W
czerwcu 1960 roku czworo nastolatków zostaje zaatakowanych przez
nieznanego sprawcę podczas swojego pobytu nad jeziorem Bodom w
Finlandii. Potrójne brutalne morderstwo ma miejsce podczas snu
młodych ludzi w namiocie. Jednemu z nich udaje się przeżyć, ale
zabójca nie zostaje zidentyfikowany. Zafascynowany tą zbrodnią
nastoletni Atte wraz ze swoim kolegą Eliasem organizuje krótki
pobyt w miejscu, w którym niegdyś ktoś pozbawił życia trzy
osoby. Dzięki podstępowi udaje mu się namówić do wyjazdu dwie
znajome ze szkoły, Idę i Norę. Atte planuje przeprowadzić
rekonstrukcję zbrodni z 1960 roku, o czym dziewczęta dowiadują się
dopiero na miejscu. Starannie opracowany plan nastolatka zostaje
jednak zaburzony niespodziewanym pojawieniem się mordercy.
Fińsko-estoński
slasher w reżyserii Taneliego Mustonena został zainspirowany
głośną zbrodnią z 1960 roku, która miała miejsce nad jeziorem
Bodom w Finlandii. Scenariusz, który opracował wespół z Aleksim
Hyvarinenem koncentrował się na fikcyjnej opowieści mającej
miejsce jakiś czas później, która odnosiła się do autentycznych
wydarzeń, ale sama w sobie nie była ich „filmowym odbiciem”.
Szacuje się, że twórcy „Bodom” dysponowali budżetem
opiewającym na milion sto tysięcy euro, czyli jak na standardy
współczesnego kina sumą niezbyt zawrotną. Jak się jednak okazało
w zupełności wystarczyła ona do stworzenia naprawdę solidnego
slashera, znacznie przewyższającego amerykańskich
reprezentantów tego nurtu powstałych w ostatnich latach. A
właściwie to jestem skłonna uznać, że to najlepszy slasher od
czasu remake'u „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” (choć może powinnam doliczyć jeszcze innych wyróżniających się reprezentantów tego nurtu z obecnego stulecia tj. „Blady strach", „Wszyscy kochają Mandy Lane" i „Kłamstwo"),
wziąwszy oczywiście pod uwagę te pozycje, które do tej pory udało
mi się obejrzeć.
Od
dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że Amerykanie stracili
zdolność kręcenia klimatycznych slasherów. Państwo, które
wiodło prym na tym polu szczególnie w latach 70-tych i 80-tych XX
wieku w następnym stuleciu głównie rozczarowywało długoletnich
wielbicieli filmów slash. Bynajmniej nie dlatego, że
scenarzystom brakowało pomysłowości, bo w tym podgatunku
oryginalność nie jest konieczna. W moim pojęciu największą
przywarą współczesnych amerykańskich slasherów jest
plastikowa oprawa, która nijak nie przystaje do duszących kadrów
prezentowanych niegdyś. Stąd też moje niepomierne zdumienie na
widok nastrojowych zdjęć zaprezentowanych w „Bodom”. Twórcy
nie wyjawili, w którym roku osadzili akcję swojego filmu – wiemy
jedynie, że fabuła koncentruje się na wydarzeniach mających
miejsce już po głośnej zbrodni nad jeziorem Bodom, czyli po
czerwcu 1960 roku. Wygląd niektórych budynków i ogromna autostrada
ujęta „z lotu ptaka” kazały mi przypuszczać, że fabułę
osadzono w czasach współczesnych, ale zastanowił mnie brak
podstawowego urządzenia każdego młodego człowieka, tj. telefonu
komórkowego oraz kolorystyka przywodząca na myśl slashery z
lat 70-tych i 80-tych. Tym ostatnim filmowcy mogli jedynie oddawać należny
hołd niegdysiejszym przedstawicielom owego nurtu, jednocześnie
czerpiąc ogromne korzyści z ich stylowości, dlatego też summa
summarum wielkich trudności nastręcza odgadnięcie ram czasowych. W
każdym razie z niniejszego celowego zabiegu scenarzystów wypływała
pewna interesująca, zmuszająca do namysłu niejasność UWAGA
SPOILER polegająca na niemożności rozszyfrowania charakteru
mordercy – nie sposób orzec, czy jest on tym samym zbrodniarzem,
który zamordował troje nastolatków w 1960 roku, czy jedynie
naśladowcą zafascynowanym tamtym wydarzeniem. A właściwie to
biorąc pod uwagę końcowe ujęcia w tej kwestii można też kombinować
w zupełnie innym kierunku KONIEC SPOILERA. Wspomniane zdjęcia
to doskonały przykład zjawiskowego efektu, jaki może dać
połączenie kolorystyki zbliżonej do tej prezentowanej w slasherach
z lat 70-tych i 80-tych ze współczesnymi technikami filmowania. Taneli
Mustonen pokazał, że wcale nie trzeba stylizować obrazu na modłę
niskobudżetowej rąbanki z XX wieku, aby przywołać ducha
wspomnianego kina. Wyraźne zdjęcia, niezakłócane żadnymi
zanieczyszczeniami i chwilami wymyślny montaż mogą idealnie
koegzystować z przygaszonymi barwami, które to zwłaszcza na
początku wprowadziły mnie w iście sentymentalny nastrój. Wyblakłe
pomarańcze sygnalizujące chylenie się słońca ku zachodowi w
połączeniu z pustkowiem widzianym za oknami samochodu protagonistów
przywołały na myśl oryginalną „Teksańską masakrę piłą
mechaniczną”, choć gwoli ścisłości w nieco ułagodzonym
wydaniu – bez tej niezapomnianej aury zepsucia bijącej ze
wzmiankowanej produkcji. Za to atmosfera wyalienowania i zagrożenia
dosłownie atakuje zmysły widza już podczas tej niczym
niezakłócanej podróży samochodem – sama oprawa audiowizualna
sprawia, że nie ma się wątpliwości, iż młodzi ludzie zmierzają
na spotkanie ze swoją śmiercią. A gdy wreszcie docierają na
miejsce stopniowo zmienia się kolorystyka. Wyblakły pomarańcz jest
wypierany przez powoli zalegającą ciemność, aczkolwiek nie
atramentową, ponieważ widz nie ma najmniejszych problemów z
dostrzeżeniem jeziora, nad którym osiadła gęsta mgła,
rozciągającego się przed obozującymi na zimnych kamieniach
nastolatkami i samych protagonistów oświetlanych ogniem buchającym
z niewielkiego ogniska (wspomniana pomarańczowa barwa uwidacznia się
wówczas na ich sylwetkach). Mustonen i Hyvarinen zarówno od strony
technicznej, jak i tekstowej bezbłędnie przeprowadzają odbiorcę
przez wstęp, cały czas pilnując, aby nie opuszczało go
przeświadczenie o nieuchronnym koszmarze z udziałem nastolatków.
Choć zdjęciom nie brakuje złowieszczości, choć z samej
kolorystyki i ścieżki dźwiękowej emanuje czysta groza,
scenarzyści nie sygnalizują realnego niebezpieczeństwa jedynie
warstwą techniczną, jednocześnie przytaczając szczegóły
zbrodni, która w 1960 roku wstrząsnęła Finlandią –
autentycznej sprawy, co niewątpliwie dodaje smaczku tej produkcji.
Miejscem docelowym głównych bohaterów „Bodom” jest ten sam
brzeg jeziora, na którym niegdyś doszło do brutalnego potrójnego
morderstwa, co powinno zaalarmować każdego odbiorcę, nawet tego
mniej zaznajomionego z nurtem slash. Natchnąć go
przekonaniem, że niniejszy skrawek odizolowanego terenu niedługo
ponownie zbruka młodzieńcza krew.
Miłośnicy
slasherów nieczęsto z uznaniem przyjmują zabawy filmowców z
ich wyświechtaną konwencją, bardziej ceniąc sobie prostotę od
daleko idących komplikacji. Wydaje mi się jednak, że propozycja
Taneliego Mustonena ma sporą szansę w oczach wielu z nich jawić
się niczym jeden z najbardziej udanych eksperymentalnych podejść
do tego podgatunku. Film, który w ramach nurtu, w jakim egzystuje
wykazuje się sporą pomysłowością na gruncie fabularnym,
aczkolwiek nie uderza w skrajności, które można by uznać za
przekombinowane. Doprawdy dziwny fenomen, bo naprawdę nieczęsto
potrafię z entuzjazmem przyjąć większe modyfikacje w uwielbianej
przeze mnie konwencji slasherów, a w „Bodom” właśnie
takowe się pojawiają. Mimo to zamiast odebrać je, jako nadmiernie
wymyślne, niepotrzebnie wypaczające to, co w wprost ubóstwiam w
slasherach, czyli nienapuszone podejście do kinematografii,
rozumienie, że w tym gatunku proste historie na ogół okazują się
najlepsze, spoglądałam na owe komplikacje, jak na naturalne
następstwo wszystkich wcześniejszych wydarzeń. UWAGA SPOILER
W dodatku mocno zaskakujące, głównie dlatego, że scenarzyści z
wprawą prawdziwych wirtuozów wcześniej nastawili widza na zupełnie
inny rozwój wydarzeń. Zwłaszcza tego nawykłego do standardowych
slasherów, którego obycie z niniejszym gatunkiem twórcy
umiejętnie wykorzystali do swoich celów. Drugi zwrot akcji
natomiast w moich oczach nie zbliżył się do poprzedniego
osiągnięcia, bo morderstwo Atte nakierowało mnie na właściwy
trop KONIEC SPOILERA. Kolejnym superlatywem „Bodom” są
sceny mordów, którym co prawda zabrakło pomysłowości, ale to
wcale nie umniejszało doskonałego wykonania – szczególnie mocne
wrażenie robi końcowy kolaż ze zdjęciami zakrwawionych ofiar, ale
nie zamierzam narzekać na wcześniejsze umiarkowanie krwawe ujęcia,
które podlano naprawdę realistyczną substancją imitującą
posokę, nie zapominając o diablo trzymających w napięciach
wstawkach poprzedzających poszczególne morderstwa. Nora siedząca w
lesie pod osłoną nocy, ściskająca w rękach narzędzie, którym w
razie potrzeby zamierza okaleczyć sprawcę, który to jak wynika z
paru subiektywnych ujęć czai się w pobliżu, czy spodziewane
pojawienie się mordercy za plecami chłopaka wyznającemu
dziewczynie prawdę o niedawnym koszmarze, który spotkał ją w
szkole – to tylko niektóre przykłady bezbłędnego tworzenia
napięcia i towarzyszącego mu niebywale mrocznego klimatu, które
tak idealnie zespolono, że pozostają mi jedynie wyrazy najwyższego
uznania dla talentu twórców „Bodom”.
Slasher
Taneliego Mustonena to jak na razie najlepszy horror mający swoją
premierę w 2016 roku pośród tych, które miałam okazję zobaczyć.
Szczerze powiedziawszy to omal nie rozpłakałam się ze szczęścia
widząc tak stylowe podejście do tego nurtu, bo współczesne
rąbanki przyzwyczaiły mnie do czegoś zgoła innego. Zamiast
wszędobylskiego plastiku dostałam kawał naprawdę nastrojowego
horroru, doskonałą rąbankę, która wprost zachwyciła mnie
zarówno warstwą techniczną, jak i fabularną. I którą czuję się
w obowiązku polecić każdemu wielbicielowi umiarkowanie krwawego
kina grozy, nawet sympatykom tych starszych pozycji, bo „Bodom”
moim zdaniem wybija się ponad zwyczajową jakość slasherów
z ostatnich lat.
Twoja recenjza zachęciła mnie do bliższego przyjrzenia się tej produkcji. Dzieki Tobie nabrałam nadziei, że współcześni twórcy są w stanie wyprodukować dobry film grozy. Mam nadzieję, ze sie nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com
Podaje link, abyś łatwiej trafił/a na moją stronę.
Widziałem , podobało mi się, mimo ze slashery omijam z daleka od lat.
OdpowiedzUsuńOstatni jaki kojarze to Mandy Lane bodajże..
Mozesz polecic coś rownie dobrego co Bodom ?
Jak nie widziałeś to obczaj "Mroczny las".
Usuńhttp://www.filmweb.pl/film/Mroczny+las-2003-162468
Też ma świetny klimat.
dzięki, dopisuje na poczatek kolejki
OdpowiedzUsuńFilm z największą chyba liczbą plot twistów jaki oglądałam :D
OdpowiedzUsuń