sobota, 21 października 2023

„Konferencja” (2023)

 
Pracownicy korporacji Kolarängen przybywają do ośrodka wypoczynkowego „Wakacyjna Wioska”, na konferencję poświęconą zbliżającej się kontrowersyjnej budowie centrum handlowego. Atmosfera psuje się, gdy wcześniej przebywająca na zwolnieniu lekarskim Lina zgłasza sprzeciw wobec bezdusznej polityki firmy, projektu zarządzanego przez przesadnie ambitnego Jonasa. Inną osią sporu są kwestie środowiskowe, które kierowniczka zespołu Ingela rozumie na swój własny sposób. „Wakacyjna Wioska” to jedyna działalność gospodarcza w okolicy głośno popierająca operację Kolarängen Köpcentrum, dostrzegając w tym doskonałą szansę na rozwój własny, nie zważając na wątpliwości wewnątrz korporacyjnego zespołu. I nie zdając sobie sprawy ze śmiertelnego zagrożenia w postaci zamaskowanego intruza. Albo jednego z proszonych gości.

Plakat filmu. „Konferensen” 2023, SF Studios

W 2021 roku swoją światową premierę miała powieść grozy poczytnego szwedzkiego pisarza Matsa Strandberga - autora między innymi „Przeklętego promu” (oryg. „Färjan”) - pt. „Konferensen”, a potem w przestrzeni publicznej zaczęły pojawiać się informacje o pracach nad adaptacją/ekranizacją tego utworu. Komediowym slasherem produkcji SF Studios w reżyserii Patrika Eklunda, który napisał też scenariusz, we współpracy z Thomasem Moldestadem (m.in. „Hotel zła” Roara Uthauga, „Hotel zła 2” Matsa Stenberga, „Odejdź!” Alexa Herrona). Autor literackiego oryginału wskoczył na pokład w roli producenta wykonawczego, a w swoim wypowiedziach na temat tego przedsięwzięcia przekonywał o niesamowitej pracy filmowców, „o uchwyceniu nie tylko krwi i napięcia, ale także humoru oraz codzienności i taktownego smutku, który może mieć miejsce tylko na szwedzkiej konferencji”. Patrik Eklund odwdzięczył się skomplementowaniem materiału źródłowego - „wyjątkowa książka Matsa Strandberga” - ponadto stwierdził, że współpracę z SF Studios i Netflix (główny dystrybutor filmu) potraktował jako prawdziwy zaszczyt. „Konferensen” (pol. „Konferencja”, międzynarodowy: „The Conference”), szwedzki horror podlany czarnym humorem, został uwolniony w październiku 2023 roku na platformie Netflix.

Krwiożerczy kapitalizm kontra krwiożercza jednostka. Rozszczebiotana Ingela (solidna kreacja Marii Sid) ściąga swoich pracowników do leśnego zakątka, które wkrótce ma ożywić najnowsza inwestycja dopiero wyrabiającej swoją markę korporacji Kolarängen. Albo małej firmy z ambicjami na oszałamiający rozwój. Tak czy inaczej, Ingela wiąże ogromne nadzieje z centrum handlowym, które niebawem przerwie błogą ciszę panującą w tym malowniczym miejscu. Perła w koronie, której tutejsza ludność oczywiście na razie nie docenia. Tak naprawdę projekt Kolarängen Köpcentrum spotkał się z dużym sprzeciwem społecznym, ale to oczywiście nie spędza snu z powiek takiej bizneswoman jak Ingela. Pirania biznesu jest przekonana, że koniec końców tutejsi mieszkańcy docenią tę świątynię konsumpcjonizmu, a zatem przyznają rację tym, którzy się wyłamali. Ośrodek wypoczynkowy „Wakacyjna Wioska” od początku patronuje inwestycji nadzorowanej przez ulubionego pracownika Ingeli, makiawelicznego Jonasa (przykuwający uwagę występ Adama Lundgrena). Osamotniona lokalna działalność gospodarcza – jedyny biznesowy partner Kolarängen w tym regionie, który w najbliższych dniach ma obsługiwać wyłącznie zespół Ingeli. Praca i rozrywka na odludziu. Integracja pracownicza, opracowanie akcji promocyjnej Kolarängen Köpcentrum i dopięcie wszystkich innych guzików w tym potencjalnie bardzo zyskownym przedsięwzięciu. Niebawem ma ruszyć budowa, rzecz jasna poprzedzona medialną szopką z pierwszym wbiciem łopaty, i już Ingeli w tym głowa, by nikt nie opóźnił wielkiego otwarcia. Na przykład Lina (przekonująca Katia Winter), wieczna narzekaczka, której chyba się wydaje, że Kolarängen jest jakąś organizacją charytatywną. Zamiast integrować się z grupą – ciągle na uboczu – tylko czeka na sposobność do wniesienia jakiegoś „ale”. Ledwo wróciła do pracy, a już mąci. W istocie upomina się o sprawiedliwość dla maluczkich. „Konferencja” Patrika Eklunda dotyka problemu – jednego z nowotworów złośliwych współczesnego świata – dzikiego wysiedlania, przejmowania za bezcen majątków ziemskich. Jak nie klasyczne wywłaszczenie (przywilej niejednego niby demokratycznego rządu), to prawnicze sztuczki najdrapieżniejszych, czy jak kto woli najambitniejszych, prywaciarzy. Zysk ponad wszystko. Takie myślenie w tym świecie przedstawionym reprezentuje Jonas, czym najwyraźniej mocno imponuje Ingeli. Zdecydowanie jej najcenniejszy pracownik, który czerpie jakąś sadystyczną przyjemność z upokarzania Liny, wrażliwej koleżanki szybko wysuwającej się na pierwszy plan. Ta, która prawie na pewno przeżyje. Chcę przez to powiedzieć, że innych kandydatek na final girl w tym tłumie nie wyłowiłam. To ewidentnie ten model postaci (bardziej wersja pierwotna, spopularyzowana w drugiej połowie XX wieku niż tak zwana postmodernistyczna) – nieznajdująca zadowalającego posłuchu w grupie, pozbawiona autorytetu dojrzała emocjonalnie jednostka, niechętnie włączająca się w zabawy przewidziane przez „Wiosenną Wioskę”. Stroniąca od używek, nieszukająca towarzystwa, ale niewątpliwie otwarta, życzliwie nastawiona do Amira (przyzwoita gra Ameda Bozana), jedynego członka zespołu, którego jej brakowało na długim zwolnieniu lekarskim (załamanie nerwowe?).

Soundtrack Album © Netflix Music. „The Conference”, SF Studios

Siekanina w chłodnym klimacie (wizytówka kina skandynawskiego) – „sprane zdjęcia” Simona Rudholma, szarówka przeganiania tylko przez odpowiednio zagęszczone, nierozpraszane nadmiernie przez sztuczne oświetlenie, nocne ciemności. Ponura aura intensyfikowana perfekcyjnie dopasowaną do warstwy wizualnej ścieżką dźwiękową Andreasa Tengblada: w tym miejscu chciałabym wyróżnić przewodni motyw muzyczny, niesamowicie intensywną melodię melancholijną. I jeszcze niepospolity montaż Roberta Krantza, pomysłowe kolaże (na przykład krew chlapiąca... „na jedzonko”), nieoczywiste, na swój sposób zabawne zbitki ruchomych elementów dynamicznych, obrazków przyjemnie skontrastowanych tematycznie. Fantazyjne sploty w montażowni, które według mnie najwydajniej pracowały na wyjście „Konferencji” Patrika Eklunda z tłumu podobnych. Ale przyjemnie zaskoczyła mnie też prezentacja ludności niniejszego światka przedstawionego. Niewielkiej przestrzeni nawiedzonej przez niezamierzenie niezagadkowego (toż to oczywiste!) oprawcę w upiornie śmiesznym, pysznie groteskowym stroju. W kinie slash nieczęsto obserwuję porównywalne skupienie na celach maniakalnych zabójców. Taką dbałość o portrety psychologiczne niektórych klientów „Wakacyjnej Wioski”. Niepobieżnie, ale jakości nowej fali horroru radzę się nie spodziewać. Najbardziej wyeksponowano Linę i Jonasa, w międzyczasie udało się jednak nieco przybliżyć pozostałe sylwetki zgromadzone w nieszczęsnym ośrodku wypoczynkowym. Może z wyjątkiem personelu. W każdym razie aktualni goście „Wakacyjnej Wioski” dzielą się na trzy frakcje: przekonanych, sceptycznie nastawionych do najnowszej inwestycji Kolarängen i pozostałych. Ingela, Jonas i jego obdarzony złośliwym poczuciem humoru przyboczny, zawzięcie odpierają zarzuty o nieludzkie obchodzenie się z bliźnimi, niszczenie środowiska i żałosny marketing. Zarzuty najstarszych członków zespołu - nieprzejednanej staruszki oraz nieco młodszej parki, z którą lepiej nie zadzierać:) - a nade wszystko tej smutaski Liny. Jedyny zaufany współpracownik głównej bohaterki „Konferencji” Amir, ale też Eva (bez problemu nadążająca za resztą Eva Melander – całą resztą, bo nie zauważyłam żadnych niedociągnięć warsztatowych po stronie obsady aktorskiej) przez jakiś czas stoją pośrodku, można powiedzieć między młotem a kowadłem. Między słusznymi argumentami najmniej pazernych kolegów i koleżanek a poczuciem obowiązku wobec firmy. Konflikt Liny i Jonasa, w który siłą rzeczy, chcąc nie chcąc, wciągane są pozostałe „żywe tarcze” zamaskowanego kogoś. Pierwsze polowanie mocno zapachniało mi „Drogą bez powrotu” Roberta Schmidta, a potem przez dłuższy czas twórcy umacniali mnie w przekonaniu, że to jedna z tych rzezi, która sprowadza się do chlapania udaną imitacją krwi. Że niczego ponadto dla zwolenników podgatunku nie przygotowali. Warto jednak uzbroić się w cierpliwość – co dla niejednego widza najpewniej nie będzie żadnym wyzwaniem, zważywszy na inne smaczne składniki tej wyważonej mieszanki czarnej komedii i rasowego slashera – a jaskółką, która uczyni konkretniej makabryczną wiosnę będzie nieśmiałe ujęcie (szybka migawka) pokiereszowanej części twarzy kobiety pracującej w „Wakacyjnej Wiosce”. Masakra w jacuzzi, okropna niespodzianka z grubymi kołkami i przykra akcja z biedną głową, która zdaje się była obliczona na wywołanie czegoś w rodzaju pustego śmiechu, histerycznego chichotu podsycanego nieeleganckimi skojarzeniami z zombie movies. Głównym punktem programu jest autentycznie bolesne (przysięgam, że zabolało) szycie, szalona jazda i wreszcie spodziewany – suspens – mocny finał tych niewesołych perypetii niesympatycznego gościa. Kapitalizm niekoniecznie w krzywym zwierciadle. Niebanalna rąbanka – opatrzona całkiem trafnymi komentarzami społecznymi, psychologicznymi i gospodarczymi – miejscami może troszkę przejaskrawiona, ale w moim odbiorze to bardziej służyło, niż szkodziło niepodprogowym, nieukrytym przekazom. Opowieści o niebezpiecznych ambicjach, „zaprogramowaniu” na pokonywanie kolejnych szczebli korporacyjnej drabinki, zadeptywaniu bliźnich w niekończącym się wyścigu szczurów, o ogłupiającym marketingu, uderzająco zakłamanych realiach, topornych, infantylnych reklamach, które jakimś cudem są niezawodną dźwignią handlu. Ale też opowieści o ludziach z coraz mniej popularnymi zasadami, nierealizujących własnych interesów kosztem innych. Żartują sobie twórcy „Konferencji” z osób potocznie nazywanych korpoludkami, ale też okazują im szczere współczucie - życie w gigantycznym stresie, w nieustającym biegu; chronicznie zmęczeni, nienasyceni, z nieodłączną konkurencją dyszącą im w karki - i szacunek. Szacunek dla tych, którzy zachowują tak zwane człowieczeństwo w nieludzkich warunkach.

Przełożenie powieści Matsa Strandberga na język filmu pod artystyczną dyrekcją Patrika Eklunda. Zwariowany szwedzki slasher, w który dość opornie się wchodziło, za to bardzo niechętnie z niego wychodziło. Umiarkowanie makabryczna „Konferencja” w krajobrazie leśnym. Niegłupia siekanina w szarej strefie. Wesoły ponurak. Dla mnie jak znalazł, nie wiem tylko czy nadaje się do polecania. No, chyba że niepoprawnym fanom (nie)poważnych backwoods slasherów;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz