądałam więc z pozycji osoby
uświadomionej, co jakoś szczególnie mi nie przeszkadzało, nie
sądzę jednak, żeby wielu widzom udało się z taką samą
lekkością podejść do problemu przewidywalności niniejszej
opowieści. Ale istnieje szansa, że podzielą oni moje zapatrywania
na postać pierwszoplanową. Jessica Shepard odstaje od zwyczajowego
modelu policjantki tropiącej seryjnego mordercę. Zamiast spokojnej,
w pełni zrównoważonej kobiety dostajemy osobę z problemami
psychicznymi, która w dodatku prowadzi rozwiązły tryb życia i
wykazuje niepokojącą tendencję do nadużywania siły nie tylko
podczas konfrontacji z podejrzanymi, ale również w kontaktach z
kolegami z pracy. Nie brakuje jej determinacji i kompetencji
niezbędnych do rozwiązywania zagadek kryminalnych, nierzadko jednak
pozwala, aby emocje brały górę nad rozsądkiem. Czasami tak się w
nich zatraca, że zupełnie traci nad sobą kontrolę, co swoją
drogą również stanowi okoliczność obciążającą jej osobę.
Intrygująca jest też postać partnera Jessiki, Mike'a Delmarco,
kreowanego przez Andy'ego Garcię, głównie z powodu emanującej z
niego tajemniczości. Scenarzystka celowo nakreśliła tak mglisty
obraz tej postaci - nie dając nam możliwości wniknięcia w jego
psychikę, dystansując nas od niego, podchodząc do niego w sposób,
który silnie kontrastował z obrazem jego partnerki, do rozchwianego
umysłu której mamy okazję pozaglądać.
Jak
już nadmieniłam „Amnezja” nie eksperymentuje z konwencją
thrillerów o seryjnych mordercach (no chyba, że za coś w ten deseń
uznać okresowe zaniki świadomości u głównej bohaterki i
ewentualne domniemanie, że policjantka tak naprawdę ściga samą
siebie), niczego nie udziwnia i nie wpada w nadmierne komplikacje.
Oferuje widzom z gruntu prostą, w żadnym razie niezłożoną
zagadkę kryminalną z domieszką psychologii. W tej drugiej warstwie
również nie znajdziemy niczego, co „obciążałoby nasze umysły”,
co zmuszałoby nas do ogromnego skupienia i mozolnego przedzierania
się przez procesy myślowe zachodzące w głowie głównej bohaterki
celem uchwycenia istoty całej intrygi. Powiedziałabym raczej, że
„Amnezja” to niewymagający myślenia twór, przy którym przy
odpowiednim nastawieniu można się odprężyć po ciężkim dniu,
bez konieczności ciągłego główkowania nad fabułą. W
dzisiejszych czasach bardzo brakuje mi właśnie takiego
nienapuszonego, prostego podejścia do tematyki seryjnych morderstw –
thrillerów, które opowiadają zwyczajne historie, których twórcy
nie gmatwają wszystkiego w tak agresywny sposób, że ma się
wrażenie, jakby przystąpili do konkursu na najbardziej
przekombinowane filmidło. Jeśli weźmie się pod uwagę preferencje
dużej części współczesnej publiki trudno się im dziwić –
eksperymentowanie z formą i treścią obecnie wydaje się bardziej
doceniane niźli zwyczajnie nakręcone i opowiedziane historie, w
których nie znajdziemy innowacyjnych rozwiązań fabularnych i
spektakularnych zwrotów akcji. Wiem jednak, że istnieją jeszcze
widzowie, którzy tęsknią za prostotą, doceniają tradycyjne
podejście do opowieści o seryjnych mordercach ujętych z
perspektywy śledczych nawet jeśli owe nie mogą pochwalić się
nieprzewidywalnością. I moim zdaniem właśnie w ich stronę jest
ukierunkowana „Amnezja”, właśnie oni mają największą szansę
odczuć satysfakcję na widok tego przedsięwzięcia Philipa
Kaufmana. Chwilami generującego zadowalające napięcie emocjonalne
(acz z pewnością nie z gatunku tego paraliżującego zmysły
widza), osiągającemu może nie niebotycznie wysoki, ale w mojej
ocenie całkiem przyzwoity poziom dramaturgii oraz dosyć zgrabnie
intensyfikujący poczucie nieuchronnie zbliżającego się
zagrożenia. I oczywiście mogącego się pochwalić przystępną
narracją, konsekwentnym budowaniem interesującej (pomimo
konwencjonalności i przewidywalności) intrygi i takim samym
portretowaniem sylwetek równie ciekawych bohaterów.
Philip
Kaufman nie nakręcił arcydzieła - „Amnezja” nie może
pretendować do miana jednego z czołowych reprezentantów filmowych
thrillerów o seryjnych mordercach, ale też nie wydaje mi się, żeby
obraz ten zasłużył sobie na tak wzmożoną krytykę, jaką
zaserwowali mu głównie tak zwani znawcy kina. Może i nie zachwyca,
może i nie dostarcza na tyle silnych emocji, żeby wywrzeć
niezapomniany efekt na wielbicielach tego rodzaju dreszczowców, ale
jako taka niewymagająca myślenia rozrywka przez niektórych z nich
zapewne zostanie odebrana pozytywnie – zwłaszcza przez tych fanów
thrillerów o seryjnych mordercach, którzy cenią sobie prostotę,
zarówno jeśli chodzi o formę, jak i treść.
Oglądałam. Mnie tam się podobał.
OdpowiedzUsuń