Zamknięta
w sobie nastoletnia Charlotte 'Char' Delaney mieszka z babcią i
pogrążoną w depresji rodzicielką w niewielkiej miejscowości, w
której nie brakuje ludzi nieufnie nastawionych do jej rodu.
Dziewczyna nie ma przyjaciół, ale jej największym marzeniem jest
odzyskanie radosnej, zaangażowanej matki z dzieciństwa. Char
niczego tak nie pragnie, jak powrotu do zdrowia kobiety, która
sprowadziła ją na ten nieczuły świat. Osamotniona nastolatka
pewnego dnia przekonuje się jednak, że zawsze może być gorzej -
kiedy jej mama nie wraca do domu. Przeszukanie okolicy przeprowadzone
z wujkiem Aaronem nie przynosi rezultatów, ale w środku nocy
Charlotte zastaje swoją matkę w kuchni. A kiedy dziewczyna już
zaczyna myśleć, że odzyskała przyjaciółkę ze skromnego zbioru
dobrych wspomnień, nawiedzają ją przerażające myśli,
podejrzenia, że istota, która wróciła nie jest jej matką.
|
Plakat filmu. „You Are Not My Mother” 2021, Bankside Films, Fantastic Films, Fís Éireann / Screen Ireland
|
Pierwsze
pełnometrażowe osiągnięcie reżyserskie urodzonej i wychowanej w
magicznej Irlandii wieloletniej miłośniczki kina grozy Kate Dolan.
Kameralny nadprzyrodzony horror psychologiczny oparty na jej własnym
scenariuszu zrodzonym z zamiłowania do rodzimego folkloru; do
mitologii irlandzkiej, upiornych baśni, mrocznych opowieści
wysłuchiwanych od najmłodszych lat. Ponadto Nolan chciała
opowiedzieć o traumie międzypokoleniowej, wydarzeniach z
przeszłości prześladujących następne pokolenia, „kiedyś”
bezwzględnie rzutujących na „teraz”. „Nie jesteś moją
matką” (oryg. „You Are Not My Mother”) powstawał w trakcie
pandemii COVID-19, w okresie lockdownowym, co mogło mieć decydujący
wpływ na przekonanie wymarzonej czołowej obsady do wejścia na ten
niszowy pokład (choćby przez chwilowy brak innych zobowiązań).
Pierwszy pokaz filmu odbył się we wrześniu 2021 roku na
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, gdzie zajął drugie
miejsce w konkursie People's Choice Award: Midnight Madness. Szeroka
dystrybucja ruszyła dopiero w marcu 2022 – między innymi w
Irlandii i Stanach Zjednoczonych film był pokazywany w kinach, przy
czym w tym drugim przypadku w ograniczonym zakresie. W Polsce
rozgościł się w listopadzie 2023, korzystając z zaproszenia CDA
Premium.
Porównywany
do „Babadooka” Jennifer Kent slow burn horror twórczyni
między innymi nagrodzonego filmu krótkometrażowego z 2017 roku pt.
„Catcalls”. Pierwsza dłuższa opowieść Kate Dolan, której
branżowych rad udzielał Peter Strickland, twórca choćby takich
specyficznych produkcji jak „Berberian Sound Studio” (2012) i
„Krwawa sukienka” (2018). Postacią przewodnią irlandzka
reżyserka i scenarzystka w tym (bez)dusznym świecie przedstawionym
uczyniła wyobcowaną, małomówną dziewczynę z małego miasteczka.
Bohaterka wyrażająca uczucia niewerbalnie, utrudniła więc sobie
autorka „Nie jesteś moją matką” zadanie pozyskania sympatii,
obficie doprawionej współczuciem, dla Charlotte 'Char' Delaney.
Szczęśliwie dla Dolan udało się zaangażować aktorkę, która
zachwyciła ją swoim występem w „Ciúnas (Silence)”,
kilkunastominutowym obrazie Tristana Heanue z 2019 roku. Hazel Doupe
jako najmłodsza członkini przeklętego rodu Delaney według mnie
sprawdziła się znakomicie. Popisowa kreacja introwertyczna, widomy
dowód na to, że milczenie jest złotem. W poruszającym dramacie
rodzinnym utrzymanym w poetyce horroru. Pełzająca groza w
kinematografii. Osaczająca. Kate Dolan dokładnie przeanalizowała
techniczne strategie straszenia widzów. Oczywiście nie zawsze
skuteczne. Co sprawia, że to działa, a tamto nie? Oglądając
horrory zwykle niejako na bieżąco stara się rozpracowywać te
mechanizmy, rozkładać na czynniki pierwsze, demontować plastikowe
i szwajcarskie zegarki z najmroczniejszej szufladki gatunkowej. Łączy
przyjemne z pożytecznym – rozrywka, która przydaje się w pracy.
Bo twórczyni „Nie jesteś moją matką” nie miałaby nic
przeciwko, gdyby kojarzono ją wyłącznie z horrorem. Tutaj czuje
się najbezpieczniej, tutaj może spokojnie popuszczać cugle swojej
wybujałej wyobraźni. Może tworzyć potwory. Takie jak Angela
Delaney (intensywna, diabolicznie sugestywna kreacja Carolyn
Bracken), finneyowska rodzicielka głównej bohaterki? Jak w kultowej
„Inwazji porywaczy ciał”, nastoletniej Charlotte coraz trudniej
zagłuszyć wewnętrzny głosik podpowiadający, że jej matka nie
jest jej matką. A babcia dawno, dawno temu próbowała ją podpalić?
Nocna wyprawa do lasu ujawniona w prologu – słodkie niemowlę w
ogniu wznieconym przez najprawdziwszą wiedźmę? To jeden z
nielicznych obszarów „Nie jesteś moją matką”, w którym
posiłkowano się obrazem wygenerowanym komputerowo. Dolan jest
zdecydowaną zwolenniczką praktycznych efektów specjalnych, czemu
zresztą daje wyraz w omawianej produkcji, ale ważniejsze jest dla
niej bezpieczeństwo na planie, tym bardziej, gdy w projekcie bierze
udział tak maleńkie dziecko. Dlatego reżyserka nie upierała się
przy zabawie z prawdziwym ogniem - pomijając maleńkie „ogniska”
Rity Delaney (bezbłędny występ Ingrid Craigie), potencjalnej
czarownicy z niespokojnego irlandzkiego zakątka. Klaustrofobicznej
mieściny, w której utknęła spadkobierczyni faktycznych bądź
wyimaginowanych grzechów przodków. Uznana za winną nieznanych jej
czynów podobno popełnionych przynajmniej przez jej nadal żyjące
krewne. Współlokatorki Char zazdrośnie strzegące swojej
prywatności. Na pewno nie prawdziwa rodzina, bo ani trochę
niepodobna do szczęśliwej gromadki z jej ulubionego serialu
telewizyjnego. Smutny domek na brzydkiej prerii. Apatyczne
gospodarstwo domowe pod obstrzałem nienawistnych spojrzeń. Kto
wiatr sieje... inny zbiera burzę.
|
Plakat filmu. „You Are Not My Mother” 2021, Bankside Films, Fantastic Films, Fís Éireann / Screen Ireland |
Lęk
skrada się w milczeniu i ma twarz nie-matki. Zdeformowane oblicze,
zamazane rysy, oczy jak dwie najczarniejsze studnie. Nieprofesjonalna
maskarada obcego, nieudana replika kochającej mamusi. Robal
niepostrzeżenie wchodzący pod skórę. Niepokój konsekwentnie
torujący sobie drogę w organizmie patrzącego. Uwikłanego w teorię
spiskową faktycznej nosicielki obcego? Bezsilnie wypatrującego
wroga na zewnątrz, kiedy ten przyczaił się wewnątrz? Przebiegła
bestia opętała bezbronną dziewczynę. Złe myśli zakradły się
do jej biednej głowy, wciągając postronnych obserwatorów w
genetyczne szaleństwo. Jaka matka, taka córka; niedaleko pada
jabłko od jabłoni; resortowe dzieci – spostrzeżenia ludzi
światłych, złote myśli tęgich umysłów. Charlotte 'Char'
Delaney to jedna z niezliczonych ofiar takiego – moim bynajmniej
eksperckim okiem – stereotypowego myślenia. Odpowiedzialność
zbiorowa, społeczny ostracyzm rozciągający się na kolejne
pokolenia, karani za czyny krewnych. I nie mówimy tutaj o
starożytności, tylko czasach nam współczesnych. Dziewczyna, która
prędzej czy później powie „Nie jesteś moją matką”, czołowa
postać gęstego horroru Kate Dolan, prawdopodobnie wie mniej o
swojej rodzinie od oburzonych sąsiadów. Oni pamiętają, ona nie,
ale płacić musi. Jej walutą samotność, a najsmutniejsze, że ta
niesłusznie skazana dziewczyna byłaby zadowolona, gdyby wszyscy,
poza rodziną, uszanowali wyrok „sądu ludowego”. Marzy już
tylko o tym, by zostawiono ją w spokoju. Marzy o niewidzialności –
nie o przyjaciołach, ten etap ma już za sobą. Wyzbądź się
wszelkiej nadziei, to unikniesz bolesnych rozczarowań. Charlotte
prawie się to udało, ale został jeszcze ten najtrudniejszy krok
dotyczący jej ukochanej matki. Pogodzenie się z tym, że Angela
nigdy nie wyzdrowieje. Właściwie miewa lepsza i gorsze dni, ale jej
jedyna córka nie ma wątpliwości, że między nimi nie ma tej
więzi, która zachowała się w jej pamięci. Zbliża się
Halloween, zatem nasza może i niegodna zaufania, ale na pewno godna
współczucia, przewodniczka po jej szorstkim światku, chcąc nie
chcąc przypomina sobie, jak to święto wyglądało kiedyś.
Rozdrapuje rany słodkimi wspomnieniami, mimowolnie podsyca tęsknotę
za mamą. Kate Dolan starała się pokazać – i moim zdaniem to jej
się udało – jaką traumą dla dziecka często jest choroba
rodzica. Nieznajomi wykuci w ogniu cierpienia. Przed tajemniczym
zaginięciem Angela nigdy jej nie przerażała. Bała się o nią,
ale nie jej. Mogłaby przysiąc, że ani razu przez myśl jej nie
przeszło, że ta wyprana z emocji (z wyjątkiem oczu: okien do
bezdennego smutku) może nie być twarzą jej matki. Urzeczywistnia
się koszmar nastolatki – sen o czerwonej komnacie, czyli nowa
jakość zabawy w „buu!”. Jeśli wcześniej miałam jakieś
wątpliwości – a szczerze mówiąc nie przypominam sobie – to ta
scenka, ta genialna żonglerka ciszą i dźwiękiem, to raptowne
cięcie (imponujące wyczucie czasu!) i wreszcie ten przelotny widok,
przekonały mnie, że stwórczyni tego cudeńka wyciągnęła
właściwe wnioski z innych opowieści z dreszczykiem. Myślę, że
głównie z jumperowych porażek, bezowocnych prób przestraszenia,
czy jak kto woli, zaskoczenia entuzjastów gatunku, śmiem
podejrzewać zazwyczaj przez nich spodziewanym, uderzeniem dźwiękiem
i/lub obrazem. Kate Dolan pokazała mi wyższy poziom prymitywnego
niby straszenia, którego echa przepięknie wybrzmiewają też w
późniejszej akcji z lustrem: (nie)ludzka twarz w stanie ciekłym. A
jeśli szukasz większej makabry, to bierz ujęcie z rąsią. Muszę
też pochwalić stosownie szkaradny makijaż protetyczny z partii,
która mnie nasunęła mile widziane skojarzenia z „Candymanem”
Bernarda Rose'a, wyśmienitą filmową adaptacją opowiadania
„Zakazany” Clive'a Barkera. Przedtem do głosu najczęściej
dochodził „Relikt” Natalie Eriki James, w tej soczyście
tajemniczej opowieści o matce, babce i córce. Nie zapominajmy o
dobrym wujku, który pomaga jak umie. Nie wysłucha, nie doradzi, nie
porozmawia od serca, ale zawsze może coś naprawić, zrobić zakupy
i zająć się milionem innych spraw niezwiązanych z trudną sztuką
konwersacji. Historia co prawda nieszczególnie wyszukana, wręcz
złożona ze sprawdzonych motywów, wielokrotnie wałkowanych w kinie
tematów, ale z uczuciem opowiedziana. Starannie, niechaotycznie,
poprowadzona niepłytka kronika rodzinna. Opowieść o wyrzutkach
społecznych, o prześladowaniach, o jawnym okrucieństwie młodych i
nie mniej przykrej, ukradkowej działalności starszych. Martwiły
mnie jedynie wskazówki zostawione przez twórców, czytelne sugestie
odnośnie punktu, do którego podobno zmierzamy. UWAGA SPOILER
Wszystko przemawia za opowieścią o czarownicach, ale filmowcy
jakimś cudem tego nie dostrzegają? Robią nieprzeniknioną minę do
oczywistej gry? Nie, zastawiają sidła, żeby taka gapa jak ja mogła
w nie wpaść:) Zaskoczenie tym przyjemniejsze, że Kate Dolan
przetworzyła jedną/jeden z moich ulubionych baśni/mitów/legend
KONIEC SPOILERA.
Klękajcie
blockbustery przed tą niewystawną produkcją. Horrorem skazanym na
zapomnienie? Może nie aż tak, ale „Nie jesteś moją matką”
debiutującej w pełnym metrażu irlandzkiej reżyserki i
scenarzystki Kate Dolan przebojem zapewne nigdy nie będzie. Tym
bardziej więc zasługuje na uwagę oddanych fanów gatunku:) A
przynajmniej tych nieprzejedzonych starą szkołą straszenia.
Nastrojowymi balladami o walczących z wewnętrznymi i zewnętrznymi
potworami. Mitologia irlandzka w przepysznym wydaniu; empatyczna
opowieść upiorna. Mój niemal ideał horroru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz