niedziela, 24 września 2017

Kara Thomas „Mroczne zakamarki”

Osiemnastoletnia Tessa Lowell przybywa do małego miasteczka Fayette w stanie Pensylwania, w którym mieszkała w dzieciństwie. Zamierza spotkać się ze swoim osadzonym w więzieniu, umierającym ojcem, a potem wrócić na Florydę, do babci, która przyjęła ją pod swój dach, gdy opuściły ją matka i starsza siostra Joslin. W Fayette Tessa zatrzymuje się w domu Greenwoodów, Maggie, Ricka i ich osiemnastoletniej córki Callie, z którą przyjaźniła się w dzieciństwie. Gdy się przeprowadziła ich kontakt się urwał, a teraz Callie jest wyraźnie wrogo do niej nastawiona. Jako ośmiolatki obie złożyły zeznania obciążające niejakiego Wyatta Stokesa, postawionego w stan oskarżenia pod zarzutem zabójstwa kilku młodych kobiet. Seryjny morderca w mediach był nazywany „Potworem znad Rzeki Ohio”. Między innymi zeznania Tessy i Callie przyczyniły się do skazania Stokesa na śmierć, ale kary do dzisiaj nie wykonano. Tessa ma wątpliwości co do jego winy, a w obliczu nowych okoliczności jej zdanie zaczyna podzielać Callie. Młode kobiety postanawiają przeprowadzić własne śledztwo, w którym pojawi się kilka tropów prowadzących do rodziny Lowellów. Tessa będzie musiała skonfrontować się z tajemnicami swoich bliskich, których od lat nie widziała.

Kara Thomas jest amerykańską powieściopisarką, która na rynku literackim zadebiutowała w 2013 roku thrillerem młodzieżowym zatytułowanym „Prep School Confidential” i opublikowanym pod pseudonimem Kara Taylor, który dotychczas doczekał się dwóch kontynuacji. W 2017 roku w Stanach Zjednoczonych ukazała się powieść Kary Thomas niewchodząca w skład cyklu „Prep School Confidential” pt. Little Monsters”, tak samo jak opublikowana rok wcześniej powieść „The Darkest Corners”, która w Polsce ukazała się w roku 2017 pod tytułem „Mroczne zakamarki”. Ale choć „Little Monsters” i „Mroczne zakamarki” nie są fabularnie połączone z „Prep School Confidential” Thomas nie odchodzi w nich od specyfiki swojego cyklu literackiego (jak na razie trylogii, ale to może, acz wcale nie musi, się zmienić) – w tych powieściach również konfrontuje czytelników z tajemniczymi sprawami osadzonymi w konwencji thrillera, z którymi muszą zmierzyć się młodzi ludzie.

Thriller młodzieżowy nie jest jednym z moich ulubionych typów literatury, głównie z powodu rażącej wręcz naiwności emanującej z tak wielu fabuł konstruowanych przez autorów tego rodzaju publikacji. Zazwyczaj już na początku wiem, jak rozwinie się dana historia, często nie mam również żadnych problemów z przedwczesnym odgadnięciem kształtu, jaki przybierze finał takiej opowieści. Ale to i tak nic w porównaniu do powierzchownie scharakteryzowanych postaci, którym muszę towarzyszyć. Od czasu do czasu sięgam jednak po tego rodzaju prozę, bo mimo wszystko można się przy niej odprężyć – nie trzeba myśleć, analizować, porządkować bezwładnie porozrzucanych informacji, wystarczy jedynie na bieżąco chłonąć proste fakty i oczekiwać momentu dojścia do prawdy przez protagonistów. Do prawdy, którą najprawdopodobniej wielu długoletnich wielbicieli literackich thrillerów rozszyfrowuje na długo przed nimi. A teraz, kiedy już to wszystko napisałam, muszę stwierdzić, że „Mroczne zakamarki” niezbyt przypominają powieściowe thrillery młodzieżowe, z którymi dotychczas się zetknęłam. Albo inaczej: w moich oczach książka ta zasila mniejsze grono dobrej prozy młodzieżowej, plasuje się na wyższym poziomie od tego, z którym najczęściej się spotykam podczas obcowania z tego rodzaju literaturą. Rzadko zwracam uwagę na okładki książek, ale polskie wydanie „Mrocznych zakamarków” przykuło mój wzrok – doprawdy mroczna, hipnotyzująca wręcz grafika zachęciła mnie do zapoznania się z opisem fabuły, który z kolei dał mi powody przypuszczać, że Kara Thomas sięgnęła po klimaty, za którymi wprost przepadam. Małomiasteczkowa sceneria, którą spowija jakaś mroczna tajemnica mająca korzenie w przeszłości to zdecydowanie coś dla mnie. Okazało się, że omawiana opowieść nie jest (aż) tak mroczna, jak sugeruje polska okładka, ale prowincjonalna atmosfera została przez Karę Thomas całkiem zgrabnie wykreślona. To samo zresztą mogę powiedzieć o amatorskim dochodzeniu, którego podjęły się dwie osiemnastoletnie kobiety, Tessa Lowell i Callie Greenwood, przyjaciółki z dzieciństwa, których kontakt się urwał po przeprowadzce tej pierwszej na Florydę. Ich śledztwo określiłam, jako „amatorskie”, ale prawdę powiedziawszy wykazują się one dużo większym profesjonalizmem niż policjanci z Fayette, małego miasteczka w stanie Pensylwania, w którym przed dziesięcioma laty doszło do serii morderstw, za które obwiniono, i skazano na śmierć, niejakiego Wyatta Stokesa. Motyw seryjnego mordercy nie jest oczywiście żadnym novum w tego rodzaju literaturze - właściwie to można go uznać za jeden z najczęściej eksploatowanych wątków zarówno w literackim, jak i filmowym thrillerze. Podejrzenie, że za okrutne zbrodnie skazano niewinnego osobnika także nie może być odbierane jako powiew świeżości. To samo można powiedzieć o rodzinnych tajemnicach, które zdają się łączyć z wątkiem seryjnego mordercy, któremu media nadały przydomek „Potwora znad Rzeki Ohio”. Osoby optujące za innowacyjnymi rozwiązaniami, za daleko idącą oryginalnością, tchnącą nową jakość w gatunek thrillera prawdopodobnie będą więc zawiedzeni pierwszą opublikowaną w Polsce powieścią Kary Thomas. Ale ci, którzy nie są jeszcze zmęczeni wyżej wymienionymi tematami, którzy wręcz poszukują takich historii powinni całkiem nieźle odnaleźć się w tej propozycji. I mają dużą szansę docenić sposób, w jaki Thomas splata ze sobą wątek seryjnego mordercy z motywem rodzinnej tajemnicy, w którą nie została wtajemniczona jej najmłodsza członkini, główna bohaterka i zarazem narratorka „Mrocznych zakamarków”, Tessa Lowell.

Nie ma na świecie takiego miejsca, które jest bezpieczne. Nieważne, jak daleko będziemy próbowały uciec przed wspomnieniami, zmory tamtego wieczoru wszędzie nas dopadną.”

Tessa Lowell nie jest typem nastoletniej bohaterki, która najchętniej rozprawia o chłopakach, godzinami przesiaduje przed lustrem i często chadza na suto zakrapiane alkoholem imprezki w gronie swoich rówieśników. Nieco zbliżona do tego typu jest jej przyjaciółka z dzieciństwa, z którą po latach łączy siły w dochodzeniu do prawdy, Callie Greenwood, ale tylko odrobinę – Kara Thomas nie pozwala bowiem, aby którakolwiek z jej postaci atakowała czytelnika irytującym narcyzmem i uciążliwym infantylizmem. Tessa Lowell musiała wcześnie dorosnąć. W głównej mierze przez to, co przeżyła stała się wycofana, nieufna, zamknięta w sobie i nieśmiała. Ale też pragmatyczna, trzeźwo spoglądająca na otaczającą ją rzeczywistość, odpowiedzialna, twardo stąpająca po ziemi, myśląca kategoriami osoby dużo starszej, mierzącej się z dorosłymi, a nie nastoletnimi problemami. Nadanie głównej bohaterce takich cech bardzo pomagało w przyswajaniu tej opowieści – gdyby autorka „Mrocznych zakamarków” na pierwszym planie postawiła mniej poważną osóbkę to fabuła najpewniej straciłaby na ciężkości, a w przypadku takiej w miarę lekkiej opowieści wszelki spadek na wadze zaowocowałby odrzucającą nijakością. Omawiana książka wpisuje się w poczet tych lżejszych, odprężających lektur z powodu prostego stylu, którym operuje autorka. Krótkie, nieskomplikowane zdania sprawiają, że „Mroczne zakamarki” czyta się bardzo szybko, co dla jednych będzie plusem, a dla innych już niekoniecznie. Ja miałam mieszane odczucia, bo wolę bardziej złożone słownictwo, zdecydowanie dłuższe, bardziej wyczerpujące zdania, ale z drugiej strony nie miałam wrażenia poważnego zaniedbania rysów psychologicznych czołowych postaci. A i krótkie opisy miejsc i sytuacji odmalowywały przed moimi oczami, jeśli już nie kompletne to na pewno wystarczające do należytego wczucia się w nie, obrazy. Oczywiście, daleka jestem od oddania protagonistkom psychologicznej głębi, od chwalenia Kary Thomas za tak drobiazgową konstrukcję osobowości protagonistek, że miało się wrażenie towarzyszenia żywym, nie wyimaginowanym młodym kobietą, w psychikę których ma się całkowity wgląd. Autorce udało się stworzyć sylwetki, których losy chce się śledzić, z którymi łatwo się zaprzyjaźnić, i których motywacje oraz absolutnie wszystkie posunięcia są dla czytelnika w pełni zrozumiałe, logiczne, a co za tym idzie całkowicie akceptowalne. O Tessie i Callie dowiedziałam się tyle, ile było potrzeba do sympatyzowania z nimi, aczkolwiek nie zaszkodziłoby gdyby Kara Thomas dała mi nieco szerszy wgląd w ich osobowości. Za to w wymyślonej przez nią intrydze nie zmieniałabym prawie niczego, bo środki ciężkości rozłożyła niemalże bezbłędnie, nie pozwalając sobie na nużące przestoje, ani wpadanie w nadmierną dynamikę, spychającą wszystko inne, łącznie z małomiasteczkowym klimatem na dalszy plan. A i zwrotom akcji nie mogę zarzucić przewidywalności (nie wpadłam na rozwiązanie żadnej zagadki zaproponowanej przez autorkę). Ale jeden mały szczegół, aż prosił się o doprecyzowanie – być może nieistotny, ale z jakiegoś powodu zwrócił on moją uwagę, doprowadzając do przekonania, że Thomas zwyczajnie zapomniała o poczynionej wcześniej sugestii. UWAGA SPOILER A mianowicie takiej, że kontakt Tessy i Callie nie został zerwany przez tę drugą, jak narratorka przez wszystkie lata, które spędziła z dala od Fayette myślała – dopatrywałam się w tym udziału matki Callie, podejrzewałam, że to ona nie informowała swojej córki o telefonach Tessy. Ale niestety nie dowiedziałam się, czy moje przypuszczenia były słuszne KONIEC SPOILERA.

Dobry thriller młodzieżowy. Nieczęsto to mówię, ale akurat „Mroczne zakamarki” wydają mi się w pełni zasługiwać na nadanie im takiej rangi. Na tle całego gatunku oczywiście ta powieść Kary Thomas nie prezentuje się szczególnie zjawiskowo, nie mamy tutaj do czynienia z godną najwyższego uznania wirtuozerią, z perłą współczesnej literatury popularnej, ale już w zestawieniu z innymi thrillerami młodzieżowymi mocno się wyróżnia. W kategoriach czysto rozrywkowych bardzo dobrze się sprawdza – odpręża, intryguje, wciąga i przede wszystkim nie każe walczyć z narastającym pragnieniem przerwania lektury. Wręcz przeciwnie: zmusza do poszukiwania momentu, w którym można bez żalu odłożyć książkę na później po to aby dać odpocząć oczom. To znaczy ja tak odbierałam „Mroczne zakamarki”. To mnie było ciężko na jakiś czas oderwać się od tej opowieści, ale nie mogę być pewna tego, że każdy wielbiciel powieściowych dreszczowców z porównywalną siłą zaangażuje się w tę historię.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

2 komentarze:

  1. Nie wiedziałam, że bohaterka jest taka młodziutka, myślałam że to książka dla starszych czytelników. Nie czytuję raczej thrillerów więc jest spora szansa, że wszystko będzie mi się wydawało niesamowicie oryginalne :-D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń