Przed
dziesięcioma laty dziewiętnastoletnia studentka St John's College w
Dublinie, Alison Smith, przeżyła szok, gdy jej chłopak, studiujący
na tej samej uczelni co ona, Will Hurley, został skazany na
dożywocie za zamordowanie pięciu młodych kobiet. Nazywano go
zabójcą z kanału, ponieważ ciała swoich ofiar wrzucał do Grand
Canal, a po schwytaniu został umieszczony w Centralnym Szpitalu
Psychiatrycznym. Alison natomiast przeprowadziła się do Bredy w
Holandii, starając się zapomnieć o koszmarze, jaki przeżyła w
swojej rodzimej Irlandii. Teraz zostaje jednak zmuszona do
skonfrontowania się z demonami przeszłości, bo okazuje się, że
może pomóc w śledztwie w jakiś sposób powiązanym ze zbrodniami,
do popełniania których przyznał się jej niegdysiejszy ukochany.
Detektywi Garda Siochana, Jerry Shaw i Michael Malone informują
Alison, że w wodach Grand Canal w niewielkim odstępie czasu
znaleziono dwie martwe kobiety, a odsiadujący wyrok w szpitalu
psychiatrycznym Will Hurley utrzymuje, że może pomóc w schwytaniu
sprawcy tych zabójstw, ale zastrzegł, że będzie rozmawiał na ten
temat tylko z Alison. Kobieta niechętnie zgadza się na spotkanie z
Willem - pierwsze od dziesięciu lat, pierwsze od momentu osadzenia
go w zakładzie zamkniętym. Spotkanie z człowiekiem, który tak
bardzo ją oszukał, który z zimną krwią odebrał życie pięciu
kobietom, w tym jej najlepszej przyjaciółce, a teraz prawdopodobnie
doczekał się swojego naśladowcy.
Urodzona
w Cork w Irlandii, Catherine Ryan Howard, swoją pisarską karierę
rozpoczęła od literatury faktu. I przez kilka lat nie wychodziła
poza ten rodzaj utworów. Wydany w 2016 roku (światowa premiera)
thriller „Distress Signals” nadał rozpędu jej karierze
pisarskiej. Książka trafiła na listy bestsellerów Irish Timesa i
USA Today, została uhonorowana nagrodą Best Mystery na Independent
Press Awards i nominowana do nagrody CWA John Creasey/New Blood
Dagger. Pierwotnie wydana w 2018 roku „Dziewczyna kłamcy” to
druga powieść Catherine Ryan Howard, także osadzona w gatunku
thrillera. Utwór ten był nominowany do Nagrody im. Edgara Allana
Poe, przez Irish Independent został okrzyknięty najlepszą książką
2018 roku, a przez Library Journal najlepszym audiobookiem 2018.
Kolejna powieść Howard, „Rewind”, swoją premierę ma mieć we
wrześniu 2019 roku. W marcu tego samego roku pisarka podpisała
umowę z Blackstone Publishing, w której zobowiązała się do
opublikowania sześciu książek w Ameryce Północnej.
Najpierw
„Milcząca ofiara” Caroline Mitchell, a teraz to. Jak tak dalej
pójdzie to irlandzka literatura z gatunku thrillera podpije polski
rynek wydawniczy, jak swego czasu zrobiły to kryminały ze
Skandynawii. Czyżby w Polsce rozpoczynała się nowa moda? Moda na
irlandzkie dreszczowce? Cóż, mam nadzieję, że tak, że nasi
wydawcy zaleją rynek powieściowymi thrillerami napisanymi przez
Irlandczyków. Bo podejrzewam, że jest tam dużo więcej skarbów
pokroju „Milczącej ofiary” i „Dziewczyny kłamcy”. Omawiana
powieść jest pierwszym utworem Catherine Ryan Howard wydanym w
Polsce – nie wiedzieć czemu jej debiutancki thriller, „Distress
Signals” nie został przetłumaczony na język polski. Ale to może
się zmienić, gdy sympatycy literackich thrillerów odkryją
„Dziewczynę kłamcy”. I nastąpi to raczej szybko, bo nie
wyobrażam sobie, żeby o tej powieści już wkrótce nie zrobiło
się głośno. W Polsce, bo na świecie już od 2018 roku sporo się
o tej pozycji mówi i pisze. Jeszcze więcej niż o „Distress
Signals”, a przecież już ten powieściowy debiut Howard zyskał
rzeszę miłośników. Szczerze mówiąc nie byłam jakoś mocno
entuzjastycznie nastawiona do tej pozycji, bo choć ostatnio sytuacja
uległa znaczącej poprawie, to jeszcze nie miałam okazji przeczytać
tylu udanych współczesnych powieści o seryjnych mordercach, by nie
wychodzić z założenia, że był to jedynie chwilowy zryw. Jeszcze
niedawno byłam przekonana, że ta formuła nie ma mi już absolutnie
nic do zaoferowania, że pisarze (i przede wszystkim filmowcy) będą
już tylko coraz bardziej grzęznąć w oparach nijakości. Potem
jednak w moje ręce zaczęły wpadać pozycje, które tchnęły we
mnie trochę wiary w renesans tego typu fikcyjnych opowieści.
Troszkę, bo sceptycyzmu i tak się nie pozbyłam – nadal byłam
przygotowana (i w sumie wciąż jestem) na ponowny drastyczny spadek
formy, choć już nie tak zdecydowanie jak wcześniej. Przekonania,
że „Dziewczyna kłamcy” płynie na tej dobrej fali, nabrałam
właściwie już na początku lektury, we wstępnej fazie tej
mrocznej przygody, zorganizowanej przez władającą dojrzałym,
poruszającym wyobraźnię stylem irlandzką pisarkę Catherine Ryan
Howard. Nie za sprawą fabuły, bo ta jeszcze porządnie się nie
zawiązała, tylko przez ten staranny warsztat (w czym swoją zasługę
ma też tłumacz Szymon Kołodziejski), bardzo obrazowe opisy miejsc,
sytuacji i przede wszystkim postaci. Wtedy jeszcze Howard imponowała
mi tym, że potrafi przekazać mnóstwo treści za pośrednictwem
niewielu słów. Najbardziej rzuca się to w oczy we wprowadzeniach i
tych bardziej, i tych mniej ważnych postaci. Wchodzi Will Hurley i
już jestem zaciekawiona. „Scena” zostaje przekazana Alison Smith
i praktycznie od razu się do niej przywiązuję. Z miejsca
przekonuję się nawet do Sal, najlepszej przyjaciółki
dwudziestodziewięcioletniej Alison, choć ona szybko schodzi (na
jakiś czas) z tej literackiej areny. Zostają jednak wprowadzone
inne postacie, które jak łatwo się domyślić, odegrają istotną
rolę w tej opowieści. Detektywi Garda Jerry Shaw i Michael Malone,
którzy to pewnego dnia zapukają do drzwi domu Alison Smith, po to,
by znacznie skomplikować jej i tak już niełatwe życie. Howard
będzie konsekwentnie rozbudowywać te wszystkie sylwetki (zwłaszcza
postać Alison) w sposób niezwykle wyważony, przemyślany tak, żeby
wzmagać w czytelnikach ciekawość i... podejrzliwość. O ile
wcześniej autorka ta zaimponowała mi przede wszystkim zwięzłością,
o tyle później urzekła mnie swoim zamiłowaniem do detali.
Odmalowywaniem bardzo szczegółowych obrazków z burzliwego życia
Alison, ale i ludzi z jej otoczenia. Co wydawało się przychodzić
tej Irlandce z łatwością – ot tak, bez silenia się na
cokolwiek. W „Dziewczynie kłamcy” nie ma ani krztyny toporności,
wszystko w tej książce jest tak płynne, tak niewymuszone, że nim
człowiek zdąży się obejrzeć, tkwi już obiema nogami w świecie
przedstawionym przez Catherine Ryan Howard.
Alison
Smith jest nie tylko główną bohaterką „Dziewczyny kłamcy”,
ale także główną narratorką. Nie jedyną, bo w książce
znajdziemy kilka fragmentów wyłuszczonych w trzeciej osobie, które
koncentrują się na mordercy grasującym w Dublinie w 2017 roku
(umowna teraźniejszość) i zdecydowanie rzadziej na Willu Hurley'u,
który obecnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Dostał dożywocie
za odebranie życia pięciu młodym kobietom w 2007 roku. Modus
operandi tajemniczego mordercy, który niedawno rozpoczął swoją
zbrodniczą działalność, jest taki sam, jak ten obrany przed
dziesięcioma laty przez Willa. Hurley prawdopodobnie doczekał się
więc swojego naśladowcy... Ale to tylko jedna z możliwości.
Policja bierze też pod uwagę to, że Hurley mógł mieć wspólnika,
który to dopiero dekadę później zdecydował się na samotną
działalność, na zabijanie młodych kobiet w pojedynkę. Jest
jeszcze jedna możliwość, wersja, ku której skłania się detektyw
Michael Malone, stając przez to w opozycji do wyższego rangą
partnera Jerry'ego Shawa, który prowadził też śledztwo zakończone
zatrzymaniem Willa Hurleya. I którą chętnie dzieli się z Alison
Smith nadal rozpamiętującą koszmar, jaki przeżyła z winy
ukochanego mężczyzny przed dziesięcioma laty. W „Dziewczynie
kłamcy” najwięcej miejsca zajmują aktualne dzieje Alison podane
z jej punktu widzenia, ale co jakiś czas Howard cofa się o dekadę.
Śledzimy wówczas, również z jej perspektywy, dzieje
dziewiętnastoletniej Alison, świeżo upieczonej studentki St John's
College, która wkrótce bez reszty zakocha się w swoim rówieśniku
Willu Hurley'u. Już w pierwszy retrospekcyjny fragment wejdziemy z
dużą wiedzą. Howard uprzedza tak ważne fakty, jak zabójstwo Liz,
najlepszej przyjaciółki Alison, czy tożsamość seryjnego
mordercy, który to oprócz niej pozbawił życia jeszcze cztery inne
osoby. Same kobiety, same studentki St. John's College. Wszystkie
ciała znaleziono w Grand Canal, wszystkie te kobiety zginęły w
nocy, gdy samotnie przemierzały uśpione miasto. Mogłoby się
wydawać, że wiara detektywa Michaela Malone'a w niewinność Willa
ucieszy Alison, że kobieta będzie aż palić się do pomocy, gdy
tylko usłyszy, że to może zaprocentować uwolnieniem jej
niegdysiejszego ukochanego. Alison początkowo nie chce nawet
dopuścić do siebie myśli, że Will nie popełnił tych wszystkich
morderstw, za które go skazano (nie w sądzie, gdyż jak nadmienia
Howard irlandzkie prawo pozwala ominąć sąd, gdy delikwent przyzna
się podczas oficjalnego przesłuchania przez policję). Nie ma
wątpliwości, że złapano właściwego człowieka. Ale z czasem
zaczyna dopuszczać do siebie tę drugą możliwość. I wcale nie
czerpie z tego pocieszenia – ta opcja przeraża ją najbardziej.
Wie bowiem, że w takim wypadku już do końca życia dręczyłyby ją
wyrzuty sumienia przez to, że opuściła Willa, że wcześniej nie
zdecydowała się mu pomóc. I przez coś jeszcze... Główne pytanie
jakie zadaje nam Howard na kartach „Dziewczyny kłamcy” dotyczy
Willa. Czy człowiek ten faktycznie dopuścił się pięciu
morderstw, czy był raczej kozłem ofiarnym? Ofiarą nieudolności
organów ścigania, ale może i prawdziwego sprawcy. Może osoba,
która dopuściła się tych wszystkich zbrodni i wciąż pozostaje
na wolności, ta sama, która po dziesięciu latach znowu zaczęła
zabijać, może ta osoba niegdyś celowo skierowała podejrzenia na
Willa. Może ten młodzieniec został zwyczajnie wrobiony przez
prawdziwego zabójcę z kanału. Albo... A co z Alison? Czy jest
możliwe, że ta jakże sympatyczna postać okaże się największą
kłamczuchą? Czy można w ogóle brać pod uwagę to, że jej udział
w tej sprawie jest zupełnie inny niż wszystko na to wskazuje? A
jakże! UWAGA SPOILER Nie wiem, czy był to celowy zabieg ze
strony Catherine Ryan Howard, czy po prostu tak już mnie tego typu
literatura uwarunkowała, że automatycznie podejrzewam prawie albo w
ogóle wszystkich, łącznie z postacią zajmującą centralne
miejsce w danej historii. Jakkolwiek by nie było, aż do wyjaśnienia
całej tej zagadki (część z tego mnie rozczarowała, ale sytuację
podratował ostatni rozdział) nie wykluczałam tego, że Alison może
okazać się jednym z czarnych charakterów tej powieści KONIEC
SPOILERA.
„Dziewczynę
kłamcy” irlandzkiej pisarki Catherine Ryan Howard czyta się
praktycznie jednym tchem. Dlatego każdemu, kto zdecyduje się na
lekturę tej pozycji (mądry wybór), radzę zarezerwować sobie
więcej czasu. Wziąć pod uwagę to, że jak już się do tej
powieści zasiądzie, to szybko się od niej nie odklei. Właściwie
to jestem gotowa się założyć, że znajdą się i tacy, którzy
wchłoną całą tę opowieść za jednym podejściem, bo sama tak
bym zrobiła, gdyby organizm nie odmówił mi posłuszeństwa.
Niestety, oczy już nie te co kiedyś. Niestety, bo to żadna
przyjemność wychodzić z tak znakomicie opowiedzianej (choć w
treści niezbyt odkrywczej), diablo wciągającej, dosłownie przez
cały czas trzymającej w napięciu, opowieści o jednym bądź dwóch
seryjnych mordercach i młodej kobiecie, która najprawdopodobniej
coś ukrywa. Poproszę inne powieści Catherine Ryan Howard – tak,
do Was się zwracam, drodzy polscy wydawcy. A miłośników
literackich thrillerów upraszam o sięgnięcie po „Dziewczynę
kłamcy”. Nie proszę byście przeczytali ją w całości, bo
jestem prawie przekona, że to zrobicie. Proszę więc jedynie o
zapoznanie się z treścią dwudziestu-trzydziestu pierwszych stron.
Tyle powinno w zupełności wystarczyć, byście nie chcieli już
(jeśli w ogóle zechcecie) wychodzić ze świata przedstawionego
przez Catherine Ryan Howard.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz