Dziewięcioro
przyjaciół mieszkających w Londynie decyduje się spędzić
sylwestra w głuszy szkockich Highlandów. W tym celu na kilka dni
wynajmują domki, których zarządczynią jest młoda kobieta
imieniem Heather. Niedługo po ich przyjeździe nadciąga śnieżyca,
która odcina ich od reszty świata. Są z nimi dwójka innych gości,
para Islandczyków oraz pracujący z Heather łowczy Doug, który ma
mroczną przeszłość. Okazuje się jednak, że przybysze z Londynu
też mają swoje tajemnice. Ukrywają przed sobą przeróżne
niewygodne fakty i istnieje pomiędzy nimi jakieś napięcie, mające
też związek z zadawnionymi urazami, których nie potrafią puścić
w niepamięć. W czasach studenckich większość z nich była
nierozłączna, ale z biegiem lat ich relacje ulegały pogorszeniu.
To spotkanie miało być dla nich szansą na zacieśnienie więzów,
ale dzieje się wręcz odwrotnie. Gdy jedno z nich zostaje
zamordowane, podejrzane stają się wszystkie pozostałe osoby
przebywające w tej części Highlandów. Przysypanej śniegiem,
odciętej od cywilizacji i najprawdopodobniej wciąż śmiertelnie
niebezpiecznej. Bo możliwe, że zabójca dopiero rozpoczął
realizację swojego niecnego planu.
Absolwentka
Durham University i University College London, gdzie studiowała
literaturę angielską, mieszkająca w Londynie, Lucy Foley, przez
kilka lat pracowała w branży wydawniczej w charakterze redaktorki
książek beletrystycznych. W 2015 roku wydano jej pierwszą, dobrze
przyjętą powieść, „The Book of Lost and Found”. Opublikowana
w 2016 roku druga książka Foley, „The Invitation” była
utrzymana w podobnym, historycznym klimacie, ale jej kolejny utwór
już znacznie różnił się od pozostałych. Thriller psychologiczny
zmiksowany z kryminałem pod tytułem „The Hunting Party” (pol.
„Morderca jest wśród nas”) swoją światową premierę miał w
roku 2018. Grono czytelników Foley dzięki niemu znacznie się
powiększyło, co pewnie przyczyniło się do powstania „The Guest
List”, wydanej w 2020 roku powieści tematycznie zbliżonej do „The
Hunting Party”. Ta ostatnia ma szansę doczekać się swojej
ekranowej wersji. Pracuje nad nią niezależna wytwórnia filmowa
See-Saw Films.
Powieść
„Morderca jest wśród nas” jest porównywana głównie do
twórczości Agathy Christie. Sama Lucy Foley nie ukrywa swojej
inspiracji pisarstwem królowej kryminału, ale pomysł na ten
utworów przyszedł do niej podczas zimowej wycieczki w górzysty
rejon Highlandów, na którą wybrała się ze swoim mężem.
Przebywając w tym ekstremalnie zacisznym, odizolowanym krajobrazie
dotarło do niej, że to idealne miejsce na morderstwo. I tak
narodziła się główna koncepcja jej jak dotychczas
najpopularniejszej powieści. Fabułę „Morderca jest wśród nas”
poprowadziła po dwóch nieodległych od siebie ścieżkach czasowych
– umowna teraźniejszość, z wyjątkiem epilogu, ma miejsce
drugiego stycznia 2019 roku, ale autorka częściej koncentruje się
na tym, co już się dokonało, poczynając od 30 grudnia 2018 roku.
Taka konstrukcja, wbrew pozorom, dodaje tajemniczości, bądź co
bądź, nieskomplikowanej intrydze zbudowanej w tej przepięknie
wydanej publikacji (okładka polskiego wydania, FILIA 2019, robi
wrażenie). Książkę otwiera informacja o znalezieniu ciała w
szkockiej głuszy. Nie wiemy jeszcze czyjego i szybko się tego nie
dowiemy. W każdym razie nie od autorki, bo cała sztuczka polega na
tym, że Foley ukrywa przed nami nie tylko tożsamość oprawcy, ale
także jego/jej ofiary. W tym drugim przypadku nie mogę jej jednak
oddać takiej skuteczności, jak w kwestii zatajania oblicza czarnego
charakteru, bo dość szybko domyśliłam się, które z dziewiątki
przybyszów z Londynu postradało życie. Z wytypowaniem
winnego/winnej miałam nieporównanie większy problem. Właściwie
to nie zdołałam przedwcześnie rozszyfrować tożsamości osoby,
która dopuściła się zbrodni w tej leśnej głuszy. To właśnie
sceneria przyciągnęła mnie do „Morderca jest wśród nas”.
Sceneria i skrótowy opis fabuły, który to silnie skojarzył mi się
z... backwood slasherem. Nie zdziwiłabym się, gdyby
wytwórnia See-Saw poszła w tę stronę (zakładając, że
adaptacja/ekranizacja tej powieści w ogóle powstanie), chociaż
sama Lucy Foley w konwencję slash nie celowała. Zbieżności
są, ale raczej przypadkowe, a i charakter tej powieść odbiega od
ducha rąbanek o grupie przyjaciół, która wyjeżdża gdzieś,
gdzie przynajmniej większość z nich pożegna się z życiem. Choć
przecież w „Morderca jest wśród nas” mamy paczkę przyjaciół,
która przybywa do leśnej głuszy, gdzie jedno z nich faktycznie już
wkrótce zostaje zamordowane. A nad pozostałymi zawisa widmo rychłej
śmierci. Ale Lucy Foley nie przeprowadza nas, wzorem slasherów,
przez proces eliminacji bohaterów – akcja nie opiera się na
stopniowym pomniejszaniu grupy, która została uwięziona w
szkockich lasach przez śnieżycę, tylko na relacjach
międzyludzkich. Na tym przede wszystkim, ale mamy jeszcze działania
podejmowane przez Heather po odnalezieniu zwłok, ukierunkowane na
jak najszybsze sprowadzenie pomocy i przy odrobinie szczęścia
odkrycie tożsamości sprawcy oraz oczywiście ochronienie
pozostałych gości. Zapobieżenie kolejnym mordom. A więc tak:
nastawiałam się na slasherową opowieść, a dostałam
bardziej coś w stylu „Niechcianego gościa” Shari Lapeny.
Przysypane śniegiem odludzie, na którym na swoje nieszczęście
przebywa niemała grupa ludzi, w szeregach której może kryć się
morderca. Równie dobrze jednak może on pochodzić z zewnątrz –
czaić się wśród drzew, czekając na okazję do przypuszczenia
kolejnego ataku. Sztampa? Niezupełnie. Bo choć Foley wykorzystuje
wielokrotnie już poruszane, tak w kinie, jak w literaturze, motywy,
to moim zdaniem daleko jej do bezmyślnego, beznamiętnego
naśladownictwa. „Morderca jest wśród nas” ma własny
charakter. Elektryzującą specyfikę, którą niby znamy, ale chyba
nie do końca... Coś w tym jest, i nie jest to jedynie
klaustrofobiczny klimat bezkresnych, gęstych, obficie zaśnieżonych
lasów. Nie jest to tylko bez przerwy towarzyszące czytelnikowi
poczucie alienacji, odcięcia od reszty świat w tym urokliwym, ale i
mrocznych rejonie udostępnianym turystom, gdzie właśnie zabito
człowieka. To „coś” tkwi także w postaciach. W ich
charakterach, uczynkach, tajemnicach i ich zaogniających się
relacjach.
„W
obecnych czasach wszyscy jesteśmy stalkerami. Tak wiele wiemy o
życiu innych osób. Nawet tych, których od lat nie widzieliśmy.
Zapomnianych przyjaciół z dzieciństwa, starych kolegach ze szkoły.
[...] Wszyscy dajemy przyzwolenie na to, by nas śledzono. Wydaje nam
się, że mamy kontrolę nad tym, czym się dzielimy, ale tak
naprawdę ujawniamy dużo więcej, niż jesteśmy świadomi.”
Nie
dość, że Lucy Foley prowadzi tę historię po dwóch ścieżkach
czasowych, to jeszcze snuje ją z kilku perspektyw. Narrację
trzecioosobową obiera tylko w rozdziałach, w których centralne
miejsce zajmuje łowczy Doug. W pozostałych nierównomiernie
przeplatających się fragmentach wykorzystuje narrację
pierwszoosobową. Zarządczyni Heather reprezentuje wyłącznie
rozdziały osadzone w umownej teraźniejszości, już po odnalezieniu
zwłok jednego z gości. Natomiast wydarzenia z niedawnej przeszłości
śledzimy oczyma Mirandy, Emmy i Katie, które wchodzą w skład
dziewięcioosobowej grupy wieloletnich przyjaciół (jest też z
nimi półroczne dziecko) przybyłej w rejon Highlandów z Londynu, z
myślą o wspólnym spędzeniu sylwestra. Tak naprawdę mają tu
spędzić kilka dni – w nowoczesnej chacie myśliwskiej, ale nie
tylko, bo do ich dyspozycji jest też kilka mniejszych domków,
sypialni z przylegającymi doń łazienkami. Miejscówka wprost
wymarzona dla amatorów dzikiej przyrody, którymi oni najwyraźniej
nie są. To ten typ mieszczuchów, którym ciężko się obejść bez
wi-fi i oswoić z ciszą od czasu do czasu zakłócaną jedynie
odgłosami Natury. Tęsknią za wielkomiejskim gwarem i, czego można
się spodziewać, nie są odpowiednio przygotowani do pieszych
wędrówek po lesie. W przeciwieństwie do pary Islandczyków, która
wbrew ich życzeniom wynajęła na ten sylwestrowy okres jeden z
domków, którymi zarządza Heather. Młoda kobieta, która uciekła
tutaj przed czymś. Podobnie, jak współpracujący z nią łowczy
imieniem Doug. Ale nie tylko oni mają tajemnice. Ludzie, których
aktualnie goszczą też zdają się coś ukrywać. W sumie każdy z
nich wydaje się nosić maskę, pod którą skrywa swoje mroczniejsze
oblicze. Gorsze od tych pokazywanych na co dzień. A pokazują dość,
by nastawić czytelnika przeciwko sobie. Nie dotyczy to wprawdzie
wszystkich, ale niektórzy bezsprzecznie nie zapracowują sobie na
jego sympatię. Najbardziej barwną i niejednoznaczną osobą w tym
od lat zaprzyjaźnionym gronie, jest Miranda. Oszałamiająca
piękność, niezwykle charyzmatyczna kobieta, która potrafi być
naprawdę okrutna, ale też mocno współczująca. Jako że znajomość
większości z nich sięga czasów studenckich, Foley od czasu do
czasu sięga do ich wspomnień z tamtego okresu, ale i trochę
wcześniejszych oraz późniejszych. Dowiadujemy się z nich między
innymi, że Miranda nigdy nie była stereotypową szkolną
pięknością. Nie obracała się wyłącznie w lubianych kręgach –
najbliższą przyjaciółkę wyłowiła wręcz z grona szkolnych
outsiderek. Była nią Katie, teraz szanowana prawniczka, która z
jakiegoś powodu unika Mirandy i najwyraźniej żałuje, że zgodziła
się na wyprawę w Highlandy. Jest jeszcze Emma, główna
organizatorka tego wypadu, która ma w sobie najwięcej optymizmu w
całej tej nie tak znowu wesołej paczce, chyba tylko pozornych
przyjaciół. Oprócz nich mamy Marka, życiowego partnera Emmy,
który od lat podkochuje się w Mirandzie; homoseksualną parę Nicka
i Bo; pozostających w związku małżeńskim Samirę i Gilesa,
którzy zabrali ze sobą swoją sześciomiesięczną córeczkę Priyę
oraz Juliena, bardzo przystojnego męża Mirandy, który
charakteryzuje się maniakalną dbałością o pozory, tj. sporo
energii poświęca na to, by być przez wszystkich lubianym, by
podtrzymywać swój wizerunek sympatycznego gościa. Miranda wie
jednak, jaki jest naprawdę. Zna jego brudny sekret. Jej przyjaciele
z kolei wiedzą, na jakie okrucieństwa stać jego żonę. Pamiętają
co wyczyniała w przeszłości i nie mają wątpliwości, że nic się
nie zmieniła. Ale najwyraźniej to akceptują. Bo „Morderca jest
wśród nas” mówi między innymi o ustępstwach, kompromisach,
jakich wymaga przyjaźń oraz o tak głębokim przyzwyczajeniu do
ludzkich wad, że z czasem albo przestają być dostrzegalne, albo
stają się wręcz wymagalne. Prawie każda z tych dziewięciu osób
zachowuje się w tych leśnych ostępach inaczej niż zwykle. Nie
dyktuje im tego zmiana scenerii, tylko coś tkwiącego głęboko w
nich. Coś, co nakazuje im przybierać takie pozy, jakie mieli lata
wcześniej. I to nie tylko teraz, ale zawsze gdy przebywają razem.
Czują, że reszta właśnie tego od nich oczekuje – by byli tacy,
jak w czasach studenckich. Foley daje nam do zrozumienia, że
wieloletnie przyjaźnie, choćby przez wzgląd na ów ewentualny
przymus przywdziewania masek, bywają mocno toksyczne. Ale w tym, w
większości nader dokładnie scharakteryzowanym gronie
niby-przyjaciół (prawdopodobnie wrogów) najbardziej destrukcyjne
jest to, co znajduje się pod tymi wszystkimi maskami. Brudne sekrety
i prawdziwe uczucia względem innych, starannie przykrywane
wyreżyserowanymi postawami. Dodajmy do tego tajemnice Douga i
Heather oraz nieokrzesanych Islandczyków, z których emanuje chyba
jeszcze większa groźba... I podejrzanych mamy aż nadto. Ale, ale,
nie myślcie, że na tym koniec. Autorka „Morderca jest wśród
nas” przygotowała więcej kandydatów, a wśród nich
nieuchwytnego seryjnego mordercę zwanego Rozpruwaczem z Highlandów.
Czyżby więc kolejny serial killer thriller? O tym sami
musicie się przekonać. Ja dodam tylko, że na niedobór silnych
emocji nie narzekałam. Napięcie rodzi się już na pierwszej
stronicy, a potem... Potem tylko wzrasta. I tak aż do dość
zaskakującego finału. W tym miejscu Foley też skorzystała ze
znanego motywu, ale moim zdaniem tak samo, jak we wszystkich
pozostałych niskich ukłonach w stronę tradycji, bez widocznego
trudu sprawiła, że miałam poczucie, że jest on w całości jej.
Innymi słowy, ta powieść ma swoją indywidualność, choć autorka
garściami czerpie ze znanych tak fanom thrillerów, jak horrorów
konwencji. I dobrze, bo wprost uwielbiam takie klimaty. A jeśli
dodać do tego tak silny nacisk na psychologię postaci... No, jak tu
się nie zatracić?
Gdzie
polskie wydanie „The Guest List”? Czwartej powieści Lucy Foley,
wydanej dwa lata po „The Hunting Party” (pol. „Morderca jest
wśród nas”). Dlaczego akurat o tę pozycję pytam? Ano dlatego,
że podobno jest utrzymana w duchu tego tutaj recenzowanego cudeńka.
Thrillera psychologicznego zmieszanego z kryminałem, od którego
wprost nie mogłam się oderwać. I chciałabym to powtórzyć, więc
upraszam polskich wydawców o niezwłoczne zainteresowanie się „The
Guest List”, bo podejrzewam, że tutaj będzie na to szansa.
Pewności jednak nie mam, zwłaszcza że utworem „Morderca jest
wśród nas” ta brytyjska autorka tak wysoko zawiesiła sobie
poprzeczkę... Niemniej niecierpliwie czekam na jej kolejny
dreszczowiec, a tych wszystkich fanów literackich thrillerów,
którzy w Highlandy się z nią jeszcze nie wybrali gorąco zachęcam
do zakosztowania owej mrocznej przygody!
Za
książkę bardzo dziękuję księgarni internetowej
https://inverso.pl/ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz