W 1589 roku trzydziestoletni Andrew Battell z Leigh w angielskim hrabstwie Essex uczestniczy w korsarskiej wyprawie, która kończy się dla niego tragicznie. Schwytany przez Portugalczyków, przetransportowany do ich kolonii w Afryce i wtrącony do lochu, w końcu znajduje sposób na odzyskanie namiastki wolności. Z dwojga złego wybiera służbę dla sprzymierzeńców Hiszpanów, wrogów elżbietańskiej Anglii, z czasem stając się jednym z najcenniejszych pilotów żeglugi śródlądowej na usługach zdradzieckich imperialistów. Z pomocą swojej wpływowej kochanki, wyrachowanej dony Teresy da Costy, Andy zdobywa zaufanie gubernatora dona João de Mendoçy, który przywraca mu nadzieję na rychły powrót do ukochanej ojczyzny. Uwikłany w sieć intryg, okrutnie wykorzystywany, ale i nawiązujący cenne przyjaźnie w egzotycznej krainie, sterroryzowanej przez kanibalistyczne plemię Jaqqa, Andrew Battell przez dziesiątki lat będzie wisiał nad przepaścią, coraz śmielej zaglądać w otchłań, która w każdej chwili może odwdzięczyć się tym samym.
Pierwotnie wydana w 1983 roku cegiełka „Lord of Darkness” (pol. „Pan Ciemności”) to jedna z najmniej znanych powieści Roberta Silverberga, kilkukrotnego zdobywcy Hugo Award, Nebula Award i Locus Award, bardzo płodnego amerykańskiego autora kojarzonego głównie z fantastyką naukową, członka Science Fiction and Fantasy Hall of Fame, uhonorowanego prestiżową Nagrodą Wielkiego Mistrza imienia Damona Knighta, przyznawaną przez Stowarzyszenie Amerykańskich Pisarzy Science Fiction i Fantasy za całokształt osiągnięć w rzeczonych literackich obszarach gatunkowych. Silverberg urodził się w Nowym Jorku i uzyskał tytuł licencjata z literatury angielskiej na Uniwersytecie Columbia, gdzie napisał swoją pierwszą opublikowaną powieść (science fiction dla młodzieży) pt. „Revolt on Alpha C”. Do końca lat 50. XX wieku energicznie budował swoją markę pisarza science fiction, a kiedy w Stanach Zjednoczonych drastycznie zmniejszył się popyt na tego rodzaju literaturę, Silverberg przez parę lat (mniej więcej do połowy lat 60.) utrzymywał się głównie z powieści erotycznych. Pierwsza polska edycja „Lord of Darkness” pojawiła się dopiero w roku 2022, z inicjatywy wydawnictwa Vesper. Wydanie w twardej oprawie z dwóch stron „pokolorowane” przez Krzysztofa Wrońskiego, sumiennie przetłumaczone przez Krzysztofa Sokołowskiego, który skreślił też „słowo wstępne”.
Pomysł na „Pana Ciemności” zakiełkował w bystrym umyśle Roberta Silverberga podczas lektury „The Three Mulla-Mulgars” Waltera de la Mare, powieści łotrzykowskiej, fantazyjnej przygody, która swoją światową premierę miała w roku 1910. Silverberg nie miał powodów sądzić, że angielski bogobojny żeglarz występujący w tym świecie przedstawionym pod nazwiskiem Andrew Battle, nie jest postacią stricte fikcyjną, dopóki jego osobiste badania pasjonujących wypraw z epoki elżbietańskiej nie zaprowadziły go do przeszło 60-stronicowej broszury opublikowanej w 1901 roku przez Towarzystwo Hakluyt z siedzibą w Londynie. Broszury zatytułowanej „The Strange Adventures of Andrew Battell of Leigh, in Angola and the Adjoining Regions” sporządzonej przez geografa Samuela Purchasa, którą, jak się okazało, w jakimś stopniu podpierał się Walter de la Mare konstruując opowieść, która tak wciągnęła Silverberga. Wyraźnie okrojony (a przynajmniej w ocenie samego Roberta Silverberga), cudzą ręką skreślony pamiętnik autentycznego podróżnika Andrew Battella, jeszcze twardsze ramy wytyczył dla „Pana Ciemności”. Historyczny szkielet w fikcyjnej skórze - w posłowiu omawianej książki, autor nazywa ją po prostu fantastyką historyczną. Propozycja choćby dla fanów opowieści przygodowych/marynistycznych oraz amatorów horrorów kanibalistycznych. Głębiej w Jądro Ciemności Josepha Conrada. „Cannibal Holocaust” Ruggero Deodato w kolonialnym koszmarze przełomu XVI i XVII wieku. Nieautentyczna relacja autentycznego angielskiego podróżnika Andrew Battella, który w tym świecie przedstawionym, można powiedzieć, dostaje nowe życie. Alternatywna rzeczywistość korsarza na usługach Jego Królewskiej Mości Elżbiety I, pochodzącego z miasta Leigh w hrabstwie Essex. Silverberg wedle własnego uznania wypełnił ogromne dziury w biografii Battella. Jego Andy był najmłodszym z czterech synów doświadczonego pilota żeglugi śródlądowej, który po śmierci biologicznej matki chłopców - Andrew nie dane było jej poznać - związał się z dobrą kobietą, która bez trudu zaskarbiła sobie miłość jego dzieci. Ojciec miał inne plany względem swojej najmłodszej latorośli, ale cóż mógł począć, kiedy jego kochanego Andy'ego dopadła dobrze znana mu gorączka. Pragnienie przeżycia wielkiej przygody tak długo rosło w główny bohaterze i zarazem narratorze „Pana Ciemności”, że w końcu ogarnęło go całego. Wdowiec, który niedawno odnalazł nową miłość, zaręczony z młodziutką Anne Katherine Sawyer, otrzymał propozycję nie do odrzucenia. Najdłuższa wyprawa w jego, bądź co bądź, niedługiej marynarskiej karierze. Kto by się spodziewał, że to potrwa aż dwadzieścia jeden lat? Nie, Andrew Battell nie zamierzał tak długo zabawić poza domem, tak daleko od swojej słodkiej Anne Katherine. Ulisses i Lilith w dzikiej Afryce. Złotowłosy pechowy podróżnik w obozie wroga znajduje cenną sojuszniczkę, co niekoniecznie wyjdzie mu wyłącznie na dobre. Dona Teresa da Costa, w której żyłach płynie zarówno europejska (portugalska), jak i afrykańska krew, to rasowa femme fatale. Wyrachowana intrygantka, wytrawna manipulantka, z łatwością owijająca sobie wokół palca nawet najbardziej wpływowych, uprzywilejowanych białych mężczyzn, kawałek po kawałku anektujących bogaty w zasoby naturalne, bardzo urodzajny kontynent. Niebezpieczny, mroczny romans, toksyczna miłość lub najprawdziwszy urok rzucony przez diablicę w ludzkiej skórze na prawdopodobnie ulubionego więźnia jednego z kochanków dony Teresy. Trójkąt miłosny? Żeby tylko. Andrew Battell, zdeklarowany protestant wśród wstrętnych mu papistów, człowiek, który prędzej umrze niż przejdzie na katolicyzm, zostanie wrzucony w głębsze bagno wyczarowane przez najbardziej przebiegłą kobietę, jaką w życiu spotkał. Piękną bestię? A może po prostu kobietę śmiało sięgającą po swoje kawałki tortu z pańskich stołów? Ambitną panią w świecie rządzonym przez mężczyzn?
Obcy na coraz mniej obcej ziemi. „Pan Ciemności” Roberta Silverberga pod wielobarwnym płaszczykiem Wielkiej Przygody, przemyca wiecznie aktualne prawdy o człowieku i mocno zróżnicowanym świecie, w którym, czy mu się to podoba, czy nie, urodzi się i umrze. Może sobie wmawiać, że jego kultura, jego przekonania religijne, polityczne, cały jego światopogląd jest jedynym słusznym. Więcej: może udawać, że jego naród jest tym wybranym, jego ojczyzna jedynym cywilizowanym miejscem na planecie Ziemia. Andrew Battell na początku swojej afrykańskiej przygody pewnie radośnie przyklasnąłby takiej postawie. Nie żeby kiedykolwiek w to wątpił, ale teraz na własne oczy widzi, jak dalece jego kochana Anglia wyprzedziła inne plemiona. Afrykańskie i zapewne europejskie, bo Andy nie ma powodów sądzić, że Portugalia i Hiszpania to jedyne wrzody na poza tym soczyście zdrowej tkance Starego Kontynentu. Zdrowa jest Anglia pod panowaniem miłościwej dla poddanych, nieprzejednanej dla wrogów, nadzwyczajnej inteligencji królowej dziewicy Elżbiety I. Tylko tego nasz Andrew jest absolutnie pewien... przynajmniej dopóki nie zacznie nasiąkać inną kulturą. Niejedną, bo rodowici mieszkańcy Czarnego Lądu nie są mniej zróżnicowani od mieszkańców Europy. Różne zwyczaje, rytuały, bogowie, różne upodobania kulinarne. „Ośmielam się twierdzić, że gdzieś tam żyje, jeszcze nieodkryta, rasa kanibali nie tylko jedzących ludzkie mięso, lecz i takich, co wymiotowaliby na wzmiankę o jedzeniu bydła lub drobiu, co twierdziliby, że właśnie to jest nienaturalne, obrzydliwe”. I „zabijać i pożerać swoich jest złem, każde dziecko się z tym zgodzi, lecz czy Jaqqa byli przez to gorsi od oślizgłych Portugalczyków, którzy zajęli wybrzeże, czynili niewolnikami całe narody, oszukiwali jedni drugich, z góry planowali obrzydliwe zdrady, a to wszystko i więcej, chodząc co dzień do kościoła?”. I jeszcze ostrzej: „czarni z tego kraju wpadli między dwie głodne paszczęki uzbrojone w ostre zęby. Będą nimi rządzić albo skorumpowane, sprzedajne władze cywilne, albo fanatyczni księża, a kto jest lepszy? […] Nie widziałem różnicy między tymi prawdziwymi chrześcijanami a poganami odprawiającymi swoje rytuały z maskami, dzikim tańcem i pomalowaną skórą. To było to samo szaleństwo, ta sama głupota”. Myślę, że te trzy wyjątki z „Pana Ciemności” Roberta Silverberga, doskonale pokazują jak potężna burza przetacza się przez umysł Anglika przykutego do Afryki. Jak fundamentalne zmiany zachodzą w tej imponująco chłonnej głowie. Złakniony wiedzy, a zatem bez większego żalu żegnający się z ignorantem wykarmionym pod angielskim kloszem. Co prawda Andy nigdy nie miał dobrego zdania o papistach, a już zwłaszcza Portugalczykach i Hiszpanach, ale żeby zastanawiać się, czy nie są aby gorsi od prymitywnych ludów rozsmakowanych w ludzkim mięsie? W Anglii tak daleko jego myśli niewątpliwie ani razu nie zawędrowały. W São Paulo de Loanda, kolonii Portugalczyków na terenie dzisiejszej Angoli, Andrew Battell, dzięki wstawiennictwu swojej groźnej kochanki, uwił sobie całkiem wygodne gniazdko. Zważywszy na swój niski status. Najbardziej uprzywilejowany więzień białych barbarzyńców, wśród których mimo wszystko nasz bohater dynamiczny, wypatrzył też, w jego ocenie, dobrych ludzi. Nawiązał parę przyjaźni, które jednakże nie zrekompensowały mu krzywd doznanych w tych niehonorowych, obrzydliwie podłych szeregach. Tęsknota za Anglią z biegiem lat traciła na intensywności, coraz mnie mu dokuczała, a urocza twarz jego młodziutkiej narzeczonej właściwie całkowicie zatarła się w jego pamięci. Czy marzenie o powrocie do ojczyzny w końcu zgaśnie, tak jak zgasł ufny, dowcipny, sympatyczny złotowłosy chłopiec, dla którego Elżbieta I była drugą po Bogu? Gotów oddać dla niej życie... zanim takie niebezpieczeństwo się pojawiło. Kiedy śmierć zaczęła zaglądać mu w oczy, chwycił się pierwszej, ale bynajmniej nie ostatniej, brzytwy. Instynkt przetrwania zwyciężył, a wkrótce potem zwycięstwo odtrąbiło pożądanie. I tak zaczęły się łóżkowe przygody Andy'ego vel Andresa vel Andubatila, których autor nie omieszka dość szczegółowo naświetlić. Życie seksualne głównego bohatera to jedna z integralnych części maszynerii psychologicznej – w tej sferze też zachodzą pewne zmiany; stopniowo, metodą nie tak znowu małych kroków. Poszukiwaczy mocniejszych wrażeń zapewne najbardziej ciekawi wątek antropofagów. Zaryzykuję twierdzenie, że Robert Silverberg wyprzedził nawet Włochów (XX-wieczne kino kanibalistyczne). Tak wyczerpujących, plastycznych opisów przyrządzania i konsumowania ludzkiego mięsiwa, na pewno się nie spodziewałam. Założyłam, że pan Silverberg, jak wielu przed nim, ledwie otrze się o temat, ograniczy do jakichś bardzo ogólnych zarysów wielkich uczt Jaqqa. A tu taka (nie)piękna makabra! I taka upiorność wewnątrz. W otchłani Friedricha Nietzschego. W ciemności Josepha Conrada.
Niebezpieczne żądze, mroczne intrygi, pasjonujące wyprawy, afrykańskie wierzenia i zwyczaje okiem albo coraz mniej, albo coraz bardziej cywilizowanego człowieka. Wyborne portrety psychologiczne, ze wskazaniem na zbeletryzowaną wersję autentycznej postaci, tutaj bohatera dynamicznego, który musi jakoś odnaleźć się w zupełnie nowych, egzotycznych realiach. Przybysza z innego świata, jakby z innej, zdecydowanie zdatniejszej do życia, przyjaźniejszej planety. „Pan Ciemności” Roberta Silverberga to monumentalna opowieść o uwarunkowaniu kulturowym, wszechpotężnej tęsknocie za ojczyzną, ogromnym głodzie wiedzy, wytrwałości w wierze, „fantastycznych zwierzętach”, pogańskich rytuałach, obrzędach tak nieswojskich, że aż magicznych. O kolonialnym piekle, rażącej hipokryzji oraz innych przywarach tak zwanego człowieka rozumnego. I wreszcie o kanibalach. Długa tułaczka niewspółczesnego Odyseusza. Mistrzowska epopeja szczodrze krwią podlana. Szczerze i z całego serca polecam wszystkim (od literatury romantycznej, też erotycznej, aż po horror ekstremalny) mniej i bardziej namiętnym czytelnikom. Prawdziwy diament!
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz