Młodej
parze, Charlie i Jamesowi, rodzi się dziecko, dziewczynka, której
dają na imię Thea. Spędzająca z nią całe dnie matka zaczyna
wkrótce dostrzegać zagadkowe zjawiska zachodzące w pobliżu jej
córeczki oraz blizny niewiadomego pochodzenia wykwitające na swoich
plecach. Początkowo podejrzewa, że ma jakieś problemy psychiczne,
ale z czasem zaczyna skłaniać się ku teorii, że to z Theą jest
coś nie tak. James jest sceptycznie nastawiony do poglądów żony,
ale w końcu niechętnie przystaje na jej propozycję poproszenia o
pomoc jego ojca, Alistaira, który zajmuje się okultyzmem. Po
krótkich oględzinach mieszkania mężczyzna informuje ich, że
dziewczynka posiada niezwykłą moc, która może sprowadzić na nich
wielkie niebezpieczeństwo. Ale dopiero sześć lat później Charlie
i James przekonują się, z jak ogromnym zagrożeniem przyszło im
się zmierzyć.
„FirstBorn”
to brytyjski horror w reżyserii Nirpala Bhogala, twórcy, który jak
na razie nie może pochwalić się bogatą filmografią. W 2010 roku
nakręcił krótkometrażówkę pt. „Cold Kiss”, a rok później
stworzył swój pierwszy pełnometrażowy film, kryminał „Sket”.
Bhogal pracował jeszcze nad kilkoma odcinkami serialu „Wyklęci”,
ale żadne z tych przedsięwzięć nie przyniosło mu większego
rozgłosu. Jego najnowszy projekt, „FirstBorn”,
najprawdopodobniej nie będzie dla niego przepustką do wielkiej
kariery w światku filmowym, ale istnieje szansa, że zwróci uwagę
niejednego wielbiciela kina grozy na nazwisko reżysera. Nirpal
Bhogal w „FirstBorn” co prawda nie pokazał nic, co można by
uznać za nadzwyczajne w tym gatunku, moim zdaniem nie nakręcił
przełomowego horroru, o którym będą pamiętać kolejne pokolenia
widzów, ale to wcale nie oznacza, że nie ma sobą absolutnie nic do
zaoferowania. Bo na tle współczesnych horrorów o zjawiskach
paranormalnych jego propozycja w mojej ocenie wypada całkiem dobrze.
Scenariusz
„FirstBorn” Nirpal Bhogal opracował wspólnie z Seanem Hoganem,
który ma już niejakie doświadczenie w kinie grozy („Lie Still”,
„”Krew z krwi”, „Little Deaths”, „The Devil's Business”),
choć jak dotychczas nie brał udziału w żadnym projekcie, który
przyniósłby mu międzynarodową sławę. W „FirstBorn” obaj
panowie postanowili zastosować pewien mylący zabieg, który chyba
miał na celu zagrać na oczekiwaniach dobrze zaznajomionych z
gatunkiem odbiorców. Zwrot akcji pojawia się stosunkowo szybko, a
na rewelacji, którą wówczas ujawniono zbudowano cały następujący
po niej przebieg akcji. Nie sposób jest pokrótce omówić tej
produkcji z pominięciem owego wątku, dlatego też osobom, pragnącym
zasiąść do tej pozycji bez znajomości wspomnianej informacji
radzę pominąć dalsze partie tego tekstu. Nirpal Bhogal i Sean
Hogan początkowo starają się przekonać widza, że proponują mu
standardowy horror satanistyczny, że mała Thea jest Antychrystem,
który sprowadzi na swoich rodziców, a być może i na całą
ludzkość, wielkie niebezpieczeństwo. Scenarzyści nie mówią tego
wprost, ale dobrze zorientowanych w tego typu kinie widzów na taki
trop mają naprowadzić mniej lub bardziej subtelne sygnały
świadczące o najpewniej diabelskiej naturze dziewczynki. Pierwsze
ujęcie świadczące o demoniczności Thei pojawia się już na
początku seansu, gdy Charlie nosi ją jeszcze pod sercem. Widzimy
wówczas zadrapanie wykwitające na brzuchu brzemiennej, tak jakby
zadane od wewnątrz, ale na tym nie kończy się proces uczulania
widza na postać dziecka. Niedługo po porodzie Charlie jest
świadkiem kilku irracjonalnych wydarzeń – zauważa, jak na placu
zabaw huśtawki zostają nagle wprawione w ruch, a pewnego dnia
zastaje swoją córeczkę leżącą na szafie, choć pamięta, że
przed wyjściem z pokoju zostawiła ją na łóżku. Ponadto na
swoich plecach odkrywa blizny niewiadomego pochodzenia, które w
domyśle mogą wskazywać na złe zamiary Thei względem niej. Takie
zawiązanie akcji chyba nie może być odebrane inaczej, niźli przez
pryzmat horroru satanistycznego, dlatego też wyjaśnienie wszystkich
nadnaturalnych wydarzeń mających miejsce w otoczeniu niemowlaka ma
sporą szansę zaskoczyć wielu widzów. Może nie w takim stopniu,
żeby autentycznie wstrząsnąć odbiorcą, ale można przynajmniej
spodziewać się lekkiego zdumienia takim, a nie innym rozwojem
akcji. Kiedy „na scenie” pojawia się ojciec Jamesa, okultysta
Alistair, staje się jasne, że padliśmy ofiarami oszustwa, że
scenarzyści nakierowali nas na niewłaściwy trop, po to aby wzmóc
nieprzewidywalny wymiar akcentu zwrotnego i być może udowodnić
nam, że początkowe dostosowanie do danej konwencji wcale nie musi
świadczyć o tym, że opowieść nagle nie zmieni swojego oblicza.
Przedstawienie Thei w roli magnesu świata nadprzyrodzonego, a nie
jak początkowo można było sądzić kolejnego Antychrysta, moim
zdaniem nie było jakimś porażająco wymyślnym pomysłem, ale
przyznaję, że ze zdecydowaniem mniejszym zadowoleniem przyjęłabym
„kolejną odsłonę przygód dziecka Szatana”. Zawsze to coś
innego, a co ważniejsze w rękach Nirpala Bhogala niniejszy wątek
wypadł całkiem emocjonująco, choć może nie do końca w takim
sensie, jakiego oczekuje się od horroru o zjawiska nadprzyrodzonych.
Bo „FirstBorn” w moim odczuciu ma najwięcej do zaoferowania w
warstwie obyczajowej, choć to oczywiście nie oznacza, że twórcy
nie wbiegają na płaszczyznę tożsamą dla horroru.
Początkowo
fabułę „FirstBorn” nieco poszatkowano, prezentując widzom
szybki przegląd losów pewnej młodej pary, Jamesa i Charlie (dobrze
wykreowanych przez Luke'a Norrisa i Antonię Thomas), która
spodziewa się dziecka. Scenarzyści nie koncentrowali się na
przebiegu ciąży kobiety, w okamgnieniu przechodząc do porodu i
błyskawicznie przeprowadzając nas przez początkową fazę
rodzicielstwa. Forma jaką wówczas obrano kazała mi sądzić, że
przez cały seans będą raczona takimi utrudniającymi wtopienie się
w tę historię urywkami, które przez brak ciągłości serwują
jedynie zalążki klimatu niezdefiniowanego zagrożenia – nie
pozwalając zsynchronizować się z tajemniczą aurą spowijającą
mieszkanie czołowych bohaterów filmu. Na szczęście jednak
scenarzyści rezygnują z raptownych przeskoków w akcji, gdy Thea ma
sześć lat. Wówczas przystają i pochylają się nad dziewczynką
dźwigającą na swoich wątłych barkach ogromne brzemię oraz nad
jej rodzicami drżącymi na myśl o niebezpieczeństwie, jakie przez
nieuwagę może sprowadzić na nich ich rodzona córka. Twórcom
„FirstBorn” udało się tak przedstawić głównych bohaterów,
żebym bez żadnego wysiłku ze swojej strony zaczęła gorąco
dopingować im w walce z nieznanym. Zależało mi na losie zagubionej
dziewczynki, która pragnie jedynie być taka, jak inne dzieci i
która w końcu zaczyna tracić kontrolę nad swoimi wrodzonymi
zdolnościami. Pałałam również dużą sympatią do jej rodziców,
robiących wiele, aby dać dziewczynce namiastkę normalności, dać
jej szczęśliwe dzieciństwo i powstrzymać siły, które dybią na
życie ich wszystkich. Codzienny rytuał, któremu poddaje się Thea
mający odpędzić złe moce oraz unikanie wszelkich przedmiotów
posiadających twarz (jak na przykład lalki) do pewnego momentu
pozwalają trzyosobowej rodzinie na życie we względnym spokoju.
Jedynie nocne incydenty z udziałem Thei i pojawiającego się w jej
pokoju tajemniczego bytu zakłócają ich codzienne życie, nie
licząc oczywiście przygnębiania dziewczynki, która zaczyna w
pełni uświadamiać sobie, jak bardzo różni się od swoich
rówieśników i jakie zagrożenie jej moc niesie dla ukochanych
rodziców. Nirpal Bhogal rozwija fabułę bez niepotrzebnych
udziwnień w postaci choćby częstych prymitywnych jump scenek,
czy wyszukanych efektów specjalnych, dużo więcej uwagi poświęcając
budowaniu narastającej atmosferze niezdefiniowanego zagrożenia.
Cień jakiejś pokracznej postaci przemykającej po poszczególnych
pomieszczeniach w mieszkaniu czołowych bohaterów to w środkowej
partii filmu w zasadzie cały asortyment, jakim dysponują twórcy w
swoim dążeniu do zaniepokojenia odbiorców. Moim zdaniem w tej
kwestii dokonali właściwego wyboru – takie minimalistyczne
manifestacje nieznanego pozwalały nacieszyć się całkiem mroczną
aurą spowijającą główne miejsce akcji i umiejętnie potęgowanym
napięciem. I uniknąć nieprzyjemnego poczucia obcowania z pozycją,
której głównym zamiarem jest popisywanie się nowoczesną
technologią. Nirpal Bhogal podszedł do fabuły „FirstBorn” z
dużym wyczuciem, nie odwracając mojej uwagi od w miarę
emocjonującego dramatu trzyosobowej rodziny zmagającej się z
istnym przekleństwem. A przynajmniej do pewnego momentu, bo moment,
w którym „na scenę” wkroczyła podstarzała okultystka,
Elizabeth, kazał mi sądzić, że scenarzystom zabrakło inwencji na
rozbudowanie całkiem oryginalnie zapowiadającego się wątku.
Początkowo nieco wybiegli poza wyświechtane schematy horrorów o
zjawiskach nadprzyrodzonych za sprawą preferencji małej
dziewczynki, ale z czasem zaczęli korzystać z oklepanych motywów,
których nie potrafili wyłuszczyć w tak interesujący sposób, jak
zrobili to z wydarzeniami poprzedzającymi owe wątki. Wygląd stwora
prześladującego Theę w pełni mnie zadowolił, bo nie dość, że
nie dostrzegłam w nim „komputerowej sztuczności” to w dodatku
jawił się w miarę upiornie – uwagę zwracały szczególnie jego
szkaradne usta. Dynamicznie zmontowane makabryczne wstawki, którym
urozmaicano akcję filmu również przyjęłam z dużym entuzjazmem,
ale kierunek w jakim potoczyła się fabuła niezbyt mnie
usatysfakcjonował, albo raczej sposób, w jaki twórcy podeszli do
relacji Thei i Elizabeth, niemalże tak samo poszatkowany, jak
wstępne sekwencje „FirstBorn”. Moim zdaniem można było
wykrzesać z tego więcej emocji, przedstawić w dużo bardziej
dramatyczny i klimatyczny sposób, nawet jeśli finał był łatwy do
przewidzenia. Bo od pewnego momentu wszystko staje się aż nazbyt
oczywiste, a przynajmniej ja bez nadwerężania mózgownicy
bezbłędnie przewidziałam końcowy zwrot akcji.
„FirstBorn”
w ogólnym rozrachunku mogę uznać za całkiem przyjemne widowisko.
Film pozbawiony jakichś spektakularnych akcentów, które miałyby
szansę dosłownie wbić w fotel zaprawionych w horrorach o
zjawiskach nadprzyrodzonych odbiorców, ale też nie sądzę, żeby
większość z nich poczuła się mocno rozczarowana. Produkcja
Nirpala Bhogala w moim mniemaniu nie jest jakąś zjawiskową
petardą, do której wielu widzów będzie często wracało, ale
ogląda się ją całkiem dobrze, a jak na standardy współczesnego
kina grozy to dość, żebym nie miała oporów przed zachęceniem do
seansu wielbicieli gatunku. Choć tak jak zaznaczyłam, radzę nie
mieć zbyt wygórowanych oczekiwań.
Miałam wczoraj obejrzeć, ale czasu starczyło tylko na jeden film i wybrałam polski "Jestem mordercą". Obejrzyj, Buffy, ja wiem, że Ty z polskim kinem raczej na bakier, ale warto, ja Ci to mówię.
OdpowiedzUsuńilsa
Nie raczej tylko z pewnością na bakier. I póki co tak pozostanie, bo jak na razie moja awersja do polskiego kina jest nie do przezwyciężenia. Wytrzymuję parę minut i się poddaję, ot takie zboczenie;)
UsuńAle "Opętanie" Żuławskiego obejrzałaś, więc jest nadzieja :) Tak na serio to jak sobie postanowię, że jakiś film obejrzę i o nim napiszę to nawet jak boli, oglądam. Generalnie tak w życiu i jak i pracy i recenzowaniu filmów wychodzę z założenia, że im szybciej oceniam tym bardziej się mylę.
Usuńilsa
Obywatelstwo reżysera nie ma dla mnie znaczenia (np. uwielbiam parę filmów Polańskiego), tylko za wyprodukowanymi w Polsce nie przepadam. Chociaż przyznaję, że są trzy wyjątki, od lat te same: dwie części "Kogel-mogel" i "Kiler";)
UsuńTo nie jest tak, że po polskie filmy w ogóle nie sięgam. Jak mam nadmiar wolnego czasu, a akurat leci coś w TV bądź ktoś w domu taki film ogląda to popatrzę "kątem oka", ale na ogół szybko się poddaję i uciekam do ciekawszego dla mnie zajęcia. Dlatego sama takich filmów nie szukam, bo szkoda mi czasu i energii na szukanie czegoś, do czego mnie nie ciągnie. Tym bardziej w sytuacji, w której brakuje mi czasu na szukanie czegoś, do czego mnie ciągnie:)
Fabuła mnie do siebie niezwykle zachęciła, więc obejrzę tą produkcję z czystej ciekawości.
OdpowiedzUsuńCzarny Kruk z
http://kruczegniazdo94.blogspot.com
Pozdrawia.
Hej!
OdpowiedzUsuńPoszukuję pewnego horroru. Jedyne co pamiętam to niewielki zarys fabuły, mianowicie: pewna stacja telewizyjna wpadła na pomysł stworzenia reality show. Grupa osób biorących udział w tym programie zaczęła ginąć. Możliwe że ich zabójcami byli mutanci podobni do tych z "Drogi bez powrotu". Akcja filmu toczyła się w lesie i nad wodospadem (chyba). Będę wdzięczna za pomoc.
Może sequel "Drogi bez powrotu"
Usuńhttp://www.filmweb.pl/film/Droga+bez+powrotu+2-2007-325047
Faktycznie zgadza się 😂 Dziękuję za pomoc :)
Usuń