Rachael
Newman w wieku dwunastu lat zabiła seryjnego mordercę Patricka
Batemana, ale nie pozwoliła, aby ktokolwiek się o tym dowiedział.
Na studiach Rachael zapisuje się do programu Behavioural and Social
Sciences, wierząc, że będzie to jej przepustka do wymarzonej pracy
w FBI. Zajęcia prowadzi były agent FBI Robert Starkman, który
spośród chętnych studentów niedługo ma wyłowić swojego nowego
asystenta. Rachael jest przekonana, że to właśnie ją spotka ten
zaszczyt, ale jej główni konkurenci, których dotychczas niezbyt
się obawiała, z czasem zaczynają mocno jej zagrażać. Młoda
kobieta jest gotowa zrobić wszystko, by ziścić swoje marzenie. A
najpewniejszym środkiem prowadzącym do upragnionego celu jest
wyeliminowanie konkurencji...
Początkowo
thriller, którego znamy jako „American Psycho 2”, miał być
oddzielną produkcją, niepowiązaną z żadnym innym dziełem
filmowym i nosić tytuł „The Girl Who Wouldn't Die”, ale po
rozpoczęciu produkcji firma Lions Gate postanowiła przerobić
scenariusz (jego autorami są Alex Sanger i Karen Craig) tak, aby móc
dystrybuować go, jako sequel głośnego filmu Mary Harron opartego
na kontrowersyjnej powieści Breta Eastona Ellisa. Decyzja ta
najpewniej była podyktowana przekonaniem, że podpięcie się pod
znany tytuł przyniesie dużo większy zysk i całkiem możliwe, że
gdyby nie to film zarobiłby mniej, ale wydaje mi się, że nikomu
się to nie opłaciło. Z powodu burzy, którą to wywołało. Autor
literackiego oryginału nie szczędził krytycznych słów pod
adresem „American Psycho 2”, reżyser filmu Morgan J. Freeman
(późniejszy twórca między innymi „Powrotu do domu”) złościł
się na Lions Gate za postanowienie o sprzedawaniu jego obrazu jako
kontynuacji „American Psycho” Mary Harron, a odtwórczyni roli
głównej w omawianej pozycji, Mila Kunis, publicznie przyznała, że
podjęła się czegoś innego, że przyjęła propozycję udziału w
filmie niepowiązanym z żadnym innym i dała do zrozumienia, że
wstydzi się swojego udziału w „American Psycho 2”.
Nie
mam żadnych wątpliwości, że gdyby nie niefortunna decyzja Lions
Gate o podpięciu omawianego przedsięwzięcia Morgana J. Freemana
pod „American Psycho” Mary Harron, bardzo dobrą adaptację
fenomenalnej powieści Breta Eastona Ellisa, to omawiany thriller
spotkałby się z lepszym przyjęciem. Chociaż prawdopodobnie byłby
znany mniejszej grupie osób. Jeśli chodzi o scenariusz to bodaj
największym błędem było zawarcie w nim informacji, że główna
bohaterka „American Psycho 2”, Rachael Newman, w którą moim
zdaniem w doskonałym stylu wcieliła się Mila Kunis, w dzieciństwie
zabiła seryjnego mordercę Patricka Batemana, znanego z powieści
Breta Eastona Ellisa i jej filmowej wersji. UWAGA SPOILER CZĘŚCI
PIERWSZEJ Otóż, problem w tym, że ta druga (powieść jest
mniej jednoznaczna) w finale skłania się ku temu, że wszystkie
wcześniej pokazane mordy rozegrały się jedynie w głowie
antybohatera, choć oczywiście są też tacy widzowie, którzy
odczytują to inaczej. Ci jednak, którzy obstają przy tej pierwszej
interpretacji nie mogą wybaczyć twórcom sequela takiego podejścia
do tematu KONIEC SPOILERA. Ja także uważam, że to było
zupełnie niepotrzebne. Ba, wychodzę z założenia, że całe to
przyczepianie się do „American Psycho” było zbędne, że twórcy
powinni pozostać przy pierwszej koncepcji. Potrafię jednak odsunąć
to na bok, spoglądać na ten film jak na oddzielny obraz, nie
patrzeć na niego przez pryzmat pierwszej odsłony. Odrzucam więc
precz wszystkie te nieprzydatne powiązania z „American Psycho” i
dzięki temu całkiem nieźle się bawię przy każdym podejściu do
omawianej produkcji. Największą zasługę ma w tym postać głównej
bohaterki tj. antybohaterki, Rachael Newman, studentki biorącej
udział w uczelnianym programie Behavioural and Social Sciences,
prowadzonym przez byłego agenta FBI Roberta Starkmana. Wracając na
chwilę do porównań, ażeby nie było żadnych niedomówień, wcale
nie uważam tej sylwetki za lepszą od Patricka Batemana. Rachael
daleko do niego, ale już na tle tych fikcyjnych seryjnych morderców,
których zdążyłam zobaczyć w XXI-wiecznych filmowych thrillerach,
według mnie mocno się wyróżnia. Alex Sanger i Karen Craig
zdecydowali się wlać w swój scenariusz sporo czarnego humoru,
który najczęściej uwidacznia się właśnie w czołowej postaci
„American Psycho 2”. I obok bezbłędnej kreacji Mili Kunis
przede wszystkim to sprawia, że praktycznie nie mogę oderwać od
tej antybohaterki oczu podczas każdego seansu owego przedsięwzięcia
Morgana J. Freemana. Pewna siebie manipulantka, zafiksowana na
punkcie zostania agentką FBI, bezwzględna morderczyni, wychodząca
z założenia, że zbrodnie, których się dopuszcza to niska cena za
przysługi, które odda ludzkości, gdy będzie już agentką FBI.
Wygadana, przebiegła intrygantka, która z łatwością potrafi
owijać sobie ludzi wokół palca, ale nie wszystkich. Trafia bowiem
na przeciwnika, który nie jest podatny na jej wpływy, który nie
daje się zwieść. Mowa o psychiatrze Ericu Danielsie, przyjacielu
Roberta Starkmana, o względy którego (tego drugiego) Rachael z
wiadomych powodów szczególnie zabiega. W jednej ze scen z udziałem
Rachael i Erica uwidacznia się kolejna zdolność antybohaterki –
aż nadto wyraźnie twórcy dają nam wówczas do zrozumienia, że ta
do szczętu zdemoralizowana kobieta szczyci się dużą
przenikliwością, że bez trudu potrafi stworzyć bezbłędny profil
człowieka w oparciu o niewielką ilość niepełnych wiadomości na
jego temat. Wiem, że nie powinnam tak reagować na tę postać, ale
doprawdy nie potrafię uodpornić się na magnetyzm Rachael Newman,
oprzeć się tej zgubnej sile przyciągania do rzeczonej postaci,
która jestem o tym przekonana, byłaby dużo mniejsza, gdyby nie
lekkie podejście Newman do mordowania ludzi. To mocno kontrastuje z
wagą czynów, których się dopuszcza, wypada to iście groteskowo,
komizm łączy się tutaj z tragizmem w sposób, który do mnie
praktycznie całkowicie trafia.
Sceny
śmierci w mojej ocenie pozostają daleko w tyle za warstwą
psychologiczną. Ani scenarzyści nie wykazali się dużą inwencją
przy obmyślaniu sposobów pozbawiania życia postaci, którzy mieli
nieszczęście wejść w drogę Rachael Newman (chyba tylko kij od
mopa w głowie mężczyzny zasługuje na wzmiankę), ani realizatorzy
nie uznali za konieczne wrzucenia w to jakichś zapadających w
pamięć efektów specjalnych. Budżet filmu oszacowano na dziesięć
milionów dolarów, wydaje się więc, że pieniądze nie stanowiły
tutaj większej przeszkody, że można było przeznaczyć większą
sumę na ten cel. Kilka dodatkowych makabrycznych i najlepiej
praktycznych efektów specjalnych moim zdaniem bardzo by się
przydało. Gdyby oczywiście twórcy nie przedobrzyli, nie zamienili
tego w zdawać by się mogło niekończącą się krwawą sieczkę,
bo to z kolei najprawdopodobniej szybko zrobiłoby widzów jeszcze
bardziej obojętnymi na zbrodnie dokonywane przez Rachael Newman.
Jeszcze bardziej, bo w takim wydaniu też niełatwo się w to
zaangażować, jakoś mocno przejąć losem ofiar Newman, choćby
nawet tylko w sensie reagowania obrzydzeniem na widok obrażeń,
jakie zadaje im pewna przesadnie ambitna studentka, kobieta ogarnięta
najczystszą obsesją, popychającą ją do destrukcyjnych zachowań.
Ale za to klimat, w jakim utrzymano „American Psycho 2” okazał
się całkiem udany. Nie jest to co prawda szczyt możliwości nawet
twórców współczesnych filmowych thrillerów i horrorów (o
XX-wiecznych już nie wspominając), ale ta lekko wyblakła
kolorystyka, praca kamer wywołująca delikatne poczucie
klaustrofobii w sekwencjach rozgrywających się w zamkniętych
pomieszczeniach i chwytliwe kawałki muzyczne akompaniujące
niektórym scenkom, to wszystko tworzy naprawdę przyjemny nastrój
dla nie za bardzo wymagającego miłośnika kina grozy. A że ja do
wymagających widzów nie należę to nikogo nie powinno dziwić, że
atmosfera tego filmu nie dała mi powodów do niezadowolenia. Za to
trochę przeszkadzały mi zgrzyty w scenariuszu i nie piszę tutaj o
tych feralnych powiązaniach z „American Psycho” Mary Harron, bo
umawialiśmy się, że odsunę je na bok. Mowa o obniżaniu stopnia
prawdopodobieństwa (w ramach świata przedstawionego, rzecz jasna),
o podkopywaniu logiki, którą to oczywiście można tłumaczyć
uciekaniem scenarzystów także w stronę czarnej komedii (rezygnacją
z tworzenia czyściutkiego thrillera bądź horroru, bo wydaje mi
się, że na ten film można patrzeć również jak na slasher),
ale nawet jeśli o to chodziło to, w przeciwieństwie do sylwetki
czołowej postaci, na tej płaszczyźnie mieszanie tych dwóch
gatunków w moich oczach nie zdało egzaminu. Po prostu nie
satysfakcjonowało mnie to, że przez tak długi czas wszystkie te
zniknięcia ludzi nie budzą niczyich podejrzeń, i że Racheal
Newman z taką łatwością przychodziło mordowanie nawet w
miejscach publicznych. UWAGA SPOILER Ale może tutaj też
chodziło o zasugerowanie odbiorcom, że wszystko to rozgrywa się
jedynie w głowie pierwszoplanowej postaci... Jeśli jednak do tego
dążono to wypadałoby wyraźniej to zaznaczyć, bo w takim
kształcie jestem prawie pewna, że to nadinterpretacja KONIEC
SPOILERA. A i jeszcze jeden plus: Lindy Booth, aktorka, dla
której mam dużo sympatii. Szkoda tylko, że jej rola była tak
mała.
Thriller,
czy jak kto woli slasher (ja bardziej skłaniam się ku temu
pierwszemu) Morgana J. Freemana, który miał to nieszczęście, że
podczepiono go pod głośny obraz Mary Harron oparty na mocnej
powieści Breta Eastona Ellisa. Film, którego już na starcie moim
zdaniem mocno skrzywdzono, bo chęć dużego zysku była większa od
potrzeby obdarowania widzów czymś, co będą mile wspominać. Ja i
tak mam dobre zdanie na temat „American Psycho 2”, mnie ten obraz
w sumie zadowolił (choć arcydzieło to oczywiście nie jest), ale
podejrzewam, że gdybym nie potrafiła nie patrzeć na niego przez
pryzmat filmowej adaptacji dzieła Ellisa to pewnie moja ocena byłaby
niższa. Dlatego polecić tę pozycję odważę się tylko tym,
którzy potrafią oderwać myśli od dzieł, pod które dany obraz
się podpina przynajmniej na czas trwania seansu tego drugiego.
Szkoda że się podpieli pod tamten film....nie oglądam dwójki w takim razie
OdpowiedzUsuń