Damian, pisarz, cierpiący na poważne depresje dowiaduje się od swojego znajomego o pewnej białej chacie, stojącej w głębi lasu, którą zamieszkuje tajemniczy uzdrowiciel i postanawia poszukać w niej inspiracji do kolejnej książki. Tymczasem, uzależniony od adrenaliny Rafał, poznaje pewną dziewczynę, która wprowadza go do elitarnego klubu, w którym ludzie dopuszczają się wyuzdanych rzeczy. Kiedy Damian i Rafał spotkają się z uzdrowicielem i odkryją moc słowa pisanego ich życie diametralnie się odmieni.
Głośno komentowany w Polsce horror metafizyczny, autorstwa dosyć znanego w naszym kraju Dawida Kaina. Czytelnicy zachwalali przede wszystkim nowatorską narrację, która jakoby dostarczyła im silnych, negatywnych emocji oraz przeszkodziła w całościowej interpretacji zamysłu autora. Ja, na przekór wszystkim, pokuszę się o całkowicie odmienną opinię. Jest takie ładne wyrażenie: „przerost formy nad treścią”, które po drobnej modyfikacji w pełni odda moje zdanie na temat tej pozycji – przerost treści nad formą, w moim mniemaniu znakomicie obrazuje „Punkt wyjścia”. Ilekroć sięgam po powieść polskiego autora trafiam na młodzieżowy slang, pełen wulgaryzmów i błędów językowych. Pewnie mam pecha w doborze lektur, ale naprawdę miałam nadzieję, że Kain zrezygnuje z tego rynsztokowego, męczącego, a często wręcz niezrozumiałego słownictwa. I po części tak było, bowiem narracja Damiana bardzo przypadła mi do gustu – dołujące, dojrzałe opisy jego rozterek egzystencjonalnych oraz aktualnych problemów, z którymi boryka się nasz kraj. Z całą pewnością ta postać wraz z całym depresyjnym inwentarzem jest najmocniejszym elementem tej powieści (obok fabuły, rzecz jasna), ale jest też Rafał – młody człowiek, poszukujący nocnych ekscesów. Alkohol, narkotyki, przygodny seks i bijatyki to jego żywioły, a więc nic dziwnego, że jego narracja prędzej trafi do młodego, obeznanego z takimi realiami czytelnika niż osoby „polującej” na piękny warsztat pisarski. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że właśnie oczyma Rafała obserwujemy wydarzenia w masochistycznym, elitarnym klubie oraz późniejszą rzeź – i niestety nie jesteśmy w stanie całkowicie wyklarować w swojej wyobraźni całego ogromu tego koszmaru, tylko z powodu ubogiego słownictwa narratora.
„Jestem bezkształtne nic, wymykające się wszelkim kategoriom i nazwom. Jestem tym, czym i wy się staniecie, gdy tylko zamienicie wygodne łóżka na niezbyt wygodne trumny, by w nich spędzać kolejne bezmyślne dekady.”
Jak już wspomniałam fabuła przypadła mi go gustu – niby schematyczna, ale przedstawiona z tak nowatorskiej strony, że siłą rzeczy przyciąga uwagę czytelnika, aczkolwiek szkoda, że Kain nie skupił się troszkę mocniej na drobiazgowych opisach sytuacyjnych, na większej objętości swojej pozycji, pozwalając odbiorcy całkowicie zatopić się w lekturze. Dał nam tylko zarys, pełen zaskakujących zwrotów akcji i mnogości interpretacji, co się chwali, ale w ogólnym rozrachunku oczekiwałabym troszkę większego skupienia na opowiadanej historii – mniej pseudo filozoficznych, często zabawnych spostrzeżeń Rafała, a więcej szczegółów na temat uzdrowiciela i jego tajemniczego procederu i byłoby (wyłączając ten nieszczęsny slang) niemalże idealnie.
Nie wiem, czy mogę z czystym sumieniem komukolwiek polecić tę pozycję. Nie wywołała we mnie niemalże żadnych mocniejszych emocji, a narracja Rafała tylko mnie zmęczyła. Jednakże wielu czytelników twierdzi, że „Punkt wyjścia”, za pośrednictwem postaci Damiana i jego schizofrenicznego spojrzenia na świat mocno ich zdołował – na mnie na pewno, aż tak mocno nie oddziaływał, ale aspekt psychologiczny, mimo wszystko, wybija się ponad poziom. Ponadto dostrzegłam jedynie potencjał, drzemiący w zarysie fabularnym, ale to chyba troszkę za mało, żeby z czystym sumieniem zachwalać tę powieść.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Coś tam autora czytałem, chociażby w "15 Bliznach", ale w ogóle mnie to nie porwało. Także raczej sobie daruję.
OdpowiedzUsuńZa to okładka świetna.
Tak też myślałam, że ,,Punkt wyjścia'' nie jest aż tak rewelacyjną powieścią, jak z góry zakładałam, dlatego dobrze, że nie skusiłam się na nią.
OdpowiedzUsuńBuffy czytałaś coś Lovecrafta?
OdpowiedzUsuńNie:/
UsuńNo wiesz? ;P Polecam na początek jego opowiadania, są krótkie, na pewno krążą gdzieś po sieci. Na ich podstawie można zadecydować czy chce się w to ''brnąć'' dalej. Niektórzy uwielbiają, inni krytykują za schematyczność. Są nawet tacy co po jednym opowiadaniu mają dość specyficznego stylu tego pisarza. Mam nadzieję, że poznamy Twoją opinię na temat któregoś z utworów Lovecrafta.
UsuńPozdrawiam
Nie ma innej opcji, niż uwielbienie. ;) Lovecraft MISTRZ!
Usuń