środa, 14 lutego 2024

„Soft Liquid Center” (2023)

 
Lata 70. XX wieku. Steph wyprowadza się od nierozumiejącego jej decyzji partnera i znajduje dom w sąsiedztwie długoletniej przyjaciółki Alex, która pomaga jej zadomowić się w nowym miejscu i utwierdza w słuszności dokonanego wyboru. Nowy start okazuje się jednak dalece trudniejszy, niż przypuszczała. Natrętne koszmarne sny i niewytłumaczalne zjawiska zachodzące w nowym lokum Steph nie pozwalają cieszyć się odzyskaną wolnością. Doprowadzają do szaleństwa, wpędzają w paranoję, agresywnie tłumią poczucie ulgi, jakie ogarnęło ją po wyrwaniu się z depresyjnego gniazda beznadziejnie zakochanego człowieka. Niewolnica własnego umysłu w hipotetycznie nawiedzonym domu.

Plakat filmu. „Soft Liquid Center” 2023, Perry Home Video

Pierwsze pełnometrażowe dokonanie Perry Home Video, czyli duetu filmowców Josepha Koleana i Zachary'ego Gutierreza, którzy scenariusz przygotowali wraz z małżonką tego pierwszego, odtwórczynią roli głównej Steph Holmbo, a genialną ścieżką dźwiękową pro publico bono skomponował ich przyjaciel Roberto Garza. Prace nad scenariuszem potencjalnie nadprzyrodzonego horroru psychologicznego „Soft Liquid Center” rozpoczęły się w 2019 roku, czerpiąc z osobistych doświadczeń Holmbo i zwierzeń jej znajomych – dynamika władzy w związkach, toksyczne relacje niekoniecznie z przemocowymi partnerami i niepokojące myśli nachodzące mieszkających samotnie. Głównym planem produkcji był dom Koleana i Holmbo w Kolorado, którzy założyli, że gromadzenie materiału zajmie najwyżej sześć miesięcy. W marcu 2020 roku zdjęcia zostały jednak wstrzymane z powodu pandemii COVID-19. Przerwała trwała mniej więcej pół roku – zbieranie sił przed długą harówką nierzadko improwizowaną. Bardzo ogólny scenariusz i zaledwie sześć tysięcy dolarów na realizację filmu. Masakra.

SuperHit Festiwal uznany za reprezentanta podgatunku mumblegore – połączenie horroru i mumblecore, niezależnych filmów niskobudżetowych stawiających na naturalizm, niestroniących od improwizacji i rozwlekłych scen dialogowych - czyli entuzjastycznie przyjęty przez festiwalową publiczność, od imprezy w kwietniu 2023 (RiverRun International Film Festival) poczynając. Taki fenomen jak „Blair Witch Project” Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza? Albo „Skinamarink” Kyle'a Edwarda Balla. Szczerze mówiąc z tej trójcy w moich oczach najkorzystniej wypadł eksperyment Perry Home Video. Retro stylizacja opowieści o nawiedzonym domu. Obłąkanym Domu Dźwięków. Synthwave'owe mroczne melodie - też z wykorzystaniem sprzętów domowych - „diegetyczna gorączka” debiutującego kompozytora filmowego Roberto Garzy w owocnej symbiozie z chropawymi zdjęciami Zachary'ego Gutierreza i Josepha Koleana. Farby z lat 70. XX wieku; naturalizm w rozkwicie – napięcie w zenicie. Zamierzanie drażniąca składanka, nietypowe metody wyciągania widza ze strefy komfortu, niekonwencjonalny montaż duetu-orkiestry, czołowych twórców „Soft Liquid Center”. Cudownie anachronicznego horroru paranoidalnego ze szczątkową fabułą. Niewyraźny szkic, zacierające się kontury, rozciągliwa ramka z poplamionymi zdjęciami za popękanym szkłem. Opowieść rozmazująca się – logika snu i puste pola dla widzów. Ugory czekające na zasiewy wyobraźni zdębiałych turystów. Poczekajmy aż przywykną do tego widoku... Miejmy nadzieję, że nie uciekną, bo ta przestrzeń chce być zagospodarowana. Organizm żywy, samoświadomy i potwornie głodny. Na poły żyzna gleba dla ludzkiej fantazji. Współautorka scenariusza „Soft Liquid Center”, wcielająca się w swoją imienniczkę Steph Holmbo w opowieściach grozy rozsmakowała się stosunkowo niedawno, co tłumaczy wieloletnim mieszkaniem w pojedynkę. W towarzystwie raźniej, w ten fascynujący świat na dobre więc wkroczyła po znalezieniu współlokatora (czytaj: męża). Nie musiała już obawiać się nieprzespanych nocy w kleszczach rozszalałej wyobraźni – po obejrzeniu strasznego filmu sama obecność drugiego człowieka, choćby twardo śpiącego obok, wystarczy by nie wyobrażała sobie jakichś okropnych stworów pełznących w stronę łóżka, twardo ku trzęsącej się pod kołdrą, nadmiernie wyczulonej na dźwięki kobiety. To nie strzyga drapie w okno, tylko zwyczajna gałąź - Holmbo na własnej skórze przekonała się, że w samotności dużo trudniej wbić sobie to do głowy. I podała dalej. Główna bohaterka „Soft Liquid Center” po raptownej zmianie adresu dojdzie do podobnych wniosków. Zracjonalizuje irracjonalne, znajdzie akceptowalne wytłumaczenie koszmarów na jawie. „Narratorka” niewiarygodna, niestabilna przewodniczka po zdezintegrowanym świecie imponująco zdeterminowanych filmowców, podzieli się tym spostrzeżeniem z Alex (frapujący występ Alex Palkovic), dawno niewidzianą przyjaciółką, mieszkającą na tym samym osiedlu domków jednorodzinnych. Trochę dalej, ale w tym samym mieście korzenie zapuściła jeszcze jedna członkini ich dawnej paczki, z którą Steph po zakończeniu boleśnie rozczarowującego związku też odnowi kontakt. Odeszła bez słowa wyjaśnienia – pewnego dnia po prostu spakowała się i odjechała, nie oglądając na zaszokowanego mężczyznę. Nieprzyjemnie zaskoczony on, przyjemnie zaskoczona ona.

Plakat filmu. „Soft Liquid Center” 2023, Perry Home Video

Skrzyżowanie „Wstrętu” Romana Polańskiego z „Obrazami” Roberta Altmana i „Ghost Story Davida Lowery'ego. Ten ostatni zainspirował incydent z ogromnym arbuzem, który może przejść do historii gatunku. Absurdalnie rozciągnięta akcja poszukiwawcza „nieszczęśliwej nabywczyni skaczącej nie-fasolki”, zwieńczona iście makabrycznym widokiem: powolny lot tuż nad zbryzganą podłogą. Najpierw „niekończąca się historia”, a potem „historia zapętlona” - dalszy ciąg fascynującego przeciągania struny na bieżni ze Strefy Mroku. Desperacki sprint „topielicy”. Figle-migle lodówki, niesforne krany i podejrzana kotara łazienkowa (zagapieni – świat zredukowany do nieprzejrzystej zasłony i nieważne, że tam była kabina prysznicowa, a tu jest wanna, myśli wyrywają się ku „Psychozie” Alfreda Hitchcocka). Film w filmie – niemający związku z fabułą „Soft Liquid Center” (poza tym, że to domowy sens Steph) fragment tandetnej „historyjki obrazkowej” z parą planującą home invasion. Totalnie w stylu lat 70. XX wieku. Zabawa w pojawia się i znika - człowiek wycinany, człowiek wklejany. Człowiek zastygły w kadrze. Przyjaciółka nieobecna; puste spojrzenie wbite w kobietę siedzącą naprzeciwko, całkowicie pochłoniętą rozmową z inną, ale zaraz zapomni języka w buzi. Wyznanie ni z gruchy, ni z pietruchy, bomba spuszczona przez „ożywiony posąg”. Zagadkowe wędrówki po lesie, bezczelnie bezcelowe zmagania w krainie marzeń sennych (wspomnienia?), przenikające się światy (nakładanie obrazów), niezgrabne teleportacje. Ale Joseph Kolean, Zachary Gutierrez i Steph Holmbo czuli, że to nie wystarczy. Nikt nikogo nie musiał przekonywać, że „Soft Liquid Center” potrzebuje mocniejszego akcentu. Muszą wymyślić coś, co poruszy nawet zahartowanych odbiorców opowieści upiornych. Sztuka wymaga większych poświęceń... Paru dni w czerwonych komnatach. W zaduchu nażelowanego domu w Kolorado. W zasadzie upaćkali tylko okna małżeńskiej przystani ubogich artystów – Sam Raimi i przyjaciele mogli zrobić coś (arcydzieło „Martwe zło” 1981) praktycznie z niczego, to i my możemy. Kilkadziesiąt godzin w piekle. Kiszone specjały dla miłośników horroru. Coś za nią pełza, skrada za plecami nasłuchującej protagonistki, robal strachu wnikający pod skórę i jeszcze głębiej. Przez mięśnie i stawy do kości. Majstersztyk! Co tam pląsający arbuz, według mnie to jest wybitne osiągnięcie autorów „Soft Liquid Center”. Mistrzowska symfonia grozy w klaustrofobicznej „windzie do wariatkowa”. Dom nieoswojony. Nawiedzony przez kobietę prześladowaną. Imaginacje przeciążonego umysłu, w jakiś sekretny sposób okaleczonego przez niepoddającego się mężczyznę z kolekcją podniecających zdjęć. Bezcenna kolekcja podręcznikowego wojerysty? Miłość czy obsesja? Tak czy inaczej, domniemany mroczny prześladowca nie rozumie, dlaczego Steph odeszła. Z jego perspektywy: idealnie dobrana para. Z jej perspektywy: związek toksyczny. W „Soft Liquid Center” Perry Home Video coś takiego jak rozwój postaci albo nie istnieje, albo został zmyślnie ukryty. Może trzeba było bardziej się wysilić? Uważniej rozglądać w tym niegościnnym świecie. Nerwica histeryczna gospodarstwa domowego z niezbyt odległej przeszłości. Poczuj się obco w swojskiej scenerii. Bezsensowne rozmowy, niekiedy wymyślane na poczekaniu, nietrzymające się przezornie przygotowanego scenariusza, wymuszone „poważne debaty”, irytujące ploteczki i nie mniej męcząca nie-wymiana zdań, toporny monolog nieproszonego gościa. Flegmatyczne pokazy slajdów – intensywność zdjęć w moim odbiorze rozpraszana przesadnie długą ekspozycją. Uwielbiam slow burn, ale to już lekka przesada. Tak miało być, czy tak musiało być, bo fabuły nie starczyło na długi metraż? Cokolwiek twórcami kierowało, zamiast tego wolałabym częściej przedzierać się przez tajemniczy las - więcej subiektywnej pracy kamery - i spacerować po Domu Dźwięków. Zwiedzanie, gdy gospodyni krząta się gdzieś w pobliżu. Bohaterka dalszego (niewidzialnego) planu, patrzenie dookoła, dyskretna lustracja pozornie zwyczajnej siedziby przynudzającej pani domu. Wszystko, byle nie przyglądać się nieciekawym zajęciom Steph, nie wczytywać w monotematyczną prozę życia niekoniecznie jedynej lokatorki nieprzytulnej nieruchomości w spokojnej okolicy. „Soft Liquid Center” Perry Home Video niewątpliwie zachęca do zapisywania kartek pominiętych przez scenarzystów, byłabym jednak niezmiernie wdzięczna, gdyby dali bohaterce chociaż wątły szkielet osobowości. Nie wymagam obszernej biografii, ani nawet streszczenia poprzedniego rozdziału jej żywota (ubrania w słowa i/lub obrazy tego, co ostatecznie odepchnęło Steph od ostatniego partnera, ewentualnie tego, co złożyło się na oglądany życiowy przełom), zadowoliłabym się niepokaźnym zbiorem cech; właściwie czymkolwiek, co zmniejszyłoby ten przeklęty dystans, zbliżyło do przewodniczki, która się zgubiła. Horror psychologiczny z mniej niż jednowymiarowymi postaciami – odważnie. UWAGA SPOILER W końcu cudaczny fikołek w finale – z opowieści o nawiedzonym domu i narodzinach obłędu do pokręconej szkoły magii i czarodziejstwa. Zaskakujące, ale czy dorzeczne? KONIEC SPOILERA.

Bogaty w formę, ubogi w treść. Nakręcony za „psi pieniądz” debiutancki pełnometrażowy utwór Perry Home Video, amerykański horror w stylu retro, w którym geniusz łączy się z banałem. Osobliwe zjawisko kinematograficzne z jedną naprawdę przerażającą sceną, sumą rozlicznych niewygód w hałasującym domu kobiety mocno hipotetycznie halucynującej. Myślę, że „Soft Liquid Center” narozrabia w światku horroru; będą go kochać i nienawidzić, ale byłabym w ciężkim szoku, gdyby przeszedł w ciszy. Niezła ciekawostka gatunkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz