W
sierpniu 1999 roku pasjonat zaćmień Słońca, Kit McCall po raz
pierwszy mógł obserwować to zjawisko ze swoją dziewczyną Laurą
Langrishe. W tym celu wybrali się do Kornwalii, a towarzyszyli im
brat bliźniak Kita, Jonathan zwany Makiem oraz jego dziewczyna i
zarazem najlepsza przyjaciółka Laury, Ling. Wbrew przewidywaniom
Kit i Laura nie zachowali z tej wycieczki miłych wspomnień. Wręcz
przeciwnie: wypad ten zmienił ich życie na gorsze. A wszystko
zaczęło się od gwałtu na nieznajomej młodej kobiecie przerwanym
przez Laurę. Co do tego, że doszło do brutalnej napaści Laura od
początku nie miała najmniejszych wątpliwości. Ona i Kit stawili
czoło napastnikowi i udzielili pomocy jego ofierze. Szesnaście lat
później Laura i Kit są już małżeństwem spodziewającym się
bliźniąt, ale nadal żyją w strachu. Ukrywają się przed kimś,
kto już lata temu dał im jasno do zrozumienia, że nie odpuści,
dopóki rachunek między nimi nie zostanie wyrównany.
Brytyjka
Erin Kelly od 1998 roku działa w branży dziennikarskiej – w
swoim CV ma współpracę między innymi z „The Sunday Times”,
„Daily Mail”, „The Sunday Telegraph”, „Elle” i
„Cosmpolitanem”. Jak sama mówi, zawsze marzyła o pisaniu
powieści, ale działać w tym kierunku zaczęła dopiero w 2007
roku. Zaliczyła kilka kursów w tej dziedzinie i przyłączyła się
do jednej z grup pisarskich. Pracę nad swoją pierwszą powieścią
rozpoczęła w 2008 roku po zajściu w ciążę. Książka ukazała
się w 2010 roku (światowa premiera) pt. „The Poison Tree”.
Dotychczas wydano siedem powieści Kelly, w tym „Broadchurch”,
książkową adaptację popularnego serialu pod tym samym tytułem.
„Klamał, Kłamała” („He Said/She Said”) to jej szósta
powieść. Swoją premierę miała w 2017 roku i przez dwanaście
tygodni utrzymywała się w pierwszej dziesiątce listy bestsellerów
„Sunday Timesa”.
Erin
Kelly wyznała, że „Kłamał, Kłamała” powstała z potrzeby
napisania czegoś wielkiego i ambitnego. Podkreśliła, że w tym
przypadku bardziej niż zwykle musiała przyłożyć się do
zbierania materiałów. Istotną rolę przewidziała tutaj dla tak
zwanego wymiaru sprawiedliwości, konieczne było więc zgłębienie
mechaniki angielskiego systemu sądowniczego w przypadku spraw
dotyczących rzekomych i faktycznych gwałtów. Co więcej na kartach
„Kłamał, Kłamała” chciała wyrazić swoje niezadowolenie z
tego systemu, wypunktować jego słabości w sposób uczciwy. Nie
chciała niczego przekłamywać, naginać rzeczywistości do własnych
potrzeb. Fabułę osadziła w dwóch płaszczyznach czasowych. Umowna
teraźniejszość przypada na rok 2015, natomiast retrospekcje swój
początek mają w roku 1999. Perspektywy też są dwie – w książce
nierównomiernie przeplatają się rozdziały pisane z punktu
widzenia Laury Langrishe i Kita McCalla. Poznajemy ich jako kochające
się małżeństwo spodziewające się bliźniąt, które od lat nie
czuje się bezpiecznie. Oboje są boleśnie świadomi faktu, że
wystarczy najmniejszy błąd z ich strony, chwila nieuwagi, by osoba,
która od dawna ich tropi wreszcie dopięło swego. Przed kim się
ukrywają i dlaczego muszą to robić? Z czasem poznamy odpowiedzi na
te pytania. Więcej: prześledzimy cały ciąg wydarzeń, który
doprowadził ich do tego punktu. Erin Kelly będzie przenosić nas w
przeszłość, stopniowo odkrywając przed nami koszmar tej dwójki
zapoczątkowany w 1999 roku w Kornwalii, tuż po zaćmieniu Słońca.
Retrospekcje na długi czas zdominują tę powieść – rozdziałom
tym będziemy zawdzięczać więcej szczegółów na temat Laury,
Kita i paru innych postaci skonstruowanych na kartach „Kłamał,
Kłamała”. Te wydarzenia, które w świecie przedstawionym przez
Erin Kelly już się dokonały, a z którymi my dopiero teraz się
zapoznajemy przez długi czas będą nieporównanie większym
nośnikiem napięcia, niźli te osadzone w umownej teraźniejszości.
Według mnie najsłabszym członem opowieści Kelly jest podróż
Kita na Wyspy Owcze, zorganizowana w 2015 roku w celu zobaczenia
całkowitego zaćmienia Słońca. Od dzieciństwa pasjonuje się on
tym zjawiskiem, w swoim życiu widział już niejedno zaćmienie
Słońca. W tym celu odwiedził wiele zakątków świata, ale ta
podróż jest szczególna, bo dawno już nie „polował” na to
zjawisko bez swojej ukochanej. Laura nie może mu towarzyszyć, bo
jest w zaawansowanej ciąży bliźniaczej, Kit zabiera więc ze sobą
kolegę. Szczegóły tej długiej podróży były dla mnie
nieprzyjemny przerywnikiem pasjonujących wydarzeń przedstawianych w
retrospekcjach, ale i w pewnym stopniu tych skupiających się na
brzemiennej Laurze czekającej w domu na swojego męża. Nieustający
stres, silny niepokój przechodzący w paranoję – wnikanie w ten
stan psychiczny brzemiennej Laury było dosyć interesującym
doświadczeniem, ale największą ciekawość rodziło we mnie nie
to, co jeszcze spotka Laurę i Kita, tylko to, co już ich spotkało.
A wszystko zaczęło się w 1999 roku od domniemanego gwałtu na
nieznanej im wówczas kobiecie, której oboje przyszli z odsieczą.
Bardziej zaangażowana w tę sprawę była jednak Laura i bynajmniej
nie ograniczyło się to tylko do udzielenia pomocy poszkodowanej na
miejscu zdarzenia. Laura zrobiła coś więcej, coś co postanowiła
ukryć nawet przed swoim ukochanym. Gdy wydawało im się już, że
ich udział w tej sprawie dobiegł wreszcie końca, że ten rozdział
jest już za nimi, okazało się, że to dopiero początek ich
koszmaru. Zmagań trwających kilkanaście lat, które jak łatwo
można się domyślić swój finał znajdą dopiero w roku 2015, pod
koniec „Kłamał, Kłamała”. Wtedy najprawdopodobniej dojdzie do
decydującej konfrontacji, do ostatecznego starcia, którego wynik
przesądzi o ich dalszym życiu. Albo Laura i Kit wreszcie znajdą
długo wyczekiwany spokój, albo ich sytuacja jeszcze bardziej się
pogorszy. Erin Kelly praktycznie od początku „Kłamał, Kłamała”
nie pozostawia nam wątpliwości, że ta dwójka może nawet ponieść
śmierć. Zginąć z rąk osoby, przed którą przez wszystkie te
lata byli zmuszeni się ukrywać.
Dojrzały,
bogaty w szczegóły styl Erin Kelly był pierwszym z wielu
superlatywów „Kłamał, Kłamała”, który rzucił mi się w
oczy. Oczywiście, zamiłowanie do detali autorki miało też swoje
złe strony – podróż Kita na Wyspy Owcze i mnóstwo informacji na
temat jego pasji, zaćmień Słońca, rodziły we mnie ogromną
niecierpliwość, brnęłam przez nie bez większego zainteresowania,
z utęsknieniem wypatrując końca prawie każdego z tych fragmentów
i podjęcia pozostałych tematów tej powieści. Erin Kelly z
wyczuciem splata tutaj dramat sadowy z thrillerem psychologicznym.
Korzysta ze znanych motywów, które przedstawia w bardzo
wyczerpujący, mocno poruszający wyobraźnię, rodzący silne emocje
sposób. Zaznaczyć tutaj muszę, że przynajmniej jedna z konwencji,
pod którą Kelly się tutaj podpina zaskakuje swoją konstrukcją –
autorka „Kłamał, Kłamała” według mnie miała znakomity
pomysł na ów wątek, jej spojrzenie wychodziło daleko poza to, do
czego przyzwyczaiły nas literatura i kinematografia. Tym, co przede
wszystkim towarzyszyło mi podczas lektury omawianej powieści była
niepewność. Zakiełkowała ona we mnie już na pierwszych stronach
„Kłamał, Kłamała”, a potem konsekwentnie wzrastała.
Rozrastała się w kontrolowany przez autorkę sposób, obliczony
przez nią na osiągnięcie jak najlepszych efektów, wywołanie
silnych reakcji w starannie wybranych przez nią momentach. Pytań,
na które starałam się znaleźć odpowiedzi było sporo, ale tym,
które wybijało się ponad wszystkie inne było to niejako zawarte w
polskim tytule powieści. Które osoby kłamią? Czy chodzi o Laurę
i Kita, czy może o domniemaną ofiarę gwałtu i jej faktycznego
bądź rzekomego oprawcę? A może trzeba postawić na inną
konfigurację, może kłamców należy szukać w obu tych „obozach”.
Może się wydawać, że moment, w którym Kelly obnaży pierwszą
konfabulację ułatwi to zadanie. Ale tak nie jest. To posunięcie
paradoksalnie dodatkowo wszystko komplikuje, bo od tej chwili trzeba
mieć na uwadze to, że nie o tym kłamstwie może być mowa,
jednocześnie jednak próbując sparować tę postać z drugim
oszustem. Takie rozchwianie, pilnowanie by nie oddalać się zanadto
od żadnej z tych możliwości nie pomaga w szukaniu innych jakże
ważkich odpowiedzi, które przecież mogą ułatwić rozwiązanie
wspomnianego konfliktu. Erin Kelly początkowo każe nam wziąć za
pewnik to, że tuż po zaćmieniu Słońca w 1999 roku w Kornwalii
doszło do gwałtu, że Laura i Kit przyszli z odsieczą ofierze tego
bestialstwa. Ale potem autorka osłabia naszą wiarę w tę wersję
wydarzeń. I robi to w dosyć przewrotny sposób, bo tak naprawdę
nie daje nam nic, co kategorycznie przemawiałoby przeciwko tej
wersji zdarzeń. Nie ma ani jednego dowodu, który podważałby akt
oskarżenia, wiele natomiast wskazuje na to, że do gwałtu
faktycznie doszło. My, tak samo jak Laura, dysponujemy co prawda
większą wiedzą niż ława przysięgłych, bo mamy dane z pierwszej
ręki. Patrzyliśmy na to oczami Laury, widzieliśmy więc w jakim
stanie była kobieta i jak zachowywał się mężczyzna, który potem
zasiadł na ławie oskarżonych. Ale potem zobaczyliśmy coś
jeszcze, coś co niby nie zadaje kłamu osądowi Laury w kwestii
gwałtu i zeznaniom oskarżycielki, ale... No właśnie, jest jakieś
„ale”. Sprawa ta wkrótce obierze dosyć nieoczekiwany kierunek.
Zaskakujący, bo ciężko spodziewać się takiego rozwinięcia
tematu domniemanego gwałtu. Erin Kelly płynnie przechodzi do innego
znanego motywu, do którego nie dość, że podchodzi w bardzo
pomysłowy sposób, to na dodatek pokazuje idealną koegzystencję
dwóch wydawać by się mogło odległych od siebie konwencji. Nie
wykluczam, że już coś podobnego zrobiono (w filmie i/lub
literaturze), że istnieją dzieła, która łączą w sobie te dwa
tylko pozornie wyświechtane motywy, ale jako że ja nie przypominam
sobie spotkania z czymś takim, to trudno się dziwić, że opowieść
zadziałała na mnie tak bardzo odświeżająco. Tym bardziej, gdy
wezmę pod uwagę, w jakim kierunku Erin Kelly to pchnęła.
Całkowicie przemówił do mnie, można chyba nawet powiedzieć, że
zachwycił mnie kształt, jaki ostatecznie przybiera cała ta
intryga, i to w sposób przypominający przejażdżkę na
rollercoasterze. Tempo z czasem staje się elektryzująco zawrotne,
jeden zwrot akcji prowadzi do następnego, a niepewność i tak
zostaje praktycznie do ostatniej stronicy, która swoją drogą też
może niejednego odbiorcę porządnie zaskoczyć.
Thriller
psychologiczny z elementami dramatu sądowego, „Kłamał, Kłamała”
brytyjskiej powieściopisarki Erin Kelly, gorąco polecam przede
wszystkim tym fanom literackich dreszczowców, którzy szukają
trzymających w napięciu, pomysłowych historii spisanych z
poszanowaniem najdrobniejszych szczegółów. Thrillerów
psychologicznych z dogłębnie rozpisanymi postaciami, ale i mnóstwem
pytań na ich temat, na które naprawdę chce się znaleźć
odpowiedzi. Nie spocznie się, dopóki nie pozna się wszystkich
tajników tej złożonej sprawy wymyślonej przez autorkę, której
nie mogę odmówić ani kreatywności, ani biegłości w
manipulowaniu czytelnikiem, ani umiejętności żonglowania silnymi
emocjami, które zdaje się generować bez najmniejszego wysiłku, w
sposób tak naturalny, że choćbym nie wiem jak się starała nie
mogłabym przejść obojętnie obok tej historii. Krótko: kawał
naprawdę solidnej roboty pisarskiej!
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz