wtorek, 28 maja 2019

Erin Kelly „Kłamał, Kłamała”

W sierpniu 1999 roku pasjonat zaćmień Słońca, Kit McCall po raz pierwszy mógł obserwować to zjawisko ze swoją dziewczyną Laurą Langrishe. W tym celu wybrali się do Kornwalii, a towarzyszyli im brat bliźniak Kita, Jonathan zwany Makiem oraz jego dziewczyna i zarazem najlepsza przyjaciółka Laury, Ling. Wbrew przewidywaniom Kit i Laura nie zachowali z tej wycieczki miłych wspomnień. Wręcz przeciwnie: wypad ten zmienił ich życie na gorsze. A wszystko zaczęło się od gwałtu na nieznajomej młodej kobiecie przerwanym przez Laurę. Co do tego, że doszło do brutalnej napaści Laura od początku nie miała najmniejszych wątpliwości. Ona i Kit stawili czoło napastnikowi i udzielili pomocy jego ofierze. Szesnaście lat później Laura i Kit są już małżeństwem spodziewającym się bliźniąt, ale nadal żyją w strachu. Ukrywają się przed kimś, kto już lata temu dał im jasno do zrozumienia, że nie odpuści, dopóki rachunek między nimi nie zostanie wyrównany.

Brytyjka Erin Kelly od 1998 roku działa w branży dziennikarskiej – w swoim CV ma współpracę między innymi z „The Sunday Times”, „Daily Mail”, „The Sunday Telegraph”, „Elle” i „Cosmpolitanem”. Jak sama mówi, zawsze marzyła o pisaniu powieści, ale działać w tym kierunku zaczęła dopiero w 2007 roku. Zaliczyła kilka kursów w tej dziedzinie i przyłączyła się do jednej z grup pisarskich. Pracę nad swoją pierwszą powieścią rozpoczęła w 2008 roku po zajściu w ciążę. Książka ukazała się w 2010 roku (światowa premiera) pt. „The Poison Tree”. Dotychczas wydano siedem powieści Kelly, w tym „Broadchurch”, książkową adaptację popularnego serialu pod tym samym tytułem. „Klamał, Kłamała” („He Said/She Said”) to jej szósta powieść. Swoją premierę miała w 2017 roku i przez dwanaście tygodni utrzymywała się w pierwszej dziesiątce listy bestsellerów „Sunday Timesa”.

Erin Kelly wyznała, że „Kłamał, Kłamała” powstała z potrzeby napisania czegoś wielkiego i ambitnego. Podkreśliła, że w tym przypadku bardziej niż zwykle musiała przyłożyć się do zbierania materiałów. Istotną rolę przewidziała tutaj dla tak zwanego wymiaru sprawiedliwości, konieczne było więc zgłębienie mechaniki angielskiego systemu sądowniczego w przypadku spraw dotyczących rzekomych i faktycznych gwałtów. Co więcej na kartach „Kłamał, Kłamała” chciała wyrazić swoje niezadowolenie z tego systemu, wypunktować jego słabości w sposób uczciwy. Nie chciała niczego przekłamywać, naginać rzeczywistości do własnych potrzeb. Fabułę osadziła w dwóch płaszczyznach czasowych. Umowna teraźniejszość przypada na rok 2015, natomiast retrospekcje swój początek mają w roku 1999. Perspektywy też są dwie – w książce nierównomiernie przeplatają się rozdziały pisane z punktu widzenia Laury Langrishe i Kita McCalla. Poznajemy ich jako kochające się małżeństwo spodziewające się bliźniąt, które od lat nie czuje się bezpiecznie. Oboje są boleśnie świadomi faktu, że wystarczy najmniejszy błąd z ich strony, chwila nieuwagi, by osoba, która od dawna ich tropi wreszcie dopięło swego. Przed kim się ukrywają i dlaczego muszą to robić? Z czasem poznamy odpowiedzi na te pytania. Więcej: prześledzimy cały ciąg wydarzeń, który doprowadził ich do tego punktu. Erin Kelly będzie przenosić nas w przeszłość, stopniowo odkrywając przed nami koszmar tej dwójki zapoczątkowany w 1999 roku w Kornwalii, tuż po zaćmieniu Słońca. Retrospekcje na długi czas zdominują tę powieść – rozdziałom tym będziemy zawdzięczać więcej szczegółów na temat Laury, Kita i paru innych postaci skonstruowanych na kartach „Kłamał, Kłamała”. Te wydarzenia, które w świecie przedstawionym przez Erin Kelly już się dokonały, a z którymi my dopiero teraz się zapoznajemy przez długi czas będą nieporównanie większym nośnikiem napięcia, niźli te osadzone w umownej teraźniejszości. Według mnie najsłabszym członem opowieści Kelly jest podróż Kita na Wyspy Owcze, zorganizowana w 2015 roku w celu zobaczenia całkowitego zaćmienia Słońca. Od dzieciństwa pasjonuje się on tym zjawiskiem, w swoim życiu widział już niejedno zaćmienie Słońca. W tym celu odwiedził wiele zakątków świata, ale ta podróż jest szczególna, bo dawno już nie „polował” na to zjawisko bez swojej ukochanej. Laura nie może mu towarzyszyć, bo jest w zaawansowanej ciąży bliźniaczej, Kit zabiera więc ze sobą kolegę. Szczegóły tej długiej podróży były dla mnie nieprzyjemny przerywnikiem pasjonujących wydarzeń przedstawianych w retrospekcjach, ale i w pewnym stopniu tych skupiających się na brzemiennej Laurze czekającej w domu na swojego męża. Nieustający stres, silny niepokój przechodzący w paranoję – wnikanie w ten stan psychiczny brzemiennej Laury było dosyć interesującym doświadczeniem, ale największą ciekawość rodziło we mnie nie to, co jeszcze spotka Laurę i Kita, tylko to, co już ich spotkało. A wszystko zaczęło się w 1999 roku od domniemanego gwałtu na nieznanej im wówczas kobiecie, której oboje przyszli z odsieczą. Bardziej zaangażowana w tę sprawę była jednak Laura i bynajmniej nie ograniczyło się to tylko do udzielenia pomocy poszkodowanej na miejscu zdarzenia. Laura zrobiła coś więcej, coś co postanowiła ukryć nawet przed swoim ukochanym. Gdy wydawało im się już, że ich udział w tej sprawie dobiegł wreszcie końca, że ten rozdział jest już za nimi, okazało się, że to dopiero początek ich koszmaru. Zmagań trwających kilkanaście lat, które jak łatwo można się domyślić swój finał znajdą dopiero w roku 2015, pod koniec „Kłamał, Kłamała”. Wtedy najprawdopodobniej dojdzie do decydującej konfrontacji, do ostatecznego starcia, którego wynik przesądzi o ich dalszym życiu. Albo Laura i Kit wreszcie znajdą długo wyczekiwany spokój, albo ich sytuacja jeszcze bardziej się pogorszy. Erin Kelly praktycznie od początku „Kłamał, Kłamała” nie pozostawia nam wątpliwości, że ta dwójka może nawet ponieść śmierć. Zginąć z rąk osoby, przed którą przez wszystkie te lata byli zmuszeni się ukrywać.

Dojrzały, bogaty w szczegóły styl Erin Kelly był pierwszym z wielu superlatywów „Kłamał, Kłamała”, który rzucił mi się w oczy. Oczywiście, zamiłowanie do detali autorki miało też swoje złe strony – podróż Kita na Wyspy Owcze i mnóstwo informacji na temat jego pasji, zaćmień Słońca, rodziły we mnie ogromną niecierpliwość, brnęłam przez nie bez większego zainteresowania, z utęsknieniem wypatrując końca prawie każdego z tych fragmentów i podjęcia pozostałych tematów tej powieści. Erin Kelly z wyczuciem splata tutaj dramat sadowy z thrillerem psychologicznym. Korzysta ze znanych motywów, które przedstawia w bardzo wyczerpujący, mocno poruszający wyobraźnię, rodzący silne emocje sposób. Zaznaczyć tutaj muszę, że przynajmniej jedna z konwencji, pod którą Kelly się tutaj podpina zaskakuje swoją konstrukcją – autorka „Kłamał, Kłamała” według mnie miała znakomity pomysł na ów wątek, jej spojrzenie wychodziło daleko poza to, do czego przyzwyczaiły nas literatura i kinematografia. Tym, co przede wszystkim towarzyszyło mi podczas lektury omawianej powieści była niepewność. Zakiełkowała ona we mnie już na pierwszych stronach „Kłamał, Kłamała”, a potem konsekwentnie wzrastała. Rozrastała się w kontrolowany przez autorkę sposób, obliczony przez nią na osiągnięcie jak najlepszych efektów, wywołanie silnych reakcji w starannie wybranych przez nią momentach. Pytań, na które starałam się znaleźć odpowiedzi było sporo, ale tym, które wybijało się ponad wszystkie inne było to niejako zawarte w polskim tytule powieści. Które osoby kłamią? Czy chodzi o Laurę i Kita, czy może o domniemaną ofiarę gwałtu i jej faktycznego bądź rzekomego oprawcę? A może trzeba postawić na inną konfigurację, może kłamców należy szukać w obu tych „obozach”. Może się wydawać, że moment, w którym Kelly obnaży pierwszą konfabulację ułatwi to zadanie. Ale tak nie jest. To posunięcie paradoksalnie dodatkowo wszystko komplikuje, bo od tej chwili trzeba mieć na uwadze to, że nie o tym kłamstwie może być mowa, jednocześnie jednak próbując sparować tę postać z drugim oszustem. Takie rozchwianie, pilnowanie by nie oddalać się zanadto od żadnej z tych możliwości nie pomaga w szukaniu innych jakże ważkich odpowiedzi, które przecież mogą ułatwić rozwiązanie wspomnianego konfliktu. Erin Kelly początkowo każe nam wziąć za pewnik to, że tuż po zaćmieniu Słońca w 1999 roku w Kornwalii doszło do gwałtu, że Laura i Kit przyszli z odsieczą ofierze tego bestialstwa. Ale potem autorka osłabia naszą wiarę w tę wersję wydarzeń. I robi to w dosyć przewrotny sposób, bo tak naprawdę nie daje nam nic, co kategorycznie przemawiałoby przeciwko tej wersji zdarzeń. Nie ma ani jednego dowodu, który podważałby akt oskarżenia, wiele natomiast wskazuje na to, że do gwałtu faktycznie doszło. My, tak samo jak Laura, dysponujemy co prawda większą wiedzą niż ława przysięgłych, bo mamy dane z pierwszej ręki. Patrzyliśmy na to oczami Laury, widzieliśmy więc w jakim stanie była kobieta i jak zachowywał się mężczyzna, który potem zasiadł na ławie oskarżonych. Ale potem zobaczyliśmy coś jeszcze, coś co niby nie zadaje kłamu osądowi Laury w kwestii gwałtu i zeznaniom oskarżycielki, ale... No właśnie, jest jakieś „ale”. Sprawa ta wkrótce obierze dosyć nieoczekiwany kierunek. Zaskakujący, bo ciężko spodziewać się takiego rozwinięcia tematu domniemanego gwałtu. Erin Kelly płynnie przechodzi do innego znanego motywu, do którego nie dość, że podchodzi w bardzo pomysłowy sposób, to na dodatek pokazuje idealną koegzystencję dwóch wydawać by się mogło odległych od siebie konwencji. Nie wykluczam, że już coś podobnego zrobiono (w filmie i/lub literaturze), że istnieją dzieła, która łączą w sobie te dwa tylko pozornie wyświechtane motywy, ale jako że ja nie przypominam sobie spotkania z czymś takim, to trudno się dziwić, że opowieść zadziałała na mnie tak bardzo odświeżająco. Tym bardziej, gdy wezmę pod uwagę, w jakim kierunku Erin Kelly to pchnęła. Całkowicie przemówił do mnie, można chyba nawet powiedzieć, że zachwycił mnie kształt, jaki ostatecznie przybiera cała ta intryga, i to w sposób przypominający przejażdżkę na rollercoasterze. Tempo z czasem staje się elektryzująco zawrotne, jeden zwrot akcji prowadzi do następnego, a niepewność i tak zostaje praktycznie do ostatniej stronicy, która swoją drogą też może niejednego odbiorcę porządnie zaskoczyć.

Thriller psychologiczny z elementami dramatu sądowego, „Kłamał, Kłamała” brytyjskiej powieściopisarki Erin Kelly, gorąco polecam przede wszystkim tym fanom literackich dreszczowców, którzy szukają trzymających w napięciu, pomysłowych historii spisanych z poszanowaniem najdrobniejszych szczegółów. Thrillerów psychologicznych z dogłębnie rozpisanymi postaciami, ale i mnóstwem pytań na ich temat, na które naprawdę chce się znaleźć odpowiedzi. Nie spocznie się, dopóki nie pozna się wszystkich tajników tej złożonej sprawy wymyślonej przez autorkę, której nie mogę odmówić ani kreatywności, ani biegłości w manipulowaniu czytelnikiem, ani umiejętności żonglowania silnymi emocjami, które zdaje się generować bez najmniejszego wysiłku, w sposób tak naturalny, że choćbym nie wiem jak się starała nie mogłabym przejść obojętnie obok tej historii. Krótko: kawał naprawdę solidnej roboty pisarskiej!

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz