piątek, 20 stycznia 2017

Kimberly McCreight „Outliersi”

Szesnastoletnia Wylie Lang zmaga się ze stanami lękowymi, które znacznie nasiliły się po śmierci jej matki w wypadku samochodowym. Dziewczyna od jakiegoś czasu nie jest w stanie przekroczyć progu swojego domu, ale to się zmienia, gdy dostaje wiadomości od swojej przyjaciółki Cassie z prośbami o pomoc. Nie zastanawiając się długo Wylie postanawia wyruszyć w odległe leśne tereny Maine, w których aktualnie przebywa jej przyjaciółka. Chłopak Cassie, Jasper, który również odebrał alarmującego sms'a ma dowieźć ją na miejsce, czym nastolatka nie jest zachwycona przez wzgląd na swoje przekonanie, że miał on swój udział w sprowadzeniu Cassie na złą drogę. Wkrótce oboje przekonują się, że wyruszyli w śmiertelnie niebezpieczną podróż, nie zdając sobie nawet sprawy, z jakim konkretnie zagrożeniem przyszło im się zmierzyć. Nie wiedzą kim są ludzie, którzy przetrzymują Cassie i w jakim celu to robią. Pewni mogą być jedynie tego, że wmieszali się w sprawę, która dla nich wszystkich może skończyć się tragicznie.

Amerykańska pisarka, Kimberly McCreight, debiutowała w 2013 roku powieścią „Zrozumieć Amelię”, która odniosła spory międzynarodowy sukces. Niedługo potem ukazała się druga książka jej autorstwa zatytułowana „Where They Found Her”, która jeszcze nie doczekała się polskiego wydania. Na naszym rynku pojawiła się natomiast trzecia powieść McCreight – pierwszy tom trylogii, której kontynuacja w Stanach Zjednoczonych ma mieć swoją premierę w lutym bieżącego roku. „Outliersi” to thriller skierowany przede wszystkim do nastoletnich czytelników, który oczywiście ma szansę sprostać również oczekiwaniom niektórych starszych odbiorców, ale moim zdaniem do poziomu głośnej „Zrozumieć Amelię” sporo mu brakuje. Zdecydowanie nie jest to jakość, której spodziewałam się po autorce debiutującej w tak dobrym stylu – w porównaniu do „Zrozumieć Amelię” jej najnowsze przedsięwzięcie wypada blado, ale za to na tle sobie podobnych, lżejszych dreszczowców w moim odczuciu prezentuje się całkiem znośnie.

Pierwszym elementem odróżniającym „Outliersów” od „Zrozumieć Amelię”, który rzucił mi się w oczy był styl. Swój powieściowy debiut McCreight zbudowała na całkiem dojrzałym warsztacie, unikając pobieżnych rysów psychologicznych i szczątkowego podejścia do poszczególnych wydarzeń. Zamiast krążyć wokół tematu, jedynie zarysowując jakiś wątek, wolała drobiazgowo się w niego zagłębiać. W „Outliersach” mamy do czynienia z odwrotną sytuacją, ze zgoła odmiennym podejściem do narracji, które prawdopodobnie znajdzie swoich zwolenników przede wszystkim wśród osób niemających cierpliwości do długich, szczegółowych opisów tak miejsc i wydarzeń, jak i rysów psychologicznych wszystkich bohaterów. Konstrukcja czołowych postaci „Outliersów” sprzyja sympatyzowaniu z nimi, ale przez wspomniane ogólnikowe ujęcie ich sylwetek właściwie nie sposób „wniknąć w ich skórę”, utożsamić się z którymś z nich w takim stopniu, żeby dzielić z nim wszystkie przeżycia. Innymi słowy dostałam parkę sympatycznych protagonistów, których towarzystwo znosiłam bez bolesnych zgrzytów, ale brakowało mi głębi, która ułatwiłaby silne zżycie z nimi. Początkowe partie książki natchnęły mnie nadzieją na wyraźnie zarysowaną warstwę psychologiczną, nawet wziąwszy pod uwagę mocno uproszczony styl autorki. Wszak narratorką jest szesnastolatka borykająca się z problemami psychicznymi – stanami lękowymi, które po śmierci jej matki w wypadku samochodowym znacznie się nasiliły. Wylie Lang od jakiegoś czasu boi się wyjść z domu, z czego można wysnuć wniosek, że aktualnie zmaga się z agorafobią, która odizolowała ją od rówieśników. Jej jedynymi towarzyszami są brat Gideon, z którym nie łączą jej bliższe relacje, ojciec Benjamin, badacz i profesor uniwersytecki oraz psychiatra, która od lat prowadzi jej terapię. Do niedawna główną bohaterkę powieści łączyły bliskie stosunki z przebojową Cassie – dziewczęta połączyła przyjaźń, która jednak zaczęła wygasać po śmierci matki Wylie. Cassie znalazła sobie nowe towarzystwo, które dzieliło z nią zamiłowanie do obficie zakrapianych alkoholem imprez i chłopaka Jaspera, który w mniemaniu Wylie miał największy udział w sprowadzeniu Cassie na złą drogę. Problem natury psychicznej, z którym zmaga się główna bohaterka oraz jej relacje z dziewczyną, która prostą drogą podąża ku zatraceniu i chłopakiem, do którego jest silnie uprzedzona obiecywały iście dojrzałą, wielowątkową płaszczyznę psychologiczną. Jak się jednak okazało McCreight zdecydowała się poprzestać na ogólnikach, które pozwoliły mi jedynie jako tako rozeznać się w sytuacji i sylwetkach protagonistów, uniemożliwiając kompleksowe objęcie całego tematu. Nawet liczne retrospekcje, które miały na celu między innymi zbliżyć odbiorcę do głównej bohaterki, oferując szerszy przekrój jej egzystencji, nie zostały sportretowane w tak wyczerpujący sposób, żeby autorce udało się osiągnąć spodziewany efekt. Dystans do głównej bohaterki pozostał, choć muszę przyznać, że McCreight mimo wszystko udało się wykrzesać ze mnie zalążki sympatii do wykreowanej przez nią postaci. Mogły się z czasem przekształcić w coś większego, ale ku mojemu ubolewaniu autorka nie była zainteresowana szczegółowym procesem tworzenia wielowymiarowej postaci. Najbardziej skoncentrowała się na budowie akcji, która charakteryzowała się na tyle dużą pomysłowością, że odrobinę zrekompensowała mi rozczarowanie pobieżną płaszczyzną psychologiczną i tym nieszczęsnym maksymalnie uproszczonym warsztatem.

Kimberly McCreight największą wprawą wykazała się w tworzeniu aury tajemnicy, którą intensyfikują coraz to bardziej zagadkowe wydarzenia rozgrywające się na kartach „Outliersów”. Właściwą akcję powieści zawiązują złowieszcze wiadomości tekstowe wysłane przez Cassie do jej przyjaciółki Wylie i chłopaka Jaspera. Można wysnuć z nich wniosek, że nastolatka jest przetrzymywana gdzieś w lasach Maine przez tajemniczych osobników, którzy zamierzają wyrządzić jej jakąś krzywdę. Tyle możemy się domyślać, ale niczego nie możemy być pewni, zresztą tak samo jak Wylie i Jasper, którzy decydują się wybawić przyjaciółkę z opresji, zgodnie z jej prośbą nie informując o jej położeniu ani rodziców, ani przedstawicieli organów ścigania. Przez długi czas trudno rozsądzić, czy zachowanie dwójki nastolatków cechuje się zbytnią lekkomyślnością, czy takim pochopnym postępowaniem niejako nie proszą się o kłopoty. Bo w końcu tak samo jak my nie wiedzą, z czym tak naprawdę mają do czynienia i komu mogą zaufać. Czytelnik ma powody przypuszczać, że młodzi bohaterowie znaleźli się w centrum zakrojonego na dużą skalę spisku, w którym mogą brać udział ludzie z różnych szczebli władzy, ale równie dobrze mogą oni mieć do czynienia z grupą zwyczajnych rzezimieszków, którzy z jakiegoś sobie tylko znanego powodu przetrzymują nastolatkę w leśnej głuszy stanu Maine. Cassie, co również wydaje się mocno podejrzane, nie uznaje za stosowne przybliżyć Wylie i Jasperowi wszystkich okoliczności całej sprawy, ograniczając się jedynie do próśb o przyjście jej z odsieczą bez informowania osób trzecich i wskazówek o aktualnym miejscu swojego pobytu. Gdyby McCreight cały ciężar budowania tajemnicy „zrzuciła na barki” enigmatycznych sms'ów Cassie atmosfera zagrożenia z czasem stałaby się słabiej wyczuwalna – podróż Wylie i Jaspera byłaby swego rodzaju niepożądanych przystankiem, który wystawiałby na próbę cierpliwość nawet najmniej wymagającego czytelnika. Autorka jednak przytomnie zdecydowała się urozmaicić podróż nastolatków incydentem, który znacząco spotęgował klimat realnego zagrożenia, jednocześnie intensyfikując aurę tajemnicy – najsilniej w momencie nazwijmy to dekonspiracji, kiedy to zaskakująca rewelacja podrzucona przez autorkę właściwie bezwiednie dostarcza naszej wyobraźni iście makabrycznych wizji. Więcej zdradzić nie mogę, bo fabuła „Outliersów” została skonstruowana na zasadzie swoistej układanki, której poszczególne elementy z czasem mają połączyć się w zaskakującą całość. Stopniowo, dzięki czemu nie dostajemy jednego niespodziewanego zwrotu akcji tylko kilka. Być może nie tyle, ile chciałaby autorka, bo jednak uważny czytelnik powinien łatwo domyślić się charakteru niektórych przewrotnych akcentów, głównie przez zbyt dużą ilość tropów podrzuconych wcześniej przez McCreight, ale wątpię, żeby znalazł się odbiorca, który nie da się absolutnie niczym zaskoczyć. Natura tytułowych outliersów, choć niecharakteryzująca się zbytnią innowacyjnością, również powinna znaleźć swoich zwolenników wśród czytelników szukających czegoś niosącego obietnicę odprężającej rozrywki, a przy tym nieprzekombinowanego w stopniu wykraczającym poza wszelką logikę. Zamiast bzdurnego efekciarstwa i silenia się na spektakularną oryginalność dostajemy spójną, stricte rozrywkową historyjkę, która pozostawia nas w silnej niepewności, co do dalszego rozwoju wydarzeń i skali zdolności tytułowych outliersów. Ale równocześnie forma tej powieści w kolejnych tomach każe nam nie spodziewać się niczego, co wykraczałoby poza ramy „zwykłego wypełniacza wolnego czasu”, niewymagającego myślenia rozrywkowego utworu, przy którym można się odprężyć po ciężkim dniu, pewnie nawet dać się zaskoczyć, ale nie w stopniu, który miałby szansę skutkować czystym podziwem.

Wolałabym, żeby Kimberly McCreight pozostała przy warsztacie zaprezentowanym w „Zrozumieć Amelię” i żeby kontynuowała swoją przygodę z thrillerem psychologicznym zamiast skręcać w stronę stricte młodzieżowych dreszczowców skonstruowanych w oparciu o maksymalnie uproszony język, w których nie ma miejsca na dogłębne charakterologie poszczególnych postaci. Jej najnowsza powieść nie jest całkowicie pozbawiona walorów, wszak niektóre rozwiązania fabularne oraz całkiem przyzwoicie rozwijana aura tajemnicy przy odpowiednim nastawieniu mogą się podobać. Niemniej od autorki debiutującej nieporównanie bardziej emocjonującym dziełem, miałam nadzieję dostać zdecydowanie więcej.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

2 komentarze:

  1. Dopiero co dotarł do mnie egzemplarz recenzencki, ale mam nadzieję, że będę miała o książce jednak lepsze zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, to ta autorka od Amelii? Jakoś nie zapamiętałam jej nazwiska i nie skojarzyłam zupełnie. Skoro mówisz,że słabsza, to póki co sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń